Moja głowa z bólu pęka
myśli burzą spokój nocy
mózg w wibracjach głośno stęka
nad działaniem nie mam mocy
rozum na haku logikę zawiesił
usta mówią same bzdury
porywczy charakter wyczucie zdradził
aż rzęsisty deszcz spadł z chmury
O milczeniu nie ma mowy
wiersz zamknięty w owe słowy
uszy to co pragnę słyszą
gdy o prawdę chodzi głuchną
w koronkowych obłokach pływam
serce w oceanie tonie
na gitarze country gram
w rodzinie moja pasja życia słynie
Dziś odbijam się od ściany
muszę zreperować wewnętrzne organy
szukam kąta bez cierpienia
czy kiedyś spełnią się me marzenia
okna radośnie w oczach szaleją
fotel łóżko po pokoju bujają
puls w sześćdziesiątkę bije
diabeł piekło mi pokazuje
Anioł miejsce w niebie szykuje
mnóstwo rzeczy mnie od rana denerwuje
siebie i innych szczerze nienawidzę
wyboistymi ścieżkami bez woli chodzę
zamknięty w sobie siedzę
świata w ogóle nie widzę
życie na kręgosłupie dźwigam
raz po raz ciężko upadam
Spokojnie śpiewam wykwintną nutą
to zaś krew uderza z butą
ćwiczę tańczę gram w pokera
w kwiatach kwitnie mi cera
nawet włosy są ciemniejsze
wszystko jest zdrowsze piękniejsze
dzisiaj osiwiałem w strapieniu
jestem w jakimś mrocznym cieniu
egoizm mieszam z altruizmem
geny unoszą duszę gniewem
ze siebie nerwy wyrywam
i znów płonę wielbię kocham