Perła w koronie

Perła w koronie
Helena Szymko

Ja wiem Boże –
że najpiękniejszą perłą
w Twojej koronie
jest nasze Bałtyckie Morze
ono zachodem słońca zachwyca
ognistym płomieniem jego wody płoną
a nocą gwiazd tysiące
tańczy na ciemnej toni
jak za dnia na falach słońce

księżyc – latarnia nocy
do snu się ułożył
magicznego zjawiska nie zauważył
jak wzburzone fale łagodnieją
gdy gwiazdy na ich grzbietach
świetlisty blask ścielą
nasze Morze Bałtyckie –
jak perła w koronie w słońcu się jarzy
pieszcząc ciała turystów i złote piaski plaży
tych wód zasoby – wciąż wzbierając fale
bogactwem natury i cudem przyrody

Miłość

Miłość
Helena Szymko

Miłość nie szuka poklasku –
samotnie wędruje po świecie
pukając nieśmiało do serca
rozkwita w nim – jak kwiat
pławiący się w słońca blasku
czasami zamieszka pod mostem
przywdziana w stare łachmany
gdy uda ci się ją odnaleźć
przekonasz się – czy jesteś zakochany

Byłaś mi gwiazdą

Byłaś mi gwiazdą
Helena Szymko

Mamo – byłaś mi gwiazdą –
na firmamencie nieba
uczyłaś wszystkiego
co wiedzieć powinnam
teraz jesteś słońcem
mojej dojrzałości
lat dziecięcych uśmiechem

moich pierwszych przeżyć
w latach mojej młodości
i ta twoja sukienka
biała w czerwone róże
łagodny uśmiech
co mój smutek koił
kiedy to wspominam
te wszystkie wspomnienia
do dziś łagodzą –
mojego życia burzę

Myśl

Myśl
Robert A. Dyduła

Myśl przelotna
Okazała się nieulotna
Wezwała mnie do bram nieba
Bym zrozumiał co trzeba
Jak postępować by dobrym być
Jak przyzwoicie żyć
Jak zrozumieć niezrozumiałe
Jak ogarniać niebywałe
Wciąż jednak nie rozumiem
Nie potrafię i nie umiem
Radzę sobie z każdą chwilą
Tą miłą i niemiłą
Życie uczy jeśli tego się chce
Sam nie wiem jak i gdzie
Jednak nauka ta odległa mi
Zdziwieni? Unosicie brwi
Taka ludzkość jest
Nie wierzycie to przeprowadźcie test
Ja jedno wiem
Nie skrzywdzę cię
Nigdy sam
Przecież was mam
Jesteście tu i tam
Myśl przelotna
Okazała się istotna
Zrozumiałem że to czas
Pokochać siebie i was
Pustą bez nas byłaby ziemia
Myśl przelotna
Lecz jakże istotna

Nienawiść

Nienawiść
Helena Szymko

Nienawiść – jest
jak rdza zżerająca żelazo
niszczy wypala w duszy dziurę
pozbawia obiektywizmu
i ludzkiej łagodności
atakuje – pozbawiając
ofiarę wiary w człowieka
wpędza w zaułek samotności

* * *

***
Robert A. Dyduła

byli tutaj
przyszli popatrzyli
ocenili i poszli
tyle ich
co cień i pomruk dziki
światło nawet przygasło
nie ma nawet wspomnienia
pojawili się znowu
inaczej ubrani
inne zachowanie
sprowokować chcieli
sprowokowali
siebie samych
usprawiedliwienie
i ślepa żądza
nienawiść i warczenie
prawo bezprawia
pięścią ciemiężcy tworzone
byli tutaj
odeszli
nikt ich nie chciał
gdyby mogli
zostaliby
siejąc okruchy nienawiści
w serca słabe złamane
odeszli
chwała nam za przetrwanie

