Archiwum kategorii: Najnowsze

Wiersze z książki “Kamienna pokuta”

Zygmunt Jan Prusiński

ROMAN ŚLIWONIK

Taki byłeś zaangażowany
pisałeś ołówkiem wiersze nocą
by zdążyć do świtu –
Bóg czekał i Beata czekała
a ty wybiegłeś z poetyckimi bluesami.

Po co ten pośpiech – takie są ważne
w przyrodzie ważek miłość nad rzeką
chodź tam Romku i flaszeczkę weź –
nie jest ciężka i ogórki weź
posiedzimy nad wodą – ona taka
zalotna ta rzeka jak panna na wydaniu.

Pośpiewamy te twoje bluesy do Beaty –
zakochałeś się w niej czy krótki romans
pamiętam okładkę książki – saksofon
i te pędzące wiersze do nieba
może przystaniemy poeto
drzewa takie niespokojne…

Zgasimy białe światło nocą
jutro też jest dzień – opowiesz mi
o powrotach do pustego domu.

 

LATAWCE NAD MIASTEM

Motto: “powiem ci o mojej miłości
która będzie świecić za nami jak łuna dalekich ognisk”
– Roman Śliwonik

Tamtędy przejdę
gdzie drogi pachną piaskiem
a konna kawaleria
na rysunkach została
i w wierszach poetów.

Kobiety mijam roztargnione –
kobieta ma więcej myśli od mężczyzny
ten codzienny urok
i dla ptaków i dla krzewów
wystających za parkanem
zamkniętych ludzi.

Chce się dotknąć miłość
a w zamian mgła nuci
a deszcz i tak przyjdzie bez pukania
majestatyczna bezwolna cisza
otwiera oczy kochanka
który głaszcze liście wciąż niepewny.

Niech zostaną struny na drzewach
niech zakołysze wiatr
cudowny odblask w lusterkach
że przed chwilą była ona
i znikła z niedokończonym słowem

podobną drogą co piaskiem pachnie…

 

JUŻ PO ŚMIERCI…

Pamięci Romana Śliwonika

I zobacz Romku, czy my nie mówiliśmy
tak ładnie o śmierci?

Rozgrzewała nas wódka w środku,
a my wciąż na szczyty górskie bez skrzydeł…

Krzyczałeś do mnie
aż ci okulary ciemne spadły
i zbiły się szkła o jeden kamień za dużo.

(Uważaj Zygmunt nie skalecz się,
poezja jest zawsze bolesna)!

O co ci chodzi w tych wierszach
przecież one nie pachną jaśminem –
tłoczą się nieporadne
trochę mnie denerwujesz Romanie.

Kto tobie kazał pisać
kto mnie kazał pisać,
za życia poeta jak szyszka na jodle wisi.

Pędzimy w to gardło ciemności do końca,
że jeszcze jeden dzień przeskoczymy
przez taką małą kałużę na ulicy.

– Zadałeś mi ból Poeto – zadałeś…

 

DOSZLIŚMY DO WYRWY…

Motto: „Kiedyś
któregoś dnia ogołoconego z liści i blasku
dnia jak wieża”
– Roman Śliwonik

Nie znasz to co ja mam
kobietę w łuskach tajemnic
jest pachnąca jak pachnie książka
świeżo wydana w oficynie.

I jest w niej głos szklisty
rozdźwięki układają przyszłość
choćby jutro zapukać
dowiedzieć się jaka pogoda jest w ogródku…

Poeto z ubiegłego wieku
śpisz od dawna w swoim ulubionym wierszu
a ja ci przypominam
warszawskie flaki u Flisa na Marszałkowskiej
i dwie połówki wypite.

Ursynów bez ciebie
tuli się do pojedynczych drzew
pisałeś o nich z okna bloku
że tylko w drzewa Boga wierzysz.

Doszliśmy do wyrwy Romanie –
stanęliśmy by wyostrzyć wzrok
jak to czyni księżyc nocą.

Śpij na wieczność twoją
tam gdzie dęby się kołyszą.

 

PROWADZIMY MYŚLI DALEJ

Motto: „szarpiemy się krótkimi oddechami
żeby powrócił upał pierwszej nocy”
– Roman Śliwonik

Twoje noce minęły w ostatnim wierszu
szarpałeś struny pajęczyny by tonację utrzymać
spadziste nierówności zaplątane w liściach
oplatasz wspomnienia to co już było.

