Malarz

Malarz
Helena Szymko

Pomaluję miłością –
duszy twojej wnętrze
ozdobię czułością
twoje szczere serce
będę zdobić kwiatami
i wciąż cię zachwycać
codziennym pocałunkiem
zawsze Miła cię witać
będę czuły i wierny
tylko pozwól mi na to
a jeśli tylko zechcesz –
ofiaruję ci lato

Ploteczki (humoreska)

Ploteczki (humoreska)
Antonina Marcinkiewicz

Powiem coś ci w tajemnicy.
Wirus polityczny nasz kraj opanował.
Mówią, że premier od tego zwariował.
Prezes poszarzał na twarzy zmienionej.
Kurski uciekł z kraju bez narzeczonej.
Prezydent żonę za rękę trzymał i wyznawał,
– że ona jedyna,
– że nigdy nie zdradzał,
– że nie miał żadnej pokusy,
– że tylko ona i te straszne wirusy.
A wszystko to Tuska wina.
On je z Rosji sprowadził
i w bunkrach trzymał.
Przez lata długie rozmnażał skrycie.
Z Putinem pakt zawarł na śmierć i życie.
Sąsiadka widziała na dużym ekranie,
jak ściskali się obaj na pożegnanie.
Córka dozorcy w tramwaju słyszała,
że wirus nie tylko na ludzi działa.
On w sklepach ceny podmienia
i smak niektórych produktów zmienia.
Nawet banknoty w bankach schowane,
podgryza nocą przez grubą ścianę.
Fałszuje sądowe ważne dokumenty.
Kombinuje jak podnieść opłaty i alimenty.
Ponoć armię się zwiększy
i broń obcą sprowadzi.
No bo woda święcona już nie poradzi.

Czasem

Czasem
Czesław Paweł Pobiedziński

Czasem zapomnę, nie zajarzę
że jestem tutaj gospodarzem
na palcach chodzę, papcie noszę
kłaniam się grzecznie, dziękuję, proszę
i jestem kontent, czyli rad
z rozlicznych mojej żony wad
co ona zrobi źle, wadliwie
za wszystko chwalę ją życzliwie
kiedy przesoli lub przepieprzy
podziwiam wyrób, że najlepszy
gdy zamiast zupy berbelucha
przemądrzałego zgrywam zucha
i zaraz proszę o repetę
i chwalę atrakcyjną dietę
gdy w domu brud i nieporządek
zachwalam czystość i obrządek
zachwalam przedtem oraz po
i zmywam gary, czyszczę szkło
a gdy już żonie deser zrobię
myślę: posprzątam znowu sobie
i robię przegląd brudnych rzeczy
bo praca z wszystkich chorób leczy
choć boli głowa, rwie lumbago
mnie żadną nie dobijesz lagą
nastawiam właśnie pranie trzecie
na dwór wynoszę, bo to w lecie
jeszcze odkurzę, otworzę okno
potem przelecę dom na mokro
a potem żonie kawę podam
niech ona wypoczęta, młoda
paznokcie, oczy wymaluje
niech dom nasz godnie prezentuje
ja zaś wymyślam prace nowe
codzienność mi zaprząta głowę
takie to życie, człowiek się trudzi
w tym miejscu żony głos mnie budzi:
„dawno skończyli szkło kontaktowe,
dwunasta, wiadomości nowe
zgaś telewizor, przykryj się kocem
wiesz, jakie teraz chłodne noce”

Valletta

Valletta
Marek Górynowicz

nie możemy zrezygnować z marzeń
ponieważ marzenia zrezygnują z nas

oddaliśmy uśmiech z ust do ust
kinnie w puszcze ma smak
kolejnej podróży

pod haftowanym niebem
piękno niezmienne
tu czas szuka swoich wspomnień
spłodzone metafory
kołyszą się nad kolejnym wierszem

i nie zdążę wszystkiego zapisać
nad brzegiem morza
słowa tonął w nefrytowych falach

Nie zapomnisz

Nie zapomnisz
Helena Szymko

Nie zapomnisz tej miłości –
choćbyś nie chciał o niej myśleć
ona zawsze będzie krążyć
w twoich myślach, w twojej duszy
ciszą słów, ich słodyczą
a czas – który już przeminął
będzie wryty w twoim sercu
tej miłości namiętnością i jej siłą

i choćby lata przeminęły
twoje włosy posrebrzały
pamięć o niej, będzie żywa
w twych wspomnieniach zapisana
twoje myśli będą krążyć ku dziewczynie
która sercem cię kochała
los był jednak zbyt przekorny
i sprzeciwił się uczuciu
które ci ofiarowała

Koszalin – 22 – 01 -2023 r.

