Archiwum kategorii: Uncategorized

W lesie

W lesie
Bronisława Góralczyk

idziesz
wąską ścieżką
pośród leśnych drzew

słuchasz
głosu ptaków
bo kochasz ich śpiew

patrzysz
jak w mrowisku
praca mrówek wre

leżysz
na polanie
relaksujesz się

wstajesz
wypoczęty
spokój dał ci las

idziesz
z przekonaniem:
wrócę tu nie raz…

Gliwice 30.05.2007 r.

Upływający czas

Upływający czas
Helena Krystyna Szymko

Wśród radości i potoku łez –
upływa nam życie
kradnie nam tchnienie czas
jak klepsydra odmierza piach
gdy przesypie się czasu miara
gaśnie iskra życia –
zatrzymując wskazówki zegara

Listopad

Listopad
Bronisława Góralczyk

Chłód już rządzi od miesiąca,
od miesiąca rządzą deszcze,
a ja tęsknię wciąż do słońca…
czy choć zalśni dla mnie jeszcze?

Dni woalem mgły zasnute,
noce pełne czarnych snów,
a w mej duszy tylko smutek…
Świeć mi słońce! Świeć mi znów!

Próżno tak już od miesiąca
patrzą w niebo moje oczy…
Cóż, szukają blasku słońca –
a listopad z mgłami kroczy!

Gliwice 29.10.2008 r.

kariera

kariera
Jarosław Pasztuła

kradną wciąż nasze talenty

kradną wciąż nasze słowa
mówią rzuć wszystko szkoda czasu

na starcie już upadasz dzięki nim
kim oni są pytasz to złodzieje emocji

człowiek młody pełen energii umiera
pod blokiem pod murem jak dawniej

weź się w sobie bo przejdą po tobie
masz pomysł dasz radę pomogę

jestem starą duszą jak panna
żyję od tysięcy lat z Bogiem za pan brat

Piotr Bednarski. Załużony dla kultury polskiej

Szanowni Państwo

Z wielką radością informuję Państwa, iż w dniu 30 lipca 2023 r Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego pan profesor dr. hab. Piotr Gliński, na wniosek prezesa Stowarzyszenia Autorów Polskich w Kołobrzegu pana Mariana Jedleckiego, nadał panu Piotrowi Bednarskiemu odznakę honorową „ZASŁUZONY DLA KULTURY POLSKIEJ”. Wręczenie odznaki nastąpi 10 października 2023 r w Warszawie, w czasie Walnego Zgromadzenia członków Stowarzyszenia Autorów Polskich.

Zarząd SAP Kołobrzeg

Lato

Lato
Helena Krystyna Szymko

No i nastała zmiana pogody –
słońce w złotej kołysce zasnęło
a z nieba jak z fontanny chlusnęło
nie można wybrać się na jagody
i po lesie pospacerować
bo czarne jagody są widoczne w słońcu
one po deszczu lubią się chować
tyle ze słońca radości było
przez dni słoneczne wspaniałe

słońce – się wcale przed nami nie kryło
nasze ciała na brąz spalało
lato – to najpiękniejsza z pór roku
wszystko ma wtedy wiele uroku
można pławić się w wodzie – po morzu żeglować
na szczyty gór wspinać
przy świetle księżyca spacerować
cała przyroda i wszystko wokół
latem najbardziej zachwyca

Szklana Gra (m)

Szklana Gra (m)
Marian Jedlecki

Twoje Być po tamtej stronie
dzisiejszej nocy szukałem słowem
byłaś tam
wszystko jest prawdą
także czekanie na prawdę
pod nią pnie się
taka powojowa skrętna
myśl –
co obok mnie rośnie
i mnie podgląda
Ten wymyślony ten tam w górze
na dwie części rozdarty
w śmierci
w życiu
i wszystko co rozdarte
i tak się rozrośnie
tam prowadzi spojrzenie
do połowy które czytam
bo tam mogę równo stąpać
i podanej chwytać brzytwy
bo nie deski
bo bywają dziury
albo szklane paciorki
innej gry zielonego serca

W tę samą stronę

W tę samą stronę
Agata Kostka

Statkiem każdy z Nas.
Może sterem
i żeglarzem!?
Płynie po wodzie życia,
swoją Drogę ma do przebycia.
Z prądem lub pod.
Zawsze wybór mamy!
Czasem statki blisko,
czasem daleko.
W innym kierunku patrzą.
Obok na chwilę,
czasami dłużej.
Zatrzymają się niekiedy.
Spotkają ukradkiem,
zerkną spojrzeniem.
Lecz
gdy miłością połączone,
żeglują często w tę samą stronę.