Siedzieliśmy przy stole z Janem Himilsbachem
słuchaliśmy jego opowieści – wódka nalana.

– Czy wiesz że Himilsbach był milicjantem?
Jego kumpel o nazwisku Kogut jeszcze żyje
obydwaj zamknęli na Woli mojego znajomego.

Piliśmy za polską literaturę i za twoją książkę
„Bluesy dla Beaty” – pamiętam jak powstawała…

Noce szeleszczą u wrót miasta
ciebie już nie ma by z tobą pogadać.

SIĘGNĄĆ DNA

SIĘGNĄĆ DNA
Kazimierz Surzyn

Krzyk rozpaczy
roztrzaskane kryształki
niewinnej młodości
złamana psychika
w zamkniętych ścianach
w wypasionych brykach

nic się nie stało

a ja mówię
przerwać zmowę milczenia
i wypalić do cna
gorącym żelazem

ARKADIA

ARKADIA
Kazimierz Surzyn

oczarowani
namiętnością języków
i gorących podniebień
między ustami
a oddechem piersi
w kaskadach uniesień
ciał rozpłomienionych
jesteśmy poezją
najczulszą wszechświata

MAJOWO

MAJOWO
Kazimierz Surzyn

Leżymy na łące
ubrani w miłość
i patrząc w chmury
rozmyślamy uparcie
co jeszcze przed nami
bo maj umysł umaja
sprzyja czułości
żywotnością cieszy
i kwitnie uśmiechem
rajskich ogrodów

JAK PIĘKNIE

JAK PIĘKNIE
Kazimierz Surzyn

Słońce już wstało
złotymi promieniami
kwiaty witają uśmiechem
w rosie wysrebrzone

Drzewa rozanielone
całują się gałązkami
i z wiatrem tańczą tango
z wygibasami do ziemi

W oddali góry
urzekają ciszą
i smukłością szczytów
podniebnych ścieżek

A my na tarasie
w spojrzeniach sielskich
i w szczęściu przytuleń
trzymamy chwile
naszego czasu

Potęga przyrody

Potęga przyrody
Helena Szymko

Przyroda – odkrywa przed nami
swoje tajemnice
słońce spływając z nieba
złotą łuną ziemię ogrzewa
przyroda polne kwiaty
pod nam stopy ściele
roztańczony wietrzyk
między drzewami liśćmi potrąca

w leśnej głuszy słychać trel ptaków
widać umykającego zająca
przyroda budzi –
wrażliwość serca w zachwycie
jak świat długi szeroki
melodia życie wciąż brzmi dookoła
a człowiek – tę melodię
duszą i sercem pochłania
a przyroda przed nim
swoje cuda odsłania

Taka sobie mikrobiologia

Taka sobie mikrobiologia
Maciej Jackiewicz

O tobie piszą i mówią wszędzie
jesteś już znany na całym świecie
lecz często same bzdury się plecie
tak lubią niektórzy tkwić we własnym błędzie

pobijasz rekordy – te wyniki
na mnie jest armia antybiotyków
nie jestem trucizną polityków
co nigdy nie szczędzą jadu i krytyki

mutujesz się wciąż ze swym RNA
ja jestem tylko skromną bakterią
nikt nie reaguje jak histerią
gdy połknie kapsułkę i głęboko mnie ma

a potrafisz zatruć ludziom życie
gdy atakujesz nawet im płuca
na samą myśl każdego odrzuca
ja spokojnie żyję w ich grubym jelicie

trafiłeś nie w porę a to boli
żal mi wirusa degenerata
przez ciebie z innych robią wariata

rzekła do Covida… Escherichia coli

Taka sobie prawda

Taka sobie prawda
Marian Jedlecki

Nie zawsze jestem taki sam
w tym co myślę i piszę
tak –
zmieniam się –
ale zmieniam się niezbyt mocno
skoro może kwiat to zrobić dla słońca
w chwili kiedy tłumi go chmura
albo nadchodzi noc
to ja go naśladuję i mamy kolor mroku

dobrze przyjrzycie się nam dokładnie
on –
to ten sam kwiat i ja taki sam choć już inny
jeśli jestem obrócony w prawo
on odwrócony w lewo
to obaj jesteśmy w tych samych miejscach
on na ziemi
ja w obłokach wyobrażeń
obaj na zapisanej przez siebie białej kartce prostoty
o ile ja przynajmniej taką mam

moje płótno blejtramu
rozciągnięte przez Parki
nie różni się od tamtej strasznej chwili
tylko że we mnie tli się ciągle ogień
z byle któregoś tam skręta