DyRo
Kołobrzeg 1 września 2019 r.
🇵🇱
80 lat i nie zapominamy…

Życie pisze scenariusz

Życie pisze scenariusz
Helena Szymko

Życie pisze scenariusz –
nieważne jakie były plany
wystarczy jedno złe zdarzenie
twój los już pogrzebany
ciesz się każdą małą chwilą
dopóki blask słońca
błękit nieba nad nami
korzystaj z siły uczuć
by poznać smak miłości

niech cię zawsze przepełnia
ogrom ludzkiej wrażliwości
każda przeżyta w życiu chwila
jest zawsze na wagę złota
wszystko – co prawe i ludzkie
bliskie doskonałości
żyj zawsze pełnią życia
uczciwie spędzaj czas
tak – żeby nie skrzywdzić nikogo
jakby to był twój ostatni raz

Brzmienie

Brzmienie
Robert A. Dyduła

jak ładnie
Twój głos
idealnie wpasował się
między wersy muzyki
rozbrzmiewającej od rana
w mojej głowie
tchnącej spokojem
zadumą i marzeniami
pozbawiony złudzeń
że to niekończące się granie
chłonę każdy dźwięk
każdą nutę
tonację i brzmienie
a Twój piękny
ciepłem kojący
w zimny poranek
głos miły
rozbrzmiewa prawdziwie
nie tylko w mej głowie
lecz i uszy go słyszą
niech tak zaczyna się
każdy poranek

Morze

Morze
Helena Szymko

Morze – ja nigdy się tobą nie znudzę
bo kocham tę dal bez końca
złocistą taflę wody
w porze zachodzącego słońca
nagrzanym piaskiem plaży
srebrzystym fal łoskotem
jak dumnie się pną do góry – spienione
spływają ku brzegu z powrotem

do stóp mych się łaszą jak kocię
delikatnie muskając chłodem
spoglądam w dal przed siebie
kocham tę bezgraniczną przestrzeń
i tę błękitną morską wodę
gdzie horyzont się zlewa z niebem
jakby mu było za mało
tej przestrzeni – dali bez końca
więc zapragnął jeszcze dosięgnąć
wieczorem – gwiazd na niebie
o brzasku wschodzącego słońca

Chcę tańczyć z tobą

Chcę tańczyć z tobą
Jadwiga Miesiąc

głodni życia
głodni szału
tańczmy dzisiaj całą noc
na parkiecie świata
wśród łąk zielonych
wśród zapachu kwiatów
melodia skrzydeł
poniesie nasz krok
posuwisty dziki
oszalały
z fantazją uroczą
płyną nasze stopy
na księżyca bal
splecione dłonie
miłością płoną
a ja wzruszona
zobacz
jeszcze cała drżę

Terpsychora zachwycona
westchnęła
ten walc taki miły i śliczny
kochania pragnący
a tu noc już kona
świt zagląda na zegarek
giną gwiazdy w resztkach mroku
zostaną znów tęsknoty łzy

Miłość wbrew pozorom

Miłość wbrew pozorom
Helena Szymko

Miłość wbrew pozorom –
to nie jest samo szczęście
to przeważnie – smak goryczy
tęsknotą kuje w sercu
czyni nas poddanymi –
niszczy lub uszczęśliwia
my pewni szczęścia i w nią wiary
nie potrafimy się bronić
musimy ją po prostu przeżyć –
by poznać jej zamiary

Bezwzględna rzeczywistość

Bezwzględna rzeczywistość
Helena Szymko

Cóż to takiego –
co włada ludzkim losem
przekracza wszelkie
ustalone granice
ona jak bestia
o wielu szyjach głowach
albo loteria – która
rozdaje graczom fałszywe losy
by zawładnęła nimi
chęć wygranej

potem z ukrycia zadaje
najmocniejsze ciosy
czasem pogłaszcze
cię nawet po głowie
by potem z wściekłością
rzucić się na ciebie
otwierając wszystkie
przerażające paszcze
gotowa cię zagryźć
byś się nie podźwignął
największego zła
jest lustrzanym odbiciem
potrafi zachęcić
potem cię zniszczyć –
pogmatwać i tak
niełatwe już życie