Rozmyślania

Rozmyślania
Maciej Jackiewicz

czy grudzień
czy maj
wytrzymaj gdy przeciwny wiatr zawieje
musisz przetrwać
łap za ster i płyń

przetrzymaj sztormy i burze
zatrzymaj dobre wspomnienia
podtrzymaj w myślach co warto
i tak trzymaj
maro przeklęta giń

nagroda czeka wysoko na górze
gdzie nikt na nic nie rzuca cienia
i nie gra nigdy fałszywą kartą
na szlaku życia są wiraże i zakręty
piękne nierzadko są tylko momenty

albowiem tutaj nic się nie stanie i nie dzieje
bez jednej choćby puenty
dlatego z losem w szachy graj
może dasz mu kiedyś mata

albo nadejdzie koniec świata

Ghawdex

Ghawdex
Marek Górynowicz

dokupię jeszcze chwilę
wystarczy siąść nad
świeżo namalowanym brzegiem

w oddali tli się morze
pierwsze opuncje zrywam
za kwadrans
wtedy dojrzewa niebo

nagie słowa wędrują po plaży
slow down
na mojej łysej głowie
marzenia szarpią się za włosy

Moje miasto

Moje miasto
Helena Szymko

Moje miasto zimą – białym całunem otulone
ośnieżone wierzchołki drzew, malowniczo zdobią krajobraz
kałuże skute lodem za ślizgawki służą
powietrze świeżością i chłodem ciało przenika
moje miasto lśni w słońcu – jakby perlistą szatą okryte
sople lodu zwisają z dachów, jak kryształowe ozdoby

w południe tętni życiem i kroku przyspiesza
wieczorem zaś, złoci się czerwienią zachodzącego słońca
i stopniowo wycisza – wtedy noc go otula gwiezdną poświatą
księżyc i gwiazdy, dodają mu magicznego blasku –
zasypia , by o brzasku – powitać dzień nowy

Penelopy

Penelopy
Maciej Jackiewicz

Jak cierpliwe Penelopy
pełne trwogi czekają
aż wrócą oni z kolejnego góry szczytu
jako zwycięzcy

a za oknem niespokojna zawierucha

lecz tak często dobry los
ich nie wysłucha
kiedy oni znów dosięgną
niemal nieba błękitu

w górach na zawsze wtedy pozostaną

zakuci na zawsze w bezlitosnym lodzie
snem wieczystym śpią zmorzeni
otuleni w wiecznym chłodzie
po wędrówce do apogeum marzeń

do świata innych uczuć i wrażeń

zasnęli dzisiaj szczęśliwi i umęczeni
choć znów nie zdarzył się ten jeden cud
a one wciąż czekają czytając od nowa
słowa dawnych wierszy i listów

bo zawsze wierzą że powrócą

zawsze wierzą
i kwiaty w sercach trzymają
bolesnej tęsknoty
zanim na powitanie w piersi uderzą

oba serca mocniej i radośnie

one muszą zapomnieć o wiośnie
mają inny swój czas złoty
nie Odysowe Penelopy
gdy umierają z bólu tęsknoty

wierne żony himalaistów

Pozwól

Pozwól
Ewa Maciejewska

pozwól Jezu wędrować
za twoim blaskiem
przez ciemność

pozwól błądzić
bym mogła trafić
na drogę właściwą

pozwól łzom
rzeźbić duszę – ciało
okryj zorzą wiecznej
miłości

twarz rozjaśnij
słońcem
oczy
niech błękitnieją
niebem

niech moja nikła postać
potrzebna Ci będzie
choć marniejąca

pozwól słyszeć szepty
Twojego wołania

przecież wiesz że stawię się
na pierwsze wezwanie

bo Ty
pozwalasz mi
żyć

Zima

Zima
Ewa Maciejewska

przyszła zima mroźnym świtem ukradkiem
otuliła białą chustą nad ranem
skrzą się płatki niczym małe świetliki
rozpaliły w każdym sercu ogniki

błyszczy księżyc nad szmaragdem niebiosów
zapraszając na huśtawkę kosmosu
rozbujają tam świąteczne marzenia
płoną mrozem szklanych ścieżek wspomnienia

nad przeręblą zawisł wielki wóz z gośćmi
panny gwiazdy świecą blaskiem najjaśniej
przypinają srebrne łyżwy i suną
w dal bajeczną cichą białą laguną

rozkładają uskrzydlone ramiona
łapią miłość nie pozwolą jej skonać
małe elfy w mlecznobiałych sukienkach
rozsyłają listy pocztą w śnieżynkach

wiatr roznosi aksamitne westchnienia
zanim znikną mgiełką puchu pragnienia
fruńmy magią ponad gwiezdnych pól róże
błękit łąki i niebieskie podróże

