Pociąg odjedzie półszeptem
ciągnąc za sobą wspomnienia
Słowa o czwartej nad ranem
serce bezlitośnie poranią
Oczy omdlałe zachwytem
wołać zechcą o jeszcze…
Ukoją je mgieł tumany
nad owdowiałym Bałtykiem
Naszych melodii stężałe nuty
zastygną w tańcu bez pary
przycichnie wiatr tęsknotą zatruty
Obiecaj falom
przysięgaj mewom
że wrócisz do nich choćby myślami
gdy będziesz tam
za siódmą rzeką
Muzyka jak dzwon ożyje na nowo
struny gitary zadźwięczą radośnie
na pustej plaży oczy wypatrzę
kiedyś tu wrócisz
zobaczą ciebie…
W niebo patrzę znów, tam szukam twoich słów
niewyśnionych snów, moich snów
Nutą żalu na strunach gram, nie usłyszysz, ty gdzieś tam
wyjechałaś, został smutek i ból
Dni spadają mi na duszę kamieni lawiną
wiem, nie wybaczysz mi, choć te nuty jak łzy płyną
Wieczór ciszą tonie, gdzie są twoje dłonie?
Gdzie motyle miłości śpią, gdzie śpią?
Zimną falą tłucze się, ma tęsknota o serca twego brzeg
Wiatr ugasi uczucia, zakryje je śnieg
Proszę, wysłuchaj mnie, może marzenia spełnią się
malujesz barwami obraz ten, twoją wizją, moim snem
Dźwięki gitary mej, może cię wzruszą
akordy miłości, niech serce ci skruszą
Zimną falą tłucze się, ma tęsknota o serca twego brzeg
Wiatr ugasi uczucia, zakryje je śnieg
Proszę, wysłuchaj mnie, może marzenia spełnią się
malujesz barwami obraz ten, twoją wizją, moim snem
Zaczekam na ciebie na wyspie niczyjej
z nadzieją, co przyjdzie zachodem i świtem
Falami uczuć, jak miłości motyle
przywitam cię porannym zachwytem
Zaczekam na ciebie na skraju łąki
będę jak kwiat, co uwodzi kochanków
Gdy słońce zgaśnie, zamkną się pąki
zbudzą się ze mną, o dnia poranku
Przyjdź do mnie cichym świtaniem
spojrzę ci w oczy, poczuję serca bicie
Zmęczony nocą i długim czekaniem
oddam się tobie na całe życie
Poczekamy na miłość, gdzieś się kołacze
rozpoznam ją szybko, choć cicho płacze
Łzy z oczu spłyną do twych ust rozpalonych
osuszysz je dłońmi od odczuć zemdlonych
Chodzę po ulicach, moknę ciepłym deszczem
obejmuję czule drzewa, nieśmiałości dreszczem
Niebo na skinienie oddaje marzenia
te, którymi usłałem niebieskie sklepienia
Cisza dookoła, chociaż ludzi tłumy
wszyscy pilnie strzegą prywatnej zadumy
Mokre tajemnice ulatują w górę
zapłodnią ciekawość nieprzebytym murem
Pod troskliwą chmurą wiję się jak liszka
pełen dobrych chęci, zapału do życia
Przyglądam się ludziom, w swych myślach nadobnych
w kapturowych pozach do mnie nie podobnych
Rozterką rozdarty przez lęk co będzie potem
omijam kałuże pełne życia błotem
Drzewa przemoknięte liści zakolem
dziwią się dlaczego nie zakrywam się parasolem
Za smukłą topolą niebo się przejaśnia
razem z deszczem wyschną medytacje tułacza
Ludzie się rozbiegną do zwyczajnych domów
by otrząsnąć się z deszczu, nakryją do stołu
Rain
Tłumaczyła: Christina Chrzanowski
I walk the streets drenched in warm rain
embrace tender trees with a quivering shyness
The heavens, at my nod, return my dreams
those with which I have dotted their rims
I walk the streets in silence, among crowds,
everyone guards their mysterious minds
Wet secrets evaporate they’ll fertilize curiosity
with an impenetrable wall, under a thoughtful cloud
I curl like a caterpillar under friendly clouds
full of good will and life zeal
I watch people with my kindest intentions
in their hooded poses unlike mine
Torn by the fear of what is to come
I bypass the puddles full of muddy life
The rain-soaked trees with their leaves’ curve
wonder why I’m not covered against the rain
Behind a slim poplar, the sky clears
together with the rain a wanderer’s meditations dry
People will scatter to their ordinary homes
to shake off the rain and set the tables.
Świat tonie w deszczu, liście śnięte jesienią
ponure chmury wyręczają słońce
Dom taki cichy, zmęczony oczy zamykam
Znów widzę ciebie wesołą, w kolczykach
Dni płyną wolno smutnawą stróżką
było przyjemnie, gdy byłaś tu blisko
Oddałbym dużo za tę jedną noc z tobą
pejzaże w źrenicach rozpalone miłości zorzą
Czekam na ciebie na wyspach pragnienia
ust twoich szeptem przywołuję wspomnienia
Puls przyspieszony zdradzi, że szczęście
może za rogiem już na mnie czeka
Wypatruję cierpliwie pod mokrym niebem
jesień przytuli nasze zwątpienia
zapytasz pewnie, czy kocham ciebie
odpowiem cicho, spełniasz marzenia
Poproszę anioły, bo nie lubię ciszy
by zeszły na ziemię, przywiodły cię do mnie
Potem się wzbiją za chmur horyzonty
pozwolą nam zasnąć i w miłość nie wątpić