Archiwum kategorii: Uncategorized

Zadziwienia (z cyklu Stan Rzeczy)

Zadziwienia ( z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Być rzeczywistym to nie być sobą
nie być we własnym wnętrzu
ja nie mam poczucia rzeczywistości
no i dobrze –
bo wiem że ten świat wątpi
że istnieję aksjologicznie
bo wierzę że bajkowy dom istnieje
a ja jestem jego przyjacielem asertorycznie

być może dlatego wierzę bardziej w ciało
niż w obłędną duszę
bo ciało prezentuje się w sensie oczywistym
o ile istnieje dla tych co liczą tace
wtedy jako widzialne można go zgwałcić
albo usiąść i stać byle tylko tyłem
tak z wszelkiej przypadłości

to dlatego moją niegrzeczną duszę
można zdefiniować tylko zrytymi terminami
bo wtedy myślę że rzeczywistość to kłamstwo
dzięki zapożyczeniom z zewnętrznej oczywistości świata
i czasem chciałoby się nie o poranku
a o zachodzie krzyknąć z dozą bezwstydu w pozie –
daruj mi Madonno –
bo oto umarłem na twoich kolanach
tak bez sensu bezrozumnie
jako obraz namalowany Niczym
w mojej bezradności
beznadziei niezapisanych człowieczych szans –
tworząc iluzje

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Kwiaty Gardenii * Pieśń morza

Dziwna Droga (z cyklu Stan Rzeczy)

Dziwna Droga (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Co z tą drogą
bo nie wiem za jakim zakrętem
może być hedonizm zespolony
może barman z literatką dla mnie
oczywiście pieszczotliwie prawie pełna
na trzy palce
wtedy droga biegnie w zapomnienie

nie pytam i nie myślę bo nie myślę
może tylko o wymianie na szklankę
kiedy patrzę na drogę przed zakrętem
to myślę tylko o zakręcie i jej chorobie Aspergera
i tego czego nie widzę

o hoh ho –
jeżeli jest ktoś za zakrętem
niech przyjmie się tym co za zakrętem
w zwoju warkocza zaplątanego

na razie nic tam nie ma
bo to tylko droga bez żadnego związku
co nie jest prawdą i znaczeniem
bo sprawy przedwczesne to już tamte
więc czymże są
zmieniając wiarę w pewność
białego płótna Argonauty
w żaglu tego co jest i na powiece?

bo mnie dopadł egotyzm
i to ponad to co mnie przekracza
kreując świat o który chcę się oprzeć
na mojej dziwnej drodze –

bez zakrętu
*”a ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj”

*C. K. Norwid

Po drugiej stronie linii

Po drugiej stronie linii
Marian Jedlecki

Granica światła obiekt niczyj Euklidesa
biegnący do nikąd a co z prostopadłą?
na niej łzy świec pejzaż oku miły
cały z ciernistych drzew w polichromii
gdzie tłum cieni pod marmurem świata
krzyż swe widziadło śle między mogiły niewinnych
groźny swój refren – śmierci suko wspaniała
odkąd samotność mnie zwerbowała
warczysz szczekasz płoszysz gołębia skrzydeł rojenie
czcze sny aniołów wścibskich i tak odfruną
wszystko w rozsypce w bezwładzie leży
w pył bezimiennych dusz przetwarzane
bo życie jest luźne niebytem pijane

a ziemia tuli sekretne bóle
i jest skazą co drąży skrycie
ja przez swe żale przymuszony zwątpieniem
rysę w sekretnym marmurze żłobię
a ludek drętwy w kłącza wieńców uwikłany
uwolnia wreszcie sprzymierzeńca w sobie

zesztywnieni w ekstrakt nicości
zamienili dar życie kwiatom
w spadku balansują na granicy
i wszystko to zaczyna się od nowa
któż tego nie zna kiedy odpycha
czerep co zęby w wiecznym uśmiechem szczerzy
po drugiej stronie świetlistej linii
gdzie ramiona zimne obejmują

