Archiwum kategorii: Najnowsze

NASZ SZCZĘŚLIWY CZAS

NASZ SZCZĘŚLIWY CZAS
Kazimierz Surzyn

Kąpiemy się w morzu
otuleni dzikością fal
srebrzysto zielonkawych
z domieszką magii
gwiezdnego pyłu
i rozanieleni
delikatnością wody

Rozłożeni na piasku
patrzymy na księżyc
który kładąc złocistą
strugę światła
dopieszcza nam ciała

Pocałunki które z ust
kieruję na szyję
oraz soczyste piersi
i dalej aż do stóp
rozpalają do cna
każdy ze zmysłów

Muszelką rysuję
wielkie serce
a potem siadamy w nim
objęci siódmym niebem

Wiersz pisany przy Adamie Mickiewiczu!

Wiersz pisany przy Adamie Mickiewiczu!
Zygmunt Jan Prusiński

Motto: Zerwę wszystkie sukienki –
nagość nieba i twego ciała
rozkocham do nieprzytomności!

Przyszedł dzisiaj do mnie Adam,
usiedliśmy w ogrodzie
a rozmowa była o tobie.

Pytał się poeta jaka jesteś,
odpowiedziałem: dobra kobieta,
wrażliwa i uczuciowa.

Pod jarzębiną czerwoną
czerwień zaświeciła nam w oczy.

Mickiewicz zadeklamował swój wiersz
„Na Alpach w Splügen” –
zapamiętałem strofę:
„I postać twoją widzieć lękam się…”

– Czyżbym i ja miał się ciebie bać Ewo?

Nie! Będę jeszcze bardziej rycerski,
a niech Mickiewicz nam zazdrości…

Jak w pocałunkach usta się iskrzą!

30.1.2012 – Ustka
Poniedziałek 14:59

Wiersz z książki “Kraj Herberta”

List do Zbigniewa Herberta

List do Zbigniewa Herberta
Zygmunt Jan Prusiński

– Co znaczy być dobrym człowiekiem?

Idziesz przez życie zupełnie sam
i tylko myśli są twoje
a nikt nie wie o czym myślisz.

Poeci wszak myśliciele
zgrabni są w wierszach
ich kształt zaczyna się wpierw
kiedy się zakochują.

U mnie trudno było to wyciągnąć
by pokochać kobietę w młodości.

Szeleściłem co jedynie
skrzydełkami z porostu rosy
kilka metafor wyjętych z trawy
w dzwonach zostawiłem głos.

Aż wreszcie na te lata dojrzałe
pokochałem kobietę z południa.

Gdybyś był z nami
chwile by zadźwięczały –
Ewa robi świetną jajecznicę
na tarasie przy winiaku

kilka wierszy przez nią przeczytane
a rozmowy miałyby sens.

Być człowiekiem dobrym
to znaczy być kochanym.

30.10.2013 – Ustka
Środa 6:18

Wiersz z książki “Kraj Herbarta”

MATKO CZĘSTOCHOWSKA

MATKO CZĘSTOCHOWSKA
Kazimierz Surzyn

Tylu pielgrzymów Ciebie odwiedza
nie bacząc na opuchnięte nogi
o Matko Jasnogórska nami przejęta
nie straszne są pod wiatr drogi

Czy żar słońce rozlewa
albo niebo szlocha deszczem
lub cieniem obejmują drzewa
idę śpiewając maryjnym szlakiem

Jestem przed Twoim obliczem
do stóp w pokorze upadam
powierzam rożne sekrety
i o wstawiennictwo do Boga błagam

OCZY NATALKI

OCZY NATALKI
Kazimierz Surzyn

Rajskie przepiękne
w nich widzę Boga.
Pełne radości miłości
niewinne promienne.
Czyste jak górskie źródełko
niczym szafir wszechświata.
Wpatrzony przytulam je do serca
a w ich uśmiechu się przeglądam.

Są cząstką nieba na ziemi.
Dają ukojenie siłę
i moc do działania.

Rośnij aniołeczku mając zawsze
boskie spojrzenie.