On-line

On-line
Robert A. Dyduła

“On-line”
To co kiedyś było marzeniem
Dla wielu zwykłą utopią
Stało się rzeczywistością
Nie tylko ze względu na postęp
Bo taki ma miejsce ciągle
Na pewno ułatwił to szerszy dostęp
Choć łącza wciąż są zbyt wolne
Jednak to się stało
I jakby tego było mało
Stało się szybko wręcz błyskawicznie
Nie zawsze dopracowane merytorycznie
Jednak jest
Tego już się nie zmieni
Jesteśmy poniekąd uzależnieni
I nie pomoże żaden protest
Koło ruszyło
Coś umarło
Coś się urodziło
coś odżyło
Znowu to mamy
Nowe powołanie
Duża energia
I mocne doznanie
I choć sam ze sobą
Bez obecności świadków
Mogę łatwo być z tobą
Bez żadnych wielkich wydatków
Jak to możliwe
Jak to się dzieje
Zmysły wrażliwe
Dotyka olśnienie
W końcu i wreszcie
Myśląc o reszcie
Nie jestem sam
Jestem on-line

4.00 w maju – myśl cz. 1

4.00 w maju – myśl cz. 1
Robert A. Dyduła

“4.00 w maju – myśl” cz. 1
Gdy przed czwartą nad ranem,
Ponad własnym ramieniem,
Patrzę właśnie na nią
Snem otuloną,
Marzeniem oblaną…
… coś więcej dostrzegam
niż tylko jej lico rumiane.
… nawet nie domniemam,
widzę opowieści jak malowane…
… niczym bajka…
… niemal ballada, kołysanka…
… kura poranne pienie…
… ozdrowieńców olśnienie…
Zrobię wszystko co mogę,
by uchylić drzwi tej historii,
móc wysłuchać melodii,
precz odepchnąć trwogę.
Sam nie wiem jeszcze,
czy się bardzo, czy lekko,
tej opowieści boję…
Czy spokój przywdziać,
Czy założyć zbroję?
…dnia warta opowieść,
…nie chwili tylko,
…czy wczesnego ranka.
Inaczej nie godna twej uwagi
I mego bardowskiego wysiłku.
Warta zaś absolutnie pełnej powagi
I najlepszego nawet posiłku.

Rzecz cała,
Jak mądrzy gadają,
Dawno temu się stała…
On był mały,
I jakby mało tego jeszcze było,
Ona także była mała…
Słowem, partia doskonała.

_cdn________________________________
{A by reszty tej opowieści wysłuchać,
{Należy o niej pamiętać,
{Czasem przypominając zapytać,
{Zakołatać, zastukać…
[Wówczas chętnie resztę opowiem.
[Rzecz jasna tyle, ile wiem.
______________________________&_____
DyRo

Cienie

Cienie
Robert A. Dyduła

“Cienie”
Gdziekolwiek spoglądam
Widzę cienie
Wiszące jak ciemne chmury
Tuż nade mną
Na moim niebie
Niepokojąco otulają
Głaszcząc studzą
Me zaniepokojone lico
Brak mi tchu
Brak myśli
Pozbawia złudzeń
Na choć odrobinę
Lepszych dni
Stąpam po rosie
Dreszcze przeszywają
Me ciało struchlałe
Pozbawiony marzeń
Mimo niesprzyjających…
Z uśmiechem patrzę na jutro
Jakżeby inaczej
Nie byłbym sobą
Żaden cień
Żadne licho
Nie przesłoni mego słońca
CIEBIE

DyRo
19 maja 2020 roku
(tak w autobusie, w drodze do pracy…)

PODARUNEK

PODARUNEK
Kazimierz Surzyn

Najmilsza przyjmij
wiersz namalowany
promieniami słońca
kroplami deszczu
co giną w kałużach
magią chmur
barwami zachodów
i wschodów w górach
albo w falach morza
gwiazdami które
oświetlają serpentyny
nadzieją traw zielonych
polanami marzeń
urodą leczniczych ziół
kaczeńców wianuszkami
poezją fioletowego bzu
wonią storczyków
miłością różyczek
serduszkami tasznika
pocałunkami lata
wieńcem z liści dęba
bukietami kasztanów
wdziękiem świerków
dorodnymi czernicami
malinami koszykiem
wzlotami miłości
które kwitną kwiatami
wszystkich kolorów
jakie pomyśli głowa

