ucieczka

ucieczka
Rafal Hille

nasze włosy pożarły już wszystkie wiatry
i wytarliśmy prześcieradło do gołych desek
z naszego pokoju zawieszonego na sznurku
od bielizny pod ciągle brudnym niebem
(nie dało się go przemalować – farba
schodziła ze zbyt tłustych chmur)
wybiegliśmy na ulicę
mijały nas spóźnione torpedowce i
zeppeliny wypełnione pudełkami z
proszkiem do mycia
daleko na niebie przewróciła się
ciężarówka pełna kwaśnych odchodów niebieskich
– to cyrk samego Pana Boga – chwyciłaś
mnie za rękę
czerwone mury sunęły za naszymi cieniami
i wielki neon z napisem “COCA COLA”
oświetlił na chwilę księżyc
wymiotowaliśmy z mostu do jakiejś rzeki
– wszystko jest łatwe
powiedziałaś
– będziemy jeść musztardę i suszone owoce
biegliśmy dalej po łące zroszonej szumem
telefonicznych rozmów
pod naszymi nogami przewróciło się
jeszcze jedno pole
las był coraz bliżej