kiedy już siwa

kiedy już siwa
Danuta Gościńska

Kiedy już siwa twoja głowa,
osnuta snem i zamyśleniem.
Nad kominkiem się pochyli,
patrząc w ogień,
to tak jakby w twoje oczy.
Wspomnienia wracają, mrocznym cieniem.
Kochało szczerze lub złudnie,
czar co radość twą zdobił.
Lecz jeden człowiek,
miłował duszę wędrowną w tobie.
I wtedy miłował najbardziej,
gdy w żalu twe oczy gasły,
schylając się nisko ,
nisko, ponad tlącym ogniskiem.
Pomyśl, trochę ze smutkiem,
o tym jak miłość odeszła.
Czy uleciała na skrzydłach,
by w chmurach wysoko zamieszkać?
Czy może twarz swoją ukryła,
wśród gwiazd zamieci srebrzystej?
( przyjacielowi)

jesień

jesień
Danuta Gościńska

Jesień
O tej porze w moim lesie,
krzyk podnoszą smukłe drzewa.
Słońce za drzewami się chowa,
i ptak smutniej śpiewa.
Grzyb wysypał się obficie,
maślaczek i kozaczek czeka.
Drzewa ochrą się mienią,
a korony gubią liście.
Cieszy się wiatr że las kołysze,
i świetnie się czuje.
Z pokorą lato jesieni ustępuje.
Świat jest dziwny niesamowicie.
Wczoraj jeszcze lato,
a tu mamy jesień.

Jesienna miłość

Jesienna miłość
Helena Szymko

Jesienną melodią –
szumiały drzewa
nawet wiatr pieśnią zawodził
wirował liśćmi
jakby je w tańcu uwodził
spadały z drzew
dojrzałe kasztany
błyszczały pośród traw
blaskiem zachwycały

wsuwałeś je do kieszeni
by pozytywną energię
mi przekazywały
lecz twoje pocałunki
jeszcze bardziej grzały
wzruszyło mnie bardzo
wspomnienie dawnej miłości
przypominała żarem
okres złotej jesieni
blaskiem twoich oczu –
do dziś w pamięci się mieni

Poezja

Poezja
Helena Szymko

Poezja – jest najwierniejszą
formą wyrażania uczuć
maluje słowem serca odczucia
dotykając najczulszych strun
przepełnia je pragnieniem i nadzieją
czerpiąc siłę z jego wrażliwości
wybrzmiewa w nim – muzyką
a kochających ją osób –
ogrzewa płomieniem miłości

Niedziela

Niedziela
Sylwia Błeńska

ostatni dzień lata
słońce przenika między konarami drzew
cieniem pada na drogę

ciepło
niebo przypomina ukołysaną
tafle jeziora
szybujące ptaki
kreśląc klucz do przetrwania
trwają
być może ostatni raz

a w radiu Mieczysław Fogg
,, Jesienne róże”

Sylwia Błońska 22.9.2019.

W życiu nie zawsze mamy fart

W życiu nie zawsze mamy fart
Helena Szymko

Życie to jakby talia kart –
rozdanie szczęściem nie każdego darzy
wygrana to zbyt rzadki fart
choć każdy z nas o wygranej marzy –
los tak często nas zaskakuje
jednemu zsyła radość z wygranej
innemu szczęście bezczelnie kasuje
a my – pomimo przekory losu
nawet gdy on się nam w nos śmieje
wciąż walczymy z przeciwnościami
mając na szczęście cichą nadzieję

