Zapalać gwiazdy

Zapalać gwiazdy
Ewa Maciejewska Maciejewska

kobiety pragną
zwykłego szczęścia
cichej przystani
bezpieczeństwa

zapalać gwiazdy
nad łąką świata
spełniać marzenia
rodzinę kochać

wesprzyj ramieniem
słowem mężczyzno
razem
możemy osiągnąć
wszystko

nie pozwól na to
by miała czekać
nim (czy)
wrócisz z frontu
w rzece łez
znikać…

Miniatury poetyckie

Autorzy: Agata Kostka, Ewa Walentyna Maciejewska, Grażyna Kłosek, Kazia Gatys, Janusz Strugała, Laurencja Wons, Małgorzata Orzechowska Brol

Nocny taniec

Nocny taniec
Bronisława Góralczyk

Złote ćmy przycupnęły przy lampie,
ptak już zamilkł i ogród już zamilkł,
kiedy Zima tańczyła na skarpie,
potrząsając szklanymi soplami;

śnieg puszysty spod stóp jej tryskał
i błyszczący pędził w mą stronę;
rubinowe zabłysły ogniska
od poświaty lampy czerwonej…

Nagle fiołek pod skarpą zakwitł;
woń się niesie po całej ulicy…
a psy w budzie wpadają w psi zachwyt,
podziwiając kunszt baletnicy…

Ta zaś tańczy na skarpie jak w transie
i wiruje, i płynie jak chmurka…
aż zazdrości jej mistrz w kontredansie
(co się nocą błąkał po górkach),

zapatrzony w soplowe zwierciadła,
zasłuchany w przejrzyste ich tony.
Lecz tancerka, po chwili upadła
(pod me stopy) jak ptak raniony…

Ja w rozpaczy ją wzięłam w w ramiona,
zaklinając prosiłam z łez mocą:
Stań się, Zimo, jak czas nieskończona
i na wieki już tańcz! – każdą nocą!

Wtedy Zima spod stóp mych powstała
i miast tańczyć, mi tak zaśpiewała:

Raz tylko tańczę w roku,
dajcie mi teraz spokój…
bo gasną moje rubiny,
jak księżyc, co właśnie zgasł…
Zostawiam wam wspominanie;
prezent coroczny jedyny…
tańczyłam swój nocny taniec
na tej skarpie ostatni raz…

* * *

Złote ćmy teraz tańczą przy lampie.
Ptak nie tańczy… odleciał gdzieś w bok.
A tuż zaraz w ogrodzie (przy skarpie)
Zima drzemie… Zatańczy za rok.

Gliwice 22.11.2007 r.

O miłości…

O miłości…
Maciej Jackiewicz

Tak łatwo mówić o miłości bo czym są słowa
jeśli odlecą z czasem lub w sercu pamiętane
łatwo jest pisać o miłości jak z tobą zostanę
wiersz zadedykuję tobie moja muzo majowa

Tak trudno jest śnić o tobie gdy pusta alkowa
zimne noce po rozstaniu często nieprzespane
niełatwo jest marzyć o szczęściu nad ranem
jak się budzi spragniona dobrych myśli głowa

Nic nie jest proste gdy wszystko się gmatwa
bo najtrudniej miłość wyrazić nie słowami
nie rzeźbą i obrazem bo ars amandi niełatwa

Miłość okazać nie tylko kwiatów bukietami
by nadzieja która przypłynie kiedyś jak tratwa
ocaliła moją duszę od zapomnienia tsunami

Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone…

Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone…
Kamil Olszówka

W cieniu smutnych drzew,
Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone,
Smagane nocami porywistym wiatrem,
Rzęsistym deszczem o poranku obmyte,

Niewidzialne anioły przystają,
W smutku pogrążone rzewnie się modląc,
A w skupieniu tajemniczych modlitw ich słowom,
Stare drzewa się przysłuchują…

