obraz
Marek Górynowicz
namalowałaś niebo
powstały gwiazdy
w drzwiach chwili
kot czmychnął
po mlecznej drodze
trybiki
Marek Górynowicz
idź już spać
wiersze nie ponoszą odpowiedzialności
za nieprzespaną noc
przeczytam jeszcze kilka uliczek
potem przeliczę baranki
zaczynając od siebie
w sennych podróżach łaszę się do czworonogów
to bardzo bezpieczne nie gryzą koszmarami
jutro obudzimy się na słodko
z niczyjej winy
Valletta
Marek Górynowicz
nie możemy zrezygnować z marzeń
ponieważ marzenia zrezygnują z nas
oddaliśmy uśmiech z ust do ust
kinnie w puszcze ma smak
kolejnej podróży
pod haftowanym niebem
piękno niezmienne
tu czas szuka swoich wspomnień
spłodzone metafory
kołyszą się nad kolejnym wierszem
i nie zdążę wszystkiego zapisać
nad brzegiem morza
słowa tonął w nefrytowych falach
grudniowy pamiętnik
Marek Górynowicz
pamiętasz
było kiedyś takie nieme kino
z lustrami i pustym bufetem
czasem kobieta w golfie
sprzedawała tam herbatniki
zjadaliśmy je bezszelestnie
a wokół słychać było
krzyk
łuszczonych małych pestek
zbici w jedno ciało
szukaliśmy bezustannie
gniazda prawdy
nadzieja przykryta
śladami czołgów
jarzyła się śniegiem w ciemności
nigdy nie przestałem
wierzyć
że Wolność istnieje realnie
odmienne stany grudnia
Marek Górynowicz
w bielszym odcieniu bieli
czarne okładki zakrywasz dłonią
zawijasz dzieciństwo w pieluchy
obracasz myśli we wszystkie pory roku
i nastaje zima
wtedy wdrapujemy się na swoje ciała
między wyobraźnią a kolejnym słowem
jest naga przestrzeń
gdzieś w równoległym wszechświecie
między tobą a mną
kochają się wiersze
wieczorna modlitwa
Marek Górynowicz
Gdy wieczorem staję
na szachownicy chwili
pokutnej skruchy
znajduję mozaikę pól jasnych i ciemnych
w moim wieczornym rachunku sumienia
nie potrafię samotnie oddzielić
blasku od cienia
ciepła od chłodu
ta jedna myśl
wciąż się czuję bezradnym
żałuję przepraszam
i obejmuje mnie skrzydłami
Anioł Przebaczenia