za mało

za mało
Jarosław Pasztuła

Za młody wpadłem w twoje strony jak wiatr
chciałem zamieszkać było tak dobrze
lecz nie wieczorem w tą sobotę

bryzą po oczach męczyłem się jesienią
myśli skłębione w mej głowie
nie było czegoś astralnego
nasza miłość była dobra lecz lat było mi brak

w różne strony pokierował los nasze osoby
zostałem żołnierzem gdy studiowałaś
poznałaś obce języki ja rozbierałem kałacha

zdałaś egzamin gdy biegałem z bronią
po górach po wrzosach poligonów świata
bawiłaś w klubach gdy opadałem
na piachy pustyni błędowskiej
spadochronie rozwijaj się

ty pod parasolem ze swoim chłopakiem
ja samotnik na warcie z pustym wzrokiem
gdy składałem spadochron
składałem słowa w liście
że mi zależy bez odpowiedzi

dzisiaj dziękuję że jestem daleko
od własnych myśli zajęty sprawami i nałogami
czegoś było za mało ciebie brakuje mi

Ostatni piątek sierpnia

Ostatni piątek sierpnia
Maciej Jackiewicz

*cytaty z Koncertu jesiennego na dwa świerszcze … Wojciecha Niżyńskiego.

,,Dziewczyny płaczą, bo skończyło się już lato’’*
ale pewnie babie lato wnet zobaczą
i będzie choćby trochę ciepło i miło,
ach ile bym oddał jeszcze też i za to.

Aby świerszcze zagrały mi koncert albo dwa,
zanim umilkną na czas do nowej letniej pory,
w parku pożegnalna rozbrzmiewa kantata,
tam niejeden dyrygent na gałęzi skrzydlaty.

Niebawem odlecą na drugi koniec świata,
z ptasiej orkiestry wszyscy soliści i muzycy,
w ogrodach pięknie pachną dzisiaj kwiaty,
pora na ,,koncert na wiatr w kominie’’.*

Jak ten czas coraz szybciej teraz płynie
nawet w sercu nostalgia teraz mi gra
krople deszczu przepadną na mokrej ulicy
w coraz krótsze dni i chłodniejsze wieczory

Może jeszcze ptaszek dla mnie zaśpiewa,
który od wiosny dreptał sobie na balkonie,
sierpniowe słońce dyskretnie puszcza oko,
jeszcze cień rzucają zielone wokół drzewa

Na stole z owoców kolorowe kiście,
przyglądam się białym letnim obłokom,
znanego koncertu słucham z gramofonu,
a lekki wiatr z zachodu strąca już liście.

Dziewczyny teraz coś jeszcze zanucą,
drzewa zaszumią już tylko na pół tonu,
kiedyś wszyscy na swoje miejsca powrócą,
a deszcz będzie padał radośnie i rzęsiście,

kiedy powrócą
ciepłe dni, kwiaty, ptaki i na drzewach liście.

Marzenie pewnej jaskółki

Marzenie pewnej jaskółki
Kamil Olszówka

Zapytałem w duchu nisko przelatującą jaskółkę,
Jakie jest jej największe marzenie,
Czy niczym letnia pogoda ulotne,
Czy niczym kamienne posągi bogów trwałe,

Lotem koszącym tnąc powietrze,
Odpowiedziała mi zaraz tegoż poświstem,
Iż jej największym ptasim marzeniem,
Jest w drewnianym wnętrzu Rugiewita gniazda uwicie,

By pod ustami drewnianego posągu,
Spocząć ciemną nocą w przytulnym gniazdku,
By być bezpieczną od nocnego chłodu,
Ustrzeżoną dożywotnio od dokuczliwego głodu,

By nie doskwierały już letnie upały,
W cieniu siedmiu jego dumnych dębowych twarzy,
By w przyjaznym mroku wielkiej zasłony,
Zmrużyć do snu zmęczone jaskółcze powieki…

Gdy ciemną nocą maleńkie „boże ptaszki”,
Śpią w olbrzymiego posągu wnętrzu drewnianym,
Śnią o lepszej przyszłości dla całej słowiańszczyzny,
W drewnianym bogu księżycowym blaskiem spowitym,

By wraz z swymi jaskółczymi siostrami,
Zwiastować ludziom początek wiosny,
Gdy przebiją śnieżną czapę pierwsze przebiśniegi,
Obwieszczą ludziom koniec zimy małe jaskółeczki…

Jesień się zbliża…

Jesień się zbliża…
Bronisława Góralczyk

Jakby nie patrzeć, jesień się zbliża.
Szara, deszczowa, słotna ponura…
Zdrowie już nie to i bóle w krzyżach,
więc w ciepłą pościel człek dałby nura.

