Leszku, gdybyś przyszedł do mnie…
Zygmunt Jan Prusiński
Pamięci poety Leszka Bakuły
Każdy sen oplatam srebrną pajęczyną; to pamięć.
Ostatnio byłem u rzeźbiarza Kazimierza Kostki,
w apartamentach lipcowego ogrodu była poezja.
Wspominałem o tobie, że twój duch z kamienia
zatoczył sporo śladów po tych okolicach, wierzby
akurat nie płakały, zresztą pianista nie dojechał.
Gdybyś przyszedł do mnie, w taki dzień jak dzisiaj,
trochę wietrzny od trosk, wyżyłowany z węża skóry
zasłony, jak to czynili wojownicy ze Słonecznych
Potoków, zbałamuciłbym cię Leszku nalewką z róży.
Może tak po trochu opowiedziałbym ci o ojczyźnie,
z rdzy posłania i z krzyku małych insektów, czasem
z błota rysunku i z procy wystrzelony kamyk, który
nie wraca, bo nic nie wraca nawet wiersz przerwany
o zmierzchu, gdzie poecie zachciało się seksu z żoną.
Dobitnie przekazałbym ci ścieżki południa i północy,
na wschód nigdy nie patrzyłem, teraz na zachód,
bo nas pożera halucynacja o dobrobycie za sto lat,
a kto tyle żyje i dlaczego – to pewnie i w księgach
zapomniano dopisać, (że zło zawsze dobro zwycięża),
bo nie ma skrupułów opadającej rtęci wzruszeń…
Modlimy się na poręczy upadku, w kółko to samo
biadolimy na smugi zaklęć, domagając jak pisklęta
siedmiogłowe należytego pokarmu, a każdy świat
ma swoją truciznę do zaoferowania, wedle głosów
kto ma rację, i tak do przodu złote jabłonie pachną
na stoku dziewczyny z wiśni, są i grusze i śliwy,
i cały mój elementarz życia zawsze od początku.
Wiersz z książki “Życie z duchami”