Struktura NIC (z cyklu Stan Rzeczy)

Struktura NIC (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Struktura NIC ( z cyklu Stan Rzeczy)

Jestem zmęczony metafizyką z jej Niczym
Cóż tu myśleć o świecie?
nawet nie wiem co o nim wiedzieć
gdybym był mądry zastanowiłbym się nad tym

co sądzę inni o przyczynach i skutkach
tego też nie wiem bo to bełkot nihilistów
dlatego medytacjom o Bogu i jakichś cudach się nie poddaję
cud to stworzenie Świata?
wolę nie myśleć o tym zaciągam zasłonę grzechu na oczy

to tajemnica?
a skąd mam wiedzieć że to tajemnica
kiedy bredzą o niej –
przecież jedynym sensem jest istnienie
tajemnicy co myśli o innej tajemnicy
kiedy zamknięte oczy zaczynią niemyślenie
to samo światło nie rozumie tego co robi
więc błądzę co jest dla mnie wygodne

wiem jedno – serce i cisza to jedno
jak Wszystkość Stanu Rzeczy
cała struktura Wszechświata
powichrowanego Czasu –
wszystko to jest fałszem
a to oznacza że nie znam NIC
bo jest drogą zawsze o krok wcześniej

Wielka Cisza (z cyklu Stan Rzeczy)

Wielka Cisza (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Wczoraj ćwiczebnie murowałem oczy
obrazy zadawnionego bycia
zniknęły bo zasnąłem niezaprogramowany
enter-

ponadto byłem jedynym poetą w sobie
ale dalej nie rozumiem jak można uznawać
zachód Słońca za smutny
może tylko dlatego że zachód nie jest świtem
ale skoro jest zachodem to dlaczego ma być świtem
pojąłem to zamkniętymi oczami ale nie myślą

efekt tego –
raz kochałem sądziłem że mnie kochano
czuję podobno rozkojarzone Ego
a za zamkniętym ekranem wielka cisza
jak śpiący jakikolwiek Bóg

pamiętasz ten Czas kiedy łamie się pojedynczo –
a co jeśli złamią się wszystkie
wtedy on musi ukryć przed nami boskość
do kogo wtedy należy grzech?
bo nie do mnie

ja też robię błędy w nieswoim dyktandzie
mojej agresji Wielkiej Ciszy

Zaproszenie do Realności (z cyklu Stan Rzeczy)

Zaproszenie do Realności (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Cztery słowa co następują
są różne od tego co myślę
zadają kłam wszystkiemu co czuję
są przeciwieństwem tego czym myślę

pisałem w bezsilności
dlatego są naturalne
i pozostaną takimi jakimi są
w zgodzie z tym z czym się nie zgadzają
bo będąc bezsilnym powinienem myśleć odwrotnie
do indoktrynacji w jej okowach
czuć i warczeć na to zbydlęcenie
co daje szansę bycia chorym na wskroś innego

dlatego słowa co negują
nie są w stanie zmusić do abulii
i wymustrować ze statku wyobraźni
bo są zaledwie pejzażem
polem rażenia duszy nocą
tej samej ale na odwrót

no tak
ale wcześniej musiałbym
uwierzyć słowu z tej woli wynikłe
wprost zapraszające do Realności
na jej kartce białego papieru

ot, co

To nie iluzja (z cyklu Stan Rzeczy)

To nie iluzja ( z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Jesień –
kiedy przychodzi chłodem mnie jest przyjemnie
bo dla mnie przystosowanie do istniaia rzeczy
ale dziurawego dachu nie –
jest nieznośnie tylko dlatego że to nieznośne

przyjmuję trud Życia bo to przeznaczenie
tak jak przyjmuję niedrożność akceptacji imaginizmu
w spojrzeniu bez skargi jak człowiek mocno sponiewierany
znajdując hedonizm w sztokholmskim uniesieniu

czymże jest choroba z którą śpię i zło które przynosi
jeśli nie zimą mojej osoby i życia?
taką nieregularną której prawie nie znam
lecz ona co istnieje ma moc tego samego zamustrowania
w złudnej nadziei
a Świat po zadyszkach krztusi się pod powiekami
pyłem ułudy i skrada się do Nieba
bezgłośnie jak modlitwa i jej iluzja

o tak – to mocny początek
rozpisany w abstrakcyjnym Czasie
przez samotną miłość kamiennych ust

