Moja modlitwa

Moja modlitwa
Czesław Paweł Pobiedziński

Moja modlitwa

Ty, który gwiazdy rozpaliłeś w niebie
A potem wszystkie je wprawiłeś w ruch
Spraw, żeby w każdej życiowej potrzebie
Czuwał nad nami Twój Święty Duch

Ty, który góry podniosłeś do nieba
Ty, który ziemi dałeś ludzki ród
Daj wszystkim głodnym po kawałku chleba
I racz w pokoju zachować swój lud

Ty, co stad swoich strzeżesz z oddali
Żeby na marne nie poszedł Twój trud
Spraw, żeby cierpień i chorób nie znali
Spraw, by nikomu nie dokuczał chłód

Ty, co próśb moich słuchasz w cierpliwości
Gdy jest potrzeba za mną murem stój
Kiedy zabłądzę w drodze do wieczności
Proszę Cię, pomóż ślad odnaleźć swój

Ponad to wszystko dla mnie jest potrzeba
Myślę, że zgodę na to Twą usłyszę
Zwykły ołówek zabrać stad do nieba
Psalm Ci dziękczynny kiedyś tam napiszę

Pastorałka dla przyjaciół

Pastorałka dla przyjaciół
Czesław Paweł Pobiedziński

Pastorałka dla przyjaciół

Przyszli goście, jeden po drugim
Przesiąknięci zapachem lasu
Przed choinką łańcuchem długim
Przechodzili, zdając próbę czasu

I nieważne kto kim był, co miał
Czy jest cichy, czy używa basów
Nikt nie musiał a przyszedł, bo chciał
Raz kolejny zdając próbę czasu

I nie było bogato na stole
A gospodarz nie dawał ananasów
Prosty pokój jak w wiejskiej szkole
Także zdawał swoją próbę czasu

Rozmawiano o zwykłych zdarzeniach
O tym, komu powiodło się z nas
O podbojach nadziejach, marzeniach
O tym, kogo poddał próbie czas

Rozmawiano o głowie państwa
O premierze, co się boi mas
O głupocie, warcholstwie i draństwach
Że to wszystko podda próbie czas

Rozmawiano w nastroju świątecznym
O radościach życia i smutkach
I zwyczajem polskim, odwiecznym
Popijano, nie myśląc o skutkach

Tak mijały kolejne godziny
I w piosence rozszumiał się las
Wymłodniały nam żony, dziewczyny
Jakby dla nich zatrzymał się czas

Zagościło na krótko złudzenie
Że kolejnych ponad trzysta dni
Żadne złe nie zakłóci zdarzenie
A gdzie zdrowie, pieniądze tam my

I uśmiechnął się Ten, co dziś przybył
Na ten świat i teraz w żłobie leży
Że tak marzą, planują na niby
A to wszystko od niego zależy

Lecz czy każdy zrozumie to z nas
I popatrzy na życie w pokorze
Bo czy czas, czy jeszcze nie czas
Tylko On rozstrzygnąć to może

Na falach losu

Na falach losu
Helena Szymko

tam gdzie horyzont –
kąpie się w wodzie
na falach losu
tańcząc z gwiazdami
wsłuchani – w łoskot fal
w naszych serc bicie
unosimy się razem
ponad marzeniami

dojrzali w miłości
jak perła w rozkwicie

mała iskra życia
już tli się w tobie
siłą naszych uczuć
coraz bardziej płonie
karmiona energią naszej miłości
zakwitnie nowym życiem –
w twym bezpiecznym łonie

z tomiku – W ZWIERCIADLE DUSZY – rok 2011

Cztery pory roku i on

Cztery pory roku i on
Maciej Jackiewicz

Deszcz znowu monotonnie w parapet stuka
pojedyńcze krople przegoniły złe sny
On zmęczony dniem czegoś wciąż szuka
wspomnienia w myślach wyciąga z szarej mgły

Promienie słońca nikną bo cienkie pajęczyny
cierpliwie pracowity pająk cały czas tka
Na stole dzbanek z gałązkami jarzębiny
z gramofonu płyną melodie które dobrze zna

Senny pokój zasypia już w wieczornym mroku
w kubku pachnie ciepłe jeszcze kakao
On nie usłyszy za drzwiami jej kroków
bo kiedy wracała to wszystko wtedy odżywało

A tak bardzo wierzył że są sobie przeznaczeni
niespełnione marzenia goni wspomnienie
Nic już nie wróci co los na zawsze odmieni
tak mu przemijają kolejne wiosny lata jesienie

Bo potem już nadchodzi pora obojętnej zimy
śnieg wszystko jako białą pierzyną pokryje
On siedząc przy kominku składa nowe rymy
i wierzy w prawdziwą miłość dopóki serce bije

