Archiwum kategorii: Uncategorized

Natywność

Natywność
Marian Jedlecki

Nalega abym odwiedzał siódmy dzień Stworzenia
bo sam w niego wierzy
zachwyca się jak chory bóg – choć jak bóg
bo chociaż twierdzi że istnieje to nie istnieje
wiem za to że istnieją rzeczy skoro istnieją

sam wiem że będąc rzeczą istnieniem istnieję
ale nie wyjaśniam tego bo nie umiem
bo wiem że nie ma żadnego powodu aby nie istniało NIC
choć ostatecznie czemu nie – w określonym języku i miejscu
chociaż każda myśl nie jest żadnym miejscem

tak jak brzask niczego z gliny nie oświetla
bo sam jest abstrakcyjny – jest i nie jest
jak dusza tchórzliwa zbrodni zdrady
dlatego nie ma żadnej korzyści z nazywania rzeczy
obłąkanymi nazwami czy nazywania ich jakkolwiek

patrzę – jednak istnieją
patrzę – istnieję tylko JA i samouleczenie –
słowem barwą dźwiękiem powołane kiedyś do życia
w swobodnym akcie udawania że może być już tylko lepiej –
* ty którego mogłeś ocalić wysłuchaj zrozum

*parafraza urywka wiersza Przedmowa Czesława Miłosza

Kwiat Gardenii

Kwiat Gardenii
Marian Jedlecki

Kwiaty Gardenii
(wiersz otwierający nowy tomik wierszy Kwiaty Gardenii)

Przyjdź tęsknoto z Raju
nie ukrywaj oczu w kwiatach gardenii
bo nieśmiałe usta marzą o onirycznym zapachu
bo twoja twarz to nadzieja
w subtelnym niebie białego kwiatu

nie bądź niespokojna i smutna
bądź bramą z alabastru zmartwychwstania
bądź wreszcie szeptanką gardenii
wygładzaj zniewagi pocałunkami oczu

wtedy dowiem się jak u kresu tamtego Czasu
Ukrzyżowany wyjaśni każdą udrękę
co stało się ze świetlistą krasą którą udawał świt
wtedy zapomnę kilka kropel łez
które parzą mnie spodziewanie – parzą w tej chwili
i nieważne czy będziesz się śmiała czy płakała
ważne że cień jest przywołany
i tylko kwiat gardenii ucisza ból płyty nagrobnej

więc teraz proszę –
przyjdź znowu z Raju podobna do subtelnej gardenii
bo muszę się z jej smakiem oswoić
ty zatrzymasz jej zapach a ja znak twój rozpoznam

Dychotomia (Stan Rzeczy)

Dychotomia
Marian Jedlecki

To dzisiaj zabolało codzienne upadlanie
kota co skacze po porannych gromnicach

kiedyś –
kiedyś znaczyło złudzenie że była pochwała serca
pięść na twarzy twierdziła że nie był to pewnik
bo zabrakło elementu rozumienia
bo tak miało być

wiedziałem niepewnie
pocieszałem się wchodząc w słońca rozumu i jego deszcze
wtedy siadałem na rogach poobijanych marzeń
bo pola nie są tak zielone dla tych co za mało kochani
bo ci którzy są muszą być rozkojarzeni
w czymkolwiek kiedykolwiek jakkolwiek bo i tak będzie to co jest

w narzuconej geometrii części tego co mnie przytłacza
kiedy ktoś niszczy nadzieje jak pewność
zbyt pochopnie zbyt werbalnie zbyt śmiesznie
i żądają ofiary zbyt nachalnie zbyt pewnie zbyt nieuleczalnie zbyt bezczelnie
w pociągach z przeciwnych kierunków
czy w tym za dużo albo za mało jestem?