Tak chciałyby swymi niewidzialnymi skrzydłami,
Rozbite rzeźby Maryi osłonić,
Przed nocnymi rzęsistymi ulewami,
Szalejącymi bezlitośnie wichurami,

Tak chciałyby móc uchronić,
Rozbitych figur Maryi choć szczątki,
By dało się je symbolicznie skleić,
Gorliwą pobożnością ludzi dobrej woli…

Niekiedy przy księżyca pełni,
Stoją tak zadumane anioły,
Nieznane ludzkości anielskie swe myśli,
Kryjąc w wielkich tajemnic wszechświata skarbnicy,

A choć nie słychać modlitw ich słów,
Kryją one moc nieznaną umysłowi ludzkiemu,
Krzewienia w świecie dobrych uczynków,
Czyniąc zadość przedwiecznemu zamysłowi Bożemu…

Choć widziały całej Polski maryjne sanktuaria,
Bazyliki liczące kilkaset lat,
Tym szczególniej zwyczajnie im żal,
Wiejskich kapliczek zniszczonych ręką wandala,

Choć nie były wpisane do rejestrów zabytków,
Zbudowanie ich wiele nie zajęło czasu,
Świadectwem były pobożności ludu,
Trwając na rozdrożach mimo lat upływu…

Widząc bezlitośnie zniszczone kapliczki,
Będące niezatartym śladem pobożności,
Niejeden anioł skrycie łzę uronił,
Ofiarowując Bogu swe gorące modlitwy.

I nad bestialsko zniszczonymi wiejskimi kapliczkami,
Smutne anioły w niebie ronią łzy,
Poruszone do głębi widokiem tym strasznym,
Nie mogąc cofnąć tych czynów haniebnych…

A skrzące aniołów łzy,
Podobne bywają gwiazdom niedosięgłym,
Tak bliskie im w swej tajemnicy,
Zakrytej przed pysznych ludzi umysłami…

A skrzące aniołów łzy,
Mają moc kruszenia w sercach nienawiści,
Wrogich Bogu grzeszników zatwardziałych,
Podnoszących rękę na przydrożne kapliczki…

Dola trolla

Dola trolla
Bronisława Góralczyk

Pod podłogą w moim domu troll zamieszkał.
Rozpanoszył się na dobre dzisiaj rano.
Jest maleńki – mniejszy nawet od orzeszka,
który wypadł mi z kieszeni od katany.

Wiem, że kobold lubi śpiewać i to głośno,
bo o siódmej mi pobudkę drań urządził…
Intonował wciąż piosenkę bardzo sprośną –
jak to nocą do burdelu kiedyś zbłądził.

Kto uwierzy w takie brednie, kto uwierzy?
Chyba tylko szara myszka… ta bez nogi.
A mój chochlik – niczym chomik – ząbki szczerzy,
i od nowa „hit” swój śpiewa spod podłogi.

Ale długo nie pomieszkał skrzat-cwaniaczek,
bo gdy wyszedł przed południem na ulicę,
ktoś mu stanął ciężkim butem na kubraczek…
Teraz niosą mego trolla pod kaplicę.

Gliwice 06.03.2023 r.

O trzygłowej kozie

O trzygłowej kozie
Maciej Jackiewicz

Wpadła raz koza do Pacanowa,
bo czuła wtedy się niezbyt zdrowa,
cierpiąc na zanik weny,
wraz z syndromem migreny.
W dodatku koza była… trzygłowa.

Wysłali kozę zatem aż do Spa,
tam sprawdzą ile faktycznie głów ma?
Kozę znowu zbadali
o trzy głowy pytali.
Raz: chora, koza: dwa a trzy: to ja…

Koza wróciła do Nowej Soli,
trawy najadła się tam do woli.
Trzygłowa dziś pozdrawia,
tylko się zastanawia:
Czy od przybytku głowa nie boli?

