Pęknięte lustro (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki
Kiedy polano mi głowę
powiedziano że jestem dzieckiem
na którym cień się położył
może dlatego jestem ułomnym człowiekiem
bez boskiej postaci co śmieje się i płacze
i dlatego mam absolutną pewność
że jestem zawiązany jakimś dziwnym układem
zależność jest codziennością poety
i dlatego udaję że jest ze mną
ale ja nie zawsze jestem poetą
chociaż uważne spojrzenie
dostarcza wrażeń i zamyślonych obrazów
nawet najcichszy dźwięk nieważne skąd
usiłuje ze mną rozmawiać
trzask liścia gdy upada jak żołnierz ranny
wszędzie mi towarzyszy
kierunki spojrzeń są liną wyciągniętego palca
to i dobrze jest nam razem w towarzystwie Nieopisanego
bo jedno i drugie nie myślą o sobie
związani wewnętrznym układem jak ręka prawa z lewą
chciałbym wyśnić że w tych rachubach
choć raz się nie mylę sypiąc złotem
i Los tym przekupić albo niekoniecznie –
daruj mi Madonno bo nie ty
a pęknięte lustro wyobraźni
podzieliło mi Życie