przecież nie odczuwam JA które miałem
kiedy powitanie jedno drugie i znowu ale wciąż więcej rozczarowań
i później kiedy wiarą nakazują pewność

więc czymże zbyt dużo albo zbyt mało jestem
kiedy nie odczuwam JA które anektowano
niby powitanie jedno drugie znowu lecz ciągle więcej rozczarowań
a co innego później kiedy wiarą nakazują mi pewność
co jest kłamstwem tego świata

a ty Nemezis dalej bądź przeklęta

Istnienie

Istnienie
Marian Jedlecki

Kiedy abstrakcyjnie o czymś myślę
zadziwiam litery tworzone
chciałbym wtedy dostać od Ukrzyżowanego
dość Czasu i Spokoju od porannej bezczelności
warkotu skanalizowanych ust
mając tylko to co powinienem lekceważyć
aby nie myśleć albo nie czuć że istnieję

nie chcę wiedzieć nic o sobie w szyderstwie
a wiedzę dostawać tylko z odbić oczy obojętnych ludzi
dlatego nie myślę tylko widząc i nie myśląc oczami
bo wszystko jeżeli istnieje to dlatego aby wiedzieć
nawet jeżeli to iluzja

przecież to co dla oczu to co istnieje
nie musi istnieć dla myśli
bo ja istnieję tylko z przypadku
dla zjawisk niepozornych ale nie dla oczu

spoglądam za siebie – jestem
myślę – istnieję jednorazowo
dlatego wybrałem drogę o krok za wcześnie
i nie wiem gdzie tu progi i ich końce
ćwiercią światła kreślone
kiedy krople Styksu pryskająca czoło

W stanie rzeczy (z cyklu Stan Rzeczy)

W stanie rzeczy (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Wielka mi rzecz co wyobrażają sobie
drzewa kwiaty i trawa
że o gałęziach drzew rozhisteryzowanych wiatrem
nie wspomnę bo gdyby myślały
nie mogłyby stworzyć postaci rzeczy oczywistych
ani świętych ani przeklętych przez jakiegokolwiek Boga

w tym stanie rzeczy mogłyby posądzać bajkę
że Słońce oświeca bezimiennie Życie
a burza to tylko tumult normalnych ludzi
rozzłoszczonych kłamstwem ponad wszystko
aż dziwne że zwykli zjadacze chleba powszedniego
sfrustrowani chorzy zagubieni a częściej najzwyczajniej głupi
w klamrach oczywistych prostot drzew i roślin
niczego nie budują

a ja czytając to co napisałem
jestem mniej szczęśliwy egzystencjalnie
bo staję się smutny chory z poszarpią nadzieją
jak dzień powszedni podczas którego
przychodzi burza inwektyw i nie chce odejść nocą

zamiast w uldze rozstrzygać walki sumienia
rozwijać je przechodząc przez ucho igielne
zawsze zamotam początek dotyku
znużonej niezmiennej obecności
która bez końca jest i jest
bo czymże ona jest?

Meandry Sensu (Stan Rzeczy)

Meandry Sensu (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Jak wielki kleks inkaustu
zachodzące Słońce zastyga na niewinności chmur
a w bardzo cichy wieczór słychać z daleka
klakson wysłużonego auta
ochrypły jak daleki pociąg albo płuca gruźlika

w tej chwili uczepiła się mnie tęsknota
jakaś taka niejasna a będąca
jak ukąszenie domniemania
które zjawia się bez powodu i szybko przemija

to tak jak na powietrzni rzeki domysłów
tworzą się zakola i znikają i to nie ma żadnego sensu
poza tym że są zakola
które są i nie są

nie zastanawiam się nad regułą matematyczną
z jaką je rzeka tworzyła konglomeratem światła i wody
bo i tak nakazem jest życie co w nas się staje
a ja przenoszę je na papier
choć to słowo to tylko meandry sensu z doznań wyprane
co nie dotrzymują próby Czasu

Neurotyczność Słonecznika (z cyklu Stan Rzeczy)

Neurotyczność Słonecznika ( z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