Ofiarowanie

Ofiarowanie
Marcin Olszewski

Z wypalonym pochodnią miłości Imieniem
Na sercu, niczym znicz na ofiarę Amora
Z votum zdobycznym na srebrnym łańcuchu
Z pierścieniem oznajmującym zabraną duszę
Idę
Za Nią, dla Niej, na każde słowo wypowiedziane
Nie sługą pracy będąc, bo nie za dukaty
Lecz Jej spojrzenia, gestu, uśmiechu
Ona wie, że czar rzucony skutecznie zostaje
I znachor uroku tu nie odczyni
Ten jeden raz
Tylko jeden, pierwszy raz w życiu
Magia oczu
A stałem się wybranym
Przez Nią
Dla swego ukojenia
Dla Ciebie

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…
Kamil Olszówka

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…
W sercu każdego Polaka się tli,
Choć świat ułudą nowoczesności zaślepiony,
Zdaje się na złamanie karku pędzić…

Gdy zbrodniczego komunizmu macki,
Naszą ukochaną Ojczyznę oplotły,
Oni niewzruszenie na posterunku trwali,
Zawsze ideałom swym wierni…

Zimna rękojeść pistoletu,
Ostatni kęs chleba podniesiony do ust,
Przemoczony jesiennym deszczem mundur,
W partyzanckiej ziemiance dotkliwy chłód,

Były często ich codziennością,
Na którą niejedną księżycową nocą,
W cichych pacierzach skarżyli się aniołom,
Zwycięstwa nad komunizmem ufnie upraszając…

Lecz w tych strasznych czasach okrutnych,
Najbliżsi których musieli pozostawić,
Przenigdy o nich nie zapomnieli,
W sercach ich na zawsze pozostali,

Przez matki i żony wyszeptywane modlitwy,
W półmroku wielowiekowych kościołów gotyckich,
Mroźnymi nocami synów ich strzegły,
Przed strasznymi sowieckimi represjami…

Gdy mrok ziemię otulił,
Roniąc ukradkiem żołnierskie łzy,
Najbliższej przyszłości niepewni,
Wyszeptywali gwiazdom swe myśli,

Jedni marzyli o ucieczce na zachód,
W demokratycznym kraju bezpiecznym życiu,
Z dala od sowieckich mordów, rabunków,
Zarobionym w pocie czoła własnym groszu,

Inni za krzywdy najbliższym zadane,
Poprzysiągłszy komunistom krwawą zemstę,
Znosząc przeciwności losu wszelakie,
W uporze swym trwali niewzruszenie…

Zarówno na jednych i drugich,
W komunistycznym Raju na Ziemi,
Czekał szereg okrutnych represji,
Z ciężkim swym losem musieli się pogodzić,

Często podstępne aresztowanie,
Ponure ubeckie katownie,
Sfingowane procesy sądowe,
Dla wielu były śmierci wyrokiem…

Lecz przenigdy się nie poddali,
Strzegąc tej małej cząstki wolności,
Jaką był leśny obóz partyzancki,
W nieprzystępnych kniejach i borach ukryty…

Gdy z wolna zarysowywał się świt,
Wyruszali na kolejne zasadzki,
Nękali przejeżdżające sowieckie kolumny,
Toczyli z sowietami zażarte bitwy,

Z zdobycznych rkm-ów serie,
Dziesiątkowały sowieckie patrole,
Odłamkowych granatów eksplozje,
W rozległych polach niosły się echem,

Przed sowieckimi szykanami
Odważnie polskiej ludności bronili,
Wymierzali kolaborantom kary chłosty,
Pojmanych zakładników z rąk sowietów odbijali.

