Dotykać Nenufary…

janusz-strugala-ikonaJanusz Strugała
Dotykać Nenufary…

kuszą i łudzą zieleni głodem
kwiatami oddają cześć Bogom
uśpione poranną mgłą
kołyszą się na wody łonie
w sercach kochanków miłość obudzą
a potem giną wraz z naiwną ułudą
nieczułe na Uranii wołanie
tychże kochanków marzenia
pogrzebią położą gdzieś między kaparami
na nic modlitwy na nic spojrzenia
zaręczynowy kamień

miłość ostygła Seleną zroszona
serca ukołysane Nyksy szeptaniem…

Słownik, asystent pisarza, poety, publicysty

Zapraszamy wszystkich, którzy chcą szybko i bezbłędnie pisać teksty

Uruchomiliśmy wygodny, wirtualny słownik języka polskiego, podzielony na trzy grupy: Rzeczowniki, czasowniki i przymiotniki. Pod słownikiem znajduje się formularz. Można tam pisać, edytować swoje teksty i wysłać gotowy na swój adres mailowy.
Asystent może być pomocny w pisaniu poezji, artykułów, tekstów publicystycznych. tekstów piosenek itd. Z pewnością będzie przydatny w podróży i wszędzie tam, gdzie nie możemy ręcznie notować tekstów. Można również jednocześnie sprawdzać prawidłowość pisowni.

KLIKNIJ TUTAJ – sprawdź naszego asystenta

Lub TUTAJ w wersji pełnoekranowej

Moje miasto, na mojej planecie

janusz-strugala-ikonaMoje miasto, na mojej planecie
Janusz Strugała

Wracam tu, dziwię się, rozglądam się dookoła
czas me miasto zmienia, tu rodziły się marzenia
Błądzę po ulicach, przyglądam się ludziom
w każdej chwili odżywają wspomnienia

Są stuletnie domy, pokryte mchem przemijania
są jezior niebieskie tafle, ta sama kościelna brama
Cichy późny wieczór, światła w oknach gasną
dniem zmęczone echa znów spokojnie zasną

Moje miasto na mojej planecie
wita mnie przyjaznym gestem
Budzi się i zasypia jak dawniej
tu się urodziłem, tu zostało serce

Moje miasto blaskiem wspomnień oddycha
życiem tętni, śmiechem dzieci
Trwa wciąż, pośród jezior, jak nadziei oaza
nie mogę Chodzieży z pamięci wymazać

Widzę twarze, czasem naznaczone
czuję oddech ducha tych, co ponad tęczą grają
Został klimat ulic w fasadach ukryty
Słyszę szepty drzew, poranną mgłą spowitych

Pierwsze słowa, pierwsze kroki
pierwsza miłość, losu wyroki
Nie wiem co się stanie, co się zmieni
wiem, że tu jest moje miejsce na Ziemi

Pusta przestrzeń

PUSTA PRZESTRZEŃ
Anna Zimna-Węgielska

Pogubiłam się w przestrzeni
Bez granic aż po horyzont
O cnoto niedościgniętych marzeń
Słowa złożone w jedą całość

W układance witraży
Wspominam czas uniesień
Tańczyłam tak jak
Zagrały nutki losu
Dopóki mądość w sercu trwała
Doputy
Kocham
Wirowało obok nas
Piękna doskonałość prawa

A jednak odchodzę
W imię rozsądku

Nie ma już nas
Pusta scena

Ominę mglistść nieba
Pędzoną wiatrem w dal
Ty i Ja
I ta łza
Odchodzę
Wsłuchując się w muzykę
Swobody

A na resztę letniego wieczoru
Wstawię kwiaty do wazonu
One szeptem duszę napełnią
By zrozumieć
Ulotność tej miłości

Schowanej za kurtyną czasu
Należy tylko nauczyć się patrzeć
I to docenić

Droga którą zgubili Bogowie

Marcin-Jodlowski poetaDroga którą zgubili Bogowie
Marian Jedlecki

Między Człowiekiem a jego uporem
nie bardzo wiem co myśleć
wiem czym jest pożądanie
czy to znaczy że kogoś uzupełnić chcę?
może mokre siano byłoby nic dla mnie
a może sługą kobiecej zostałem ekstazy
łyżeczką grzechoczącą w środku pustej wazy

kto z nas wziąć w uścisk potrafi swoje fatum
Światło i Czas zmienny urządzają pościg
usta i tak dalej wiodą rzecz zaczętą
a niepokój we mnie pulsuje dziko jego tętnem

