Obrazy drewniane
(z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki
W drewnianym oknie
pusta daleka codzienność
z woskową figurą
co bezsiłą chodzi
wejdź rozgość
na starych ścianach stygmat
jakbyś szedł po grudach czasu
zakłamanego w łachmanie
znużenia poniżenia
drewniane obrazy spojrzą
to odkrycie pozbawi cię
sensu światła świecy wypalonej
pójścia w śpiew godny lasów i gór
moje obrazy siermiężne
nietrwałe jak uczucia do mnie
łabędzi śpiew w aureoli
snów kolorowej jasności
oszczędne w kształt
niczym grafiki niedokończone
nadgryzione łzą czasu słonego
patrzę w nie jak w puste
kościoły bez duszy
na to co było
i być nie mogło
w studni czasu
echa otwartego
prawdy spokojnej
bo nie było jej wcześniej
i nie ma do teraz
choćby zawikłanej w echo
omotane cieniem
nie biegnę już śpiewnie
poprzez gwar pokoleń wołany
stoję w progu landszaftu dawnego
w zakurzonym widmie wieczności
wyblakły –
a on jak kamień
rozpuszcza się we mnie
że nie wiesz kształtu
obrazu już po mnie