No i zaczyna się nienormalność
patrzę ostrożnie jak słonecznik
przechadzający się po przypadkach
patrząc to w lewo to w prawo
często spogląda za siebie

to co widzę w każdym kroku
często jest tym czymś czego wcześniej nie widziałem
a teraz potrafię doskonale to rozumieć
i to szokuje mnie neurotycznie
jak starca co widzi każdą chwilą
że rodzi się na nowo mądrzejszy
dla wiecznej mądrości świata

o zmierzch w rozklejonym oknie
widzę pochylone odwieczne pola głów słoneczników
czytam je aż zmieniam wyrozumienie
wierszy Emilii Dickinson
i to jest cały sens mojego wypatrywania
gdzie na garbie pamięci cień czyjś się położył
gdy w głowie szczelnie zaplatam dłonie

tak jak słonecznik odwrócony głową
do zachodzącego słońca który nie chce rozstrzygać
kto tu najpierw spoglądał będzie
w jego słoneczny świat –
moje EGO
Bóg
Choroba
czy Śmierć

ale głowy słoneczników i bez tego
znowu będą odwrócone

Pęknięte lustro (z cyklu Stan Rzeczy)

Pęknięte lustro (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Kiedy polano mi głowę
powiedziano że jestem dzieckiem
na którym cień się położył
może dlatego jestem ułomnym człowiekiem
bez boskiej postaci co śmieje się i płacze
i dlatego mam absolutną pewność
że jestem zawiązany jakimś dziwnym układem

zależność jest codziennością poety
i dlatego udaję że jest ze mną
ale ja nie zawsze jestem poetą
chociaż uważne spojrzenie
dostarcza wrażeń i zamyślonych obrazów
nawet najcichszy dźwięk nieważne skąd
usiłuje ze mną rozmawiać

trzask liścia gdy upada jak żołnierz ranny
wszędzie mi towarzyszy
kierunki spojrzeń są liną wyciągniętego palca
to i dobrze jest nam razem w towarzystwie Nieopisanego
bo jedno i drugie nie myślą o sobie
związani wewnętrznym układem jak ręka prawa z lewą
chciałbym wyśnić że w tych rachubach
choć raz się nie mylę sypiąc złotem
i Los tym przekupić albo niekoniecznie –

daruj mi Madonno bo nie ty
a pęknięte lustro wyobraźni
podzieliło mi Życie

Pareidalia (Stan Rzeczy)

Pareidalia (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Co tak naprawdę myśli Ten
stworzony przez Nicość?
może Nic nie myśli
tak jak Ziemia nieświadoma
ludzi zieleni i kamieni na szańcach

jeżeli jest tylko świadkiem to niech sobie będzie
właściwie nie powinno mnie obchodzić
bo gdybym to ja nimi był
na wszelki wypadek zaprzestałbym widzieć
ludzi kamienie zieleń –
a nie – zieleni nie – bo w niej moje myśli
i zadawniony smutek w ich ciemności
czy dlatego nie myśląc mam ziemię zieleń i ludzi?
boję się ich i udaję ograniczenie percepcji
bo cóż obchodzą mnie ci co tracą co darowane
udając nieszczęsnych bo nie ma w tych lalkach
ani dobra ani zła
martwe dusze i nic im nie wystarcza
chociaż więcej znaczy tracić pod pręgierzem
ale nie być nieszczęsnym
kiedy wydaje się bywaniem bicia w dzwon
w skrytej w polach ziarnosiewców kapliczce
zapodzianej w pamięci w składzie życzeń i świętości
bo ja krzyczę że z chorymi na wolność ptakami
trzeba ostrożnie

Constans (z cyklu Stan Rzeczy)

Constans (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Powiedz Niejednoznaczny
jeżeli świat zewnętrzny jest niedefiniowalny
to po co jest przykładem projekcji?
bo przecież pewniejsza jest odczuwalność dotyku rzeczy

po co to czuję
i po co pojawia się rzecz niedotykalska
niezależna ode mnie nieakceptująca moje samostanowienie
kiedy sklejony sam z sobą zawsze osobisty
skłócony ze sobą i nieprzemakalny
inercją poruszam się za innymi
w świecie Czasu zgęstniałego
w którym innych nie rozumiem
i jestem nim skłócony

a może świat w który wrosłem
jest bękartem Nicości złożonej z wielkich błędów
i to ja mam rację
to co wtedy?
może wtedy jest błędem Wszystkości
a w niej każdy jest zaledwie nieporozumieniem replikującym

jedno pewne –
z nas dwóch świat Wszystkości jest bardziej prawdziwy
to dlatego zawsze pytam –
kiedy nakaz życia przychodzi zmienia wiarę w pewność
zbyt pochopnie nazbyt pewnie
i żąda ofiary nieuleczalnej?