Płonęły Urzędy Bezpieczeństwa,
Gdy pod osłoną nocy w świetle księżyca,
Zajmowali niepostrzeżenie otulone mrokiem miasta,
Zabarykadowanym ubekom nie dając szans,

Często z ubeckich katowni,
Wydobywali wycieńczonych swych braci,
Bez zawahania oddając strzał celny,
Na okrutnych oprawcach wykonywali wyroki…

Wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę,
Mężnie ginąc w nierównej walce,
W obronie Ojczyzny poświęcili swe życie,
Od Miłosiernego Boga otrzymując zapłatę…

Dziś tak wielu z nich,
Miejsc pochówku nawet nie znamy,
Zalany wapnem dół głęboki
Po wielu z nich zatarł ślad wszelki…

Lecz na zawsze w naszej pamięci,
Pozostaną niezłomni Żołnierze Wyklęci,
Pamięć o nich niewzruszenie się tli,
W duszy każdego szczerego patrioty…

– Wiersz opublikowany 1 marca w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

dziki wiatr

dziki wiatr
Marek Górynowicz

nie mrugaj cieniem słońca
na alejkach wspomnień
słowa obracają się wokół drzew
pusty park oddycha jeszcze nocą
odrywamy się od rzeczywistości

moje życie zaczyna się z twoim pocałunkiem

Memento III

Memento III
Maciej Jackiewicz

Ubogi człowieku, który widzisz trzy głowy
niczym u smoka zamiast jednego Boga
w błędnym labiryncie jest twoja droga
jesteś chory choć myślisz że jesteś zdrowy

Nie lękaj się i bądź na powrót dziś gotowy
niech cię opuści obawa i strach i trwoga
nędzniku, który czcisz ślepego jednoroga
głosisz wszem credo i dekalog własny nowy

Kto ci uwierzy kto ciebie jeszcze wysłucha
jeśli masz tyle niewiary ile wątpliwości
zagubiony w zgiełku świata utraciłeś ducha

A kiedyś prochem staną się tylko kości
wiatr zbawienia dla wybranych zadmucha
dla tych co zaufali największej Miłości

trip

trip
marek Górynowicz

po pierwsze
to gdzieś wyjechać
zakręcić wodę
zgasić wszystkie światła
sprawdzić gaz
na odchodne pocałować Chrystuska

i ten klucz magicznie przekręcić
dwa razy do końca
jeszcze szarpnąć klamką
na odchodne

podróż
peron gate bilet
oddalam się od codzienności
jeszcze chwila

i teraz wszystkie nieba świata
można rzec poezja

w niezdrowym przywiązaniu do podróży
zbieram autografy miast
szukam siebie

jest niedziela
za oknem malują się góry
żaden dzień nie powtórzy
magii tego poranka

Reanimacja

Reanimacja
Maciej Jackiewicz

Bezsilny niczym puch
szukał promieni
słońca światła po tamtej stronie
bez nadziei
że jeszcze coś się zmieni

zmęczona głowa życiem
szukała wytchnienia
ciało uwięzione z chorym sercem

czy to czas zmartwychwstania
kto teraz zrobi jeszcze jeden ruch

spadał w otchłań piekła
na samo dno

bezlitosny czas
mózg wciąż poganiał
Chronos
bierze wszystko
ale nic w zamian nie daje

czy nadejdzie nowy dzień
za zamkniętymi oczami mrok
silne światło razi
niewidzący wzrok
wracały dawne obrazy

wszystko powracało
nadzieja do wiary
i obie ku miłości

ktoś coś odliczał
ciśnienie sto

jeszcze silniejsze światło
ale już z tego świata

powracał
prysnęły jak bańka koszmary
już dobrze

mamy go…

pączusie

pączusie
Jarosław Pasztuła

palce delikatnie pieszczą włosy
dreszcz emocji i to nieznane

zapadam głęboko się w tobie
myśli się łączą spływają jak sople

muzyka spokojnie łączy duszę
ciało wiotkie woskowe pachnie

unoszą nas niewidzialne sanie
podróż do gwiazd zapach róż

powiew wiosny piękny uśmiech
lubię poczuć się sobą z tobą

Wspólna sprawa

Wspólna sprawa
Bronisława Góralczyk

Nad ranem wycie syren
zbudziło Ukrainę…
To z Kremla Putin tyran
rozpoczął “pojedynek”.

Ta wojna, choć nie nasza,
obchodzić nas powinna;
bo Putin jął ogłaszać…
że Polska też jest winna.

