To nic

To nic
Ewelina Zdziechowska

To nic
kiedy smutek serce rwie,
czasami tak bywa
to nic
kiedy łzy lecą z oczu,
czasami jest taka chwila
to nic
kiedy masz wątpliwości,
one kiedyś znikną
to nic kiedy rozrywa cię ból z samotności,
staraj się cieszyć chwilą.

Skrucha

Skrucha
Marian Jedlecki

Kiedy rozważam jak uciekały
długie dni spraw jałowych
smutek nieodwracalny
jak śmierć bezsłowna
ściska obręczą moje serce

kiedy w moich nutach
gniewnych czy miłosnych
otucha szuka mój świat uciemiężony
dlatego trwaj Muzo jak dzieciak uśpiony
w skrytej duszy bogactwem zazdrosna

jak pozwoliło mi więc sumienie
poświęcać chwile próżności
na skruchę co będzie piękniejszą
od grzechotki dziecka

kto dał mi prawo trwania w milczeniu
skręt duszy
w słowach natchnionych
przesz Mądrość Miłość
Boga żywego i jego Tajemnicę?
nie pytajcie co zrobiłem z godziną rozmierzoną
zyskiem nieujawnionym
pełną kieszenią zakonspirowanych marzeń
i drugą dziurawą bez szans

Bez miary

Bez miary
Marian Jedlecki

Gerbery piękne
co rosną rozkołysanie
jak pogoda na twoim niebycie
dzień bez żalu co było to było
i łkanie żyłkowatego marmuru

w nim ty bardzo mocno zawarta
nago pokonana pod ciężarem
moich wyobrażeń
a dal pełna blasku w zbiornikach łez
dobrze tu –
z dala od szczekliwych psów dwunożnych
śpisz w widoku zapadłych liści
butwieją –
powietrze wieczoru jak północne widowisko
w przeraźliwym oddechu próchnicy

czuję –
mój kamień łzy połyka
co to krew w nich nieodgadniona
a w niej widok co chce ożywić odejście
i tak mnie przyciąga ku łagodnym kształtom
mojej myśli najodleglejszej
i jeżeli potrafi
zdejmuje ze mnie warstwy złudzeń

Nekrolog

Nekrolog
Marian Jedlecki, Krystyna Henczel

Pożegnanie Irenki Grabowieckiej
Zmarła 15.07. 2019 r.
Pogrzeb w Białymstoku

Każdego dnia ma miejsce świt i zmierzch.
Narodziny i umieranie. Radość i ból.
Codziennie świat otwiera drzwi nowemu życiu,
codziennie zamyka się dla kogoś brama ludzkiego traktu.
Życie na Ziemi jest cudem, ponad który nie ma nic piękniejszego,
ale jest tylko kredytem od Stwórcy.