Jesiennie

Jesiennie
Sylwia Błeńska

jesienne serpentyny
srebrne nitki
huśtawki
zasiadają na nich wieszczowie
choć skrzynka wciąż pusta
tu brak adresata
nadawcy
może list porwał wiatr
co zdźbła jeszcze zielonej trawy
kołysze

wokół tysiące tchnień
a jakby nikogo nie było
nawet w mieście
czerwony parasol wyróżnia się
we wrześniowym deszczu
tu samotność pełza w ulicami

Gwiazda

Gwiazda
Helena Szymko

Najpiękniejszą gwiazdę –
daję ci w ofierze
to dar jest niebiański
dla ciebie kochany
gdy spadała z niebios
tak pięknie błyszczała
jak twe oczy miły
gdy na mnie
z uśmiechem patrzyły
złapałam to cudo

i mocno trzymałam
by mi nie umknęła
do sklepienia niebios
gdzie swe miejsce miała –
jarzyła się blaskiem
jak kryształ błyszczała
jakbym piękny brylant
w swych dłoniach trzymała
niech teraz ta gwiazda
szczęściem darzy ciebie –
a twoje marzenia
na pewno się spełnią
gdy miłość nie umrze –
pozostaniesz ze mną

Miłość

Antonina-MarcinkiewiczMiłość
Antonina Marcinkiewicz

Dopadła znienacka
rozświetliła umysł i oczy
otuliła muślinową peleryną

zerwała więzy konwenansów
ciało wypełniła pragnieniem
krzyczała ze szczęścia

Szmaragdowe bogactwo słów

Szmaragdowe bogactwo słów
Helena Szymko

Słowa – jak szmaragdy
odzwierciedlają bogactwo duszy
barwią odcieniami upływający czas
metaforycznym przesłaniem
dotykają głębi ludzkiego istnienia
bogactwem metafor –
zdolne poruszyć serce

lustrzaną barwą malachitu
powielają powierzchnie oceanów
docierając do ich głębinowego dna

wtapiają się w w przyrodę
wzbogacając ją – barwami
przeróżnych roślin i zapachów
unoszącymi się dźwiękami
wybrzmiewają w naturze
słowa – to bogactwo wiedzy
jaką obdarzyła nas cywilizacja
malowana nimi natura – ukazuje
cały urok – naszej planety ziemi

Wrzesień

Wrzesień
Helena Szymko

Jeszcze tak niedawno
letnie dni gorące – sprawiały
że żarem spływało z nieba słońce
niebawem lato dobiegnie końca
wrzesień – to początek jesieni
po wiośnie i lecie
jeden z piękniejszych miesięcy
żołędzie spadające kasztany
szelest liści pod butami

spacery w blasku słońca
wciąż nam pozostaną
gdy będziemy mieć szczęście
może z babim latem nadejdzie miłość
rozgrzeje żarem serce
promieniując jak kasztany
czasem pozostaje na zawsze
lub po prostu odejdzie

dobrze mieć wtedy przyjaciół
którzy nie zawodzą
bo gdy złota jesień minie
nadejdzie zimno i słota
lepiej nie być samemu
ze smutnymi myślami
dłoń przyjaciela
rozwieje wszelkie smutki
wówczas odczujemy ulgę –
że nie jesteśmy sami

Marzenia

Marzenia
Helena Szymko

Marzenia

Marzenia są piękne –
choć to tylko marzenia
kwitną radością
są duszy ukojeniem
nawet te nierealne
dodają wielkiej siły
myśli zanikają czarne
świat staje się milszy –

żyjemy marzeniami
bo ich potrzebujemy
zapełniamy nimi serca
bo chcemy być szczęśliwi

bywają uskrzydlone
czarem miłości zaszczepione
na zawsze pozostaną
pragnieniem miłości
są zawsze młode
nigdy się nie starzeją
bywają ulotne
czasami się spełniają
są dla nas wszystkich –
na szczęście nadzieją