UCZUCIE PONADCZASOWE

UCZUCIE PONADCZASOWE
Kazimierz Surzyn

Piękna jest miłość na dobre i złe
jak w magicznych słowach przysięgi
w złotym blasku obrączek
pośród darów najcenniejszych

czy jest coś piękniejszego
na świecie kochana
jak poranek we dwoje
przy promieniach słońca
które z rozmysłem maluje
witraże na ciałach
a na rzęsach szczęście
i pierwszy dziś pocałunek
oraz przeurocze kocham cię
a potem smakujesz jak naleśniki
z dżemem truskawkowym i cappuccino

albo obiad przyprawiony czułością
i rozmowy o dalszej drodze
lub kiedy przytulamy się i całujemy
raz po raz spoglądając na spadające gwiazdy

cieszymy się że to uczucie ponadczasowe

ulica

ulica
Halina Surmacz

idę
upał ulica śmierci
sandały przyklejają się
do rozgrzanego asfaltu

mijający mnie młodzi ludzie
używają wulgarnych słów
przysłuchuję się uważnie
nie mają w zasadzie nic
poza tymi słowami
do opowiedzenia

ulica śmierci
większość z tłumu
pod teatrem
średnia wieku około pięćdziesiątki
nad Odrą przeważa piwo –
nicnierobienie na bulwarach
średnia wieku około dwudziestkipiątki

idę
sandały są wygodne mają grube podeszwy
specjalnie takie kupiłam
żeby mniej odczuwać
nierówności

Abstrakcja (z cyklu Stan Rzeczy)

Abstrakcja (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Jasność przyzywa myślenie
nie –
ona niczego nie przezywa
bo to coś jest abstrakcją
i jako taka jest i nie jest rzeczą

myślisz że widzisz
błąd-
zachowujesz się jak Bóg Ułomny
choć zawsze Bóg
bo twierdzisz że istniejesz
a jesteś tylko czymś
co mało istnieje jak ten brzaski jasność
ale to nie wyjaśnia powodu by nie istniało NIC

dlaczego –
bo nie mam żadnego powodu
aby nazywać jasność i brzask błędnymi nazwami
czy nazywania ich w jakikolwiek sposób
bo one krwiożercze codziennością
dwoją się i dławią aby skopać wrzaskiem
klasyczną moją walkę o przetrwanie

Podniecony tobą

Podniecony tobą
Zygmunt Jan Prusiński

Może ukryjemy się na jedną minutę
by w sobie uściślić małe piekiełko
rozmnażania czułości.

Drgasz we mnie
wślizguję się jak węgorz o świcie.

Obłuskujesz rękoma otoczenie
starasz się być mokrą kobietą
wilgotność jest ważna.

Usta na wpół otwarte
całuję dolną wargę –
szepczesz szmerem trawy.

Leżysz przede mną naga
bym mógł znowu zasilić
w tobie intymne światło.

Nic nie mów – nic nie mów…

23.2.2013 – Ustka
Sobota 11:44

Wiersz z książki “Erotyczne zwiastowanie”

Otaczająca powierzchowność

Otaczająca powierzchowność
Zygmunt Jan Prusiński

Motto: “Będę dumna.
Będziesz spokojnie pisał…
i dużo spokoju miał”
– Penelopa Ewa Bednarz –

W ogrodzie siedzi pisarz na krześle
na stole maszyna do pisania
owoce, sok i kawa –
atrybuty klasyczne.

Jego dziewczyna z okna patrzy
więzy ciepła nie tylko w oczach
oprowadzają się wzajemnie –
pisarz pisze książkę.

Jest tyle do napisania
codziennie rodzi się aksamitność
światła z korzeni –
czujny instynkt drapieżcy.

Opowiadam o niej –
która boso zbliża się do ogrodu
rozczochra włosy z miłości
pocałuje czule.

I jest w tym iskra Boża
jak koliber kochający kwiaty
muśnięcie powierzchowne
a ważne jak horyzont.

Otwiera się macierzystość wiersza
granatowy granit i spojrzenie
bosej Ewy w ogrodzie –
przyniosła mi jabłko.

