Spotkałem ją na brzegu morza
snuła się zagubiona
Uczuć przekwitłych aromatem
chciała spowijać moje ramiona
Była zmęczona, ufała ludziom
smutno zajrzała mi w oczy
nieśmiałym gestem prosiłem o więcej
dawno odeszła, jesiennym deszczem
Oddech przyspieszył, zbudziło się serce
fale niewiary zmroziły mi ręce
to już ostatnia życia zawieja
ona wróciła… Moja nadzieja
Gdzieś ponad falą, za horyzontem
czaiły się losu wyroki
Ona milczała, tak jak ten kamień
który w otwartej dłoni pytałem wzrokiem