żyjemy wyrwani z zewnętrznej skóry
widzę ucieczkę ptaka nad stawami
znowu tańcem którym żywi są karmieni
wiec gdzie sekret słodyczy?
nie wiesz –
więc rób to czego niezdarny partner sobie życzy
a zresztą – co to mnie obchodzi
sprzedam wizje obudzę upiora
wtedy lepsza mnie uwiedzie droga
ciała i duszy co wiedzą jak pobłażać sobie
w świecie gdzie drogę zgubili bogowie

Międzywodzie. Raj dla literatów i śpiewaków

Kołobrzeski oddział Stowarzyszenia Autorów Polskich SAP, cyklicznie organizuje spotkania wyjazdowe, plenerowe, dla osób związanych z poezją i literaturą.

W tym czasie ludzie pióra przebywają w Międzywodziu. Przepięknie położonej miejscowości, która jak sama nazwa sugeruje, leży między dwoma akwenami, zalewem i Bałtykiem. To dobre i wybrane miejsce dla literatów, którzy mogą tu delektować się naturą, także dyskutować na spotkaniach twórczych. Wczoraj, 22 sierpnia, przed licznie zgromadzoną publicznością wystąpiła Małgorzata Siemieniec z Kielc, od lat związana z SAP, oraz “nowy narybek” stowarzyszenia – Eugeniusz Tiemnikow. Z pochodzenia Rosjanin, który od wielu lat mieszka w Warszawie. W Międzywodziu jest także żona Eugeniusza, która wydała właśnie nową powieść autobiograficzną. Eugeniusz Tiemnikow odkrył w sobie talent wokalny, i trzeba przyznać, iż mimo “dostojnego” wieku zachwyca publiczność interpretacją oraz niebywałą siłą głosu. Duet żegnany był rzęsistymi brawami. Jest szansa i nadzieje, że wystąpią wkrótce również w Kołobrzegu.

ALFABET – wyliczanka

ALFABET- wyliczanka
Anna Zimna-Węgielska

I jak tu nie poddać się
Wersom i akapitom
Przestawionych literówek
Myślom wyrwanym
W zamkniętych szufladach
Pamięci

Niekiedy bez pojęć i definicji
To głębsza racja
Każdy goniąc swoją prawdę
Tworzoną z błędów i upadku
Prawości i namiętności
Maluje swoje ego

Z całego abecadła
Kolorową kredką

Zapominając niekiedy
O przystanku logika
Bo czymże ona jest?

A ja tak marzę o jednym
O szacunku
Akceptacji wyboru
Wszak jestem istotną żywą

Bez powielanych od lat ozdobników
Na wzór “ikony” marzeń

By w prostocie zamieszkało piękno
Prostych słów
Proszę
Dziękuję
Przepraszam
Pozostań alfanecie
Przy mnie

I nawet gdy będzie padał deszcz
Będzie kolorowo

Kocham prostotę słów
wypowiedzianych

Płynących z szacunku

Proza życia

Proza życia
Anna Zimna – Węgielska

W objęciach snu
Marzenia tańczą
W nocnej krainie i jej ciszy
Jak zwiastun dobrej zabawy
Tam gwiazdy życzenia spełniają
Przysiadwszy na krawędzi losu
Niczym w sztuce jednego aktora
Utkane jedwabiem
Mknąc alejami wyznaczonymi
Czy też na szczytach
Zmagań naszych
Przysiadwszy
Jak tańczący wiatr
Co błądząc w zawiei
Starannie obraz maluje
Dnia każdego
Tak splatając dni i godziny
W warkocz komety
Lata mijają
By je z czasem
W ramy oprawić
Powiesić nad kominkiem
W barwach przyjaznych
Słodką niewolą czasu
Już kwadrans po północy
Liście jesieni opadły
Tkam dywan z myśli ich
By nigdy nie bać się samotności
Obraz ten to talizman mój
Moim istnieniem
A może kiedyś
I ja tym będę
Gdzieś za zakrętem naszego dnia
Dobranoc
Pejzażu, który z czasem
Zdmuchnie wiatr