Seans Autoteliczny (z cyklu Stan Rzeczy)

Seans Autoteliczny ( z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

ŻYCIE
kim ty jesteś?
boję się ciebie
bo zaskakujesz ciągle

zakochałem się szeptem nie zauważyłeś tego
ty wiesz –
chciałem tyle powiedzieć a mogłem tylko ciszę wydusić
dlatego pokochałem deszcz bo tylko on nie widzi łzy

więc kiedy mówisz że kochasz
mów tylko z Miłością bo nie zauważę tego
wtedy czymże jest choroba i zło co się przykleja
jeżeli nie zimą mojej osoby i życia?
zimą napastliwą której praw napastliwych nie znasz
ale ona istnieje na mocy woli Boga Ułomnego
w swojej nieuniknionej zewnętrzności

kiedy świat wróci na miejsce
wtedy pójdę za tobą Życie
w przyszłość która będzie aneksem rzeczywistości
co wietrzy nagość dłoni rozwartych i jej niespokojny dotyk

Zagadkowo

Zagadkowo
Marian Jedlecki

Rzeczywiście –
to nie znaczy być tam wewnętrznie
być to odejść ale nie na rzut kamienia
beznamiętnie
bo nie ma wtedy poczucia ataku rzeczywistości

wiem że projekcja świata istnieje
tylko nie wiem czy ja w tym istnieję –
bardziej jestem pewien bycia we własnym ego
stworzonym iluzją rzeczywistości
jako właściciel śnionego domu
bo jednak bardziej wierzę w ciało
niż jego duszę

ciało przedstawia się iluzją
choć w otoczeniu obrazu rzeczywistego
w elemencie kłamstwa
to i dlatego widoczne dla wszystkich
i dalej nie wiem czy to dobre czy złe
dotyka wszystkich
może siadać kłamać albo stać
tylko moją duszę można określić
terminami kłótni wyłuskiwanymi ze złości
ale istnieją tylko dla mnie
więc myślę że rzeczywiście istnieją dzięki zapożyczeniom
z rzeczywistości z zewnętrznego świata

ale dlaczego nie chcę tego wiedzieć
bo wymalowano mi ten obraz
jakby Niemiurg wiedział coś więcej?

Recenzja Wandy Dusi Stańczak

Recenzja Wandy Dusi Stańczak
Marian Jedlecki

Recenzja: Wanda Dusia Stańczak

Kolejny drugi dzień Pleneru Międzywodzie 2020. Dziś zaprosiłam do prezentacji Julię Pawlicką-Dekert i Mariana Jedleckiego, To był bardzo kolorowy, artystyczny wieczór.
Marian Jedlecki, prezes Oddziału Kołobrzeskiego Stowarzyszenia Autorów Polskich, to człowiek-legenda morska. Jego wiersze sączą wody oceanów wersami pełnymi nostalgii, jaka wypełniała tamte dni, w czynnej służbie na morzu. Napisane tak szczerze, że przemawiają do każdego. Do prezentacji Mariana jeszcze powrócimy podczas pleneru, bowiem marzy nam się rozmowa z wilkiem morskim nie tylko wierszami Julia Pawlicka-Dekert to również niezwykle barwna postać. Pedagog, który chwycił za pędzel, farby, piasek, wyrażając w różnych artystycznych formach emocje. Spotkaniu towarzyszyła wystawa prac Julii, do których uczestnicy pleneru napisali ekfrazy. Otrzymała je w darze od autorów, a słuchając, odgadywała, którego obrazu każda z nich dotyczy. No i poezja, oczywiście, Piękna, delikatna, kobieca. Także o morzu, bo jakże inaczej na plenerze w Międzywodziu. Ale pięknie także zapachniało, kwiaty zabarwiły wieczór tomikami, ilustrowanymi pracami Julii. Każdy dostał piękny prezent – pocztówkę z makami autorstwa Julii Pawlickiej-Dekert. I – NIESPODZIANKA! Mąż Julii zaskoczył wszystkich, Napisał pierwszy w życiu wiersz, dla żony, przeczytał i wszystkich wzruszył. I nie była to wcale okolicznościowa rymowanka, a naprawdę pięknie skomponowany wiersz, pełen emocji i ciepła. Brawo!
Tyle się działo, ze trudno spamiętać. Dość, że było nam ze sobą dobrze, serdecznie i rodzinnie… A wokalnie pokolorowała wieczór Małgorzata Siemieniec.

