W Mackach Obłędu (fragment mojej Ksiązki)
Marian Jedlecki
ROZDZIAŁ III
Stałem przy ścianie pokoju i przyszło mi do głowy, że to sen zmęczonego umysłu. Jak film dręczony wyrzutami sumienia. O co tu znowu w tym nienormalnym śnie chodzi?? Było kilku mądrali, który usiłowali teoretycznie rozwiązać ten problem, ale teorie swoje, a życie swoje. Zygmunt Freud twierdził, że sny są zaszyfrowanymi pragnieniami, które boimy się spełniać na jawie. Carl Gustav Jung – że sny kompensują naszą świadomą postawę, a ponadto mogą stanowić rodzaj inicjacji w najbardziej fundamentalne życiowe zagadnienia. James Hillman – że sny nic nie znaczą, stanowią za to rodzaj wprawiania się w umieraniu.
J. Allan Hobson z kolei – współczesny psychiatra i neurobiolog zdecydowanie przeciwny tradycji psychoanalitycznej – że sny to zjawisko biologiczne, które należy rozpatrywać przede wszystkim na gruncie teorii ewolucji. A jak jest naprawdę? Dlaczego to ja do cholery mam się tym zajmować w praktycznie na sobie, przecież nie jestem jakimś pieprzonym szczurem laboratoryjnym, przeznaczonym do wiwisekcji! Gdzie tu sens? Bo jedynym sensem tego, co w śnie widuję, jest to, że nie ma tam żadnego ukrytego sensu. Dziwniejsze niż wszystkie zdziwienia, sny wszystkich poetów, myśli wszystkich filozofów jest to, że rzeczy są rzeczywiście tym, czym się wydają i że nie ma tu nic do zrozumienia. Tak, więc czego moje zmysły nauczyły się same? – ano tego, że przedmioty nie mają znaczeń, mają tylko istnienie. Przedmioty są jedynym ukrytym sensem przedmiotów. Wiem, to trudne w pierwszej chwili do wyrozumienia, ale zapewniam to tylko pozór. Ale nie obawiajcie się – cokolwiek, kiedykolwiek i tak będzie to co jest! Zawsze, kiedy o czymś myślę, traktuję to z pewną dozą podejrzliwości. Mając przed sobą tylko to, powinienem o tym myśleć widząc nie myślą. Przedmiot istnieje po to, aby go oczyma zobrazować. Ale to że istnieje dla oczu, nie musi istnieć dla myśli. Ja istnieję tylko bezpośrednio dla myśli, a nie dla oczu. Spoglądam – rzeczy istnieją. Myślę i istnieję tylko ja. Boże jakikolwiek –chciałbym mieć dość czasu i spokoju, aby o niczym nie myśleć, aby nawet nie czuć, że żyję, aby wiedzę o sobie czerpać tylko z odbicia w oczach wszystkiego, co żyje. Być wolnym tylko w sobie i zabijać to, co mnie zabija. A to nie grzech.