Po niespodziewanej chorobie, troskliwym leczeniu, czułej opiece Rodziny, w ciszy zgasło na ziemi Twoje Słońce, Irenko, pozostawiając smugę żalu i cienia. Trudno pogodzić się z tym faktem. Tak niedawno byłaś i już Ciebie nie ma. W połowie kwietnia tego roku przyjechałaś do Córki do Poznania. Umawiałyśmy się na spotkanie dla omówień naszych ostatnich utworów literackich, przygotowania materiałów na sierpniowe warsztaty literackie w Międzywodziu organizowane przez Stowarzyszenie Autorów Polskich o/ Kołobrzeg, gdzie także bywałaś wykładowcą teorii literatury.
Miałaś wiele planów na wakacje. Byłaś pasjonatką wędrówek po Polsce. Przemierzyłaś kraj od Bałtyku po Karpaty i Karkonosze, od ukochanej Narwi po Odrę. Piękno jej utrwalałaś w poezji, prozie, fotografii, malarstwie. Stwórca obdarzył Cię wieloma talentami, pasjami, siłą ducha do pokonywania trudności na drogach życia. Jeździłyśmy razem na plenery artystyczno-literackie. Ja planowałam spacer, Ty bieg. Wieczorami przed snem, który nie miał ochoty przysiąść na powiekach, snułaś wspomnienia bardzo Ci drogie. Miałyśmy wiele wspólnych poglądów na świat i życie. Prowadziłyśmy nocne dyskusje o sztuce, przyrodzie, ludziach, dawniej i dziś, te dziedziny szczególnie nas interesowały. Snułyśmy marzenia o piękniejszym jutrze, spokojniejszym świecie. Trudno mi uwierzyć, że nie spotkamy się już u mnie w domu na gawędach, ani na plenerach. Miesiąc temu uzgadniałyśmy wspólną podróż do Międzywodzia. Analizowałyśmy program warsztatów, nasz w nich udział. Wieczory literackie, wystawy i czas relaksu nad morzem, nad zatoką.Na krawędzi życia i śmierci planowałaś jutro i potem… I co? Zostawiłaś mnie, Irenko. Przeszłaś do Boskiego Raju, gdzie deszcz trosk nie pada, słońce wciąż w zenicie, gdzie Mąż na Ciebie czeka, Rodzice, gdzie Boża Miłość.Zbyt szybko mija życie.Taka jest wola Boskiego Ojca. On decyduje o naszym życiu, chwili narodzin i godzinie śmierci. Dopaliła się Twoja lampa na Ziemi, ale Stwórca zapalił już na niebie Gwiazdę, która będzie rozjaśniać ścieżki życia Kochającej Cię Rodziny i Przyjaciół. Miłość Męża, Córki, Rodziny i wiara w Stwórcę były źródłem siły, którą kierowałaś także ku młodzieży, poświęcając jej swoje życie młode i dojrzałe, swoje pasje twórcze. Jako nauczycielka, w niełatwych przecież czasach, uczyłaś mądrości, godności, odpowiedzialności, przyjaźni. Uczyłaś widzieć piękno, a w nim Stwórcę, Człowieka, Ojczyznę i Dom. Nie szczędziłaś sił, czasu, zdrowia, a nade wszystko serca, tak bardzo potrzebnego uczniom oczekującym drogowskazu szczęśliwego jutra. Sukcesy w pracy pedagogicznej, społecznej, literackiej owocowały szacunkiem i uznaniem u młodzieży, rodziców, władz szkolnych, środowisku społecznym oraz nauczycielskim. Byłaś wspaniałym recenzentem utworów literackich. Organizatorem spotkań, wieczorów literackich, plenerów. Praca była trudna, ale miałaś zawsze oparcie kochającego Bliskich i Przyjaciół. Dawałaś ludziom, Irenko to, co miałaś najpiękniejsze w sobie. Wszystko co wielkie jest wielkie przez serce.Widocznie spełniłaś swoją misję na ziemi. Boski Ojciec rzekł „wystarczy”. Z Jego woli zegar wybił Ci ostatnią godzinę życia ziemskiego 15 lipca 2019 roku. W pogodny letni zmierzch, słońce ostatnie promienie złożyło na Twym czole. W ciszy, z czułym dotykiem serca Córki i Zięcia odpłynęła Twoja dusza do boskiej przestrzeni.
Potrzebna jesteś w niebie, by tam pielęgnować kwiaty dobra, po literacku modlić się za Bliskich, którzy pozostają na Ziemi. Wszyscy żyjemy według planów Stwórcy. Pozostaje wiara w zmartwychwstanie. Z głębokim bólem i czcią chylimy głowy przed Twym ziemskim ciałem. Wierzymy, że dobry Bóg przytulił Cię już do swych ojcowskich kolan i wyznaczył w Raju miły zakątek.
Irenko kochana, pozostań z Bogiem szczęśliwa, tu na ziemi jesteś i będziesz zawsze w godnej pamięci, modlitwie i miłości, którą niosłaś przez życie. Pamięci o kochanych, bliskich osobach czas nie zaciera. Źródło Twej literackiej wrażliwej duszy na dobro, piękno, miłość będzie pulsowało w sercach kochającej Cię Rodziny i Przyjaciół, którzy Ci składają korale modlitwy, kwiaty poezji i podziękowań za Twoje doczesne, godne życie z nami. Śmierć nie niszczy miłości i przyjaźni! Wiatr czasu nie zatrze godnej pamięci Biskiej Osoby.