Wątpliwość (z cyklu Stan Rzeczy)

Wątpliwość (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Czasem wpatruję się Nieokreślone
nie zastawiam się co ono czuje
może dlatego nie nazwę go przyjacielem
ale lubię za to że jest nieokreślone
a lubię bo nic nie mówi

lubię bo w niczym nie przeszkadza
nawet nie jest do mnie podobne
dlatego myślę ze warto było się urodzić
choćby po to by zapisywać pustkę kartki
rozumieć słyszeć jej bunt niemocy

nie zastanawiam się co pomyślą postronni
kiedy to przeczytają
myślę tak będzie dobrze bo myślę to bez znaczenia
zresztą wątpię aby ktoś akceptował moje myśli
bo mówię tak jak myślą moje słowa

wczoraj nazwano mnie introwertykiem
zdumiało mnie ze można mnie nazwać
w jakikolwiek sposób
przecież nie można mnie nazwać poetą
bo jeżeli to co piszę ma jakąś wartość
to nie znaczy że nie ja mam wartość

bo wartość zapewne jest w moich wierszach
ale wszystko to jest całkowicie niezależne od mojej woli
jak przemijanie wspaniałomyślne o punktualnej porze
a Myśl zapisała Wątpliwość

Niewdzięczność

Niewdzięczność
Marian Jedlecki

Często Wszystkość uderza tępo
uginając twarz w kształcie zmysłu
jestem zaniepokojony więcej zmieszany
bo chcę zrozumieć nie wiedząc dobrze
czy to dobrze ani jak ani co

szczerze mówiąc nie wiem
któż to kazał zrozumieć
i wrzeszczał że mam rozumieć

kiedy dobro przesuwa mi po twarzy
słoneczną lekką i ciepłą dłoń
wtedy dostaję nakaz czucia przyjemności
bo to wszystko jest jakie jest
i tak jak jest
a ja przyjmuję to ale nie dziękuję
aby nie wydało się że często o tym myślę

teraz nie wiem –
było to wczoraj?
przed tygodniem?
a może nigdy
bo jeżeli to wszystko jest dekadą
to to ma już inny wymiar
w pokrzywionym obrazie Czasu
obojętnym na mój dotyk szaleństwa

Filozoficznie (z cyklu Stan Rzeczy)

Filozoficznie (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Nie zawsze przeczuwam to co wiem
albo powinienem wiedzieć
dlatego omijam to czego się nauczyłem
staram się zapominać sposób zapamiętania
jakiego uczono bijąc mnie pięścią w twarz

zdrapuję farbę jaką pomalowali mi uczucia
rozsznurowuję prawdziwe emocje
odwijając siebie i by być sobą nie Marcinem Jodłowskim
tylko ludzkim czworonogiem uformowanym przez Naturę
bo ciąży mi rynsztunek norm nałożony przez ludzi
jakby coś wiedzieli więcej
niż słowo uśpione przedwcześnie
bo pamięć nawiedza długo i nieproszenie

pamięć –
to czuję i to piszę
doskonale wiedząc że jest przemęczona
o piątej rano lekko uduchowiona w Niczym
która do góry spada jednak
bo rozpoczniemy od zaraz wszystko
kiedy w kobiecie poruszy się dziecko
a ludzie z IQ małpy wreszcie wezmą się za łby