Nie jestem wroną

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

No właśnie – nie jestem wroną, ale tym razem krakać muszę, bowiem wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, iż przez głupotę Kolacji, Polska Zjednoczona Partia Prawa i Sprawiedliwości wygra nadchodzące wybory. Na sama myśl o tym robi mi się mokro w bokserkach, a to z powodu strachu, który mi się skrapla. Wygrana może być tak wielka, że kaczyści będą mogli bez wchodzenia w koalicje zmienić konstytucję. Kiedy o tym pomyślę, to ciarki przechodzą mi po plecach. Jak znam życie, PiS nie będzie się z nikim patyczkować, pieścić ani wdawać w jałowe dysputy z głupawą opozycją, w której jest tyle mądrości, co w ruskim czołgu asertywności. Przede wszystkim, skończą z fikcyjnym rozdziałem Kościoła od państwa. Wróci cenzura, dając w ten sposób świadectwo, iż świat dowie się o tym, że najważniejsze dla nas są chrześcijańskie wartości. Na tej konfiguracji nauka w szkołach oparta będzie wyłącznie na nauce Kościoła katolickiego, jedynym źródle prawdziwej wiedzy. Idąc dalej swoimi przedwyborczymi przewidywaniami, mniemam, iż Polska stając się w pełni wyznaniowym państwem, rozprawi się krzyżem tudzież lotem błyskawicy ze wszystkimi, nękającymi nas problemami. Przed wyborami nastąpiła ulewa obietnic z każdej ze stron przyszłego konfliktu, a głupiemu radość. Dlaczego? Ano dlatego, bo wcześniej nikt nie obiecywał dobrobytu Polakom, a teraz wszyscy na wyścigi zaczęli obłudnie i werbalnie modły zanosić, aby Bozia pozwoliła uszczęśliwić sobą wyborców i co najważniejsze wygrać wybory. I tylko głupek w to uwierzy. Bo „dobrobyt” zostanie także lotem błyskawicy odebrany poprzez podwyżki wszystkiego. Uderzy ani chybi w podstawowe racje życia codziennego. Na wszelki ten wypadek, przygotowano szwadrony egzorcystów do walki przeciw niedowiarkom Nadprzyrodzonej Mocy Prawa i Sprawiedliwości i jej gladiatorów. Wszędzie znajdą diabła i nie odpuszczą za cholerę jasną. No chyba, że niedowiarek miał będzie bardzo dużo gotówki, najlepiej w twardej walucie. Tia… Mamony nigdy za wiele, szczególnie, kiedy bieda za swoje zaskórniaki i inne 500 + wznosi dzieła boże. Cieszy się Stwórca z każdej wypasionej świątyni, kapiącym złotem ornatów, tac ofiarnych „co łaska 500 zł ” A wszystko to, bo Jezus był ubogi, ubodzy byli także jego uczniowie, ale za to bogaci duchem i miłosierdziem, ale tego nie da się powiedzieć o katolickim duchowieństwie i jego przydupasach jak na ten przykład cwaniakowaty, kłamliwy i serwilistyczny PiS.
Proszę Państwa, – ponieważ wszystko, dosłownie wszystko, będzie mogło urażać uczucia religijne, konieczne stanie się trzymanie języka za zębami, albo wyemigrowanie do kraju, w którym jest rzeczywisty rozdział Kościoła od Państwa.

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

Plotkary

Plotkary
Teresa Klimek Janota

dla tych co mnie znają jedynie z czyjejś mowy – nie dość
żywa jestem
szepczą – spójrzcie to ona
taka wypchana sowa ma wszystko: inteligencję
mądrość okulary setki książek na półce
i najprzedniejsze skrzydła
a i tak nie poleci
– jedno słowo czy show z cienkim uśmieszkiem
w pół miasta
a nagość i seks w niedorzecznych snach
w których od dawna się nie śnisz
sprzedaje się najlepiej

Zagnieździły się wrony i kraczą na wiatr –
pół godziny na gałęzi przy oknie
a jakie widoki
aż urosną mi ręce szukające sposobu
na zdobycie métier z samych w sobie metafor –
słychać szeptanki wiatru

Muzyka

Muzyka
Helena Szymko

Muzyka

Muzyka – to tchnienie Boga
wprawia nas w odczucia
harmonii brzmienia
to przesłanie niebios
współgrające z naturą
kojąc smutek radość wyzwala
gamą dźwięków wybrzmiewa

ta melodia życia
jednoczy nas z Bogiem
swawolną wichurą
cichym szumem wiatru
trzepotem ptasich skrzydeł
radosnym ich świergotem
tańczącym deszczem na szybach
górskich potoków łoskotem

poszumem traw wiosennych
łanami zbóż na wietrze
unosi się otacza nas zewsząd
ukrytą w przyrodzie
wchłaniamy z powietrzem
muzyka to oddech Boga
którego czcimy i kochamy
a muzycy – zesłańcy niebios
których podziwiamy