Przemijanie

Przemijanie
Helena Szymko

Mijają chwile – miesiące lata
niepowtarzalne
teraz pomimo wokół ciebie tłumu
pustka ze smutkiem się splata
dzień za dniem umyka noc koszmarem bywa
tylko – wspomnienia krzyczą po kątach
ty w tej samotni nie masz już komu
przesłać uśmiechu miłego słowa

zadajesz sobie tysiące pytań
dlaczego – w życiu wciąż kogoś tracimy
mrok go prowadzi gdzie cisza brak słońca
lecz gdzieś tam w mroku tli się iskra nadziei
wskazuje drogę do wiecznego życia
pośród chóru Aniołów i rajskiej zieleni
może nie każdemu dane ją dostrzec
tylko dla niektórych świeci ona jaśniej
droga – do Pana naszego
o bezgranicznej miłości która nie ma końca

Samo (krytyka)

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

Wiceprzewodniczący Episkopatu arcybiskup Jędraszewski nie daje za cholerę zapomnieć o sobie. Jego bezwstydna aktywność i zacietrzewienie w wynajdowaniu wrogów Kościoła katolickiego nie ma sobie równych. Co i rusz pojawia się w programach informacyjnych z wielkim oburzeniem (werbalnie) informując wszystkie dewotki z kółek różańcowych o odkryciu (czytaj namierzeniu) nowego demonicznego zła usiłującego zniszczyć Boży porządek i ład. Nic dziwnego, że za obsesją duchownego z Krakowa, rośnie jego popularność w kołach zbliżonych do tac kościelnych. Każde wystąpienie arcyobłudy Jędraszewskiego elektryzuje tzw. opinię publiczną. Powiedzieć o tym kapłanie, że należy do najbardziej kontrowersyjnych hierarchów Kościoła, to stanowczo zbyt mało. Leciwy wiekiem, ale młody duchem Jędraszewski potrafi kilkoma zdaniami wkur… nie tylko nieboszczyka, ale i wierzących w Boga. Ma do tego wielki talent. Mnie osobiście zastanawia krótkowzroczność i niebywała hipokryzja tego hierarchy. Z jednej strony wieszczy piekło tęczowej zarazy a drugiej nie dostrzega rozprzestrzeniającej się w klerykalnym środowisku pedofilskiej zgnilizny. Arogancja, cynizm, i relatywizm wychodzą z arcykapłana wszystkim porami i otworami jego ciała. Takie wybiórcze traktowanie tematu ośmiesza przemądrzałą eminencję. Jednak trudno mi uwierzyć w alergię na ludzi spod znaku LGBT wiedząc o jego zażyłej przyjaźni z innym zboczonym hierarchą Kościoła – Juliuszem Paetzem. Chciałbym doczekać się tego, że arcyobłuda w pięknych cyrkowych szatach liturgicznych powie w trakcie kazania, jak wierni mają zachować się wobec homoseksualistów w sutannach. Problem jest poważy i ważny. Przewiduję jednakże duża zwłokę, bowiem jego arcyłaskawość nie samą tęczową zarazą żyje. Ostatnio stał się cud, bo przypomniał sobie znamienne słowa św. Łukasza. Więc brawo – w końcu padły z usta hierarchy tak długo oczekiwane słowa samokrytyki. Na opamiętanie i powrót do korzeni ubogiego duszpasterstwa, na które nigdy nie jest za późno. Może wreszcie biskupie pałace przestaną być siedzibami dostojników Kościoła prowadzących rozpasany, pijacki i hulaszczy tryb życia. Staną się miejscem służącym bardziej zbożnym celom. Ale ja, jako sceptyk, osobiście jednak w to nie wierzę. Już kiedyś napisałem, że jeżeli katolicy zostaną uczciwymi ludźmi, a nie zakłamaną zgrają, to ja zostanę najpierwszym z nich.

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…