Wątpliwości (z cyklu Stan Rzeczy)

Wątpliwości (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Czasem odzywają się dni
doskonałego i wieloznacznego światła
a rzeczy mają realność
jak mogą ją mieć – zadaję sobie pytanie
dlaczego zawsze przypisuję piękno rzeczom?

bo taki kwiat ma przylepione piękno?
a może przypadkowy owoc jest piękny?
nie –
one maja tylko kolor kształt zaledwie
bo piękno to nazwa czegoś czego nie ma
z grzeczności tylko przypisuję im przyjemność jaką mi dają

bo co –
bo co dalej?
nic to nie znaczy to po co mówić
że piękno jest pięknem
przecież nie w tym że przychodzą do mnie
uśmiechnięte kłamstwa ludzi
w obrazie rzeczy które zwyczajnie istnieją

jak trudno być sobą i widzieć to widzialne
w deptanej wrażliwości to dlatego kiedy zawodzi
stawiam wielokropek zamiast przecinka
którego nie chcę

Formy

Formy
Marian Jedlecki

Twierdzę iż kto za dużo widzi
nie nadaje się do odczuwania
tylko czaruje bo nie nauczył się jeszcze manier
jak wstawanie od stołu po kromce chleba
a tu trzeba znać odpowiednią formę przypisanej rzeczy
bo wszystko ma swoją formę i czucie odpowiednie

kto stara się widzieć poprzez kalejdoskop
nie powinien poddawać się indoktrynacji
powodującej skrzywienie odczuwania

ale ja dalej siedzę sam na oślej łące Boga Ułomnego
myślę jakbym siedział proforma z opuszczoną głową
a ciekawskie Słońce udając przyjaźń
osusza wilgoć myślenia bo ja nie potrafię

oj –
jakie łąki mają formy i uczucia ukryte
patrzę i już im nie wierzę
bo świat sam się poniża i upadla
aż trawa traci soczystość koloru
ale co mim tam –
kwiaty znów zakwitły
miłość przyjdzie bez sensu
drzewa może będą bardziej zielone
a rzeczywistość nie będzie mnie potrzebowała
bo takie są formy i sensualizm świata

Słoneczniki (Stan Rzeczy)

Słoneczniki (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Od jednego bezplanowego czasu
budzę się bez radości z żalem do nikogo

dawniej budziłem się bez niepotrzebnych uczuć
po prostu – budziłem się
odczuwałem radość i żal bo traciłem to we śnie
ale mogłem być w rzeczywistości
gdzie było to co śniłem

a teraz nie wiem co robić
bo nie wiem czy mogę być ze sobą
to może powiesz mi cokolwiek
żebym znowu się obudził
bo ten co kocha jest inny od tego kim jest
ale jest tą sama osobą bez nikogo
z rzeczywistości co spogląda na mnie
jak słoneczniki z jej twarzą pośrodku
co daje chłód myśli w soczewce obiektywu
na krańcach świata
jej świata więc mówię – jesteś
z dotykiem nieznacznym
prawie nić babiego lata
niewygasła taka

Chimera (z cyklu Stan Rzeczy)

Chimera (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Znowu spędziłem noc bezsennie
widziałem jej szary cień na sobie
i znowu w innej formie
nie ten w jaki postrzegam
co wiąże myśl ze wspomnieniem
jaką naprawdę była naga oddając siebie –
co to jest że każdy warkocz odmienny
zależny od chimery obrazu

mówią – kochać to myśleć
a ja niemal zapomniałem by czuć
co mnie żre jak robak trumienny
i jestem radośnie anielski
kiedy muszę spać aby odbył się nocny seans
bo później będę znowu żegnał
to dlatego nikogo o nic nie proszę
chcę tylko myśleć jednostronnie i bezpłciowo

ale na razie tylko myśli się boję
jak krepowej obojętności śmierci
co wprawia mnie w osłupienie
i skłania do stawiania mało motywacyjnych hipotez
i to sprawia że przestaję wierzyć
iż jakąkolwiek prawdą pójdę w prawdę