„Non omnis moriar”

Krystyna Henczel – członek Stowarzyszenia Autorów polskich
oddział Kołobrzeg
Marian Jedlecki
Prezes Stowarzyszenia Autorów Polskich
oddział Kołobrzeg

już nie szukam

już nie szukam
Danuta Gościńska

Już nie szukam czterolistnej koniczyny,
dziś pozwalam jej kwiatom rozkwitać.
Szczęścia przecież tym sposobem nie zatrzymam,
Nie odejmę lat z serca bicia.
Więc ty też nie dmuchaj ognia drżącej świecy,
bo demony lubią mroczne cienie.
Nie nazywaj zawsze rzeczy po imieniu,
bo nie każdą myśl ubierzesz w słowa.
Inny język ma bogaty, inny biedny,
zranić łatwo, a po co żałować.
Nie pożądaj odkrywania zakrytego,
niech zostanie słodką tajemnicą.
Nieświadomość lepsza niż rozczarowanie,
pewność miarą bywa niedosytu.
Nie obiecuj, skoro spełnić nie potrafisz!
Nie rozmawiaj, słów raczej zaniechaj.
W zgiełku to, co najprawdziwsze się zatraca,
mym spokojem – uśmiechnięta cisza.
Zapisane w gwiazdach masz
Do końca swego życia.

Złote przemyślenia

Złote przemyślenia
Ewelina Zdziechowska

W potoku jakim jest umysł
są różne przemyślenia,
złote, obleczone pięknem
to niezaspokojone pragnienia.
Przeradzając je w czyny
świat nie wygląda tak samo,
warto żyć dla każdej chwili
która jest nieskalaną.

dzika róża

dzika róża
Danuta Gościńska

Dzika róża

Cierniste krzaki
dzikiej róży…
wyrosły prawie do nieba.
Rosnących jak przy cmentarzach,
I w moim ogrodzie.
Delikatnie palcami
dotykam kwiatu…
i w zapachu się zanurzam.
Obok usiadł anioł z nieba
spogląda w zadumie,
gdzie twoje piękne róże?
Kolce wbijają się w skórę,
coraz głębiej i głębiej…
Nad losem rodziny
zastanawia się Bóg
spoglądając na różę.
Strużkami spływa krew…
nagle nadchodzi
znajoma postać
śmierć…
niszczy wszystko.
W ręku
zostaje mi tylko
ostatnia dzika róża…

chodziłam po łące…

chodziłam po łące…
Danuta Gościńska

Chodziłam sobie po łące
zbierałam kwiatki pachnące.
Choć zobaczymy co błyszczy w trawie.
To kwiat kolorowy spogląda ciekawie.
Znad pachnącej aksamitnej zieleni łąki,
żywokost, stokrotki, kaczeńce,
kończyna, chary i maki.
Gdzie złoci się także mleczu kwiat i pąki.
Słońce roztacza blask na tej niwie
i oczy się cieszą na snopkowe bele.
Wiatr na świeżych kłosach gra.
W mych uszach szumi melodia ta.
Gdy się wsłuchasz w łąki ciszę,
tysiąc głosów możesz słyszeć.
Śpiewa świergotek polny,
i skubie może to i owo sroka.
Komar bzyka, motyle, owady, larwy,
ważki, żuczek i biedronka.
świerszczykowa gra muzyka.
Jaszczurka, ślimaki, barany, krowy
i żaba i bociany wyglądają ciekawie.
Dziś o świcie łąka była taka piękna
Płakała była pełna rosy.
Nieuprawiana dziczą zapomniana.
Jej suknia łąkowa chabrowa,
rumiankowa i makowa.
Była pomięta a jak pięknie porośnięta.
Czy taką pamiętasz?
A może ta piękniejsza
patrząca w niebo wysokie…
Już czas, czas powrócić do domu,
już czas zapomnieć o rumiankach.
Już czas, czas odrzucić marzenia.
To wszystko to tylko bajka,
i malowane kwiaty znad aksamitnej zieleni łąki.

