niebieska

niebieska
Jarosław Pasztuła

niebieska sukienka
podkreśla kształty ciała
wrzeźbił cię najlepszy rzeźbiarz

jak kometa płynie chodnikiem w szpileczkach
nie umknie żaden szczegół
oczy w zachwycie słońce w zenicie
każdym gestem słowem zwiewna

chłopcy z podwórka
mówią na nią niebo w gębie

przywołuję pamięcią kobietę niedostępną
w niebieskiej sukience w piosence
ulica pachnie nią do dziś
wszystko dookoła więdnie

Niepodległa

Niepodległa
Antonina Marcinkiewicz

11 listopada kraj flagami ozdobiła
strofami hymnu usta rozśpiewała
wspomnienia o bohaterach pamięci przywróciła
i serca młodych w sobie rozkochała
własna i wolna
krwią synów narodu zroszona
nasza biało-czerwona

pustka

pustka
Jarosław Pasztuła

czeka na telefon ostatnio nikt nie dzwoni
tępy obojętny wzrok zatrzymany na szkle

w środku duszy ciemno wtedy gdy opadną
emocje nad głową pełną smutnych myśli

nikt prócz ciszy i samotności
nie jest tak wiernym towarzyszem

nie wie co zrobić aby odzyskać radość
każdy esemes pusty jak żołądek węża

Co poeta miał na myśli

Co poeta miał na myśli
Janusz Strugała

Słowa bywają niesłowne
Są rytualne, majestatyczne
Aroganckie, słodkie, kłopotliwe
Poeta jak bilardzista
wrzuca je do właściwego dołka
Układa na pięciolinii wersów
Spiskuje, budzi zadumę
Uruchamia poczucie wstydu
Szarpie zmysły
Wymyśla metafory, szuka kanwy
Chce zachwycić rozkochać w sobie
Zmysłowo ją zdobywa
Słowa ścieli jak róże
Mości pragnienia
Jej serce taktuje w zachwycie
I nie pyta co poeta miał na myśli

Figiel

Figiel
Bronisława Góralczyk

Wzbudzała podziw płci odmiennej
Śledził ją wzrokiem ten i ów
I o miłości z nią płomiennej
Niejeden marzył pośród snów…

Niejeden zwierzał się w sekrecie:
– Chcę ją poślubić – choćby dziś!
Każdy się kochał w tej kobiecie
Kochał się Antek, Franek, Zdziś…

A Wanda było jej na imię
I miała lat dwadzieścia pięć
Choć poruszała się dość dziwnie
Każdy miał na nią dziką chęć…

Już zazdrościły jej kobiety
Bo jakże było im nie w smak
Że we wsi tylko w niej, niestety
Wszyscy kochają się aż tak…

A po tygodniu wybuchł skandal!
Mężczyznom teraz jest nie w smak
Bo to nie była żadna Wanda…
To figla spłatał… Mietek Ptak!

Gliwice 27.03.2007 r.

Pociąg zwany życiem

Pociąg zwany życiem
Janusz Strugała

wyruszyłem w tę podróż dawno temu
wsiadłem do pociągu zwanego życiem
istnieniem w niepojętym wymiarze kosmosu
ruszyliśmy z tobą mamo
ty wybierałaś nam pierwsze przystanki
zaspokajałaś głód dobrą strawą
pociąg zatrzymał się na stacji dorosłość
każdy poszedł własną drogą
było zmęczenie miłość szczęście rozstania
każdy dzień jak ogniwo łańcucha
los je łączył
bezmiar przeżyć euforii zwątpienia
ocean uniesień
pociąg zwalnia z obawą patrzymy w niebo
tylu odeszło
nikt nie dał znaku życia w innym wymiarze
i jakiż to wszystko ma sens

Kocham Ciebie!

Kocham Ciebie!
Bronisława Góralczyk

Jam ci kredą do pisania,
tyś mi jest tablicą.

