przystanią zguby
nie będziesz nieomylną
dotykiem proszę
kształt zrazu piękny
paradoksalnie zniknie
zajdzie powieścią
słońce nie zwleka
samotnością na niebie
maluje bryzę
płyną stylowo
z nonszalancją chmury
mnożą się wiatrem
wrzątek dnia gaśnie
słońce kończy tułaczkę
wypaloną grą
nie ma rywala
nic nie uskrzydli nocy
potopem światła
Janusz Strugała