Archiwum kategorii: Najnowsze

Zaiste wyjątkowo

Zaiste wyjątkowo
Zygmunt Jan Prusiński

Wiem że tam przyjdziesz za mną
wyjątkowa chatka leśna
gaikowa prędzej
obnosi się dumnie nie narzeka
bywam w tej chatce
kiedy jestem rozgoryczony
a przecie chcę być kochany
przez mądrą kobietę
tak jak z bicza iskry zgrywają całość
tam udaje mi się napisać o tobie
same Erotyki składne
jak melodie przy akustycznej gitarze
sączę wyobraźnie w części
chodź jedną noc spędzisz ze mną
przy otwartym oknie
posłuchamy śpiew lasu prędzej gaiku
przytul się głębiej we mnie
wskażę ci Drogę Miłości do samego końca.

Kłótnia z Bogiem

Kłótnia z Bogiem
Marian Jedlecki

Mówisz o cywilizacji
że nie taka być powinna
mówisz że wszyscy cierpią ale nie ty
mówisz że gdyby istniały boskie imiona
nie cierpiałyby
mówisz że gdyby były takie
jak ty chcesz byłoby lepiej

słucham ale nie ufam
bo po co miałbym słyszeć
codzienne rano
niczego nie dowiadując się nowego
bo moje sprawy są inne
to byłyby inne – ot i wszystko

gdyby sprawy miałby się tak jak ty chcesz
miałby się żałośnie jak ty chcesz
oj –
żal mi siebie i tych co trawi życie
bo chce stworzyć za ciebie
maszynę do tworzenia szczęścia
ale na razie moje serce posługuje się
semiotyką dwóch równoległych
tworząc wykres symboli
branych w posiadanie

Natura Nakaz (z cyklu Stan Rzeczy)

Natura Nakaz (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Jeżeli czasem mówię
że noszę uśmiech w plecaku (którego nie mam)
to dlatego bo uważam że uśmiech
przyklejony jest do kwiatów
i przez nie nawet rzeki śpiewają

w ten sposób udowadniam zaślepionym ludziom
prawdziwe rzeczywiste prawdy istnienia kwiatów i rzek
piszę o tym bo wszyscy piszą a one życzą sobie
abym składał sam siebie w ofierze
na ołtarzu ignorancji i głupoty ich zmysłów

często nie akceptuję tego co czuję ale tłumaczę
może dlatego że nie biorę siebie poważnie
bo jestem tylko kimś nienawistnym w spotkaniu z Naturą
gdzie bywają ludzie nie pojmujący jej języka
a ona przecież nie jest żadnym bytem rozchwianym
dlatego przyjmuję ją taką jaka jest
jej wieloznaczne milczenie zielonych języków
w głębi wiatru bo jest o czym zmilczeć
ale chciałbym o poranku
nie po ucieczce Słońca krzyknąć –
patrz – opamiętaj się

Człowiek przed lustrem

Człowiek przed lustrem
Zygmunt Jan Prusiński

Niby jest inny
bo minął dzień – tydzień – miesiąc
i lata które zatrzymać nie można.

Ale kiedy stoi człowiek przed lustrem
zamieszcza w nim swoje życie –
jak był dzieckiem – podlotkiem
i tym kim teraz jest.

Pamięta rzeczy nawet drobne
jak przechodził przez płot
żeby skraść owoce w sadzie
a może i to że dzierżąc garnek z wodą
oblewał ludzi przechodzących
pod oknami piętrowego budynku.

Pamięta młodzieńczą miłość
która z nazwy została –
niewinne zaloty i skradania pocałunków.

Pamięta cygańskie tabory
wozy kolorowe –
cygańską muzykę i tańce.

Dzisiaj jest dorosły
wybrał wzór człowieka spokojnego –
że jest przez kobietę kochany
która przed lustrem myśli o nim.

Artyzm w galerii

Artyzm w galerii
Zygmunt Jan Prusiński

Co się naoglądałem to we mnie
rozkwit jak maliny w ogrodzie
cieszy mnie że dzisiaj przejrzałem
całą galerię zdjęć przeto mam
wyobrażenie o tobie i jest mi
zaprawdę przyjemnie
że to zaszczyt kochać ciebie
niepomny a jednak wiem
jak zanurzyć się w twój świat
być taki wędrowny tu i ówdzie
skorzystać z dzieł zapisanych
by walory podnosić w dogodnych
dźwiękach – muskać płaszczyznę
ustami tak jak powinien mężczyzna
docenić tę powinność na szlaku
że widzę ciebie pośród drzew
że jesteś ich siostrą w znaczeniu
a dla mnie idealnym zwierciadłem
w którym się mogę ukazać nago
i czynić dobroć dla dobroci –

jestem pewny tej miłości
tej literackiej przygody…

Ciemna strona człowieka

Ciemna strona człowieka
Ewelina Zdziechowska

Nikt tak jak człowiek
nie niszczy tego świata
przecież to nasza ziemia
dom który się rozpada.

Nie potrafiąc docenić
bogactw naszej natury
pozwalamy na nieład i chaos
zabijamy to czym się żywimy.