Puchły

Puchły
Marek Górynowicz

uśmiechnęłaś się kołysząc księżyc
na białej chusteczce jedna łza
i kilka słów z dalekiej podróży
szepczesz ciszo trwaj

w anielskiej pieśni wiatr szumi dzwonem
cerkiewne wrota otwiera noc
w oddali płynie magiczna Narew
nad horyzontem przebiegł kot

wędrowny pielgrzym zapalił świece
Sława Tiebie Boże nasz sława Tiebie
i szepnął cicho widząc Pokrowę
Matko Miłosierdzia -Dziękuje Ci

gdzieś w blasku nieba na końcu wioski
stoi przydrożny drewniany krzyż
to taki niemy drogowskaz życia
on wskaże drogę i otrze łzy

O trudnej sztuce pisania

O trudnej sztuce pisania
Czesław Paweł Pobiedziński

Znacie to, Panie i Panowie,
Być może zbędne tłumaczenie
Poeta to jest taki człowiek
Co zwykłe ludzkie ma pragnienie

Twórcze pragnienie, wiedzy głód,
Więc rozumiecie ten mój trud
Niby dwa rymy, żadna łacha
A trud na dwa utwory Bacha

Ale na wszystko jest taktyka
Więc bach, i wiersze jak muzyka
Po każdym zgrabnym słowie ciach,
Łykam więc łyczek mówiąc: bach!

Nie jestem jakiś tam słabeusz
Tydzień i drugi „Pan Tadeusz”
Albo trzy dni i macie oto
Wierszem jest napisany „Potop”

Ale czasami tak się zdarzy
Litr się zużyje, nie zajarzy
O takim wspomną: z tego słynął
Tytuł napisał i popłynął

01.01.2008r.

Do nieznanego człowieka

Do nieznanego człowieka
Czesław Paweł Pobiedziński

Do nieznanego człowieka
sobie i dla was to piszę
co nieco ponarzekam
opowiem coś towarzysze

Co roku, codziennie od lat
widzę to czytam i słyszę
przychodzi ktoś nowy na świat
nadzieja się nowa kołysze

Ten nowy największy nasz skarb
o taki miał właśnie być przecież
nie znajdziesz w nim żadnych wad
on naj… jest na naszej planecie

Najlepsze cechy po przodkach
po najgenialniejszych w rodzie
drugiego takiego nie spotkasz
w całym naszym narodzie

Już rosną już wożą się dziatki
po mojej czy twojej ulicy
a w wózkach spytaj się matki
top gwiazdy i top politycy

Mijają kolejne lata
stycznie, lipce i grudnie
a każda ta małolata
dojrzewa, rozwija się cudnie

Bezkonfliktowo, bez stresu
rosną nam dzieci jak kwiaty
ambitni, głodni sukcesu
nie nastawieni na straty

Dumni chodzą jak pawie
rodzice takiej młodzieży
on wszystko po ojcu ma prawie
a na niej po matce tak leży

A każde to owo młode
ten nowo dojrzały kwiat
według swojego pomysłu
chce zbawiać, naprawiać świat

W Greenpeace ważną osobą,
jeść tylko sojowe kotlety
albo ratować przed sobą
zbyt wyzwolone kobiety

Niektórym szczęśliwie życie
różami wyścieli drogę
innym zgubionym w niebycie
co miesiąc da zapomogę

Niektórym za zasługi
order białej podwiązki
innym za pracę długi
lub pokój w m-2 wąski

Niejedną pokruszą kopię
nie raz ich przywiozą na tarczy
życie nie raz im dokopie
nim uwiąd nastąpi starczy

Nim uwiąd nastąpi starczy
nim pamięć nam zjedzą mole
powspominajmy ze śmiechem
o przemijaniu pokoleń

O przemijaniu pokoleń
o naprawianiu świata
o trudnej życia szkole
o zwycięstwach i stratach

Przy wigilijnym stole
narodzin przeżyjmy cud
i tych co chcą świat zbawić
doceńmy za ich trud.

Jaśkowice legnickie 27.12.2010r.

Motyle

Motyle
Czesław Paweł Pobiedziński

Ty się bawisz, świat cały należy do Ciebie
A co tam, że inni pozostają w tyle
Że za ścianą ktoś siedzi o wodzie i chlebie
Bezduszna obojętność twoim dobrym stylem

Lecisz śmieszna, wesoła, lekceważysz chwile
Bierzesz tylko najlepsze, o to Tobie chodzi
Bez sensu, bezpowrotnie, swój czas trwonisz mile
A ten dziwny obcy co on cię obchodzi

Zapewne nie rozumiesz co jest najcenniejsze
Że nie wszystkie są twoje, motyle i maki
Stań, zobacz, czasem ważne są sprawy najmniejsze
My, tu przecież na chwilę, na krótko jak ptaki.