Jam ci dróżką do usłania,
a tyś mi ulicą.

Jam ci piórem jest gęgawy,
tyś mi jest inkaustem.

Jam ci łyczkiem mocnej kawy,
a tyś mi jej haustem.

Ja obłoczkiem na twym na niebie,
a tyś mi chmurzyskiem.

Jam nie warta samej siebie,
a tyś mi jest WSZYSTKIM!
………………. Kocham Ciebie!

Gliwice 06.07.2007 r.

Zapuka do drzwi

Zapuka do drzwi
Janusz Strugała

słowa wloką się za piórem
czas się ślimaczy
wieczór jak intruz rozcieńcza myśli
nawet dźwięki koszmarem
każda godzina zostawia
w głowie zgliszcza
trauma
dotykałem szczęścia
widziałem je w twoich oczach
twoje słowa ukojeniem i zatraceniem
błądziłem po ciele jak głodny łowca
odkrywałem to co zakryte
teraz w wersach schronienie
nie mają tej mocy
pozornie wyciszają duszę
już słyszę jak drepcze
wkrótce zapuka do drzwi
starość
a może jednak ty

Dźwięki były twoim życiem

Dźwięki były twoim życiem
Janusz Strugała

wsłuchuję się w ciszę
zwykle grała pod batutą wiatru
dzisiaj tylko oddech i piasek pod stopami
lament nie wróci mu życia
przyjęła go amfora wieczności
zostawił nam słowa dźwięki i nuty
koszmarna wieść zmroziła
i zasmuciła setki serc
dźwięki były twoim życiem
fortepian ziemskim przeznaczeniem
niedościgły w graniu pisaniu fotografowaniu
nasze serca biją w rozpaczy
biją takty pamięci

Janusz Kokoszka (1947-2023)

smutno

smutno
Jarosław Pasztuła

pastwisz się gdy krwawię
łzy osusza ciepły sweter
rękaw długi na rozstanie
w zadumie trwa rozciąga się czasem
w oczach już nie ty lecz ktoś obcy

czuję zapach ziemi między twoimi nogami
zatrutego ziarna pełne w różnych kolorach
wory na policzkach jak pośladki na udach
czuję że trwam na cienkim cieście francuskim

zabawki zabieram wynosząc się z tym
ciężarem ciała nie tylko złudzeniem w głowie
zamykam przedział jadę w nieznane dotąd
żagle napięte w nozdrzach z wiatrem

daleko piach z wyspą archipelagu wspomnienia
troski zadumy nad morzem słów kilka zdjęć

Na rocznicę ślubu

Na rocznicę ślubu
Bronisława Góralczyk

Listopadowy deszczyk gra,
a w bzów alejce – ty i ja.
Ty mnie uśmiechem raczysz wciąż,
a ja szczęśliwa, żeś mój mąż.

I kiedy patrzę czasem wstecz,
jedna mnie tylko dziwi rzecz:
ty się nie zmieniasz; wciąż ten sam,
a ja już stara, zmarszczki mam.

Co dnia przed lustrem widzę, że
czas zrobił swoje (wszak wciąż mknie),
tylko przy tobie w miejscu stał,
jakby się ciebie „starzeć” bał…

Listopadowy wietrzyk gra,
a w bzów alejce – ty i ja.
Ty mnie za rękę trzymasz wciąż,
a ja szczęśliwa, żeś mój mąż.