Bezsens podatku zdrowotnego

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

Słucham w telewizorni reżimowej, jakoby biało-czerwona drużyna Jarosława Polskę zbawia, zlikwidowała kolejki do lekarzy różnych maści. Jak zawsze wykręcili kota ogonem, a głupim kotom radość. Upss… Miałem powiedzieć, schorowanym seniorom. Młodych ludzi jakby mniej bywało w poczekalniach młodych adeptów rożnych akademii medycznych. Zastanawiam się, czy to brak wiary czy to lenistwo, bowiem nie mogę uwierzyć, iż młode pokolenie zdrowiem tryska za sprawą biało czerwonej drużyny Beci-Broszki. Naprawdę boli mnie i bardzo, że w moim kraju tak wielu ciężko chorych musi żebrać o pomoc finansową, bo tylko dzięki społecznej pomocy, mogą iść na terapię ratującą życie. Zastanawiam się często, czy aby lekarze i pazerni prawnicy, nie zanoszą modłów do Boga i jego tac, aby w kraju było jak najgorzej. Toż to dla nich wymarzony raj finansowy, typowy dereizm. A’propos kolejek do lekarzy. Muszę przyznać „Dobrej Zmianie”, co charakteryzuje się w działaniach diatezą, że w lisi sposób zlikwidowała kilometrowe kolejki na wizyty u lekarzy. Rejestrujesz się, otrzymujesz termin wizyty oraz jej godzinę i szlus. Ale… Ale, nie ma tak dobrze w rodzimej służbie zdrowia, aby popaść w samo zachwyt. Rejestrując się do wybranego lekarza, trzeba odczekać kilka ładnych tygodni na realizację wyznaczonej wizyty. Skąd to wiem? Ano… Miałem nieprzyjemność oczekiwania na przyjęcie przez lekarza okulistę – 5 (słownie pięć miesięcy). Jaka była moja radość, bo za tym poszły kolejne wizyty w celach diagnostycznych z oczekiwaniem na nie tylko jednego miesiąca. Jest postęp? Jest, i to jak cholera. Powiedzcie mi Państwo jak to jest – gospodarka kwitnie, PKB pnie się jak bluszcz do góry (tzn. szybko) ale dla szeregowego obywatela nic dobrego z tego nie wynika. I jeszcze wmawia się to społeczeństwu, jako aksjomat. Stać nas na udział w udział w haniebnych amerykańskich okupacyjnych wojnach, a my buńczucznie deklarujemy, iż niebawem wydamy na zbrojenie 140 miliardów złotych!!! Gdy coraz więcej naszych obywateli nie ma pieniędzy na niezbędne dla życia lekarstwa tudzież ubezpieczenie. Lekarstw brakuje w aptekach, bo mafie lekowe z pomocą nie uczciwych lekarzy i pseudo farmaceutów bogacąc się wyprowadzają z kraju najbardziej potrzebne lekarstwa ratujące życie ludzkie. Co rusz Polskę obiega wiadomość, że pod bramą szpitala umarł jakiś człowiek. Gdzie w tym wszystkim jest ponoć opiekuńcze Państwo? Gdyby nie różne akcje charytatywne, nasza (służba?) zdrowia, przypominałaby tę z krajów Trzeciego Świata. Widać „Dobra Zmiana” uznała, że przy tak rozwiniętej działalności charytatywnej (Orkiestra Świątecznej Pomocy ) nie musi przejmować się losem noworodków, dzieci i seniorów, ponieważ zrobi to za nich społeczeństwo. Odpowiedzmy sobie przed wyborami, na co nam senatorowie, posłowie, radni i cały ten szemrany rząd? Bo Polacy nadal będą wyciągali ręce po prośbie, bo na pomoc państwa, Kościoła z szamanem Rydzykiem na czele, nie ma co liczyć, bo ogarnęła ich agnozja. Więc jaki sens ma ściąganie olbrzymich podatków, jeżeli rządzący nie potrafią rozsądnie, sensownie wedle potrzeb podzielić owej kasy? Nie liczę na odpowiedź, bo nikt mi jej nie udzieli. I nie jest to tylko moja antycypacja.

