Jesienne amulety

Jesienne amulety
Janusz Strugała

odcienie jesieni
malują świat
jednych zachwycają
innych trwożą bliską zimą
krople z nieba złotymi amuletami
moczą drzewa pola i łąki
natura zasypia snem ukojenia
dni i noce jak z tytułu powieści
piszą się barwami smutku
który ożywiają jesienne kolory
zbliż się zanuć naszą piosenkę
ścieżkami zakochania idźmy dalej
niech gołębie pofruną tam za rzekę
wrócą namaszczone modlitwą o miłość
dni szybko zgasną
w kominku rozpalimy
ogień żarem namiętności
kawa w chodzieskiej porcelanie
serca ogrzejemy pragnieniem wiosny

z ostatniej chwili

z ostatniej chwili
Jarosław Pasztuła

sytuacja chora
ustawia sobie życie dożylnie
heroina jak niewdzięczna dziewczyna
kochasz na chwil ułamek zapominasz

skutkiem rozpędzony skład
opuszcza twój dom
szukasz jej
ale nie stać cię na nią

straciłeś wszystko
rodzinne ognisko
zostały myśli skłębione

noce niedopieszczone i niedopity koniak

na biurko rewolwer puste komory na naboje
wypełniasz ołowiem
podpisujesz testament plamą krwi na ścianie

ostatnie rozdanie bez pożegnania

Rzecz

Rzecz
Marcin Olszewski

Kim byłem, gdy wstałaś w świetle poranka?
Snem odchodzącym, gdy przetrzesz oczy?
Ukochanym skaczącym z balkonu na konia?
Lokajem z wodą, ręcznikiem, sukniami?

Kim jestem, gdy zasiadasz w jadalni?
Kucharzem, stolnikiem, może podczaszym?
Służącym za krzesłem na jedno skinienie?
Podającym potrawy smacznego śniadania?

Kim będę, gdy powozem ruszysz w miasto?
Stangretem nieutrzymującym fantazji na wodzy?
Lokajem w liberii otwierającym drzwi powozu?
Oficerem gwardii by zatrąbić, gdy wysiadasz?

Kim byłem podczas spaceru po ulicach miasta?
Uśmiechniętym żebrakiem pod kapeluszem?
Kupcem, za darmo oddającym Ci swój towar?
Ulicznym bardem z balladą na ustach?

Kim jestem, gdy w karczmie zjadasz obiad?
Karczmarzem ścinającym mięso z rożna?
Stajennym dającym owsa bachmatom?
Opojem spijającym słodycz z Twych oczu?

Kim będę, gdy na koncercie zasiądziesz?
Dyrygentem, z nutami i rytmem Twego serca?
Kompozytorem z weną i nieprzespaną nocą?
Muzykiem, dźwiękiem, fotelem, drzewem?

Czas przestaje istnieć

Czas przestaje istnieć
Agata Kostka

w przestworza na skrzydłach pofruniemy
na złotych liściach dotkniemy gwiazd jesieni
dekorując niebo kwiatami zapachów wiosny
między nimi włożymy kolory letniej bryzy

oczyszczą myśli mchu aromaty
gorące w uczucia dłonie
nuty ukojeniem
serca otwarte łabędzie tak blisko

na szóstej pięciolini kolorowe liście
grają jak orkiestra
trąbka gitara pianino skrzypce tak blisko
brzmią jak w San Francisco

czas przestaje istnieć
jest tylko wieczności chwila
pędzlem z kolorów tęczy
stworzymy przyszłość

tańczyć będziemy z jesienią
wśród szeptów gwiazd
wiosenne akordy we włosy wplecione
Wszechświat utrwali

wiersz podróżny

wiersz podróżny
Marek Górynowicz

patrzę jak idą gęsiego
w mętnej jesieni
wszyscy mamy podobny zarys ciał
różni nas tylko kąt nachylenia do telefonu
i poziom jasności
wyświetlacza

w sercu miasteczka
między Carrefour Express
a Żabką
jest cerkiew niebieska
i kościół św. Anny
dalej błąkają się łby
szarych uliczek