Ptaki odlecą podniebnym szlakiem,
jak te okręty śród morskiej fali,
i pomkną równo, bo ptak za ptakiem,
i zamajączą kluczem z oddali.

Drzewa się chwalą liściem ostatnim,
zanim przycichną parki i ścieżki,
zanim jesionkę zostawi w szatni,
ktoś, kto z teatru wyjdzie za wcześnie.

Jakby nie patrzeć, zbliża sie jesień.
Słotna, deszczowa… a może złota?
Ta w stare kości optymizm wniesie,
tak by na spacer przyszła ochota.

Gliwice 13.08.2019 r.

Jarzębina czerwona, czyli koniec wakacji

Jarzębina czerwona, czyli koniec wakacji
Bronisława Góralczyk

Rośnie to drzewo tuż obok domu
i rok w rok kwitnie jak kwiat akacji,
po to, by w sierpniu barwą owoców
oznajmić wszystkim: koniec wakacji!

Gdy jarzębina koral czerwony
na skwer zielony z wiatrem rozrzuca,
czas już szykować plecak do szkoły
i czas zabawki zebrać z podwórza.

Czas to niełatwy, ale uroczy,
gdy jarzębina (raz nie wiem który)
na szyjach dziewcząt wiesza ochoczo
sznury korali – kolie natury.

Gliwice 20.08.2022 r.

Gdybyś

Gdybyś
Helena Krystyna Szymko

gdybyś spojrzał w moje oczy –
ujrzałbyś tam bardzo wiele
przyjaźń czułość i oddanie
może wtedy byś zrozumiał
i co do mnie zmienił zdanie
w mojej głowie istny zamęt
a w mym sercu kołatanie

myśli – krążą wokół ciebie
przemierzając odległości
i zachłannie pochłaniają
ślady twojej obecności
ta odległość mnie przytłacza
brak twych rąk ich dotyku
tęsknych spojrzeń twoich oczu
wspólnych nocy – ciał bliskości

nie rób ze mnie wariata

nie rób ze mnie wariata
Jarosław Pasztuła

Po prostu tęsknię lecz ty odpychasz moją zimną dłoń
jesteś najmądrzejsza otoczono mądrymi
opleciona inteligencją lśnią dyplomy
tęsknię bo co tam niewiele zostało
zbyt głupi by zrozumieć sens tego co otacza mnie
miłość nie znaczy nic opuszczasz wzrok
kłamstwa krok w krok jestem wariatem
wariat kocha inaczej ale kocha cały świat
obojętność wobec mnie głęboko tkwi w prostocie
w sercu zakwitły wiosną zawilce
lecz ty odpychasz wolisz swoje kwiaty żonkili

Wakacyjna miłość

Wakacyjna miłość
Bronisława Góralczyk

Nie udawaj, że mnie nie znasz
Nie udawaj Greka…
Wyjechałeś gdzieś do Gniezna
A ja w Mielnie czekam…

Znałeś mnie co najmniej miesiąc
Może kwadrans dłużej…
Gdzie twój honor, słowa gdzie są
Uczuć wielkich burze?…

Całowałeś, przyrzekałeś
Wierność swą po wieczność
Aż tu nagle wyjechałeś…
Co to za konieczność?…

Zakochana, uwierzyłam
W każde twoje słowo
I jak wachlarz rozłożyłam
Twe zdjęcia pod głową…

A ty ślesz mi esemesa
I tak piszesz do mnie:
– Przyszła pora już, Teresa
O tobie zapomnieć…

Co się dzieje, o co chodzi?
Przecież było miło…

Pojmij, dziewczę: tak odchodzi
wakacyjna miłość…

Gliwice 26.08.2019 r.

Euforia

Euforia
Bronisława Góralczyk

Spoglądam w niebo, i co widzę:
na chmurze siedzi chłopak młody
i w dłoniach trzyma chyba rydze;
lecz potem zrzuca je do wody…

Bo nad jeziorem obłok płynie,
a grzybów chłopak wprost nie znosi.
Zaś tu, w błękitnej chmur krainie,
chętnie o mannę by poprosił.