Kamień Pomorski, dnia. 25.10.2013 r.

Dla Ciebie Miły

Dla Ciebie Miły
Helena Szymko

Dla Ciebie Miły –
serce w ofierze
radość doznania
najczulszych pieszczot
byś dotknął nieba
uchylę wrota
magicznym kręgiem
otoczę miłości

i choćby istniała
iskierka nadziei
będę ją rozniecać
wciąż ten płomień wzniecać
by ci sił dodawała
ból tęsknoty koiła
i w chłodzie ogrzewała
moja miłość

Medytacje

Medytacje (m)*
Marian Jedlecki

Bo przecież godzę się
na czerstwe plastikowe myśli
uczucie prawie wyprasowane
rezydujące w sztywnych alejach
wyobrażonych obrazów
tak – to moje – w głębi tak naturalnie
jak niegdyś oddech
w pół sparaliżowany bólem
kiedy patrzysz na mnie z udziwnionego krzyża
to nie tak było
ból – wołanie skargą do nikogo
modlę się choć to – to choć to jedno
pozostało – lecz nie wiem
co nie umiera
zapomniałem
bo wszystko już było Chryste
gdzie tu sens śmierci zadawanej sercu
nie wiem gdzie w tych obrazach mieszkasz –
stoję
klęczę
słucham
przeczuwam
spoglądam
na drzwi rozumu po kolei zamykane
Ziemi drżeć pozwalasz
Fale oceanów wypiętrzasz
grzech chcesz zgładzić – Jezu z Nazaretu
czemu nie wspierasz mnie bolesnym ramieniem?
bo Pegaz znowu się na mnie dąsa*
i beze mnie uciekł w zaświaty
a ja dalej nie wiem
czy kocham z głupoty
czy zgłupiałem z wierności?*
kiedy składam pocałunek na twarzy świata

(*) parafraza wiersza „Medytacje” Zuzanny Ginczanki właśc. Zuzanna Polina Gincburg ps. Sara Gincburg 1917 – 1944)

Polacy nie traćmy ducha!!!

Polacy nie traćmy ducha!!!
Kamil Olszówka

Polacy nie traćmy ducha!!!
Jesteśmy Narodem wybranym przez Boga!!!

Nie straszne nam stare posowieckie rakiety,
Gdy w duszy Narodu płonie żar niezłomny,
Przez starego Piasta niegdyś w pradziejach rozniecony,
W dumnym spojrzeniu króla Bolesława Chrobrego zaklęty,

Gdy z starych wypłowiałych rycin,
Spogląda bacznie na nas współczesnych,
Byśmy przenigdy się nie trwożyli,
Nakazuje nam milcząco swym spojrzeniem wymownym,

Nie straszne nam posowieckiej wierchuszki zakusy,
Gdy patrzą na nas z wieków minionych,
Dumnych i walecznych kosynierów duchy,
Nadziewających niegdyś Moskali na swe zaostrzone kosy,

I duchy poległych żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej,
Są przy nas tej pamiętnej „Nocy Listopadowej”,
By swym cichutkim z przeszłości szeptem,
Wlać w nasze serca nigdy nie gasnącą nadzieję,

I niemniej z niedalekiej przeszłości,
Spoglądają na nas duchy Żołnierzy Niezłomnych,
By tej niepewnej nocy dodać nam otuchy,
Niezłomnością swych charakterów z nami się podzielić,

I nie straszny jakiś tam Putin,
Narodowi, który krwawy przetrwał komunizm,
Nie zaprzedając nigdy czerwonemu okupantowi duszy,
By posłusznym słowom „Papieża przełomów” się odrodzić…

Gdy tą pamiętną listopadową nocą,
Oddajemy się trwożnie najrozliczniejszym rozmyślaniom,
Duchy naszych przodków nas nie opuszczą,
Wszelką pomyślność dla Polski w niebiosach wymodlą,

Być może świat stanie na krawędzi wojny,
Być może doświadczymy wszyscy powszechnej mobilizacji,
Być może w górę poszybują ceny,
A pustkami zaświecą wszelkich sklepów półki…

Lecz przenigdy nie traćmy nadziei,
Jesteśmy to winni przodków naszych pokoleniom,
I także tym co po nas przyjdą,
By mogli się cieszyć Niepodległą Ojczyzną,

Bronią naszą Wola Niezłomna,
Przez wieki zaborów nigdy nie stłamszona,
Przez kolejnych Bohaterów Narodowych wciąż rozniecana,
Przez mroczne okresy nigdy nie zagasła,

Jeszcze Historia się zapętli,
Jeszcze stary Putin zostanie obalony,
Niebawem zwycięstwa zabiją dzwony,
We wszystkich bez wyjątku cerkwiach Ukrainy,

W niedługim czasie głos ich donośny,
Usłyszymy wszyscy znad wschodnich granic Polski,
Listopadowego wieczoru rakietowym atakiem dotkniętych,
Troską całego Narodu niebawem otoczonych…

Polacy nie traćmy ducha!!!