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

Demon

Demon
Marian Jedlecki

Ty z nieba wykopany
próbowałem już wszystkiego
i wciąż jesteś taki sam
w swojej wrednej różnorodności

ty uparłeś się Bezkształtny
nie odchodzić zbyt daleko ode mnie
w którym zatrułeś myśli
i krew przez Boga skreślonego

ponieważ nie mogę się uwolnić
ani znienawidzić
przyjmij sekretnie wyrazy moich słabości
bo serce od igieł cierpnie
gdy nocnym uczynkiem odważasz czułość
wtedy staje się wiosna
i staje się jesień

Oj kochanie

Oj kochanie
Marian Jedlecki

Zerwałem gałązkę wrzosu
bo jego jesień w kwiatach grzebie
my nie oszukamy swojego losu
Czas pachnie cząstką wrzosu
lecz nie pytaj –
nawet tam czekał na ciebie będę
a będę-
z odciskiem leśnej na skroni paproci

Ptaki

Ptaki
Marian Jedlecki

Te ptaki które wieczorem płynęły
śpiewały mimo wiatru i zatęchłych szarych
cieni dusz wśród nieszczęść
czyżby nic nie wiedziały
o nieubłaganym okrucieństwie nadziei?

strach więzi braci młodszych i rośliny
lek mnoży się w powietrzu
ale te ptaki-ptaki
cóż śpiewały dalej
nie wiedząc że światło wybaczenia
załamuje się w spływie czasu do przestrzeni

dzień skrył się w czarności tataraku
żal ściął obręczą rzeczy niepojęte
ukradkiem wszystko odchodzi
po stawie płyną szeroko smutki
ale te ptaki
te ptaki –
zaiste rytualne to pożegnania

Barwy natury

Barwy natury
Helena Szymko

Poza czernią i bielą –
jest barw o wiele więcej
niebo błękitem płynące
drzewa jarzębin
czerwienią korali jarzące
fiolety niebieskie bratki
zdobiące uliczne gazony

soczysta traw zieleń
i kwiaty lawendy pachnące
poza czernią i bielą
natura świat obdarzyła
cudnymi pejzażami
przedziwnymi ptaków
i zwierząt rodzajami

nawet bezwzględne góry
purpurą ognia zieją
okazując potęgę
spływają lawy czerwienią
złociste słoneczniki
wznoszące się wysoko
i róże herbaciane
przyciągające oko

gdzie tylko wzrokiem sięgnąć
skąpana w barwach ziemia
o każdej porze roku
inną szatę przywdziewa
zieleni się – to złoci
perlistym śniegiem pokrywa
by potem się odrodzić
wyzwalając w nas podziw
jak marzanna na wodzie
w cudownej barw palecie –
tonie nasza ziemia

Zmarszczka uśmiechu

Zmarszczka uśmiechu
Marian Jedlecki

Im głośniej się zachowuję
tym złości bywają silniejsze
trzaskanie drzwiami
przyzywają pęki grzechu
i papier do kopert

czoło się marszczy
bo to zbyt miarkowane
bo słońce to magnes
które w prywatności mnie trzyma
kilometrowe echo drepcze w nadziei
mówi że już nie biegnę
ale nie przyjdzie nigdy
a amator jego
ma idiotyczną zmarszczkę uśmiechu
z fałszywym znaczkiem pieczęci zmysłów
jak dusza nowego rodzaju zwierzęcia
co bierze udział w wernisażu obojętności

patrzę –
deszcz przestał padać
składam parasolkę
chcę zobaczyć Słońce
i twoją nagość zmarszczki uśmiechu
bo ubyła mi noc tej miłości
bo potem druga trzecia

Życie

Życie
Helena Szymko

Życie – jak wielki
zawiły labirynt
tak trudno się doszukać
wyjścia na prostą
za każdym zakrętem
znak zapytania
od dawna zagubiłeś
już bycie sobą

otwórz swe serce
pozbieraj myśli
postaraj się
zbliżyć do człowieka –
by zbudować więź z drugą
tak bardzo potrzebującą
przyjaźni osobą –
bo w tym labiryncie życia
zawsze jest ktoś –
kto na ciebie czeka

