Babie lato

Babie lato
Helena Szymko

Już babie lato – osnuło krzewy
słońce blaskiem wokół czaruje
drzewa barwną szatę przybrały
morze – leśnych koron złociste
taki pejzaż, wszystkich raduje
dopóki listopad, nie zmyje jej deszczem
a potem, zima sroga odwiedzi
lecz do tej pory, spacerujmy do woli
bo w tak piękne dni, złotej jesieni
nie powinno się – w domu siedzieć

to jest zbędne

to jest zbędne
Marek Górynowicz

w naszym śnie mruczą koty
mędrcy siedzą między wersami
matki tulą dzieci
do snu

zaraz będzie północ
ten z Bielska do Gdyni pojechał w drugą stronę
samotni podróżują w ostatnim wagonie
czytają porzucone książki

noc jest na sprzedaż
z torbą pełną gwiazd
i sentymentalnych wspomnień
w staroświeckiej sypialni
jak mówisz

Pytania Obeszłe (m)

Pytania Obeszłe (m)
Marian Jedlecki

Czyste szaleństwo oto najwyższy Rozum
rzecz to oczywista
jeżeli rozumować sensem błysku
bo czysty Rozum to upadek i obłęd
kiedy Większość to nie Wszystkim
narzuca swoje kategorie pseudo aksologicznie
błędy pojmuje Normalnością
odrzuca –
czekające kajdany i kaftany
upadłego Anioła
światło myśli podesłane
zdecyduje gdzie próg gdzie koniec
gdzie wiatr gdzie nie ma nas
ale zawsze droga o krok wcześniej
prawie zawsze obeszłe pytanie –
gdzie jest ten człowiek z kobietą
którą nikt o nic nie zapyta
(w szpitalu 21X 2022)

Masz piękne włosy

Masz piękne włosy
Helena Szymko

Masz piękne włosy miła –
fala za falą płyną
unoszą się – spadają
na twe jasne ramiona
idziesz kołysząc biodrami
z dumą unosisz czoło
iskierki w twoich oczach
iskrzą się wesoło

twe lica o dziewico
całować by się chciało

świeże jak brzoskwinie
wiotkie jak brzózka ciało
każde twoje spojrzenie
jak piorun we mnie uderza
chyba mnie Eros dopada
strzałę we mnie wymierza –
boję się że mnie ustrzeli
i spokój mi odbierze

Mit o królu Tracji

Mit o królu Tracji
Helena Szymko

Dotąd – nikomu się nie udało
opuścić krainy zmarłych
lecz Orfeuszowi, tę szansę dano
zachwycał Erynie piękną muzyką
za jego muzykę, uwolnić ją obiecano
wyprowadził ją Hermes, z krainy śmierci

by oddać ją męźowi
Orfeusz, niepomny bogiń przestrodze
obejrzał się za siebie
zniweczył przywilej, uwolnienia źony
zapłacił za to srodze
powrotem Eurydyki, w podziemia Hadesu –
skąd nie ma już powrotu

W październiku

W październiku
Ewa Maciejewska

rozzłocił się październik
paletę kolorów rozniecił
malując obrazy zachwytu

otula ciepłym złotem
słodyczą czerwieni dni kołysze
słońce jak plaster pomarańczy
spija zachodom w ciszy

improwizuje balet
w czułych podmuchach liści

odcienie miłości ożywia
pastelową nutą

kolorowe tęsknoty
deszczową kroplą płyną
do ostatniej przystani

Jesienią zapachniało

Jesienią zapachniało
Helena Szymko

jesienią zapachniało – dni w słońcu się złocą
tęsknota za czymś niesie, oczy zaszły łzami
a Jesienna Pani, uśmiech śle uroczy
wiankiem ze wrzosu, głowę przystroiła
barwi kolorami, spadające liście
promienistym szalem – ramiona osłoniła
je rudawe włosy, rozwiały wiatry
babiego lata, nitki w nie wplątały
płomiennymi barwami, cała promienieje
Jesienna Pani, na lepszą przyszłość –
niesie, nam nadzieję

wystawa

wystawa
Marek Górynowicz

obrazy
nie potrafią milczeć
rozkołysały morze

potem były schody
rytmicznie w dół
stand up szatniarki

ubrałem się w marzenia
reszta wydała się zbędna
aż ciasna od słów

za drzwiami
martwa cisza
nóż piękny jak kobieta
tnie wzrokiem

Zrządzenie losu

Zrządzenie losu
Helena Szymko

Życie – wciąż rzuca nam kłody pod nogi
świat pogrążony w chorobie
strach i śmierć szerzą się wokół
lecz pomimo tych zdarzeń
myśli lotem ptaka, krążą wokół ciebie
wspomnienia wpisane w karty życia
niezapomniane emocje oczekiwań chwile
wieczna pamięć zapisana w sercu
może odwrócą się karty tragedii
nadzieja – ostatnią deską ratunku
ona wciąż pozostaje
i radość – że jesteś, że czekasz