Gliwice 15.11.2012 r.

taniec ją wyzwolił

taniec ją wyzwolił
Janusz Strugała

wybrzmiała muzyka
takty wybudziły morze i niebo
tancerka w szalonym transie
wysypała klejnoty z kielicha stylów
wiatr wyczarował chmury
taniec to wolność nie ma widowni
ten pokaz chłonie matka Ziemia
w sercu tancerki fale rozkoszy
jej ciało spowiła morska bryza
ogromne chmury malują niebo
taniec ją wyzwolił
gitara inspiruje magiczne ruchy
zapomniała o świecie
wyobraźnia podpowiada gesty
przestrzeń pulsuje wigorem
trudno wzrok oderwać

Przemijanie

Przemijanie.
Antonina Marcinkiewicz

Jeden po drugim
spadają liście z drzewa mego życia
staram się aby pień
trwał chociaż ogołocony
i dawał oparcie mojej rodzinie
w niepamięć poszło
tyle dróg
tyle spraw
tyle chwil

widowisko

widowisko
Jarosław Pasztuła

po parapetach wystukuje deszcz
kilkanaście kropel przez kilka lat

tłucze jak w dzbanki wiatrem o firanki
od czasu do czasu czasem puka

w karmniku stadko gwiazd to Sikory co dnia
tłuką dziobem w okno prosząc o ziarno

głodne brzuszki nie dbają o talię
bo są jakie są okrągłe kulki

obrazy przed oczami
bohaterów pełen park cyrk gwar o poranku

ze słońcem

ze słońcem
Jarosław Pasztuła

zachęcał słońce by spadło
na zachodzie nad morzem
za lądem bez słów na horyzoncie

utonęło na jakiś czas na niebie nów

gdzieś pełni snów gdzieś w głębi sen

bije pod bluzą krwisty kawałek mięsa
w dłoni każdą różę na inną okazję

nad nami dachu szczyt pod nami fundamenty
każdy świat obciążony początkiem i końcem

w tym roku będzie można oglądać sąd
czarna metalowa broń mierzy w skroń

nic nie robić nie pomagać nie dźwigać krzyża
czekać na ostatnią chwilę czekać na zgon

ten co umarł nie potrzebuje słońca
bo spadło zasną na wieki
krótki opis cienki los człowieka

każdego czeka coś takiego
niewytłumaczalnego a jednak

Niebo nie wynagrodzi

Niebo nie wynagrodzi
Janusz Strugała

niebo bezchmurne
nie pomaga
od takiej tęsknoty
nie można się wyzwolić
wiatr jak kret próbuje
usypać górę wspomnień
by ją rozwiać w bezmiar morza
pod nogami mokre kamienie
spływająca woda drąży ciemne korytarze
znam scenariusz
choć los jest nieprzewidywalny
nie ufam mu
myślę o was codziennie
są straty których niebo nie wynagrodzi

Morze biało-czerwonych flag…

Morze biało-czerwonych flag…
Kamil Olszówka

Morze biało-czerwonych flag…
Urzekające pięknem tajemniczych fal,
Rozpryskujących się na zabytkowych kamienic klifach,
Tego jednego szczególnego dnia…
W dwóch świętych barwach jedynie się mieniące,
Bieli przeczystej i czerwieni skrzącej,
Tysięcy flag powiewających dumnie,
I namalowanych na policzkach okraszonych rumieńcem…

Kiedy dnia tego ostry chłód jesienny,
Perli skrzącym rumieńcem policzki dzieci,
Które przybyły z rodzicami na marsz coroczny,
Dla swej umiłowanej dziecięcym sercem Ojczyzny,
Ich rumiane twarze dziecięce,
Dla flag biało-czerwonych pozłacanym są drzewcem,
Choć na policzkach namalowanych jedynie pędzelkiem,
Na sercach wykutych pamiętnych przeżyć rylcem…

Morze biało-czerwonych flag…
Niczym włosy księżniczki Waleski rozpuszczone przez wiatr,
Niczym blask zaklęty w spojrzeniu króla Bolesława,
Odbitym na ostrzu prastarego szczerbca…
Niczym wyłaniające się z wiru pradziejów,
Płynące niespiesznie dzieje dynastii Piastów,
W rozgałęzieniach licznych strumyków,
Będących odnogami jednego Piasta rodu…