Pareneza (m)

Pareneza (m)
Marian Jedlecki

Nić jedwabna nie uratuje z Nicości
tylko spolegliwa nadzieja
chociaż nadzieja niezbyt się nadaje
na upominek
powiem
że każdy krok to przepaść
niesensowna i mściwa
studnia gdziekolwiek staniesz
więc co wolisz – konopie czy jedwab
a cena umiarkowana
więc do całości cóż mam dodać
po tym wyrzucę pięść w Niebo
za kobietę której nikt nie zapyta
czy biel bywa zbędna
czy czerń oplata życie
hej Niebo ty wysokie
hej Wodo ty głęboka
a my pomiędzy

DEJA VU (m)

DEJA VU (m)
Marian Jedlecki

Czy ktoś mi powie
dlaczego u kresu Czasu
zagubiłem honor wadliwy
bo już nie pytam Dlaczego
może Ukrzyżowany wytłumaczy
każdą z udręk samotności
zamglonej krasy nieba
może przypomni obietnicę św. Piotra
w zamian widząc cośmy mu zrobili
niezapomnianej udręki
co parzy mnie zawsze
parzy w tej chwili
w zimnych ramionach gwiazdy
ja tułacz
Penelopa
ja Itaka Odys
wciąż od nowa
liczę paciorki różańca marynarzy
w innej grze
i gdybym mógł raz jeszcze
i gdybym choć raz pomyli się w rachubach
i Los tym przekupić
może bym…
a ty wpisujesz mnie w bilans ujemny
ale ja wiem że zawiedziona kobieta
burzy mury Jerycha.

Aksjomaty (m)

Aksjomaty (m)
Marian Jedlecki

* Noc zrobiona z nieobecności i pytania
Niebo – to czego nie dosięgam
jego owoc obok liścia
kiedy gałąź dłuższa od Nadziei
w nieobecności mojej dłoni
leniwy obłok w swojej barwie
obce oczy rozstajne
świetlistość za oknem
łąka za oknem okno za łąką
już to jest dla mnie Rajem
w złudzeniach purpury
śmiesznie łatwowiernie przebrany
przyzywam łotra co wczoraj mną wzgardził
więc przyzywam Słowo tylko dlatego
aby zaznaczyć znowu Daremność
i pytam – co to jest że z jej snu
nie mogę wyjść ze swojego snu
jak z surrealizmu sakralnego
piszącego ten wiersz
*) z wiersza Mallarmiego “Sonet bez tytułu”

Moja Aspazja

Moja Aspazja (m)
Marian Jedlecki

Aspazjo-
tajemnico wiosenna
personifikacjo chwil milczenia
samotnych dłoni wzajemnego uścisku
łączysz sny wysyłane do Raju
nigdy nie wątpisz
w prawdy ubogich duchów
w ich harmonię żądzy co zmysły budzą
jesteś uśmiechem sekwencji
dotykiem mistycznej ułudy
to ty – serca brzmienie
zacałuję ślady stóp z piasku
zanim morze zamaże
bo kiedy braknie ciebie
* „zaprawdę nie wiem co zrobię
tu zaś zawsze wrócę”

*) parafraza wiersza „Ruszaj z Bogiem” C.K Norwida.

Obrazy drewniane

Obrazy drewniane
(z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

W drewnianym oknie
pusta daleka codzienność
z woskową figurą
co bezsiłą chodzi
wejdź rozgość
na starych ścianach stygmat
jakbyś szedł po grudach czasu
zakłamanego w łachmanie
znużenia poniżenia
drewniane obrazy spojrzą
to odkrycie pozbawi cię
sensu światła świecy wypalonej
pójścia w śpiew godny lasów i gór
moje obrazy siermiężne
nietrwałe jak uczucia do mnie
łabędzi śpiew w aureoli
snów kolorowej jasności
oszczędne w kształt
niczym grafiki niedokończone
nadgryzione łzą czasu słonego
patrzę w nie jak w puste
kościoły bez duszy
na to co było
i być nie mogło
w studni czasu
echa otwartego
prawdy spokojnej
bo nie było jej wcześniej
i nie ma do teraz
choćby zawikłanej w echo
omotane cieniem
nie biegnę już śpiewnie
poprzez gwar pokoleń wołany
stoję w progu landszaftu dawnego
w zakurzonym widmie wieczności
wyblakły –
a on jak kamień
rozpuszcza się we mnie
że nie wiesz kształtu
obrazu już po mnie

Afiliacja (S)

Afiliacja (S)
Marian Jedelcki

Przyjdę tak cicho – (przyrzekam)
że szept się zawstydzi
może go usłyszysz
bo będę muśnięciem
oddechem w myślach
co chcą być wysłowione
wokół tak mało uczuć
więc proszę – oddychaj za mnie
bo w locie ptaka zapisany jest jego sens-
taka doskonałość śnionego świata
to taki wymodlony skrawek lotnego piękna
dotknięcie nieskończoności w skończoności
która wciąż zaprasza w wyśnione Światy cząstek
co wskakują na wyznaczone miejsca
a ja zrozumiałem doświadczalnie
to co ważne nieważne

