Poeci w ogrodzie Anny
Zygmunt Jan Prusiński
Jest gościnna, często się śmieje – jest młoda,
a młodość ma zakręty. Wabi jak motyl w maju.
Ale to nic, w tym ogrodzie bywam i piszę
wiersz miłosny. – Czy można tak to nazwać?
Jej szczupłe nogi mają naturalny kolor, są białe,
i to mnie przyciąga, bo mogę ułożyć ten wiersz
w erotycznym aspekcie. – Czy mogę Anno?
Człowiek ściga się z czasem. Czasem wyciągnie
marzenie spod poduszki, kiedy sen spokojny
za nami. Więc maluję cię po swojemu,
tylko wróbel na gałęzi przeszkadza mi teraz.
Akurat miałem dotknąć (twój intymny szelest),
że pragnienie zostanie spełnione. –
Jednak zadrżałaś, nie ze wstydu…
26.08.2008 – Ustka
Wiersz z książki „Niebieski blues”