Statystyczna wdowa
Antonina Marcinkiewicz
Czy państwo wiecie, że statystyczna wdowa na świecie jest kobietą sześćdziesięcioletnią, ładną, zadbaną, lecz nigdy majętną.
Niełatwe jest takiej wdowy życie, bo już na początku wdowieństwa różni ludzie szukają z nią pokrewieństwa. Najpierw rodzina męża z daleka na skubnięcie schedy wdowiej czeka, potem adoratorzy się pojawiają, najpierw tacy, co to jeszcze żony mają, lecz jako chrapacze odseparowani szczęścia szukają u samotnej pani, że to niby pocieszać ją trzeba, potem – młode niebieskie ptaki, przeważnie z krwią błękitną i rodzeni w niedzielę, którzy za wikt i opierunek szczęście dać mogą, czasem i niewiele.
Gardzi takimi statystyczna wdowa i budować swój wizerunek zaczyna od nowa, chodzi do teatru, kina, na kawę, kupuje nowe meble, wyrzuca starą ławę, wyjeżdża czasem na wczasy nad polskie morze, w góry i w lasy, przy tym zaczyna myśleć praktycznie i układa biznes-plan umotywowany filozoficznie: że na przykład pałacyk im bardziej wiekowy, tym drożej kosztuje, że wino im starsze, tym bardziej smakuje, że mądrość i doświadczenie idą z sobą w parze – i rozumowi właściwego partnera poszukiwać każe.
Niełatwo jest znaleźć wolnego, bogatego i jeszcze ze statystyczną wdową do ożenku chętnego. Jeżeli się jeszcze gdzieś taki uchowa, to mu się marzy, że się jeszcze w jego życiu młoda żona zdarzy. I tu należy użyć wiele dyplomacji, aby pozbawić go tych utopijnych racji.
Należy mu wytłumaczyć, na co by wydał pieniądze złożone, gdyby poślubił młodą, niedoświadczoną żonę. Na minispódniczkę, na kusą kurteczkę, na warzywa, owoce czy suróweczkę, na jakieś bikini czy adidasy? Te wydatki na pewno nie uszczuplą kasy, a pieniądze stare kurzem obrastają i politycznie niejasne światło rzucają, a po śmierci wzniecają konflikty rodowe, więc chyba lepiej poślubić mądrą, doświadczoną wdowę, której trzeba kupić: futro z norek, bo do klubu chodzi w każdy wtorek, trzeba jej kupić szeroką, złotą kolię na szyję, bo tylko taka zmarszczki zakryje, trzeba ją wozić do wód w ciepłe kraje, bo stawy ją bolą, gdy rano wstaje, trzeba ją wozić autem po zakupy, bo kręgosłup ją boli od głowy do d… Dnia codziennego w porze gotowania obiadu domowego i dlatego trzeba zatrudnić gosposię, Marię czy Franię, a może Zosię, pieska jej także kupić wypada, bo kto poszczekać ma na sąsiada, dać na perfumy, na kremy, na kocyk.
Będzie więc biegał małżonek od rana do nocy, będzie wydawał pieniądze złożone, ciesząc się, że ma w domu mądrą, doświadczoną żonę.