26.2.2013 – Ustka
Wtorek 9:46

Wiersz z książki “Erotyczne zwiastowanie”

Pytania (Stan Rzeczy)

Pytania (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

A może moje wiersze nie mają sensu
tylko Wszystkość musi go mieć?
w jakiej to matematyce część bywa większa od całości?
a zbiór organów jest bardziej żywy niż ciało?

pytam pytam pytam
ale ja tylko chciałbym dostać tyle czasu i spokoju
aby o nich nie myśleć
być w zbiorze matołków
a może nawet nie czuć że żyję
wiedzę czerpać o sobie
tylko z odbicia innych ludzi

bo teraz spoglądam i rzeczy istnieją
myślę bo istnieję tylko jako problem
co sprawia każde Życie
rwące się na oślep do istnienia
gdy w sercu zagości gęsta krew
i sztuczność co wolność anektuje nieodwracalnie
jak wirus sztuczny z litości przez Najwyższego stworzony

Słowo Wstępne do tomiku wierszy “Kwiaty Gardenii”

Słowo Wstępne do tomiku wierszy “Kwiaty Gardenii”
Marian Jedlecki

S Ł O W O W S T Ę P N E
I znów do rąk Czytelnika trafia kolejny tomik wierszy Mariana Jedleckiego pt. KWIATY GARDENII. Gardenia – to wyjątkowo piękna roślina – urzekająca silnym jaśminowym zapachem, delikatnością i wrażliwością. Potrzebuje dużo ciepła i słońca. Występuje głównie w tropikalnych obszarach Azji i południowej Afryki. Nic, więc dziwnego, że w zamyśle Autora, kwiat ten najbardziej przypomina kobiecą naturę, z jej pięknem i subtelnością.
Książka – opatrzona autorską dedykacją – jest zbiorem liryków miłosnych, poświęconych kobietom, które ocalały we wdzięcznej pamięci Poety. Już we wstępie do Pieśni morza Stanisław Nyczaj pisze, że to właśnie “morze i miłość” są żywiołami poezji Mariana Jedleckiego. Bo miłość wyzwala ogromne pokłady energii, motywuje do wielu działań, poświęceń i wyrzeczeń. Jest radością i szczęściem człowieka. Liryka miłosna – taka zmysłowa, delikatna, czuła, targana namiętnościami, także bólem i tęsknotą – bywa ukoronowaniem piękna każdej literatury. Wzniosła miłość, często niespełniona – to największa słodycz i największa gorycz na ziemi – przestrzegał Eurypides.
Jestem przekonana, że wiersze Mariana Jedleckiego zachwycą Czytelników bogactwem uczuć i niezwykłym kunsztem ubierania prozy życia w poetyckie środki obrazowania. To wyjątkowa poezja. Zrodzona z ogromnego bólu samotności i tęsknoty poety – marynarza za lądem, za bliskością i czułością kobiety. O największym uczuciu Autor potrafi mówić delikatnością i czułością słów, bo kochać to największe szczęście, to najpiękniejszy dar. Miłość – wyznaje poeta – to świeżość wiosenna, to serca radość. Wynosi ją na piedestał świętości. Słowa podmiotu lirycznego nasycone są morską metaforyką, gdzie szalona miłość jest mową fali o poranku, ziarenkiem piasku plaży pustej. W wielu wypowiedziach uderza często taka zwykła prozaiczność zdań, np. kocham i kochać nie przestanę, ciebie zapomnieć nie mogę. Ogromny ładunek emocjonalny zawarty jest też w epitetach zachwytu, gdy poeta mówi: moja ty piękna, łagodna, ładna, bajkowa. Przywołuje ukochaną apostrofami zdrobniałych słów: och gwiazdeczko moja mała, moja miła, moja cudna. Nawet o chwilach intymnych zbliżeń, gdy ciało objął dreszcz pożądania, podmiot liryczny mówi w sposób subtelny i czuły, wplatając jedną z najpiękniejszych metafor tego zbioru: na ciele szept świecy kocha się z płomieniem (Namiętność).
W lirykach tego tomu spotykamy wersy, które mówią o bezradności i zagubieniu poety, bo jest we mnie dziecko i wciąż rąk opiekuńczych szukam – mówi. Przyznaje, że dręczy go niepewność, jak iść i dokąd, bo ja dalej błądzę w podróży. Ten niepokój wynika z osamotnienia i tęsknoty oraz z żalu, że tak szybko mijają lata młodości, że nigdy nie udało mu się zatrzymać przy sobie ukochanej.
Poezję Mariana Jedleckiego cechuje także filozoficzna zaduma i refleksyjność. Spotykamy sentencje myślowe, przemyślenia, padają pytania , na które poeta nie potrafi odpowiedzieć. Oto kilka z nich:
co jest większym bólem narodzić się czy umrzeć, nie trzeba być pewnym pewnością niepełną, dusza to schowek na diamenty uczuć, czym jest kobieta jeśli nie cudem zamkniętym w Poezji.
Podsumowując wstęp, posłużę się wypowiedzią emerytowanej lekarki, której udostępniłam komputerowy wydruk wierszy Mariana Jedleckiego. Jeszcze nigdy nie czytałam tak pięknych i wzruszających słów o miłości. Ten zachwyt starszej Pani upewnił mnie w przekonaniu, że o miłości można mówić i pisać bez końca, bo nie zna ona żadnych granic, jest przy nas do ostatnich dni. Dlatego mam tę nadzieję, że wiersze zawarte w tym tomiku, będą lirycznym przeżyciem dla różnych pokoleń.