Hamletowski dylemat korupcji

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Jak Polska długa i szeroka wszyscy mówią o walce z korupcją. Przekupstwa, łapówki – to rak, który Polskę toczy. To nie jest u nas takie novum, bo przez to obrzydlistwo traciliśmy niejednokrotnie wolność i Ojczyznę. Dalego należy mieć na uwadze hamletowskie pytanie – „Być albo nie być ”zanim zostaniemy skorumpowani. Być uczciwym czy być bydlęciem – odpowiedź jest oczywista, ale tylko dla ludzi z czystymi intencjami. Łapówka często traktowana, jako nagroda za załatwienie sprawy, która od nas zależy. Stosowany jest tu dywergencyjny sposób myślenia niejakiego Kalego. Najwyraźniej widać to przed każdymi wyborami, niezależnie od frakcji politycznej. Mam pytanie – czy korupcja to nieopłacalny biznes? Skądże znowu taka durna myśli przychodzi mi do głowy. Nie zamierzam w tym momencie posądzać siebie o dereizm, a to z kilku „oczywistości”. No sami zobaczcie – Wyborcy Konfederacji i Lewicy Razem poszli walczyć o swoje zasady, wyborcy „Wiosny” poszli walczyć, aby żadnych zasad nie było, wyborcy KUKIZ’15 głosowali każdy za innymi zasadami. Pytanie brzmi, – po co poszli głosować wyborcy PO? Przecież z góry było wiadomo, że wynik wyborów ani na jotę nie wstrząśnie machiną głupoty, którą rozbudowuje PiS. Tylko, dlaczego poszli głosować wyborcy PiS? To oczywiste – poszli głosować, bo wręczono im łapówkę – 500+. Więc w ramy wdzięczności, zagłosowali tak, jak prosił ten, co daje łapówki. Bo musiał, i tu znajduję odpowiedz na hamletowskie pytanie. Korumpujący drań doskonale wiedział, iż jak mawiał słynny francuski historiograf śp. Aleksy de Tocqueville, że „Republika przetrwa tak długo, aż politycy odkryją, że można przekupić wyborców ich własnymi pieniędzmi”. System korumpowania wyborców zadziałał tak dobrze, że nawet starzy głęboko doświadczonym życiem ludzie, wprost rzucili się galopem do urn wyborczych. Nikt ich nie poinformował, że to nie członkowie PiS łapówek nie zapłacą, lecz wszyscy w czambuł wzięci Polacy sami za swoje. Genialne posunięcie – najpierw dać, aby później odzyskać. Bo trzeba pamiętać, że z tych 500+ trzeba jeszcze opłacić urzędników, którzy najpierw wypłacają, a później w innej formie będą odbierali. Dziwna ta demokracja – jak słusznie zauważył śp. Beniamin Franklin, a polega na tym, że dwa wilki i owca głosują, co by zjeść na śniadanie. A wolność polega na tym, że uzbrojona w pistolet owca kwestionuje demokratyczny wynik „głosowania”. Dlatego odbiera się ludziom broń. Bo mogliby stracić cierpliwość. Teraz, kiedy mechanizm korupcji wyjaśniłem, to PiS przed wyborami będzie wyliczało, komu tam dodać po 1000 zł, aby mieć potrzebną liczbę przekupioną ( czyt. skorumpowanych) wyborców i jest to chyba „oczywistość oczywista”. A teraz zabiliśmy w sobie zaufanie i chęć bycia razem. Zamiast dróg i mostów, budujemy ściany, o które rozbija się każdy spontaniczny gest, każda próba porozumienia. W pośpiechu i obłędzie codzienności, mijamy się jak we mgle. Konkurencja, rywalizacja, konsumpcjonizm i te wszechobecne podziały zabiły w nas resztki empatii. Kto nam zaprojektował taki świat? Czy to my sami, świadomie dokonaliśmy wyboru? W pogoni za „mieć” obojętnie, w jaki sposób zapomnieliśmy, że to człowiek, człowiekowi najbardziej jest potrzebny do życia, a nie pieniądz. Parafrazując słowa Williama Whartona z powieści “Ptasiek” teraz powiedziałbym tak: “To okropne, jak łatwo udaje się zgnoić człowieka, aby odpowiadał programowym o nim wyobrażeniom”

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

ODJAZD

ODJAZD
Izabella Teresa Kostka

ODJAZD

Odchodzimy nadzy
ubrani w czyny,
strachem przemoczeni

na twarzy grymas
i odwieczne pytanie:
“Co teraz z nami będzie?”

Wejdziemy do rzeki
zaprzepaszczonego czasu,
gorzko zapłaczemy,

przepłyną obok grzechy
i niewyznane słowa,
na przejazd poczekamy.