Filozoficznie (z cyklu Stan Rzeczy)

Filozoficznie (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Wydaje się naturalne że słowa nie inwokują
z tego się śmieję
ale dobrze nie wiem z czego albo z czegoś
bo to związane ze słowami które myślą

zadaję sobie pytanie
kiedy cierpnie mi mózg lewej nogi
co też myśli TO o czymś innym
chociaż wiem ze NIC nie myśli niczego
bo i tak Ziemia jest świadoma kamieni i ludzi
które ma –
jeżeli jest tego pewna niech tak będzie

cóż to mnie obchodzi –
gdybym myślał o tych rzeczach
tych pięściach na twarzy
przestałbym realnie widzieć siebie
aby widzieć tylko myśli
przekierować wektory odrealniania
bo wielkiego bólu samotni
nie da się oswoić
trzeba go przeżyć

albo nie

Abstrakt

Abstrakt
Marian Jedlecki

Abstrakt
(z cyklu Ptakom podobni)

Ramy wszerz wzdłuż
w nich obłok niezmierzalny
jak sumienie
gdyby nie to –
pustka
przeciagłe NIC
drgające płaczem
skrzypiec
obłok –
chmurny ołowiem
niebieski ptak
ogromny –
zagubiony kontynent
ze snem o potędze
palcem nieuważnego boga
strącony w zapomnienie
widzę –
wpływający znowu w ramy
abstrakt

Grafiki oczu (Stan Rzeczy)

Grafiki oczu (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Miałem siebie
aż po skórę nieprzemakalną
zewsząd się rozciągałem
miałem złudzenie miłowania
bo każdy z nas ma jakąś świadomość
wyczucie harmonii wgrywanej na strunach Paganiniego

bo ja dzięki temu mam oczy
tylko po to by wiedzieć
widzę braki znaczenia we wszystkich rzeczach
i ich zbędność złośliwą jak choroba
widzę to i nienawidzę
bo być rzeczą bezsilną oznacza NIC nie znaczyć
bo być czyimś to być podatnym na interpretacje

obojętność zadżumionych powiek
rąk spragnionych dotyku
niepokornej sukni w jej imaginacji
w obfitości ukrytych piersi
i gołe nogi do źródła
w grafikach Legrosa moich oczu
i niespodziewanie będę pewny
sensu nieprzewidywalnego

BURZA

BURZA
Kazimierz Surzyn

Ciemno – dwunasta godzina.
Babcia mówi że te południowe są najgorsze.

Wstawia do okna obraz
Matki Bożej Królowej i Opiekunki Rodzin
wielkanocną zasuszoną palmę
która od nieszczęść ma chronić
i zapala gromnicę rozpoczynając różaniec.

Wiatr zerwał się nagle
i kołysząc konarami złowrogo świszcze.
Deszcz smaga wszystko ogromem kropel
a kulki lodowe przeszywają ciało chłodem.
Błyskawice tną niebo na pół –
grzmoty jak z armaty!

Babcia tuli nas do serca łagodząc strach
jakby chciała natychmiast odgonić nawałnicę.

Ciszej – jeszcze niewielki deszczyk.
Tęcza rozkłada barwy na niebieskim płótnie
zaś odrodzona ziemia nieco przysnęła.
Ostatnie kropelki wysychają na szybach
a łzy kwiatów w ogrodzie osusza słońce.
Góry dymią lekką mgłą.
Odpoczywają drzewa wyprostowane jak posągi.

Cisza

Babcia skończyła modlitwę.