– Wiersz napisany ku pokrzepieniu w nocy z 15 na 16 listopada.

Pogrzeb kłamcy 2022

Pogrzeb kłamcy 2022
Maciej Jackiewicz

Bez poczucia winy i bez żadnej skruchy
szedł czarny tłum w głuchym milczeniu
A w nim zasmuceni kłamcy i kłamczuchy
ci co zawsze kłamią w podłym sumieniu

Gra pozorów zwyczajnej ludzkiej obłudy
w gazetach całe strony i duże nekrologi
W pośpiechu zamazane są ślady i brudy
jedynie nastrój pozostał sztucznej trwogi

Nad grobem wygłosił ktoś jeszcze mowę
Orkiestra zagrała i też na nutę fałszywą
Na mogile same tylko kwiaty plastikowe
A wszystko było tak jakoś bardzo krzywo

Szatana sprytnie przerobiono na anioła
obłudy twarz z bólu taka nieszczęśliwa
Ociera resztki cynizmu niczym pot z czoła
tylko ta trumna dębowa jest prawdziwa

I ten dół głęboki świtem jeszcze wykopany
dzisiaj łgarz umarł lecz kłamstwo przeżyje
Zagoją się na sercach nieprawdziwe rany
gdy czarna ziemia całą prawdę przykryje

2022

2022
Maciej Jackiewicz

Panie liczą lata a panowie butelki
jedynej prawdy nie jesteśmy już ciekawi
Wszędzie jest chaos i bałagan wielki
cytowanie bzdur niczego też nie naprawi

Te same twarze w ulicznym teatrzyku
i nawet kwestie padają ze sceny nie nowe
A my jak chorzy po kolejnym zastrzyku
bo gdzie nie ma lekarza nic nie jest zdrowe

To nie głupcy ani nie psychicznie chorzy
omamić miliony oto jest prawdziwa sztuka
Niech w końcu ktoś nam głowy otworzy
z niewiedzy nigdy nie będzie żadna nauka

Ogłupiani latami czekamy na zmiany
tylko nic dobrego od dawna się nie dzieje
Zatwierdzone bez nas realizują plany
a Stańczyk do rozpuku zza grobu się śmieje

Powiedz Kochanie

Powiedz Kochanie
Helena Szymko

Proszę cię powiedz – co do mnie czujesz
czarujesz muzyką kusisz wersami
darzysz przyjaźnią czy może miłujesz
trudno zrozumieć co między nami
od pewnego czasu jesteś zbyt milczący
złościsz się na mnie czy słów ci brakuje

słowa – są przekaźnikiem ukrytych myśli
a twoje myśli – czy to jest zazdrość
a może tylko lubisz się droczyć
bym taki bigos w swej głowie miała
tęskniła za tobą i nocami śniła
i mimo że milczysz wciąż cię kochała
czy to możliwe czy to się uda
no cóż – przecież zdarzają się cuda

Polska Niepodległa

Polska Niepodległa
Maciej Jackiewicz

Dziś kłosy ciepłym latem
jak ze złota się złocą
kiedy na czarnych polach
z ziarna zboże się rodzi

gwiazdy srebrzą się cichą
nareszcie spokojną nocą
nawet uśmiechnięte słońce
na błękitnym niebie wschodzi

orzeł rozpostarł skrzydła
leci w stronę białych chmur
to rocznica jest polska
nasza listopadowa

raduje się wzruszone serce
niejednego poety natchnione
a miliony krwawiły tyle razy
na zawsze pozostaną blizny

pochowani w tylu grobach
u stóp matki ojczyzny
zmęczeni wiecznym snem
śpią cisi bohaterowie

na stole pachnie znowu
świeży bochen chleba
historia niczego nie zmieni
i za nich wszystko opowie

Nike dziś w święty dzwon
w dzień oznaczony uderzy
dziękczynne pieśni wyśpiewamy
a razem z nami zabrzmi boski chór

nowe ołtarze poświęcimy
obrazy oprawimy w ramy
za te wiekowe ziemie
i naszych przodków ojcowizny

na zawsze już one pozostaną
bo tu polskie powstało plemię

W poczekalni donikąd

W poczekalni donikąd
Janusz Strugała

pod togą smutku
na rubieżach rzeczywistości
snuje się nudą wers za wersem
w rytmie pokutnej pętli
upojony bezwonną ciszą
strugam bezradną nutą
w chomącie łzawej apati
obraz jak pasjans
z kart życia
tętni krwią kruche trwanie
w poczekalni donikąd…