Lecz kiedy minął czas podróży
i pora przyszła zsiąść na ziemię,
młodzian się magią wręcz posłużył,
bo z nieba nagle spadło siemię…

Co tu się dzieje, czyżby czary?
Ten chłopak dziwnie mi wygląda…
on stał się raptem jakiś stary,
więc podejrzanie nań spoglądam.

I tak ni stąd, ni nawet zowąd
do głowy przyszła mi historia
z widokiem nieba, z chmurą ową
oraz chłopakiem… Euforia!

Mogę tak długo opowiadać,
lecz to zbyteczna jest opowieść…
bo ja tak lubię o czymś gadać,
a prawdy o tym – trudno dowieść.

Gliwice 14.08.2022 r.

Mój ogród

Mój ogród
Bronisława Góralczyk

Mój ogród tonie w kwiatach
Po polu pieśń się niesie
A gdzieś na końcu świata
Wyrusza w drogę jesień…

Wciąż wolna od uniesień
Kolory z sobą swata
I wiedzie ku nam wrzesień
I nić babiego lata…

I pieśnią, co się niesie
I wiatru cichym graniem
Usypia smutna jesień
Sarenki na polanie…

A słońce, co wygasa
Na lata pożegnanie
Ukrywa w gęstych lasach
Maślaki, rydze, kanie…

Zaś ogród mój, co w kwiatach
Ukrywał barw palety
Z szarością dnia się brata
Jak smutna twarz kobiety…

Gliwice 30.08.2010 r.

Pomarańczowa Kraina

Pomarańczowa Kraina
Helena Krystyna Szymko

noc okryta – gwiezdnym płaszczem
nawet gwiazdy zasypiają
wszystkie dzieci śpią już dawno
kolorowe sny miewają
tam w Krainie Wiecznych Bajek
gdzie marzenia się spełniają
w swej Krainie Pomarańczy
piękne Elfy bal wydają

na swych skrzydłach się unoszą
każda para, lekka zwiewna
wirując w powietrzu tańczy
pośród nich Królowa Elfów
wokół drzewa pomarańczy

zapach cudny się unosi
aromatem swym odurza
Elf do tańca już cię prosi
póki noc nie zbudzi ranka
oni nie przestaną tańczyć
a gdy znów otworzysz oczy
w twym pokoju pozostanie –
słodki zapach pomarańczy

ptaki

ptaki
Jarosław Pasztuła

jesteśmy jak na dłoni ptak

delikatnie mówiąc spłoszone

stworzenie boże które się boi

nie dotknie ziemi bądźmy pierwsi

nadchodzi czas nieubłagany

czas trwania w tyranii

czas kłamstwa i łaski

ciemnej strony brzeg wysoki

wąska droga krzyżowa ulicami miasta

by przekonać Stwórcę o słabościach

człowiek ulicy jak ptak na dachu świata

człowiek szuka domu i spokoju tak po prostu

Uleciały wspomnienia, uleciały marzenia…

Uleciały wspomnienia, uleciały marzenia…
Bronisława Góralczyk

Uleciały wspomnienia
w najdalsze horyzonty,
aż na antypody duszy…

Nie wrócą;
ni z ptakiem, co gniazd swoich szuka w zapomnianym parku,
ni z chmurą, co wpłynie w deszczowy dzień
na kopułę nieba z moich stron.

Wspomnień nie ma i nadziei nie ma;
młodość nie wróci, miłość nie wróci…

Siwy włos, smutny wzrok
i kraina zmarszczek na zmęczonej twarzy;
atrybuty starości
po srebrzystej stronie lustra.

. . .

Uleciały marzenia
w najdalsze horyzonty,
aż na antypody duszy…

Nie wrócą
ni z rzeką, co płynie leniwie pośród ulic mego miasta,
ni z tęczą, co okala niebo
z zapomnianych rodzinnych stron.

Marzeń nie ma i nadziei nie ma;
dusza się skarży, dusza się smuci…

Siwy włos, mętny wzrok
i bezzębny uśmiech na pobladłej twarzy;
atrybuty starości
po srebrzystej stronie lustra.

Gliwice 28.06.2021 r.

j. Sajno

j. Sajno
Marek Górynowicz

po drugiej stronie brzegu
świat ma kolor
wczesnego poranka

ze słońcem
i kawą ci do twarzy

teraz szukamy ciszy
na skraju jeziora
samotna plaża

zanurzamy się
w głębiny swoich myśli

O burzy

O burzy
Bronisława Góralczyk

Niespełnione obłoki nabrzmiałe
suną wolno, dostojnie po niebie,
zanim deszczem rozleją się całe,
zanim burza znienacka się zerwie.