Scukrzone ambicje (z cyklu Stan Rzeczy)

Scukrzone ambicje (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Cieszę się scukrzonym uśmiechem
bo jest
nie zauważaj tego
zbyt często pytasz dlaczego się nim cieszę
odpowiadam –
dlatego bo się cieszę ot i co

cieszyć się czymś to być obok nieświadomie
poczuć zapach ciężkich zadawnionych myśli
kiedy to zauważam nie cieszę się sobą
zamykam chwilą zestrachane oczy
a ciało emigruje w starogreckie Parki
zakapturzone w cukrowe żałoby
wtedy-
całkowicie należę do wnętrza sklejonych oczy
czasem do samej jędrności pachnącej ziemi

odrobina nierozróżnialnych szumów
jestestwa rzeczy istniejących
i tylko intensywny cień światła naciska na źrenice
i tylko resztki życia to słyszą

więc jak zawierzyć słowu które dało się samo
błyszcząc jak szkle paciorki albo w innej grze o życie
sypiąc nimi po drogach i LOS tym przekupywać?

Żarliwość pretensjonalnie (cyklu Stan Rzeczy)

Żarliwość pretensjonalnie (cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Tak jak zmienna Córa Nocy
znika przed nastaniem dnia
sklejony twój wizerunek
promienia niedościgłego błękitu

w niespokojnych oczach
widzę cię niezależnie od siebie
zadowolony ze zwycięstwa tego, co jest
bez żadnego „stanu ducha”
bo tylko jest co jest

zmieniasz się w faktach samoistnienia
trwasz niezmiennie jako Wielkość
w istnieniu całkowicie poza mną
jak rzeczywistość co często zmienia nuty

a ja po raz nie wiem który
czytam swoją samotność introwertyka
w kroplach które znaczą cicho kręgi śniegu
rękojeścią woli żarliwiej i ślepej
w ich pospolitości codziennej

Baśniowy obraz (z cyklu Stan Rzeczy)

Baśniowy obraz (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Księżyc w oknie wydumania
myślę bo jestem kompletny
lekka bryza biegnie do mnie falą
myślę o tobie i imię we mnie
kiedy jestem sobą jestem szczęśliwy

jutro przyjdziesz –
spacerem zbieramy nadzieje z różańca marynarzy
będę czuwał nad tobą i potakiwał
kiedy mylisz Czas zaklęty w Czasie

widzę ciebie jutro – radość
na plaży myśli uciekliwe
nie rozumiesz szczęścia obłaskawiana
a dla mnie to radość i nadzieja
na wstąpienie w Wieczność która na tej Ziemi
to okruch maleńki jak wszechświat
i ty tam dostaniesz wiązankę myśli polnych kwiatów

Złość irracjonalnie

Złość irracjonalnie
Marian Jedlecki

Podeptała moje myśli
zachowując się jak pyskaty doyen d’age
zdecydowanie szalony w oczekiwaniu Godota
bo chociaż szermuje słowem twierdzi że istnieje racją
to w rzeczy samej nie istnieje (ma nadzieję)

wiem że istnieją złości irracjonalne
istnieją niedowarzone wyobrażenia
ale to nie wyjaśnia niczego bo podobno nie ma powodu
aby nie istniało NIC i zmuszało do złości porannej
ale ja wiem że BYĆ to znajdować się w miejscu
świadomości zakazanej bo to rozsądek wystraszonej WOLI

ale też wiem że myśli i jej złość
nie są jedynym miejscem dla skorumpowanej beznadziei
dlatego nie wiem jak przekląć istnienie i jego
niemierzalną obecność która bywa bez WCIĄŻ

a potem – o tak –
indoktrynacją porządku pieśni rannej
bo wolę obecność mlecznych gron
w ikonach zielono-górskich
o zapachach intensywnych dotyku