Niczym prastare rzeki rwące,
Padające niespiesznie w morze spienione,
By otulone jego ogromem,
Odrodzić się na nowo w morskich fal pędzie,
Tak przesławnego rodu Piastów dzieje,
Porwane wielkiej historii pędem,
Zatonęły w głębinach wieków unieśmiertelnione kronikarzy piórem,
By odrodzić się w milionów Polaków patriotyzmie…

Morze biało-czerwonych flag…
Ten nasz bezcenny duchowy skarb,
Cenniejszy od srebra czy złota,
Cenniejszy od blasku zatopionego w najkosztowniejszych klejnotach…
Wykuty z bezcennego kruszcu,
Dumnych Polaków szczerego patriotyzmu,
Dnia tego wydobywanego z głębin serc milionów,
Rzewnymi emocjami miast żelaznych kilofów…

Skarb którego nie można złożyć w ofierze,
Przed wyobrażającym demona pogańskim posągiem,
Ni spopielić na wieki w całopalnej żertwie,
By nie pozostał najmniejszy ślad wspomnień…
Taki, którego nam wykraść nie można,
Przetopić, zastawić ni sprzedać,
Ni u trzęsącego połową świata biznesowego magnata,
Ni u starego zawistnego pasera…

Morze biało-czerwonych flag…
Niczym namalowany ręką mistrza przepiękny obraz,
Budzący zachwyt w całego świata muzeach,
Zazdrość w zawistnych paserów spojrzeniach,
Którego płótna mrocznych czasów upiory,
Nie zdołały rozszarpać swymi piekielnymi szponami,
Ciągnących się latami zaborów krwawych,
I zmieniających się okupantów niezliczonych represji…

Na którym odmalowano nasze narodowe traumy,
I kolejnych pokoleń heroizmu akty,
Przeplatając ponure, mroczne barwy,
Złotej farby wymownie dostrzegalnymi smużkami,
Symbolizującymi licznych bohaterów poświęcenie,
Zatopione w naszej Ojczyzny przeszłości bolesnej,
Niczym w najszlachetniejszej mirry bogato zdobionej karafce,
Wirujące w tajemniczym tańcu płatki złote…

Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami…

Gdy cię pozyskam

Gdy cię pozyskam
Helena Krystyna Szymko

w twych pocałunkach –
chcę tonąć bez końca
twojego ciała
być wiernym oddechem
twoich myśli
popłynąć strumieniem
i twojego serca
odbijać się echem
a gdy pozyskam ciebie całego
i twojego wzroku
stanę się spojrzeniem
wtedy zrozumiesz
jak wiele nas łączy
że twoje serce –
jest biciem mojego

Tobie gram Polsko

Tobie gram Polsko
Maciej Jackiewicz

Tobie dzisiaj
z ręką na sercu gram
bo tylko jedną Ciebie mam
matulu moja

przez lata liczne poraniona
aż pola przesiąknięte krwią
w Twojej ziemi dzisiaj śpią
rycerze którzy Ciebie strzegli
całe wieki

anioł nad nimi rozkłada ramiona
lecz nie na darmo oni polegli
i oddali swego ducha

dobry Bóg ich za to dziś wysłucha
i z naszych modlitw ułożoną pieśń

nadszedł czas odbudowy
znów zalśni hetmańska zbroja
by zdusić węża nienawiści
miłością zalejemy zgniłą
jego pleśń

Tobie dziś
z ręką na sercu zapiszę nowy
fragment historii do wielkiej
księgi

nareszcie sen pokoleń się ziści
i nikt już nie skruszy tej potęgi
spełnią się wreszcie sny
o lepszej przyszłości
gdzie nadzieja i wiara
jak wody rzeki
popłyną wzruszenia łzy

Tobie dzisiaj
z ręką na sercu gram
bo już wreszcie nie jestem sam
słyszę okrzyk radości
niedaleki

Matko
co powróciłaś z dalekiej tułaczki
znów jesteś

Ojczyzno moja