Schody czasu

Schody czasu
Anna Zimna-Węgielska

Idę na spacer z plecakiem myśli
Bez czerwieni na ustach
Bez szpilek i sukienki koktajlowej

Bez kroków wstecznych
Brzmi to
jak awers i rewers
Rozrzucone spojrzenia
Pośród wilgotnych rzęs
Szłam beztrosko każdą drogą
Ten powiew słów,
który trzyma mnie za rękę
Dążenie moje
Do stąpania po prostej uliczce
Wspinając się po kamienistych schodach
Zapukało zwątpienie
Jutro może być za póżno
Na krok następny

Czas to mój powiernik
Co trzyma mnie za rękę
Chęć zdobycia
Chcę pokonać otchłań
Dogonić zmierzch
To tylko kilka schodów

O imieniu
Przemijanie
Po nowe świty
Po nadzieję dnia
W labiryncie zawiłych dróg
Przemyślenia są drogowskazem
Ulotności nie dogoni żaden czas
A i zegar wybija inne godziny
W tym krajobrazie cisza
TY i JA
I nasze opiekuńcze duchy
Tak jak po burzy pozostaje
Ta ostatnia kropla
Wraz z nią
Oddalone milczenie

Niczym rzeźby z marmuru
Podążają w górę
Jak cienie dobroci
Zastygłe
To schody życia
Chcę uchwycić tę chwilę
Jeszcze jeden krok
By dogonić przetrwanie
Umykające uliczkami dnia
To istnienie biegnące
do przyszłości
Ty i mój cień
Ten czas bardzo cenię
Jak lekcję życia
Wspinając się po schodach
Czy ją zapamiętam
Czy zapomnę

anna-wiersze

Modlitwa o szczęście

janusz-strugala-ikonaModlitwa o szczęście
Janusz Strugała

Widuję je czasem wysoko w obłokach
widzę rozpalone w twoich oczach
Szukam śladów między nutami
zbieram je i układam w harmonii, akordami

To jak modlitwa, to prośba o jeszcze
czas gubi dni, nieczuły, jak zechce
Wbija w serce przemijania miecze
rany się goją, gdy dźwięki płyną po miłości rzece

Znowu cię proszę, modlitwą o szczęście
bądź łaskaw Panie, codziennie, troszeczkę
Zanim duszę mi uśpisz w nieba diamencie
pozwól znaleźć mi miłość, przeżyć ją raz jeszcze

Słyszę dookoła, miasto tętni życiem
czuję twego serca bicie, lecz daleko i skrycie
Czasem proszę gwiazdy, odkrywam wspomnienia
odezwij się, może upojnym świtem przytulę marzenia

Puls i rytm

Puls i rytm
Józefa Ślusarczyk – Latos

nosimy w sobie horyzont
uśmiech porankow słonecznych
śpiew drozda
puls umarłych
nosimy w sobie rytm nieustającego dążenia
oddechu tęczy i ognia
maraton dni i traw
nosimy w sobie obraz wczorajszy
jak podłogę szczęścia
światło odbitych planet
cząsteczek żelaznych i drobin
nasze oczy świecą mocą “Wielkim wozem”
szukając punktu.oparcia
nasze usta powtarzają szept odległych skrzydeł
lecz nie jestem pewna
czy to nasz hymn miłości
czy wieczna spowiedź gwiazd

Wiersz pochodzi z wyboru “Gwiazdy nad Wilczą Górą. Moje Hollywood”. 2015

Rozmowa

Rozmowa
Anna Zimna-Węgielska

I wciąż jestem ta sama
Choć siwe me skronie
Tam u brzegu me kroki
Ostatnie w umiesieniu
Podmuchem wiatru
I jak tu nie kochać
Choć jestem porzuconą
Przez fale za burtą
Bez szalup u boku
Me małe kroki
Odciskam na piasku
Szukając muszelek
Do naszyjnika wspomnień
Z zapinką z jantaru

Czy wolno mi kochać jeszcze
Te brzegi tajemne
Co ozdobiły me lico bruzdą
Umykające
Akordy zegara mego
Zaczekajcie na
Spacer jeden
Powrócę
Pokłonić się losowi