Szukaj mnie w wierszach

Szukaj mnie w wierszach
Helena Szymko

Kiedy samotność zacznie cię dręczyć –
a wokół siebie poczujesz pustkę
tęsknota za mną twoje serce męczyć
szukaj mnie w wierszach
tam mnie odnajdziesz
wypełnisz pustką moją miłością

ukoisz tęsknotę moją tęsknotą
tam będą zawsze wspomnienia o nas
te najpiękniejsze połączone z nami
przeplatane muzą – pięknymi wersami
tam będę twoim skrytym marzeniem
nieziszczonym uczuciem –
bliskości pragnieniem

na koniec września

na koniec września
Marek Górynowicz

a dzisiaj będzie wrzos
kolor odnaleziony
w leśnym wazonie
na półce między książkami
a dębem starym

i tylko liście uschłe
najpiękniej jak potrafią
szeleszczą jesienią
jak zwykle o tej porze
sfruwają z drzew
zgodnie z kalendarzem

Tęsknota

Tęsknota
Helena Szymko

Dlaczego miłość – jest tak zaborcza
tęsknotą sprawia, duszy cierpienie
niszczy spokój, nie dając wytchnienia
każdej nocy, każdego poranka, myślę o tobie
gdzie się podziała życia sielanka
dlaczego stanąłeś na mojej drodze
wtedy – gdy być cię tam nie powinno

stała się ona, naszych serc więzieniem
sama już nie wiem, czym mnie zachwyciłeś
choć tyle pokus wokół mnie drzemie
w twoich ramionach, chcę ukryć się przed światem
a moje serce, nie chce zrozumieć
dlaczego wciąż, nie ma cię – przy mnie

Jesteś uosobieniem Anioła

Jesteś uosobieniem Anioła
Helena Szymko

Stoisz pośrodku tęczy –
w ciepłym deszczu skąpana
pachniesz jego świeżością
lśnisz perlistymi kroplami
twoja dusza przejrzysta
stała się wcieleniem, czystości Anioła
który strzeże wrót, ludzkiej niewinności
jesteś – nieziemską miłością
niedoścignionym pragnieniem
ukrytym – w nieskończoności

wracając do Turczyna

wracając do Turczyna
Marek Górynowicz

na kartce zerwanej chwili
kolejny wtorek
czarny
nieodświętny
zwyczajny

między mapą a kalendarzem
nasze zmarszczki
chwila na herbatę
i spojrzenie w okno

potem spragnieni podróży
idziemy obok siebie
w nienamalowanym lesie
w cieniu wiejskiej ciszy

za stogiem siana
słońce rozbabrane nagie
turla się
w szklance zimnego wiatru

Tęczowy most

Tęczowy most
Helena Szymko

Przybiegnę do ciebie, po barwach tęczy –
poślę ci uśmiech pełen szczerości
spojrzę ci w oczy – otulę oddechem
będziemy cieszyć się chwilami miłości
potem spoczniemy na brzegu tęczy
oczekując – spełnienia, upragnionych marzeń
tych najpiękniejszych, co radość niosą

barwą miłości malują życie
dostarczając sercu, cudownych wrażeń
a gdy już spełnią się, nasze marzenia
szczęśliwi razem, powrócimy na ziemię

pójdziemy tam – gdzie srebrzy się rosa
łąki zroszone porannym deszczem
słońce, pieści czule – pąki kwiatów
blaskiem promieni ziemi dotyka
a ponad nami – unosi się z wiatrem
cichutka, wybrzmiewająca, przyrodą muzyka

noc muzeów

noc muzeów
Marek Górynowicz

ubraliśmy się w pomniki
w rozmiarze kolumny Zygmunta

w muzeum śpi malarz
między gwiazdami
zmęczone niebo

noc wydaje się dzieckiem
zapłakana niewinna
deszczem tuli się do snu
z kołyski odjeżdża ostatni tramwaj
grzechocze

siedzimy na skraju twojej dłoni
żołnierze maszerują obok
martwa natura otwiera niebieskie oczy
ulica żółte milczące usta

Blask mimozy

Blask mimozy
Ewa Maciejewska

zapachniało jesienią w ogrodzie
cynamonem i słodką szarlotką
jabłoń do snu układa ramiona
i rumieni się ostatnie jabłko

spójrz mam usta czerwienią muśnięte
niczym młoda wiosenna dziewczyna
a to jesień częstuje maliną
przecież miłość się właśnie zaczyna

czas nostalgią kołysze w alejach
serce drży jak struna na wietrze
oczy błyszczą kroplami rozkoszy
sypią złotem wrotycze szlachetne

zmarszczki cóż lecz tylko z uśmiechów
doświadczenie w pucharach winnicy
młodość żyje w nas płynie wspomnieniem
rajskim szlakiem i czasu nie liczy

Już od dawna

Już od dawna
Helena Szymko

Już od dawna –
nic nas nie łączyło
czarna chmura
pokryła ją cieniem
pozostało po niej
tylko, mgliste
wspomnienie

na zgliszczach
tamtej miłości
wybuduję wieżę
pustkę po tobie
wypełnię – nowej miłości
przymierzem

Słońce w poranku

Słońce w poranku
Agata Kostka

Słońce w poranku

drogę oświetliło.
Tęczowe liście
spadają z drzew.
Błękit szepcze:
szkoda łez!
Weź je w dłonie!
Napisz wiersz!
Zatańcz na wietrze!
Oczyści się…
Powietrze.