Charon wpuści nas na łódkę
tylko za cenę serca.

~

Izabella Teresa Kostka

2019, “Rozdarcia / Lacerazioni”

PUCHACZ

PUCHACZ
Izabella Teresa Kostka

PUCHACZ

Wiem, że jedno jest dla nas niebo
tylko drogi do niego różne.
Nie ma niewinnych decyzji,
za każdą zapłacimy,
gdy księżyc okryje się kirem.

Czy słyszysz wezwanie puchacza?

Nocą przysiada na drzewie,
by dzielić ze mną smutek,
wypełnić pustkę,
ma oczy kochanka,
którego śmierć zabrała,

jesteś w jego głosie
i grasz na strunach serca
co rozstroiło się przez lata
jak zaniedbany fortepian.

Uchylę okno.

Może wleci
i otuli mnie skrzydłami
– pierzastymi pocałunkami,
uchroni od rozterki.

Widzimy to samo niebo
spojrzeniem sobie bliscy,
jak gwiazdy dalecy…

~

Izabella Teresa Kostka

2019, “Myśli zebrane / Pensieri raccolti”

Zapobiec nieszczęściu

Zapobiec nieszczęściu
Ewelina Zdziechowska

Popłynąć z prądem ku nadziei,
która jest światłem codzienności
byśmy cieszyć się umieli
z podarunków rzeczywistości.

Odnaleźć siebie w otchłani,
nieustannym wyścigu szczurów,
gdzie tylko pieniądz mami
jest wojna i okres buntu.

Wyzwolić prawdę i miłość
w stercie fałszu i nienawiści,
zapomnieć o tym co było,
nie pozwolić by marzenia
jak bańki prysły.

Będzie lepiej, bardziej zabawnie

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Niejaki ks. Henryk Grządka odprawiając homilię powiedział, cytuję: „tolerancja nie jest najwyższą wartością, a narodowcy to cenne środowisko”. Przeczytałem to i opadły mi ręce. A nie powinny, bowiem od dawna nie spodziewam się niczego rozsądnego po sługach Watykanu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż takie bezeceństwa niebawem zatrują zdrową duszę części narodu. Ale Kościół i tak jest miłosierny. Gdyby popierał eutanazję, każdy inaczej myślący wysłany byłby do Bozi. Jak w filmie „Faron”, za sprawą jakichś Herhorów Kościoła Rzymsko-Katolickiego narodek padłby na kolana, bo coś trzeba koniecznie zrobić z klęską od bogów, tzn. Klęską Globalnego Ocieplenia. Już mi się przewidywało, że przyjdzie tak duży upał i z tego powodu nie będę mógł pospać nocami, a skutki byłyby katastrofalne. Nawet zrobiłem przymiarkę finansową, a to w celu nabycia taniego klimatyzatora, a tu bęccc…Przyszło ochłodzenie… Bo dawniej, to latem były porządne upały. Pamiętam rok 1971, bo wtedy zdawałem maturę – dochodziło do + 40 C. I tak bywało od św. Jana do św. Anny. Na szczęście ani na ocieplenie ani też na oziębienie „dobra zmiana” nie ma żadnego wpływu, bo inaczej tak zaczęliby regulować Słońce i jądro Ziemi, czyli doprowadzaliby do katastrofy. Tu trochę podkręcić, tam poluzować, – ale sobie ludziska by sobie pogłodowali, to by pogłodowali… Jak wiadomo wielbłąd jest to koń zaprojektowany przez którąś z komisji. Na szczęście świat nie został stworzony przez obecną pajdokrację, a szczęśliwie istnieje już kilkanaście milionów lat. Wpływu na to nie mamy, ale rządzący nami cwaniacy wpadli na pomysł, że wystarczy „kowalskich” postraszyć i zaraz szerokim strumieniem popłyną pieniądze. Lobby farmaceutyczne postraszy ludzi epidemią i już są przymusowe szczepienia. Kiedy postraszono Globalnym Ociepleniem, ludzie pogodzili się z wydaniem 2 bilionów EURO na walkę z fatamorganą. Za te pieniądze każdemu dorosłemu Polakowi można by kupić po dwa luksusowe Maserati Quattroporte, dołożyć klimatyzację, panele fotowoltaiczne na dachach domów, (jeżeli takowe posiadają) i na dodatek po trzy futra z norek, gronostajów i królika dla kochanek. Na szczęście dla rządzącej nami pajdokracji przygłupy wyborcze, które są w większości, nawet nie wiedzą, co to takiego „bilion”. Nie wiedzą, o ile byliby bogatsi, gdyby nie szastanie pieniędzmi. Powiem jasno – dopóki nie zlikwidujemy pajdokracji, czyli rządów „Dobrej Zmiany” nie będziemy bogaci. Natomiast ONI już są!
Ot, co…