Niewiara

Niewiara
Marian Jedlecki

Niewiara przesłania rozum
nie – niczego nie przesłania
jest czymś abstrakcyjnym jak kubizm
jest i nie jest prawdą

spójrz w Słońce w początku rodzenia dnia
jeżeli oświetla świeżość jest pięknie
tak samo pięknie kiedy nazwiesz
porannym początkiem widzenia rzeczy

możesz też nazwać (jeżeli zechcesz)
wrzaskiem wymuszeń tego co nieuchwytne
ale uprzedzam – nie ma żadnej korzyści
z określania błędów nazwami Niewiary
ani nawet nazywania w jakikolwiek sposób

i jak mam zrozumieć ciebie i zmienić siebie
kiedy sam przekraczam swoje pojęcie?

gdzie zamiast rozwiązywać wątki
Wszystkość ledwie bierze początek
a w niej dłonie nie takie
stopy drewniane
i zachrypnięte serce

Pytania do siebie

Pytania do siebie
Marian Jedlecki

Pytania do siebie (z cyklu Stan Rzeczy)

Każda moja rzeczywistość
każdy z moich wierszy
potrwają nie dłużej niż kwiat paproci
prawda to czy fałsz?
a może to tylko mój narcyzm?

bo może są jak ta mgła wilgotna i nieprzyjemna
albo czymś więcej niż mgłą udającą uduchowienie
bo przecież ani wielkość trwałość wygląd
nie mają znaczenia przynajmniej tu i teraz

dlaczego?
bo są ledwie wielkością trwałości
a ważne jest to co trwa i ma Znaczenie
moja rzeczywistość i moje wiersze
a bycie rzeczywistym jest najważniejsze
przypomina pierś Matki –
krynicę wszelkich doznań
która zapełnia to co istnieć zaczyna
tę busolę „bezkierunku” w chaosie świata

ale ja Ciebie pytać nie zamierzam
ani paciorków smutków na czoło nanizanych
przez pospolitą samotność poety
dokąd mam zmierzać –
JA o znanym Tobie Panie imieniu

Heteronomia (z cyklu Stan Rzeczy)

Heteronomia (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Jest noc jeszcze noc
w bardzo odległym po drugiej stronie ulicy
alfabet światła półotwartego okna
ciekawe –
całe życie mieszkający tam Człowiek
o którym nic nie wiem
kim lub czym jest
burzy mnie z powodu mrugającego światła
bo bez wątpienia jego życie jest rzeczywiste
on jego twarz gesty żale i jego światło

ale mnie interesuje nie tylko światło okna
bo światło jest tłem bo być może
diabeł je zapalił a nie ON
światło tak czy siak jest rzeczywiste
bo bezpośredniej rzeczywistości nie ma
poza rzeczywistością NIC tylko ma

skoro w miejscu gdzie szpiegują światło
widzę tylko rozedrgane fotony
to oznacza przeniesienie do przestrzeni
gdzie jest ON światło i natrętny JA
ale ja jestem po tej stronie
pomimo

światło zgasło –
cóż mnie teraz obchodzi
że ten Człowiek nadal istnieje?
przecież nadal istnieję tylko JA
zdziwiony filozof pojęć
pan pojęć
umysłu
rozumu
mały człowiek
co życie go przerosło
taki abstrakcyjny Niuans Człowieka

Kołobrzeska Noc Poetów

Kołobrzeska Noc Poetów
Marian Jedlecki

Spotkaliśmy się by smakować poezję
nieprzypadkowi zbieracze mądrych słów
ich smaku w buzującej treści
którą wypełniamy naszą wewnętrzną przestrzeń
obłaskawiamy krnąbrne pola naszej wyobraźni

spotkaliśmy się chwilą aby zebrać ziarna pięknych słów
tworzone przez światła wyobraźni
co z tego wyrośnie?
może blask promieniowania widzialnego i niewidzialnego
a przynajmniej zamierza
bo przecież stajemy się poezją w wiecznym niedopełnieniu

jakkolwiek by to przyjmować
tak właśnie rodzi się istota kolejnego spotkania
wychodząc sobie naprzeciw
serce podajemy każdemu i nasze myśli
choć dotyk ten gest jest nieznaczny
to niewygasły taki