Wołanie

Wołanie
Marian Jedlecki

Wołam –
do mnie do mnie do mnie
ale wiem dobrze że to tylko
jaszczurka łypie do mnie okiem
bo nie wołam ani siebie
ani was
ani nikogo
pod twarz włożyłem pustkę
tam miraż liter alfabetu nieprawdy
w koncercie nikczemności

chociaż nikogo nie ma nikogo
a ja czekam czekam
czekam na zero które nigdy nie przyjdzie
a potem NIC

No to co –
albo niekoniecznie

Porcelanowa Królowa Nocy

Porcelanowa Królowa Nocy
Marian Jedlecki

Lalka z porcelany
śmieje się ze zmowy milczenia
zbyt krucha żeby kłamać
bo wyrzeźbiona dla przyjemności

porcelanowa królowa nocy
krzykniesz –
pojawia się na zawołanie
nie krzyczy brakiem szczytowania
zawstydzona gdy na nią spojrzeć

brudzi się kala w czasie
w wyuzdanym uśmiechu rodzi lód
rozbiera się wieczorem
ubiera rano
naga –
może być jakiegokolwiek kształtu
bo nikt nie zna jej duszy
porcelanowa Królowa
szanuje zmowę ułudy
przybiera taką biel
że nawet zło się odwraca

Nostalgia

Nostalgia
Marian Jedlecki

Nostalgia
(Romantica)

Jak zwykle milczysz
na starej ławce na pluszu
na ramionach szkarłatna chusta
z dużymi otworami
czujnym wzrokiem obserwujesz każdy ruch
nagich ramion
na to pozwalasz ufnie
ale twój uśmiech naiwny na bladej twarzy
kryje tajemnicę melancholii
ale
uśmiechnięte drzewa
wytrwały szum fal
zapach słonego piasku
światło morskiego świtu
wciąż masz w swoich oczach

teraz ta szkarłatna chusta
włożona w twój niebyt
otacza moją nostalgiczną czułość

Trochę smutna humoreska

Antonina-MarcinkiewiczTrochę smutna humoreska.
Antonina Marcinkiewicz

Osoby: Autor, Złość, Gniew, Pycha, Pogarda.
Autor:
Złość i Gniew się rozsierdziły,
domem rodzinnym wzgardziły.
Złość:
Uciec jak najdalej stąd,
znaleźć sobie własny kąt,
budować swe własne życie.
Autor:
Okazały dom kupiły,
złą energią wypełniły,
Pychę z Pogardą zaprosiły,
na parapetówkę.
Pycha:
Pytam, gdzie rodzina,
gdzie są krewni i sąsiedzi,
ja tak owacje lubię,
smutno mi bez widzów siedzieć.
Złość i Gniew [razem];
Krzywdzili nas, nie tulili,
nie rozumieli, źle karmili,
myślą, że nam wiele dali, że kształcili,wychowali, jakby łaskę nam robili,
nam najlepszym i wspaniałym.

Pogarda usta wykrzywiła.
Gniew:
Od sąsiadów murem wielkim,
odgrodzimy nasze włości,
zazdrośnicy i fałszywi, nie chcemy tej znajomości.
Autor:
Najedzeni, wystrojeni
ruszyły ze sobą w tany
lecz tańcować nie umiały, alkoholu więc wypiły
i na spacer wyruszyły
pokazać się jako wielkie pany.
Złość:
Wszędzie jacyś dziwni ludzie,
nietaktowni, bez kultury,
jakieś chamstwo, głupcy, gbury,
głupio śmieją się, radują, dziękują i przepraszają,
w wózkach wożą swe bachory, matki, dziadków,
różną płeć
dumę pewnie zatracili,
chcą na głowie kłopot mieć,
udają, że się wspierają.
Autor:
Powróciły zniesmaczone, jeszcze bardziej rozeźlone
podsycały swe wrogości,
pustka z kątów wyzierała,
dobroć tu nie zaglądała, rozgościły się choroby
złą energią przyciągane,
Autor stwierdził, odejść pora

kartkę im zostawił, na niej słowa napisane:
”dobroć i miłość istnieją na świecie,
będziecie szczęśliwi jak je odnajdziecie!”