Ona stanęła nade mną
w źrenicach obłęd
jej włosy weszły w moje myśli
ona ma kształt dłoni
piersi kolor moich oczu
zatracają się w moim wezbranym cieniu
jak kamień pochłonięty sobą
on oczy ma otwarte
nigdy nie daje zasnąć
od pełnych wzgórz w jej pełnym blasku
wyparowują całe słońca
a ja muszę śmiać się i płakać
mówić –
nie mając nic do powiedzenia
jak sekwencja myśli pozbawiona czasu
żenada w powtarzalności