Tak wygląda
ciemna strona człowieka
pełna zawiści , zazdrości
która go od środka zżera
nie ma w niej miłości.

Niewinne pieszczoty

Niewinne pieszczoty
Ewelina Zdziechowska

Z ciała do ciała
z ust do ust
niosę pocałunków stos
w każdej godzinie
minucie, sekundzie
oddaje siebie
dzień i noc.

Z duszy do duszy
z serca do serca
trafiam strzałą amora
tam gdzie lód się kruszy
żar miłości się leje
spływa po ramionach.

BEZRADNOŚĆ

BEZRADNOŚĆ
Jadwiga Miesiąc

patrzę na sondaże
słucham orędzia
takie piękne słowa
a tyle w nich kamieni
jak na rozstajnych drogach
idą po ciebie Polaku
różnymi ścieżkami
kłamią obiecują
kupują naiwność
wątpliwymi darami

przymykam oczy
płaczę zagubiona
bezradność załamuje me ręce
chowam głowę w bezsilnych ramionach
Ojczyzno kochana
co z tobą będzie

Chwile

Halina Surmacz Szczecin Poezja wierszeChwile
Halina Surmacz

Chwila, gdy stajesz nagle gdzieś pośrodku drogi –
wyjmujesz z buta kamień i rzucasz za siebie.
Dotykasz drżącą ręką pięty, która boli.
Usuwasz po kolei niewidoczne cienie.

Chwila – wspomnienia burzy, gromów i nawałnic.
Mokrych podartych sukni, szarpanych
ze stron wszystkich, gdzie nie było nikogo,
poza dotykiem czułym mądrego drzewa, liści.

Chwila – nocy za długich i dni zbyt krótkich.
Krzyku, zwątpienia w Boga, utraty nadziei,
żegnania kosmyków jasnych, oczu, świateł, bieli.

Mimo to, wciąż zachłanne
pragnienie świtu, przestrzeni.

Czas wchodzenia na strychy, otwierania kufrów,
liczenia kosztowności, czytania zapisków,
dotykania z czułością mijających listów.

Anna, motyle i Edward Stachura

Anna, motyle i Edward Stachura
Zygmunt Jan Prusiński

Motto: “gdy noc wielka wrona
leciała do rzeki przejrzystej”
– Edward Stachura –

Liczę karty, przegrałem tę noc,
włókno milczenia przenosi nić
w myśli głębokiej jak kałuża,
nadmuchałem balon i uwolniłem go…

Trzech poetów w dzikim ogrodzie,
ty Anno, Edward i ja, czwarte
milczenie, palę papierosa zbyt szybko,
wiatr rozrabia po wydmach przechodząc.

Ale jedno wiem bo wiedzieć więcej
nie warto, przytul się do mojego ramienia
– może sen pomoże nam wzlecieć
w białą przestrzeń gościnnej mgły.

Ten wspólny akt będzie słodki.
– Czy lubisz wrzosowy miód, Anno?

Dwie truskawki

Dwie truskawki
Zygmunt Jan Prusiński

Zachowałem tylko dwie dla nas
byłem pewny że zajdziesz
to po jednej skosztujemy
przy lampce wina – zjadłem
najpierw jedną a potem i drugą
i tyle po gościnie zostało
następnym razem pójdziemy
do znajomych posiadają sporą
działkę – najemy się truskawek
do syta a za każdą buziak
będzie sprawiedliwie i kokietliwie
namieszam ci w głowie – gdzie
tyle całusów dostaniesz…?

Truskawkowe chwile w miłości
mają intymną serdeczność…

Erotyk żeglarski

janusz-strugala-ikonaErotyk żeglarski
Janusz Strugała

postawiłem żagle
nanizałem poetycko
nagie myśli na twoje ramiona
zamknęłaś oczy
odpłynęliśmy…
opętany morską przygodą
płynąłem z prądem
efemerycznie zachwycony
wyspami rozkoszy
wiatr pożądania
unosił nas
zapachem Białej Piwoni
do zatoki spełnienia
w głębinach nocy
na dnie wyściełanym
prześcieradłem błogostanu
pękały wonne pąki szczytowania
świt witaliśmy
portem upojenia

Obcowanie

Obcowanie
Zygmunt Jan Prusiński

Siadamy do stołu
jemy śniadanie
rozmawiamy o literaturze.

Jutro jedziemy do Damnicy
święto poezji
i odebranie antologii
“Świat idzie inną drogą” (13 tom)
odbędzie się także
(piąty powiatowy przegląd poezji śpiewanej)

– może za rok i ja zaśpiewam
z akompaniamentem gitary
zgłoszę akces uczestniczenia.

Pamiętam lata siedemdziesiąte
w klubie studenckim “Stodoła” w Warszawie
zaśpiewałem z Waldemarem Parzyńskim z Novi Singers
piosenkę “Mrs. Brown” Hermans Hermits –
to był dla mnie zaszczyt.

