widziałam oczy gazeli stojącej na zboczu, patrzyła
w bezmiar błękitu. przyszła tutaj po śladach
odjętych z niełatwych dni.
pragnęła by brzeg się pochylił, by łatwiej dotrzeć
do źródła, żeby być, dotknąć, poczuć kroplę wody,
wybrać dla siebie i stada morze do ostatka.
widziałam wzrok mężczyzny, właściwie to był chłopiec.
płynął ku mnie nagi, żeby dotknąć – zdobyć, zawrócić.
minęło tyle lat, został we mnie tamten niepokój,
z czasem zmieniła się fraza.
zamieniłam go w deszcz, woda stoi w dołkach, chyba
nikt nigdy przede mną nie sięgnął tak głęboko po
nieczystą kroplę.
nasze oczy rozświetlały lagunę, gdy odpływały statki.
do dziś uczę się słów na to nienasycenie.
23.02.2019