PS.
(Słowo “pajdokracja” bierze się ze złączenia dwóch greckich słów: país, paidós – dziecko oraz kratós – siła, władza)

SOR

SOR
Sylwia Błeńska

czas jak krople
z nieszczelnego kranu
z impetem pach pach pach

co jakiś czas
zza kolejnych drzwi
wywoływany numer osiemdziesiąt
jeden

z godziny osiemnastej dwudziesta druga
dwudziesta druga trzydzieści
dwudziesta trzecia
cyfry
zmieniają się jak na paragonie

a w naczyniu
przelewa się woda

Sylwia Błeńska 4.6.2019

JESIENNI KOCHANKOWIE

JESIENNI KOCHANKOWIE
Izabella Teresa Kostka

JESIENNI KOCHANKOWIE

Opadły koronki z podstarzałego ciała
gdy wzięli się za ręce,
objęli wspomnienia wspólnych zmarszczek
i resztki pożądania.

Zamarzyli o locie jak Ikar,
choć ich skrzydła były spróchniałe,
wysuszone członki zapragnęły spełnienia
nawet za cenę upadku.

Jesienni kochankowie
na ślepym peronie…

~

Izabella Teresa Kostka

2019, “Lacerazioni / Rozdarcia”

Wszystkie prawa zastrzeżone

Skrzydła z żółtego papieru

Skrzydła z żółtego papieru
Teresa Klimek Janota

Byłam tam – z dala od zgiełku w sobie
Trawy trzciny sitowia
Oddycham nimi
A królestwo wody całe w ptasich skrzydłach
– Tak
– Nie
To lata młodości
Więcej w nich teraz mgły niż w tamtych
Mokradłach
Więcej niż ucieczki po zamknięciu
Oczu
– O tak
Łabędzie potrafią zachwycić
Oderwać skrzydła
Od bagien
Zawsze będę w nich widzieć tęsknotę
Jaką mi dało oderwanie
Od ciebie

5.07.2019

Takie czasy, by wyszło „znakomicie”

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Zanim coś napiszę pozwolę sobie na sparafrazowanie słów Tomasza Grabowskiego: „Człowieka od małpy odróżnia to, że potrafi czytać. Czasem nawet ze zrozumieniem. Cóż z tego, skoro małpie włos dęba staje, gdy tylko widzi polskiego polityka”. Bo o naszych politykach nie da się dobrego słowa powiedzieć. A o małpach, a i owszem. Niestety wybrańcy narodu nie cieszą się estymą. Przykro to mi napisać, ale ””doigraliśmy się” klasy politycznej bez klasy… Z roku na rok coraz obficiej durnieją i chamieją. Czasem myślę, że to jakaś pandemia nas nawiedza albo inne tsunami bezczelności i hipokryzji. Jak tak dalej będzie to zacznijmy „owe” eksportować, bo w tym to już na pewno będziemy potęgą i basta. Wystarczy włączyć telewizornię reżimową, aby na własne oczy zobaczyć buractwo w akcji i przyjrzeć się słomie wychodzącej z ich buciorów. Pseudo politycy zrobili wszystko, co w ich mocy, aby skłócić i podzielić naród. Przyznaję, tej całej „dobrej zmianie” wyszło to genialnie. Do wywołania prawdziwego nieszczęścia brakuje jedynie chwycenia się za głupie łby. Jak nie ochłoniemy i nie wyhamujemy, to doprowadzimy wcześniej czy później do tragedii. Już przerabialiśmy podobne lekcje w przeszłości. Więc zapytam – no i cóż z tego? Przecież z rzadka tylko jesteśmy mądrzy po szkodzie. Nie umiemy wyciągać wniosków z własnej historii. Do wszelkiej maści polityków, którzy nami rządzą, mam dystans, tak asekuracyjnie. Patrzę na nich, jakby wzięli się nie wiadomo skąd, a przecież naród ich wybiera, daje im władzę i za cholerę nie pojmuje, dlaczego ich nie rozlicza z wykonanej pracy. Nie reagujemy gremialnie, kiedy uchwalają kretyńskie ustawy, podejmują idiotyczne decyzje. Wszelkie kłamstwa, skandale, afery, uchodzą im płazem. Tak to się porąbało w tej naszej Ojczyźnie, że każdy może zostać wybrańcem narodu. Demokracja – Nie przeszkadza nikomu, że kandydat do „establishmentu” nie posiada odpowiedniego wykształcenia, kwalifikacji, kultury osobistej, ogłady towarzyskiej itp. Wychodzące z niego chamstwo i durnota nie eliminuje z wyścigu o mandat. My Polacy, jesteśmy wobec polityków bardzo tolerancyjni i wyrozumiali. Nie przeraża fakt, że jeden matoł z drugim tumanem stanowią prawo, decydują o naszej przyszłości, o naszym życiu. Krotko mówiąc – nastał w Polsce taki czas, że chamstwo, głupota nie dyskwalifikują polityka. Dlatego czego, jak czego, ale chamstwa i głupoty w najbliższych latach na pewno nie zabraknie. Dlatego uważam, że po wyborach parlamentarnych pojawi się wielu nowych durniów i chamów.
Ot, co…