JESZCZE NIE TERAZ

JESZCZE NIE TERAZ
Kazimierz Surzyn

Ugrzęzło jego życie w zawale
teraz leży blady zdrętwiały
jak mucha w sieci pająka
ledwo iskierką zapałki żyje

Wokół służba chodzi
niemalże jak koło jajka
bada zerka w maszyny
reperuje rehabilitację stosuje

Mówi nie czas umierać
jeszcze będzie mocno biło
jak serce dzwonu kościelnego
dzień zaczynając o szóstej rano

Więc otwórz okno życia
nie trać wiary nie konaj
możesz przenieś skałę
jeśli tylko zechcesz

Złościł się myślał o końcu
a gdzie ten Bóg pytał
i znów jak nowo narodzony
wszedł w życie w czepku

Anioł w grafitowej szacie albo Dotyk Anioła

Anioł w grafitowej szacie albo Dotyk Anioła
Małgorzata Dziewięcka

Ujrzałam Go w długim białym korytarzu szpitala Lombardii,
W grafitowej szacie, wysoki, włosy jasne spływające na ramiona.
Szedł cicho.
Wszedł do pierwszej sali po lewej.
– Stanęłam w progu. –
Pochylał się nad umęczonym chorowaniem i latami człowiekiem.
Blask Jego lica odbijał się w samotnej twarzy.
“Chodź”, szepnął dotykając bezwładnej reki.
“Dokąd”?
“Na kolorowe łąki! Będziesz ich motylem, zapachem, błękitem…”
Był tak piękny jak tylko Anioł może być.
Szedł od sali do sali.
Pochylał się nad utrzymującymi z trudem życie.
Patrzył w nich z taką dobrocią miłości – taka, z jaka nikt nigdy dotąd na nich nie patrzył.
Uśmiechał się, ujmował za rękę, szeptał:
“Chodź, na kolorowe łąki. Będziesz ich motylem, zapachem, błękitem, promieniem złotym. ”
Anioł w Grafitowej Szacie
przetykanej różanymi i białymi nitkami Bożego miłosierdzia.

Musicie od siebie wymagać…

Musicie od siebie wymagać…
Maciej Jackiewicz

zawsze
dnia trzynastego
wymodlonym podczas liturgii słowa
nie pytaj mnie dlaczego
dziękował biedny lud duchem bogaty
i grały tak radośnie organy
w ogrodach nadziei zakwitły kwiaty

radował się
lud wybrany
zrzucając z siebie kajdany lat niewoli
bezduszne brzemię opatrzywszy rany
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze…
czy pamiętasz te słowa i czemu
upominał się o tę ziemię

na mogiłach płoną znicze
ludzkiej nieśmiertelnej pamięci
a z nieba patrzą święci
pośród nich spogląda On
bo znów brakuje mocy wiary
podziękuj za te wszystkie dary
i złóż co masz przed boski tron

za Jego nieskończone i niepojęte zasługi
równo sto lat temu
jedyna taka rocznica
wielki Bóg spełnił milionów wolę
w małych Wadowicach
urodził się kochany mały Lolek
przyszły święty Jan Paweł Drugi

Miłość jak słońce

Miłość jak słońce
Helena Szymko

Miłość – jak słońce jaśnieje w purpurze
rozjaśnić zdolna mrok życia
wystarczy tylko jej mały promień w naturze
by zburzyć zło – zasiać nasiona miłości i wiary
tak niewiele przecież potrzeba
by podać rękę zrozumieć wybaczyć
uchylić komuś cząsteczki nieba

15 Maja “Dzień Polskiej Niezapominajki”

15 Maja “Dzień Polskiej Niezapominajki”
Helena Szymko

Niezapominajki – błękitem się ścielą
porastają pola łąki i ogrody
wystarczy im słońce miejsce na uboczu
zawsze są radością dla dziewczęcych oczu
gdy modry bukiecik trafi do jej dłoni
tego kto je wręczył nigdy nie zapomni
małe modre kwiatki wręczone przez chłopca
z miłością dziewczynie –
w jej pamięci na zawsze pozostaną żywe
skromniutki bukiecik a zachwyca czarem
przepełniony miłością – stanie się dla niej
najszczerszym serca darem

“NIE LĘKAJCIE SIĘ”