Kalejdoskop czasu

Kalejdoskop czasu
Anna Zimna – Węgielska

Wybieram się w podróż
Pociągiem widmo
Pędzącym zawrotnie
Po torach nie znanych
Dobijam do stacji
O nazwie Zapomnienie
Tu nikt nie wysiada
Tu nikt nie czeka
A ja grzecznie stoję
Bilet mam tylko w jedną stronę
Więc nie wsiadam
Nie zawracam z powrotem
Rozmyślam więc zatem
Czasu mam dużo
Gdzie kres mej podróży
Czy czeka ktoś tam na mnie
Jakie uliczki
Jacy ludzie
Co siedzą i nie marudzą
Choć są niewidzialni
Wszystko tak w sobie dziwnie pozamykane
Mijają lata ja dalej podążam
Pociągiem Widmo
Lecz już nie sama
Mym kompanem
Bagażem i czasem
TO LOS
Co wiernym był zawsze
W każdej podróży
Może nie dzisiaj ani jutro
Kiedyś dojadę
Do stacji końcowej
O nazwie STOP
Wysiadać proszę
To Twoja przystań
Na peronie
Co wówczas pocznę

Co wiernym był zawsze
W każdej mej podróży

Za horyzontem

Za horyzontem
Anna Zimna – Węgielska

Jestem łodzią podwodną
Płynącą po oceanach
Z białą flagą w dłoni
Moim talizmanem
Bardzo wymowne i jasne
Me wołanie
Czy dopłynę do mej przystani
Do lądu przyjaznego
Słów wypowiedzianych
Sercu tak przyjazne
Tam za horyzontem czasu
W krainie baśni
Mój port zapewne istnieje
Bielą tuląc me serce
Czy dopłynę po to szczęście
Melodią duszy w niej mieszka piękność
Jak poranna rosa
Na jutro i kiedyś
O nazwie ballada
Kochanka dnia i nocy
Po zorze świetliste
By wspomóc miłości mej

Codzienność

Codzienność
Anna Zimna – Węgielska

Jestem jak wiatr
Jestem żwierciadłem dnia
Jestem myślami blisko ciebie
Czym więcej ich
Tym mniej mnie
Bardziej tęsknię
Do wędrówki w przyszłość
Budzący się głos w mej duszy
Łapię oddech wspinając się
Na szczyty piramid
Chcę to poczuć
By to czuć
Dogonić światło w tunelu
Zamknąć je w swojej dłoni
Małe diamenty wiary
Na marzenia
Uchwycić świty
Mające sens
By kochać nadal
Chowając pod parasolem godzin
Tuląc czas w ufności
Ocalając nadzieję
Pośród milionów gwiazd
Zamkniętych w zwierciadle pragnień
Jestem sekundą w godzinie
Jestem pyłkiem na wietrze
Między datami
Nadziejo będę zawsze tam
Gdzie Ty
Zabiorę cię w moje krainy
Kartko z pamiętnika
Wiary nigdy dość
Podaję mą dłoń
Więc kochaj otwarcie
Tak bardzo tęsknię
Zostań
Marzenia
Kobieca codzienność

Szukam twoich ust. Ballada poetycka

Myślałem, że miłość złudzeniem jest
teraz to wiem, że myliłem się
W myślach mych i wspomnieniach oznaczała ból
magia twych słów odmieniła mnie

Życie dręczyło mnie, moknąłem w deszczu
gdy inni w miłości słońcu pławili się
To w końcu Mario przestało ranić mnie
skończyło się, gdy zobaczylem cię

Budzę się, szukam twoich ust
rozpłomieniły mnie o tobie sny
i znowu tylko ból, bo to boli mnie
jesteś daleko, bez ciebie budzę się

Chcę uwierzyć w to, że miłość nie jest grą
Chcę uwierzyć, że my to para serc i rąk
Magia życia jest jak delikatna mgła
świt przebłaga ją, zostaniemy razem… Ty i ja

Jak tu zarobić i się nie narobić

Marcin-Jodlowski poeta

Felieton z cyklu – „Co mnie denerwuje”
„Co robić aby się nie narobić”