Mam pytanie Margot
w jakiej sukience pojedziesz
chcę dopasować ubranie
kolor jest ważny

jutro w Damnicy poetyckie święto
zagęścimy swe uczucia
nie tylko w wierszu…

Kwiat doliny

Kwiat doliny
Zygmunt Jan Prusiński

Wierz mi dziewczyno słońca
podejmuję zdecydowanie te randki
wszak maluję od dawna kwiaty doliny
dniami tam się wałęsam i opowiadam
o tobie sam dziwiąc się dlaczego
tak weszłaś mi pod skórę że czuję
każdy ruch twoich nóg i rąk
ta elastyczność ma doskonałe
przymierze – piersi twe nucą blues
rozbieram po kawałku fragmenty
jakbym chciał przywłaszczyć
na jedną godzinę splendor kochania
byś była mi bliżej najbliżej w trakcie
pieszczenia nie tylko pośladków
wiesz jaki bywam pilny wręcz
doskonały w próbach zachęty…

Wybory w lesie

Wybory w lesie
Maciej Jackiewicz

Raz lew zwierzętom przestał się bardzo podobać
bo zbyt dumny obnosił się ze swoją grzywą
a że pycha jest gorsza czasem jak choroba
pora na kampanię w dżungli by jako żywo

wybrać na świata zwierząt już nowego króla
zaś lew pokazał im jeszcze ostre pazury
bo nad dymisją nie będzie się rozczulał
ryknął tylko raz że te wybory to bzdury

on bowiem królem zwierząt wszak na zawsze będzie
tak było i jest przecież i to od początku
i jego poważać każdy powinien wszędzie
i nie ma i nie będzie w tej kwestii wyjątku

wtedy kandydować już nie chciały żyrafy
pawiany wypięły się w sposób wręcz banalny
papugi strzelały głupawe straszne gafy
zaczęła się selekcja – dobór naturalny

lecz według kryteriów nie tylko z zoologii
i pamiętając też o stosownej reklamie
i by uniknąć zbędnej także demagogii
typu-hipopotam za gruby zawsze kłamie

albo antylopa może być pierwszą damą
wnet zebra odpadła bo udawała głąba
pyton tylko ciągle syczał a wciąż to samo
słoń był za ciężki w dodatku ta trąba

nosorożec nieprzystojny ze swym profilem
a żółwie zbyt powolne głosu nie oddały
kolibry zaś ganiały się z jakimś motylem
wybierano więc z tych ,,co w boju,, pozostały

aż wreszcie opadła emocji wielka fala
opustoszała szybko wyborcza arena
a na króla wybrano… starego szakala
jego pierwszą damą została… chuda hiena

Lato

Lato
Helena Szymko

Lato – tak dobrze cieszyć się tobą
wychodząc ci naprzeciw
ty jesteś najpiękniejszą roku ozdobą
najcudowniejszym z dwunastu miesięcy
przystrajasz się w przeróżne barwy przyrody
wonnością kwiatów upajasz
dodając ciału wigoru
najczulsze struny serca nastrajasz

tak miło delektować się słońcem i wodą
pod parasol skryć przed ciepłym deszczem
tańcząc w kroplach diamentowego deszczu
w blasku bursztynowego słońca
radować się chwilami które nam pozostały
z naręczem maków i chabrów przez pole wędrować
chłonąć cały ten urok –
letniego upalnego miesiąca

Gra (Stan Rzeczy)

Gra (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

W towarzystwie Wszystkiego
jestem człowiekiem co oczywiste
więc nigdy jeden o drugim nie myślimy
żyjemy razem Ja i On
związani wewnętrzną symbiozą
jak lewa ręka z prawą

one wieczorami grają w słowa
na schodach domu co odszedł
bardzo poważnie jak wypada bogu i poecie
a każde słowo to jakby kamień
więc bardzo się boję
dopuścić aby spadł na ziemię
w sekundzie każdy podmuch otchłani
skruszył go w popiół
by nie przerodził się w zemstę
i nie był zemstą bo trwa dalej narada
nad tezą męki umęczonych
w pustej formie zaślepłej
w oku kopanego człowieka

Tak zwyczajnie i prawdziwie

Tak zwyczajnie i prawdziwie
Zygmunt Jan Prusiński

Przyjęłaś mnie takim jakim jestem…

Dobry – w poniedziałek
bardzo dobry – we wtorek
a trochę zły we środę.

Dzisiaj środa jednak jest szczęśliwa.

Kupiłem ci jagodzianki z jabłkami w miodzie
nie ukradłem róż od sąsiada –
płynąłem z tobą zupełnie inny
to mój stan jakbym od nowa uwierzył
że warto trzymać twoją rękę.

Przetrwaliśmy do zachodu słońca
w kolorze żółtym obłaskawiałem
czas dla mnie szczególny –
jakby otworzyła się księga
by wpisywać w niej słowa
spowiedź miłości na twych udach.

Bądź zawsze moim aniołem
jestem zupełnie inny w czwartek
przytulę cię tysiąc razy
a w piątek jeszcze lepszy
pouzupełniam dobroć w szczelinach.

Otoczę dobroć bycia razem w sobotę
by w niedzielę odpoczywać w trawach.