“NIE LĘKAJCIE SIĘ”
Maciej Jackiewicz

pamięci Umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II 18.05.1920 – 2.04.2005

“NIE LĘKAJCIE SIĘ, OTWÓRZCIE DRZWI CHRYSTUSOWI…”

jak to wytłumaczyć dzisiaj biednemu człowiekowi
który pozostał tu na ziemskim łez padole
aby dokończyć Jego świętą wolę

zostałem ja sierota Boży z tego samego kraju
widząc białe oblicze w całunie milczenia
słyszę jeszcze raz
jak oklaskami żegnają Cię na Placu Piotrowym

dusza już szczęśliwa bo w raju
już nie odczuwasz bólu cierpienia

zatrzymał się czas
na zawsze a o tym dniu kwietniowym
każdy wszak zapamięta na całym świecie

oklaski brzmią jak krople deszczu na wiosnę
które uderzają na blaszanym parapecie
próbując współbrzmieć z ptasimi głosami
ale i ptaki umilkły nie ze strachu i nie radosne

tak często deszcz kojarzy się ze łzami

dziś nikt ich nie tłumi choć każdy inaczej
sercem zranionym albo duszą zbolałą
rzewnie składa do modlitwy dłonie i płacze

bo właśnie tutaj tak nam będzie Jego brakowało

przyjmij do swego królestwa dobry Panie
niech zasiądzie po twojej świętej prawicy
stamtąd niech od tej pory nam błogosławi

każdemu w domu przy pracy czy na ulicy
twoja moc Boże niechaj jeszcze sprawi
że o co serce w modlitwie wiary głosem
poprosi
niech będzie AMEN i niech się tak stanie

zanosi

błaganie nad zwykłym ludzkim losem
serce bólem i rozpaczą przepełnione

i prosi

zatrzymaj się biegnący w pośpiechu człowieku
za sławą pieniędzmi i wysokim stanowiskiem
przystań choć teraz na tę jedną chwilę
oddaj Mu pamięć minutą milczenia a w ciszy

choć jedną minutą bo one zostaną nieskończone
odmierzając ziemski czas nieprzerwanie
zaczekaj choć już jesteśmy w XXI wieku
bo choć może jesteś teraz ważnym nazwiskiem

i to co masz to aż i często jest to tylko tyle
może ciebie tak samo dobry Bóg usłyszy
bo Jego zawsze wysłuchał w każdej potrzebie

nawróć póki czas swą duszę niczym Szaweł
bo i ciebie cierpliwie we wszystkim wysłucha
kiedyś wszyscy razem na koniec się spotkamy
umocnieni miłością darem Świętego Ducha
jeszcze radośniej ABBA OJCZE zaśpiewamy

i będzie pośród nas nasz święty Jan Paweł
na najcudowniejszej pielgrzymce w niebie

Biała miłość

Biała miłość
Maciej Jackiewicz

czytam

słowo po słowie
nie pamiętam po raz który
w pokaleczonym sercu
cierpliwe jest jak papier

z podobaniem
odnajduję ciebie
chcę ogarnąć cały świat
powtarzam dziś szeptem

tylko dwa słowa
zapiszę do ulubionych
niech budzą co rano
i usypiają do snu

marzę

znów zakochany
w cudownych strofach
oddaję głos
wstawiam pięć gwiazdek

pozwól mi kochać
ale całą na zawsze
przytulić jak wersy
które co dnia czytam

milczą spragnione pocałunku usta
uśmiechnął mnie twój wiersz
choć popłynęła
jeszcze jedna łza

odpiszę

Strumykowe kwiaty

Strumykowe kwiaty
Anna Zimna-Węgielska

….
Jest takie miejsce na skrawku wspomnień
Jak u brzegu rwącego potoku
Gdzie chadzają szumem wiatru
….milczenia słów nie wypowiedzianych
Jest ktoś kto to rozumie
To daty lat minionych
Wpisane piórem w kajecie
U schyłku dnia czytane
Z nutką przemijania
Radość niosąc siwym skroniom
Jest taki zaułek ulic poplątanych
Tam zawsze ktoś czeka
Tęsknota
I tylko ona wie najlepiej
Jak te kwiaty u brzegu strumyka
Co błękitem swym przemawiają

Mówiąc nie zapomnij o mnie
Wszak szybko przekwitam
Lecz w sercu mym na zawsze
zamieszkał ślad istnienia
Po wsze czasy
Otulony pledem
Polnej niezapominajki.