cisza przed burzą
Rafał Hille
siedzieliśmy w zbożu tropiąc czerwonoskórych
pomalowanych farbkami plakatowymi
po których w końcu nikt nie dostał uczulenia
wiatr przegonił kochanków znad brzegu rzeki
ich białe pośladki śmieszyły nas tak samo
jak skecze z Królikiem Bugsem w srebrno-zielonym telewizorze
rolnik z traktora pokazał nam nieokreślonym gestem
że kapuściane pole w centrum Arizony jest tylko jego
a może był to już ruski poligon doświadczalny
z bombami na brudną wodę z kałuży
latawiec rzucony na niebo oznaczał tylko wiatr
i czyjąś rękę ze sznurkiem
obu tak niewinnych jak ptaki i kilka białych obłoków
facet z latawcem miał dziecinna twarz
nie znaliśmy go; nigdy nie przychodził kupować
oranżady ani czystej wódki i papierosów
od razu wiedzieliśmy że to szpieg
przecież tylko tajniak stoi w środku pola ubrany w garnitur
sznurek przywiązał do szyi ale na pewno nie chciał się powiesić
nie było listu pożegnalnego
popił amerykańską CocaColę
a kilka kropli potu z czoła otarł rękawem
speszył się gdy przechodziliśmy
w radiu od rana zapowiadali
burzę z piorunami