Wiersze pisane zachodami słońca
Janusz Strugała
Słońce złotem sypie
zachód słońca utkany
z pożegnania świateł
ich kolory wciąż płoną
bez miary
oglądam się za siebie
na ponure epizody dnia
litości…
w czerwieni zachodu
rumienią się fale
wiatry opadają martwe
sny wracają do mnie
morze zastygło
w sercu błoga cisza
sypie się złoto z drzew
trawy nim usiane
niebo zaścielone złotym płótnem
korowodem gwiazd rozbłysło
czekam na sen
Słońce w oczach zastygłe
oczy zastygły
spojrzeniami odbitymi
od tarczy gasnącego słońca
dopalało się żarem
kosmyków wieczystej karmy
przez niedomknięte drzwi
dnia który przekwitał
prześwitywały ostatnie
promienie chłodzone bryzą
zmęczonych fal
jeszcze kwanty refleksji
erupcje wspomnień
zamykam oczy
zroszone kryształami
pejzaży zdarzeń
świt otworzy zaspane
Słońce pobladło w zachwycie
byłaś piękna
w tle zachód słońca
było zazdrosne
szybko zbladło
w zachwycie
byłaś zagubiona
drżącą ręką
szukałaś ciepła
które skryło
się za horyzontem
ostatnie promienie
wyścieliły purpurą twarze
staliśmy długo
zauroczeni
Słońce jak żeglarz
gdzieś tam daleko
to samo słońce
ciernistym brzaskiem
cię przebudzi
wianki wspomnień
rozrzuci
tułaczką wieczną
po niebie stąpa
kołacze do serc
myśli sznurkiem
wiary i nadziei
plącze
żongluje barwą
gdy w twej dłoni
pędzel zobaczy
zgaśnie smutkiem
i zmrokiem do snów
twych kołacze