Szanowni Państwo!
Okazało się wreszcie, ile zarabia prezes TVP w 2018 r – koło 28 tys. miesięcznie. Dla przeciętnego widza telewizyjnego to krocie, z którymi pewnie nie bardzo by wiedział, co robić. I nawet hasło ” Polak potrafi” nie bardzo tu się sprawdzi A jakie to obowiązki za taką płacę spoczywają na prezesie. A więc dbałość o to, żeby nie “podpaść” temu, kto miałby możliwość wysiudania go, z intratnego “koryta”. Już samo to nie pozwala na spokojny nocny sen, a jakby tego było mało, trzeba podejmować strategiczne decyzje personalne – kogo uraczyć stanowiskiem, a kogo “wypierdzielić”, bo ma zły wpływ na jego samopoczucie. Najlepiej asekuracyjnie liczyć się z „widzimisie” niejakiego “Jedynie Słusznego Prezesa”… No i słuszne to i sprawiedliwe, bo jak świat światem przynosi to wymierne korzyści. Miałem służąc w wojsku, jako żołnierz zawodowy kolegę st. sierżanta, który to kolega nie mogąc awansować (brak zasług) polubił zasadę tzw. “przypodobanie” się przełożonym, połączoną ze skrytym donoszeniem nowinek z życia kadry jednostki. W obecnych czasach byłby na wagę złota służąc PIS-owi. No, cóż, każdy sposób jest dobry na “chrupane ciasteczek z koryta”.
Ale ja nie o tym…
TVP umyśliła sobie, iż obciąży widzów programów telewizyjnych tzw. abonamentem. I nie ma to znaczenia, czy ktoś używa tylko TV Satelitarnej, czy tylko telewizji dla biedaków, czyli 24 programów TV Cyfrowej Naziemnej. Oczywiście wszystkie stacje telewizyjne pobierają horrendalne opłaty od reklamodawców za emisję spotów reklamowych. Cała polska telewizornia podporządkowana jest reklamie. Nie ma możliwej ucieczki od tej zarazy. Skoro tak to, dlaczego bezczelnie żąda się dodatkowych opłat abonamentu? Był moment, kiedy szlag przysłowiowy mnie tę bezczelność trafił i pozwoliłem sobie na wyliczenia sumy czasu poświęconego reklamie przez np. POLSAT. Zmiana kanałów nic nie daje, bo i tak cie te infantylne, głupawe filmiki dopadną, osaczą i zlasują mózgownicę. Więc obliczyłem, że emisja jednej zbitki reklam trwa mniej więcej tyle, ile krótki odcinek brazylijskiego serialu filmowego. Tak się w tej telewizji porobiło, że nie wiadomo, co jest dodatkiem i do czego. Skwituję to jednym zdaniem: Żadne racjonalne wyjaśnienia ani rzeczowe argumenty nie są w stanie wygrać z pazernością i robieniem obywateli w przysłowiowego ”Konia”. To wszystko przypomina orwellowski “Folwark Zwierzęcy”.
Ot, co…
(ciąg dalszy będzie jak się bardziej zdenerwuję)

 

Klucz szczęścia

Klucz szczęścia
Danuta Gościńska

Klucz szczęścia…
W życiu jutra,
nie wiesz co Cię czeka.
Życie malowane pędzlem słońca
i cisza wieczora.
Ktoś odszedł, zamknął swój powrót,
w nieświadomym marzeniu o szczęściu.
Spojrzał z góry na swoje dzieło
i w cieniu chmurki zapłakał.
Szukając oddechu, okna, cienia,
spojrzenia,wschodu słońca, jutra, zachodu
i drzwi z kluczem do szczęścia.

W ogrodzie rosną marzenia

W ogrodzie rosną marzenia
Danuta Gościńska

W ogrodzie rosną marzenia,
księżyc tu pisze nocami wiersze.
Niebo gwieździste daje natchnienie,
gdy migot świateł w oknach pogaśnie.
Tęsknoty snami są uskrzydlone,
gdy z pragnieniami tańczą walczyka.
Uśpiony świat zastygł w bezruchu
i nie czujemy jak czas nam umyka.
Ucichły nawet miłości skrzypce,
tylko oddechy muskają ciszę.
Noc gwieździsta snów,
uśpione serca szczęściem kołysze.
Ranek przywita nową nadzieję,
i przyniesie radosne chwile trochę,
podobne do tych z Edenu snu.
Łąki uczuć,dywany kwiatów,
niech przyozdobi trzepot motyli,
kiedy zawita poranne słońce.
Jeśli Twoje serce jest tak wielkie
jak marzenia,
to wiedz że osiągniesz w ogrodzie
myśli i spełnienie.