Jadwiga Miesiąc

Czekam na starość

Czekam na starość
Danuta Gościńska

Czekałam na starość
a przyszła szybko.
Jakoś tak niespodziewanie
dziwnie, wykrzywiła, przygarbiła,
powykręcała i podpórki dała.
Niedosłyszała na lewo ucho,
I bez okularów ślepa.
Lekami kieszenie ma zapchane,
na bransoletce grupę krwi wpisaną.
Odejść ode mnie nie chciała,
pochwyciła mnie kurczowo i została.
Czy ktoś jest ciekaw?
ile wiosen liczę a może i nie policzę.
Trudno opisać siebie,
kiedy milczą ręce.
Nazwy własne, nazwiska
dane zapomniane.
Mrowienie w palcach
i nogi jak kołki.
Boję się głośno powiedzieć.
Starość się zbliża.
A niebo milczący obiekt marzeń
I milczący obiekt grzechów.
Wciąż żyję niegodnie,
Bo ubrana w stroje.
Kwiatów, co nigdy w życiu
tyle nigdy nie dostałam.
Mowa nad tym domem wieczności
i łzy są doskonałe.
W moje ciało sypie się ziemia.
I wieczne zapomnienie.

Spójrz

Spójrz
Helena Szymko

Spójrz – jaki piękny mamy dzień
słońce już od samego poranka
pieści promieniami ziemię
korony drzew ścielą wokół siebie
misterne dziwaczne cienie
zakochani idąc – trzymają się za ręce
jakby na świecie byli tylko sami
tak miło jest przyglądać im się z bliska
miłość dodaje im radości życia
sprawia – że mimo gwaru dnia
ich serca słyszą tylko siebie

Przyjaciel

Przyjaciel
Helena Szymko

W przyjaźni – każda myśl
rodzi się w ciszy
każda tajemnica
jest skryta skrzętnie
pomocna dłoń
na wyciągnięcie ręki
przyjaciel – to ktoś
kto cię rozumie

i w trudnych chwilach
będzie przy tobie
serdecznym słowem
zawsze pocieszy
i będzie trwał
przy twojej osobie
taki przyjaciel
to skarb najcenniejszy
więc doceń to
że wciąż jest przy tobie
on w każdej chwili –
z pomocą pospieszy