za rogiem
tli się połóweczka
księżyca

na pustym dworcu
hand luggage obcego pochodzenia
i naderwany rozkład jazdy

zbliżam się do krawędzi peronu
opóźnienie może ulec zmianie

Początek jesieni

Początek jesieni
Helena Krystyna Szymko

Jeszcze tak niedawno –
letnie dni gorące sprawiały
że żarem spływało z nieba słońce
lato – dobiegło końca
wrzesień – po wiośnie i lecie
jeden z piękniejszych miesięcy
żołędzie spadające kasztany
szelest liści pod butami

spacery w blasku słońca
po dywanach liści nam pozostały
gdy będziemy mieć szczęście
może pojawi się miłość
z babim latem nadejdzie
rozgrzeje nasze serce
pozostanie na zawsze
lub po prostu odejdzie

dobrze mieć wtedy przyjaciół
którzy nie zawiodą
bo gdy złota jesień minie
nadejdzie zimno i słota
lepiej nie być samemu
ze smutnymi myślami
bo dłoń przyjaciela
rozwieje wszelkie smutki
wówczas odczujemy ulgę –
że nie jesteśmy sami

Jesienna dziewczyna

Jesienna dziewczyna
Bronisława Góralczyk

Szła nad polami dziewczyna młoda
Płaszcz miała z liści; rudych jak ona
Włosy tak śliczne jak jej uroda
I suknię w barwach złotoczerwonych

Wiatr jej grzebieniem bywał czasami
Kiedy przez rżyska szła panna owa
Lub gdy błądziła między chmurami
Wciąż taka młoda i kolorowa…

Piękna dziewczyna zachwyt wzbudzała
(Jak miss się czuła o rannej porze)
Kiedy na drodze ludzi mijała
Albo samotnie idąc po torze…

Fama po wioskach i miastach wielu
Niczym kurenda wokół się niesie…
Od Tatr wysokich aż gdzieś do Helu
Wiedzą już wszyscy: – Wróciła jesień!

Gliwice 21.09.2019 r.

Idę do ciebie…

Idę do ciebie…
Bronisława Góralczyk

Idę do ciebie. W twoją jesień.
I w twoje słońce. I w twój wiatr.
W twój rdzawozłoty idę świat,
gdzie leśna cisza i pól pustka
tańczą ze sobą za pan brat,
a kozły gonią saren lustra,
jak ja jesieni twojej ślad.

Jesień to skrzypce moje stare;
pęknięte, pozbawione smyczka,
i ciągle jeszcze tak rudawe
jak stara, zmięta rękawiczka,
co ją zgubiłam w ony czas,
gdyś wiódł mnie ścieżką poprzez las.

Jesień to niebo, co otwiera
kłębiastym chmurom deszczu drzwi…
co łka i kwili czasem nieraz,
jak dziecię moje – gdy źle śpi.

Jesienny żal i melancholia
przemawia do mnie właśnie teraz
(jak starożytna metropolia) –
głosem Szekspira i Homera…

Więc idę. Idę w twoją jesień,
bo wiatr do ciebie mnie tak gna.
I słońce mnie do ciebie niesie
i echo skrzypiec, co wciąż gra
melodię naszą (tę sprzed lat…).
Idę do ciebie. W twoją jesień.
W twój złotordzawy idę świat.

Gliwice 10.09.2007 r.

Szeptem przywitamy jesień

Szeptem przywitamy jesień
Janusz Strugała

popłyńmy razem rzeką czasu
jesień przyszła dekorowana deszczem
pomogą nam wiosła wyobraźni
zostawimy smutki w poczekalni wieczności
zasypiać będziemy pod nieba granatem
twoje warkocze na mokrej trawie

dotykać będziemy kwiatów
aurą uczuć latem gorących
ogrzejemy dłonie i serca
słowa będą jak wino
wargi zroszą się jesienią
będziesz mi ogrodem i baśnią
mój śpiew popłynie wieczorną bryzą
wybudzi ptaki z błogiej drzemki
może znajdą dla siebie tony i dźwięki
na chwilę zapachnie latem
przytulimy wspomnienia
szeptem ją przywitamy
jesień

z korytem rzeki

z korytem rzeki
Jarosław Pasztuła

Jesteś suchym korytem rzeki
Wejdę napełnię pustkę w tobie

Spadnę deszczem czasem niepogody
Zazieleni się wokół ryby przemówią

Popłyniemy na drugi koniec miasta
By spocząć na miejscu zdarzeń

Z drzew odpadną słowa soczyste
Wyryte na szkolnych ławkach

Jesienne powroty

Jesienne powroty
Maciej Jackiewicz

Powracam do lat minionych
wspominam spotkania naszych oczu
i chwile gdy ciepła dłoń dotykała drugiej dłoni

wśród samych czterolistnych koniczynek zielonych
byliśmy tylko we dwoje na uboczu
pamięci tamtych dni najgęstsza mgła nie zasłoni