Tam odezwie się grzmot przeraźliwy,
tu rozbłyśnie się niebo od gromu,
tylko dąb jest spokojny, szczęśliwy,
bo od wieków już tkwi obok domu.

Burza niesie się polem i rzeką,
aż do miasta się wciśnie szalona,
i ulice zamiecie ulewą –
nim do źródeł odejdzie i skona.

Minie chwila i słotna pogoda
strugą wody ku rzece popłynie,
a i burza ucichnie na zgodę,
kiedy niebo się tęczą owinie…

Gliwice 18.06.2020 r.

Sentymentalnie… (sonet)

Sentymentalnie… (sonet)
Bronisława Góralczyk

Zapomniałam ciebie i twych oczu lśnienie,
jakbyś nie miał nigdy stanąć na mej drodze,
aby drżeć wciąż o mnie i martwić się srodze,
bądź witać mnie czule niebiańskim imieniem.

Zapomniałam ciebie i twych wyznań brzmienie,
jakbyś nie miał nigdy odezwać się do mnie,
lecz jednego, miły, nie mogę zapomnieć;
uczucie wciąż płonie (choć bladym płomieniem).

Z dnia na dzień umyka mi pamięć o tobie,
z dnia na dzień umyka mi tembr twego głosu,
a ja niczym wdowa wciąż jestem w żałobie…

i żal mam już tylko jedynie do losu,
że drwi sobie ze mnie i dworuje sobie
z moich zmarszczek starczych i z mych siwych włosów.

Gliwice 25.10.2022 r.

Sen o Marii

Sen o Marii
Bronisława Góralczyk

Maria
patrzy na mnie
tak pięknie
i tak tajemniczo
a ja modlę się do jej twarzy
jak do obrazu na frontowej ścianie

Maria
zstępuje ku mnie
powoli
i bezszelestnie
a ja modlę się do jej oblicza
jak do obrazu nad głównym ołtarzem

Maria
chwyta mnie za rękę
tak czule
i tak serdecznie
a ja modlę się do niej całej
jak do figurki w przydrożnej kapliczce

Maria
mówi do mnie
tak cicho
i tak kojąco
a ja widzę jak z każdą chwilą
staje się kimś bardzo realnym

Ten głos znajomy…
Ta twarz tak znana mi od lat…

* * *

To nie Maryja z boską mocą
zstąpiła z niebios wprost do snu
lecz w sen wstąpiła dzisiaj nocą
bratowa moja – Maria W.

Gliwice 13.08.2007 r.

Co za upał!

Co za upał!
Bronisława Góralczyk

Co za upał! Co za skwar!
Z nieba tylko żar i żar!
Takiej aury dość już mam,
o gram deszczu z aurą gram!

Lecz pogoda ze mnie drwi,
bo i nocą duszno mi
(nie mniej wcale jak za dnia).
Czy ten sierpień umiar ma?…

Upał w sierpniu – nie nowina.
Ale taki?!
Cała Polska nań już sklina…
Wszak się wszystkim dał we znaki!

Gliwice 10.08.2015 r.

Kocham

Kocham
Elżbieta Andrzejewska

Niósł ja w ramionach
Szeptał słowo kocham
Lgnęła do miłości
Wciąż od nowa.

Pomimo odejść najbardziej lubiła powroty.

Słowo kocham
Napełniało się miłością do piękna
Z ktòrego uczyniła szlak swojej drogi.

Niespełnienia ubrała w barwne szaty
W kolorach tęczy
Była kolorem
Była miłością

do drzwi zapuka jesień

do drzwi zapuka jesień
Janusz Strugała

ból trwania czy radość
zostają tylko skrawki targanego ego
egzekucja na istnienie
wyrafinowaną tajemnicą

na chwilę odłożony dyszel pędu
bo po cóż ciągle gnać w niewiadome
trzeba celebrować taką chwilę
niebo jakby przychylne

wrzątkiem wylane te dni
nie ma kałuż nie ma łez
rozpalone betonem miasta
są jak piece trącą powolną agonią

na nic fanfary na nic okrzyki
banalne modlitwy
widownia chłonie to w zachwycie
zasłona nocy już blisko

horyzont coraz krótszy
żegnamy je wcześniej
kosmiczna pamięć i reguła
do drzwi zapuka jesień