Barwy Czasu (S)

Barwy Czasu (S)
Marian Jedlecki

Moja bogini jest Ciszą
słowem niewypowiedzianym
które jest
porankiem tęsknoty często zmierzchem
co bólem rozdziera
wyłania się z mroku nieporozumień
oczy jej nie widzą
uszy nie słyszą
za to serce zmęczone
ale ona jest Ciszą
pamięć stygmatyzuje
dlatego wciąż odradzam się na nowo
to takie sacrum powodowane Bytem
więc czy wyczuwam palcem jej nagie ciało
czy całym sobą?
dzieląc się tobą z samym sobą
odnajduję lotosy Czasu w jego barwach
czerwieni bieli różu i żółcieni –
pytanie tylko czy są dla mnie
odpowiesz?

Euterpe (s)

Euterpe (s)
Marian Jedlecki

Posłuchaj mnie
nie boję się czarnych nocy
samotności utkanej z mgły
nie boję się niemych przyszłych dni
i Euterpe o zielonych oczach
każde misterium we mnie
jest aktem wiary i czuwania
bo co?
tego jeszcze nie wiem
moja Euterpe sekwestruje moje myśli
które szukają iluzji w bezsensie
ale być może ja tylko śni
bo Życie to Sen bez kontroli
dzisiaj rozmieniłem na drobne
myśli uczucia pragnienia nadzieje
dni powszednie w przemijaniu
im zawierzyłem uprawę siebie
Ja – nagminnie Człowieczy Los
znaczony samotnością i depresją
jak zawsze składam pocałunek na twarzy Świata
w niej opasuję siebie i mój mikrokosmos
rozsiewając iluzje rozpaczliwe
‘*kłamię siebie jak kłamałem pierwej
gdy z westchnieniu przyjmowałem sławę niesławę i nerwy
Prawdę – sumieniem”
(*)parafraza akapitu wiersza „Wielkość” C. K Norwida

Wizje Świata (m)

Wizje Świata (m)
Marian Jedlecki

Nie umiem albo nie potrafię
ogarniać chaosu rzeczywistości
patrzę z niedowierzaniem na mój Świat
z przerażeniem uświadamiam sobie
jak niewiele zrobiłem jak niewiele wiem
że kwiaty to ludzie ważniejsi ode mnie
bo potrafią zmieniać zieloną mapę Ziemi
tkać kolory pomiędzy brzegami samotności
podniebnych rzek błękitnych
odważyłem się na Uczucie pojednania
okazało się że to zasuszony kwiat pamięci.
taki ptak zamknięty w klatce
co poddaje się osadowi Świata
dlatego gasną po kolei wszystkie Światła
w pół drogi do siebie kształtując
nowy Człowieczy Los i moje spłoszone wiersze
teraz wiem że wizje Świata
to tylko odnowa przez reprodukcję
podarował mi moją pogubioną swoistość j
jak oprawa książki
cenna bo krucha jedyna
choć powtarzalna

Kamienie (m)

Kamienie (m)
Marian Jedlecki

Dzisiaj jestem Kamieniem
serce w piasku plaży
porysowane rozsypane
dobrymi i złymi emocjami
nadziei i smutku
samotnością pojedynczego ziarnka
wypłukuje powoli
niespiesznie
zwodniczo
ziarnko po ziarnku
Natura – matka jedyna
tworzybukiety traw pożółkłych
swoją przenikliwą poezją
niezbyt odległych słów
które zapadają w pamięć
tworzysz Nieskończony wiersz Życia
który dziedziczę twoją pasją
kiedyś przez Miłość zaanektowany
i jej niepewną świadomość
wszedłem w wody Styksu
ale nie jak w rzekę Bug
co nie przechowuje Życia
a ja nie zapomniałem jak to jest
wędrować przywołując pamięć
zmieniających się klatek filmu
fragmentarycznych obrazów świata
Mgnienie

IKIGAI (m)

IKIGAI (m)
Marian Jedlecki

Budzę się pośród nocy
aby gwiazdy do snu kołysać
taki to mój stały obowiązek
kiedy nocą sen umiera
nadzieja różową bywa
składam myśli do modlitwy
ja obłudny nieprawdziwy
bo świat mój jest prośbą
o światło
nadzieję
o zwyczajne oczy
oplatam Ciszę dłońmi
modlitwą skrzydeł Dedala
hipnagogią perwersji
a ja nie winem jak długo
opierał się będę o Niemożliwe
wiem że to możliwe
z nadzieją na kwitnącą Gałązkę Jabłoni
w środku zagubienia ja kabotyn
kilku problemów pożółkłej fotografii
bo jak Sartre powiedział –
„piekło to inni”
ale to nie ja .
tylko moc zrodzona z nieobecności i pytania *

(*) parafraza z wiersza Mallarmego „Świat bez tytułu”