Powracam do lat beztroskich
gdy byłem młodszy sercem aż o połowę
każdy szczery uśmiech serce wzajemnie ogrzewał

czułem się jak w ogrodzie pełnym cudów boskich
rodziło się z miłością życie nowe
gdy na gałęzi piękny ptak serenady nam śpiewał

Powracam też do kalendarza
aby daty przepisać do starego pamiętnika
pod każdą ukryte zostały pamiętne sny i marzenia

powtarzam teraz ,, nic dwa razy się nie zdarza”.
w pokoju zegar na ścianie cicho tyka
wracają z jesiennym wiatrem kolejne wspomnienia

Sonet

Sonet
Maciej Jackiewicz

Czy to będzie sonet pyta mnie śliczna dziewczyna
tak bardzo kocha poezję i wiersze -każdy inny
w rymy bogaty jak w owoce krzew winny
wtedy z kielicha spróbuję dobrego wina

A sonet to wiersz wrażliwy jest niczym roślina
( jak mi się podoba twój uśmiech dziecinny)
sonet skromny w wyrazie nierzadko słynny
chociaż nie każdy nim poeta dzień zaczyna

Zdradzę ci dziś moja piękna w sekrecie
kiedy słowa do serca popłyną z głowy
będziesz najważniejsza w moim sonecie

Dla ciebie marzenia i bzu zapach majowy
bo jesteś jedyna na tym dziwnym świecie
popatrz jak czas biegnie a sonet już gotowy

Jesień uśpiona

Jesień uśpiona
Janusz Strugała

kluczami ptaków na niebie
wieści się jesień uśpiona
dywany liści ścieli
ziąbem tętni powietrze
wiatrem głaszcze trawy
żółtą sierścią pokryje parki
dni cięte pięciolinią czasu
grają ciemniejszą nutą
rzęsami zachodów śpiewem fal
oswaja z myślą o bliskiej zimie
w kałużach odbiją się smutne twarze
z wesołym oraczem równają chmury
pola wysiane wiosenną nadzieją
uczucia nie gasną płoną tęczą barw
serca biją żarliwie
uskrzydlone adoracją miłości
przyjdź
pójdziemy razem na rośne łąki
ją przywitać

Dziwny sen mi się przyśnił…

Dziwny sen mi się przyśnił…
Bronisława Góralczyk

Ja biegłam jak motyl, jak pawik maleńki,
po żółtym rumianku pachnącym z wieczora,
a Tyś się uśmiechał i tulił mnie, miły,
a przecież rzuciłeś mnie wczoraj…

Ach, sen już powoli z mych powiek opada,
jak mgła (co przylgnęła do ranka),
a ktoś mi do ucha jak wąż podpowiada:
– Tyś tylko ze snu jest kochanka…

To po co ja, głupia, o Tobie marzyłam;
pół nocy i jeszcze nad ranem…
Ten sen może dziwny, ale pięknie śniłam –
boś był mi i sługą, i panem…

Gliwice 04.10.2013 r.

jesień moja złota

jesień moja złota
Jarosław Pasztuła

idzie złota jesień rozrzuca liście wrzesień
październik mieni się kolorami kosze grzybów
w alejach parku rozrzucone wiersze słowo po słowie
las szumi cicho pełno tu żołędzi brązu kasztanów

zeszłoroczna jesień była inna jak każda nowa
pani babiego lata pani szumu szuwarów
szelestu liści na schodach w ogrodach owoców
kolorowe soczyste zdrowe pachnące latem

uciekam myślami do dni gdy zbierałem ziemniaki
na polach szaro zielono od ozimych zbóż poplonu
w dłoni z liściem dębu wspominam chwile pełne z dziadkami
uśmiechu jednak czas wszystko zabiera rodzi się nowe

