deszczowa kołysanka
Marek Górynowicz
jeszcze jedna noc
to nie powód do wstydu
przekwitamy zgodnie z kalendarzem
nago
za oknem
miasto tuli się do neonów
stosownie do wieku
pada deszcz
w ciemności
mokną ciała niebieskie
ranek w Turczynie
Marek Górynowicz
pod skulonym słońcem
bursztynowe konie stąpają za horyzont
tylko im ufa wiatr
bojąc się szczerości kobiet
marzycielom wystarczy kawałek nieba
i kamienne schody donikąd
rzadko otwarte okno
z niedopałkiem codzienności
w spadających obłokach
nasze usta z koniczynką
beztroski podmuch dnia
i ta cisza niemego szybowca
słowa ocierają się o stukot
zgubionej podkowy
przedział przybędzie za chwilę
Marek Górynowicz
w ofercie promo
jest bilet IC
i pusty peron na Centralnym
wszystko w swoim czasie
ruchome schody
ludzie z tabliczką
nie mam czasu
i głodny filozof
między gołębiami
time perfekt
z czerwoną torbą
spóźniony do Gdyni
wiruje na wyświetlaczu
mieszczę się w przedziale
między mną a spojrzeniem
brunetki
o wyrazistym kolorze słów
środa
Marek Górynowicz
wyszperaliśmy te chwile
między wtorkiem a środą
w liczbie kilku oddechów
zbiegliśmy po marzeniach
jak po stromych schodach
w ciepłym sweterku
z gwiazdkami mroźnego nieba
w tytule zagubione miasto
i podróż
za oknem wyje spóźniony pociąg
donikąd
trop łosia znika
w leśnym lustrze
morze czarne
Marek Górynowicz
za szklanką morza ujrzałem brzeg
kołyszący oddech duszy
w tangu mocnej rakij
wiatr przegania chmury
drwiąc z wędrowców
na odległość
w kierunku nocnego Istambułu
W Pomorie jest katiusza
i codzienny cerkiewny dzwon
rzeźby samotności odganiam rankiem
kawą i zakuskami
każde morze mieni się inaczej
Czarne pragnieniem przebycia
samego siebie
przedział przybędzie za chwilę
Marek Górynowicz
w ofercie promo
jest bilet IC
i pusty peron na Centralnym
wszystko w swoim czasie
ruchome schody
ludzie z tabliczką
nie mam czasu
i głodny filozof
między gołębiami
time perfekt
z czerwoną torbą
spóźniony do Gdyni
wiruje na wyświetlaczu
mieszczę się w przedziale
między mną a spojrzeniem
brunetki
o wyrazistym kolorze słów
trybiki
Marek Górynowicz
idź już spać
wiersze nie ponoszą odpowiedzialności
za nieprzespaną noc
przeczytam jeszcze kilka uliczek
potem przeliczę baranki
zaczynając od siebie
w sennych podróżach łaszę się do czworonogów
to bardzo bezpieczne nie gryzą koszmarami
jutro obudzimy się na słodko
z niczyjej winy