Warszawa – 24 zero trzy
Marek Górynowicz
w oddechu wiatru kilka smaków
późna Warszawa w bielańskim gaju
Bazyl i ja
błąkamy się po stołach kończącego dnia
oliwkowe mrugnięcie gasi miasto
można do woli wybierać
menu jest bogate w kolory nocy
z wirujących talerzy wyskakują
zielone pory
każdego roku na ciepło
tu czas omija wskazówki
wędrowcy kończą bieg
blaszane koty
spadają z tacy