jesień słowa niesie

jesień słowa niesie
Jarosław Pasztuła

czerwieni się mieni w żółte liście
deszcz kropi babie lato srebrzyście
oplata krzaczki małe pajączki tkacze
na stawach odgłosy kolorowe kacze

zapadam w sen melodii pejzażu w parku
siedzą ptaki na parapetach na skwarku
zajęci pracą ludzie pędzą niczym lokomotywy
każdy narzeka każdy spragniony odnowy

na lepsze złote czasy kalosze płaszcze
parasole z szafy szumi las w dłonie klaszcze
zapadam się w w myślach zagadkowych
na gałęziach czarno białych brzozowych

nie patrzy na mnie podejrzanie sroka
nie mam nic co mogłaby ukraść czarnooka
zamykam drzwi i okna zimno w okiennicach
wiatr szaleje piach unosi jak w baletnicach

po lecie zostały w wspomnieniach
w dal odeszło ciepło głębia w westchnieniach
żółte czerwone jabłka zapach siana
zielone łąki ptaki podróż podniebna bociana

koloruj to co bezbarwne

koloruj to co bezbarwne
Janusz Strugała

czekam na wino
z winogron twojego ogrodu
smakować chcę jak twoje usta
zostanie w pamięci bukiet smaków
urojenia tułacza nasycą się
pod prysznicem cukierkowych wyznań
krztyna smakowitych okruchów
deszczem zalotnych słów
nasycisz nienasycone uszy
blizny samotności ukoisz
zamienisz w sielankową codzienność
to co było wygaszone
wracaj
koloruj to co bezbarwne
wysyp dni klejnotami uczuć
schowam się w twoje empatyczne dłonie
będę zasypiał pijany szczęściem

Curriculum vitae

Curriculum vitae
Bronisława Góralczyk

obserwuję
cud narodzin
w smutku i radości

oglądam
świat absurdu
dziecięcych marzeń

rozciągam
ekran wspomnień
ulotnej młodości

błądzę
po omacku
w sferze bzdurnych marzeń

unikam
czarnych plam
na kartach przeszłości

szukam
jasnych barw
na przestrzeni zdarzeń

gubię
ostatni ślad
jedynej miłości

silę się
na przyszłość
w otchłani pragnień

znajduję
nie szukając
oznaki starości

otwieram
jedyne drzwi
do Krainy Spełnień

podążam
świetlistym tunelem
w bezkres Szczęśliwości

Gliwice 21.04.2007 r.

Zamiast…

Zamiast…
Maciej Jackiewicz

Czara goryczy zamiast kieliszka trunku,
trucizna ma dzisiaj smak dobrego wina,
bo i niczyja jest nie moja dziewczyna,
odwrócony jej wzrok zamiast pocałunku

Może pora uwolnić się od frasunku,
od tylu owoców drzewo się ugina,
niech złota jesień się wreszcie już zaczyna
nieufność wtedy odda tron dla szacunku

Czas prosić serce do cudownego sadu
tam zaczekają też na nas piękne kwiaty
czas myśli uwolnić z matni i bezładu

Niepotrzebne słowa spisać lecz na straty
żeby nie było już po nich choćby śladu

żeby wróciło co zgubione przed laty

a kiedy cię tracę

a kiedy cię tracę
Jarosław Pasztuła

nad­szedł czas by po­znać życie
w pia­skow­ni­cy rodzą się za­wod­ni­cy
za­wsze razem w każdą po­go­dę
wspól­ne zdję­cie wspól­ne dni

szko­ła
po niej świat otwo­rem

byłeś ko­man­do­sem misje wojny ćwi­cze­nia
za­wsze spa­dłeś z nieba za­wsze bli­żej dra­bi­ny do Boga

decyzje zapadają szybko
dys­ko­te­ka i piwko co po­trzeb­ne
zdol­nym pięk­nym
po­ko­cha­ły nas ślicz­ne panny

dni pły­nę­ły swo­bod­nie ty w czep­ku na gło­wie
wi­docz­nie nie mia­łeś go wtedy
gdy auto ude­rzy­ło w drze­wo

ucieczka przed siebie
poszedłeś tą drogą

odwiedzam cię w alejach
z nagrobka ścieram kurz

łączy jasne światło