Nieproszony gość

Nieproszony gość
Teresa Ostrowska

Wąż szukał ochłody
Bo upał doskwiera,
Więc się na wycieczkę
Do ludzi wybiera.
Tu wszędzie gorąco:
Piasek w brzuch go parzy,
Więc chłodna posadzka
Wężowi się marzy.
Wślizgnął się po schodach,
wreszcie chłodniej nieco
a tu już straszliwe krzyki jakieś lecą.
Piszczą strasznie dzieci,
Ktoś ratunku woła,
Zaraz też syrenę
Słychać dookoła.
Już pędzą strażacy
na pomoc rodzinie,
Przecież z hartu ducha
Każdy strażak słynie.
Zaraz sposobami
złapią tego gada
niech się już nie trwoży
rodziny gromada.
Co za straszna żmija
Weszła nam do domu,
Szczęściem nie zrobiła
krzywdy tu nikomu.
Już gad jest złapany,
Strażak w worku niesie,
Biednego zaskrońca
Wypuści znów w lesie.
Cóż więc nie za długo
Zażył wąż ochłody,
Musi biedaczyna
poszukać gdzieś wody.
Bo nie może liczyć
On na pomoc ludzi
Skoro tyle strachu
Każdy wąż w nich budzi.

A te wiersze w twoich oczach

A te wiersze w twoich oczach
Zygmunt Jan Prusiński

Motto: “Dziękuję za wczorajszą długą
pogawędkę
zabarwioną tyloma kolorami tęczy”.
– Penelopa Ewa Bednarz –

Daleko jestem
tam gdzie tęcza się rodzi
rozmieniam duże słowa na małe
– one też są ważne
jak kropla deszczu dla liścia.

Pośród sosen stoję jak król
rozdaję wiersze –
wsiąkają w ziemię
na nich wyrosną borówki
a może echo się zatrzyma.

Unoszę ci sukienkę
płocha jak motyl
biegniesz po wrzosowiskach
namiętny nie odpoczywam
wciąż dotykam…

odległość między nami.

22.2.2013 – Ustka
Piątek 14:34

Wiersz z książki “Erotyczne zwiastowanie”

Wirus

Wirus
Marian Jedlecki

Wirus * (z cyklu Stan Rzeczy)

Skoro nie wierzę w rzeczy okłamane
to po co światło Księżyca pada na białą kartkę
i dziwi się że ona pusta?

Wyłączam postrzeganie
nie chcę słyszeć zagłaskanych zdań
zniekształconych sensacją w odczuciach i poglądach
suponowanych naiwnym
wypowiadanych przez mistrzów transponowania myśli

bezwiednie?
świadomie?
z nienawiści?
do kogo?
kłamstwo rośnie jak nowotwór
i przynosi strach zaplanowany
w szklanych retortach w twarzach pokonanych

nienawiść zaplanowana
atakuje niewinnych gorzej niżby wirus
tak jak Bóg wtopiony w nasze umieranie
rzekomo litościwy
nawet kiedy raz po raz rzuca
językiem morowej inkwizycji

*) wiersz napisałem w celu umieszczenie go w wydawanej drukiem Antologii pt. „Na Koronawirażu”

Morze

Morze
Helena Szymko

Nieokiełznany żywioł –
w bezmiarze wód ukryty
nawet sklepienie niebios
przed nim czoła chyli
rozpościera się nad nim
zlewają się w jedność
tworząc zjawisko
niesamowitego widoku

burze i sztormy
sprzymierzeńcy jego
manewrują falami
i ludzkim losem
wzburzone wody
pochłaniają wszystko
zadając cios za ciosem

zbiera ono żniwo
ludzkiej bezmyślności
przeraża grozą
nie znając litości
bywa też przyjazne
urokiem lata kusi
pieszczotą fal obmywa
jak kochająca matka
przepełniona miłością
dotykiem dziecię pieści
lub sfrustrowana karci je –
przepełniona złością

Moja nostalgia

Moja nostalgia
Maciej Jackiewicz

tak często łzy płyną bo przeszłość boli
ocieram je zawsze ciepłą dłonią
smutki nie potrzebują przecież parasoli
łzami przed światem się bronią

czasu cofnąć też nikt nie jest w stanie
czytam pożółkły wiersz stary
nie wiem co dobry Bóg ma w planie
ale nie tracę miłości i wiary

nie tracę też nadziei bo wciąż ufam Tobie
dziękując co dnia za dar życia
jesteś ze mną zawsze w zdrowiu i chorobie
Twój dar nie jest bez pokrycia

porzucam obawy wszelkie
i żadne myśli już nie zaginą
a każda będzie kiedyś złota

piszę dla serca co bije nad Łyną
smutne ale jest tak wielkie
jak jedna moja tęsknota