Janusz Strugała
soki pną się do góry
wabione słońca refleksami
wieńce pąków zielenią stroją
natura histerycznie broni zimy
mroźną tyradą
pod kulawą już presją
na nic lamenty chmurzenie nieba
odpuść naturo
chcemy łąk zielonych i chleba
drzewa żebrzą o więcej
słońce wibruje niepewnie
wykreuje niebiańskie pejzaże
wie
czekają poeci rzeźbiarze
modlitwą gotują pędzle malarze
poematem metaforami usłanymi
hardo zaklinają niebo