Muzyka

Muzyka
Helena Szymko

muzyka – to balsam na duszę
koi zmysły, każdego melomana
piękną melodią wzruszy
gdy serce w tęsknocie tonie
zsyła ukojenie –
jest wybawieniem od szarości życia
niweczy złe nastroje
muzyka, to czułość i radość
gdy w tańcu przytuleni
rytm swoich serc czujemy

Tęczowy taniec

Tęczowy taniec
Ewa Maciejewska

gdy życie daje mi w kość
na płacz się zbiera i złość
na moście tęczy tańczę

po barwnym brzegu chcę iść
od zaraz teraz od dziś
przez wydmy wspomnień brodzić

na piasku zostawię ślad
byś znalazł zrozumiał zgadł
odszukał w falach drżących

łez kropla za kroplą lśni
we dwoje łatwiej jest iść
dlaczego razem trudno

Marzenia są piękne

Marzenia są piękne
Helena Szymko

Marzenia są piękne – choć to tylko marzenia
kwitną radością są duszy ukojeniem
nawet te nierealne, dodają nam siły
myśli znikają czarne i świat staje się milszy
żyjemy marzeniami bo ich potrzebujemy
zapełniamy nimi serca, bo chcemy być szczęśliwi
bywają uskrzydlone – czarem miłości zaszczepione
na zawsze pozostaną pragnieniem miłości
są zawsze młode, nigdy się nie starzeją
bywają ulotne, czasami się spełniają
są dla wszystkich – na szczęście nadzieją

Płyniemy na falach marzeń

Płyniemy na falach marzeń
Helena Szymko

płyniemy beztrosko – na falach marzeń
odkrywając miejsca dotąd nieznane
doświadczając, coraz to nowych życia zdarzeń
przemieszczamy się, krętymi ścieżkami umysłu
przekraczając granice nie do przekroczenia
gdzie króluje fantazja, rodzą się wiersze
tam, gdzie nie dotknęła ich stopa ludzka
tylko otwarty umysł twórcy –
który fantazję w real przemienia

***(na skraju stycznia)

***(na skraju stycznia)
Ewa Maciejewska

na skraju stycznia
przysiadł maj
bosą stopą
macha
uśmiecha się choć
z zimna drży
i ściga go
wataha

wataha głodnych
życia dni
w kalendarz zapisanych

wypełnią się
gdy ja i ty

nasyci nas
nieznane

Radość serca

Radość serca
Helena Szymko

Wystarczy uśmiech – twojego przyjaciela
żeby rozproszyć dręczące cię smutki
dobrze jest wtedy śmiać się do woli
bo żywot ludzki jest bardzo krótki
nigdy nie rozpaczać nad dniem minionym
zapomnieć wszystkie dawne żale
najlepiej wtedy iść z biegiem czasu
o złych zdarzeniach nie myśleć wcale
jego dłoń w twojej dłoni –
ciepło słów płynących z serca
przyjazny gest okazywany, sprawiają
że burzą się złych wspomnień ściany

Negacje

Negacje
Marian Jedlecki

Czymkolwiek jesteś
jesteś namiętnością
poezjo
taką łagodnością obłędu
ogarniającego umysł
karmiony w sposób
najzupełniej nieobojętny
a może obojętny
jak karma Midasa
z prostej zachłanności
i nic więcej
może z serca
od kogoś kto zmuszony
negacje przyjmować cierpliwością
która jest stygmatem
asekuracji pionierki
prywatnej bez cynizmu
bez przerostu złośliwej płytkości
czymkolwiek jesteś bądź pozbawiona
sztuczności jak skowronki
pieszczące ławice świergotów

Wspomnienia

Wspomnienia
Helena Szymko

Wspomnienia – są jak cienie
snujące się w oddali
te z nich najpiękniejsze
na zawsze wrosły w serce
wciąż w naszej pamięci
pragną ożywienia
wypełnienia duszy

czas je zatrzymał
w pajęczynie myśli –
płyną w niej falami
chwilami młodości

która nie powróci
bo lat nam przybyło
a chwile młodości
dawno poza nami
życie, wciąż upływa
a my, przywdziewamy
szatę – srebrzystej
dojrzałości

Koszalin – 06.01.2023 r.