Patrzyłem w zadumie
żałosnym spojrzeniem
na jego białą twarz
jak kartka papieru
łzy skakały po rzęsach
bieluśkie posłanie
wbijało się w wychudzone ciało
do tego białe ściany
i szemrząca aparatura
wywoływała zaniepokojenie
goliłem lekki zarost
drżącą ręką szukając pomocy
już teraz tylko u Boga
zamknięte oczy
wtopione w bezruch
jęk w pobliskiej sali
w wierze miłości nadziei
czekałem na cud
mówiąc jakieś słowa
które łamały się niczym drzewa
podczas halnego
miały być zbawienne
wtedy jeszcze nie wiedziałem
że koniec tak blisko
Żegnaj Edziu
Przyjacielu
na zawsze w sercu