Dzień Nieszczególny

Dzień Nieszczególny
Marian Jedlecki

Ciągle o tym myślę –
będzie w tobie słońce
w ten dzień nieszczególny
bo wiatr chłodzi twarze
gdy szalony woźnica
powiezie nas galopem
popędzany uderzeniem bata

uśmiechaj się
jakbyś chciała pomachać buńczucznie
wszystkiemu co żywe
białą chusteczką odjeżdżającym
patrzymy na siebie-
nie mówmy „W drogę”
nie rozpoczniemy podróży
bo nie ma drogi do ogarnięcia

gdyby jednak –
powiesz Tak
ja powiem Nie
przez spojrzenia głupich gapiów
a takie rzeczy mówi się w milczeniu
bo trzask liścia gdy uderza w ziemię
krzywi powietrze i jednostronną ciszę
jak miłość niedokonana

Niebo rodzinne

Niebo rodzinne
Marian Jedlecki

Niebo czyste
połyskujące bardziej niż niebo zimowe
nigdy nie widziałem
nocy bardziej gwieździstych
czystszych niż tej zimy
gdzie drzewa przed domem
były jak cienie nieba
a liście uśpione ruszały się jak latawce uwięzione

zamarłe myśli
to księżyce na nitce nieba
Droga Mleczna obejmuje ramieniem
niebo rodzinne
szalona naga i przywrócona
w ustach mojego miasta
aż moja zagubiona bajka
zaczęła świecić gdzieś w Konstelacji Łabędzia

w tym zimnym i groźnym widoku
dygocącym bardziej niż nierealnie
niebo przeszłe wygląda jak obrazek rośliny
gotów ukazać się zaszyty we własnym cieniu

smutny obraz
wygięty pod wymuszony kształt
pogubionej młodości dumy i wyobrażania
patrzy moimi oczami
i dalej trwa narada nad teorią tekstu
o żywocie materii rozpisanej wyzwolonej z Czasu
jak sens z bocznej niszy
w niebywałym słowie nieba rodzinnego

Parka

Parka
Marian Jedlecki

Dłoń przez sen po twarzy szukająca
cicho
jakimś tajemnym zmysłem bezwiednie pomaga
słabości łzy karnej
czeka aż z moich przeznaczeń wynikała będzie
światłem niepokoju targana
meandrami toni dotyków obłaskawiana
jakby mistycznym zawodzeniem
gorzko gryząc usta

co czynisz niepojęta?
przecież dłoń twoja lodowata
liściem połyskliwym którym noc pomiata
między piersiami drga namiętnie
lśni cała z niebem zapętlona
pomiędzy żądzą chwały i pożądania

na środku wreszcie
walizka z rekwizytami
z jednej strony opuszczona –
bez żalu