Dziś wspólny nasz interes;
Sąsiadów wspomóc trzeba.
Jak nie – to również u nas
pociski spadną z nieba…

Gliwice 24.02.2022 r. 16:43

24.02.2022r. o godz. 03:45 Rosja zaatakowała Ukrainę.

Nigdy więcej

Nigdy więcej
Marcin Olszewski

Gorący wiatr szeptem mknie wśród dzikich traw
Baśnie szumią słowem pośród ramion drzew
Spadają złote guziki z płaszcza nocy
A ja tańczę na Wzgórzu Radości

Potargany włos opada na organami
Muzyka serca odbija się echem rzeki
Kocham burzę krwi w żyłach
Życie jak galop, trzeba chcieć

Dzień, noc, blask, mrok, pogoń za krzykiem
Stoczyć się kamieniem w deszczu
Łzami otwierać klatki ptakom emocji
Było źle, musi być dobrze!

Miniatury poetyckie

Autorzy
Maciej Jackiewicz, Elżbieta Andrzejewska, Kazia Gatys, Laurencja Wons, Ewa Walentyna Maciejewska, Bogumiła Drozdziok, Grażyna Kłosek, Jarosław Pasztuła, Małgorzata Orzechowska Brol, Agata Kostka, Janusz Strugała

– zakochać się wiosną –

– zakochać się wiosną –
Ewa Walentyna Maciejewska

narzucę ponczo
chłodno w ramiona
w sercu gorąco
zima niech kona
biegnę naprzeciw
spragnionym spotkaniom
zielonym dywanem
wiosennym śpiewaniom
tak drżą sukienki
krokusów w fiolecie
słonecznym promieniem
oddechu zachwycie
na skroniach słońce
pocałunki składa
a może to ty?
ach czy wypada…?
krople słów migoczą
jak wiosenna rosa
przy tobie znów czuję
jak oddychać wiosną

Krecik

Krecik
Wiesław Harchut

– Dbajmy o ziemię. –

Kret „Jarek” otworzył drzwi
do swej „pieczary”.
Dzieci krzyknął, chodźcie.
To są jakieś czary.

Jesienią, na zimę, gdy
drzwi zamykałem.
Śnieg sypał a mrozik,
lekko odczuwałem.

A tu, luty mija.
Słońce świeci miło.
Mówię wam dziecięta.
Coś się porobiło.

Młody, nos wychylił.
Grudka się sturlała.
Tatuś mówi – ok! Jest.
Aura się zje-psuła.

Ludzie bez pamięci,
opryski – psikają.
Efekt cieplarniany?
W poważaniu mają.

Nic już nie szanują.
Na nic nie zważają.
Powietrze i wodę?
W du-szy wszystko mają.

I będą niedługo, mówić
– Ach- dlaczego?!
Zanim się ogarną
– nie będzie niczego.

Kret „Jarek” drzwi przymknął.
Chaos, pomieszanie.
Gatunkiem tym wstrząśnij,
wspólny Boże, Panie!
Ty jak nie ogarniesz.
Nic tu nie zostanie.

Drzwi lekko przyciągnął.
Słońce zasłoniło.
Spać dzieci idziemy.
Oby się zmieniło.

Luty 2024 (Rzeszów)

Matuli mojej…

Matuli mojej…
Maciej Jackiewicz

Przytulam w myślach twarz poznaczoną
troską i codziennymi zmartwieniami
tak patrzysz na mnie dobroci oczami
licząc czas co przędzie losu wrzeciono

przytulam twoją rękę pomarszczoną
która chroni dzieci jak ptak skrzydłami
dzieli bochenek i jada wraz z nami
kryję się nieudolnie za zasłoną

utkaną z mego zaniedbania grzechu
bo wie twoje serce że miłość samo
czyni dobro i kochasz bez pośpiechu

by zło stało się niewidzialną plamą
wezmę cię znów do krainy uśmiechu
żeby przytulić tak mocno cię Mamo