Słotna jesień
Janusz Strugała
Kłaniasz się mżystym porankom
rozczyniasz farby agonią lata
pędzel w dłoni dręczony niechciany
perlistym deszczem
uwięziona inwencja i wena
wyobraźnia poety zdławiona
gasną drzewa gubią liści wieńce
łysieją pola i polany
snem Morfeusza
srebrem śniegu
spowite do wiosny
zaczekaj malarko pędzla powierniczko
zaczekaj poeto luminarzu słowa
słońcem wyzłoci park i pastwisko
usłużna natura
niebywałe widoki wam jeszcze spłodzi