Nieproszony gość
Janusz Strugała
to jak rytuał
otwieram oczy
udręką wybudzony
niezdolny do remisji zdarzeń
nieproszony gość zapukał nagle
obrzydliwym planem
ściskał gardło
żarem palił
myśli jak postrzelone ptaki
gasły depresją
w łóżku wyściełanym strachem
ster przemijania z kursem na klęskę
opadły żagle i kurtyna zdarzeń
bestia zamarła w oczekiwaniu
sparzona żądzą życia
skuliła się rankiem
odeszła na zawsze