Archiwum kategorii: Najnowsze

Listopadowe smutki

Listopadowe smutki
Helena Szymko

Zasłuchani w starą melodię –
z lampką czerwonego wina
jak ze scenerii starego kina
ogień skrami sypie złoci się i mieni
tak miło przy kominku
gdy na dworze zimno i słota
droga do wiosny daleka
za wiosną męczy tęsknota
wieczory się dłużą dzień coraz krótszy
jesienne dni nostalgią nużą
za oknem – listopadowe smutki

Zakochana

Zakochana
Marian Jedlecki

Ona stanęła nade mną
w źrenicach obłęd
jej włosy weszły w moje myśli
ona ma kształt dłoni
piersi kolor moich oczu
zatracają się w moim wezbranym cieniu
jak kamień pochłonięty sobą

on oczy ma otwarte
nigdy nie daje zasnąć
od pełnych wzgórz w jej pełnym blasku
wyparowują całe słońca
a ja muszę śmiać się i płakać
mówić –
nie mając nic do powiedzenia
jak sekwencja myśli pozbawiona czasu
żenada w powtarzalności

Sprzeczność

Sprzeczność
Sylwia Błeńska

Sprzeczność

za oknem zastygłe bazyliszki
pochylone postury
nad wodnymi lustrami
i los w serce szpile

czas nieprzychylny
pogłębia stan zobojętnienia
w jesiennym bycie
chłodno

a wokół złota kopce

Sylwia Błeńska 4.11.2019

DŁUGOPOLSKA BALLADA

DŁUGOPOLSKA BALLADA
Maciej Jackiewicz

z cyklu Reminiscencje

Na głowie
coraz większa łysina
zniknęły nawet zakola
znów ciągnie ta kraina
gna serce do Długopola

gdzie pola wiecznie zielone
i domy w trawie utopione

A gdy wyruszę na tamtejsze liczne szlaki
przywitam się z krajobrazem
kwiaty będą drogowskazem
dalszą drogę wskażą jak zawsze ptaki

gdzie pola wiecznie zielone
i domy w trawie utopione

Bo serce rwie do Długopola już nie tak młode
nie zawsze chce się ruszać z pieleszy
aż chciałoby się choć raz tu zgrzeszyć
a potem szybko Bogu podać rękę na zgodę

gdzie pola wiecznie zielone
i domy w trawie utopione

Tutaj nawet tunel jest cały jak łąki zielony
przybywam jak żaglowiec do kei
a wszystko zielone jak w nadziei
dlatego wciąż nawiedzam te znajome strony

gdzie pola wiecznie zielone
i domy w trawie utopione

Kiedy już zima zimną bielą wszystko pokryje
na kołek plecak z kubkiem wrzucę
pomarzę znów kiedy tam powrócę
powspominam Długopole które w sercu żyje

gdzie pola wiecznie zielone
i domy w trawie utopione

Pięć arów i miedza

Antonina-MarcinkiewiczPięć arów i miedza
Antonina Marcinkiewicz

braterska miłość
zastygła w milczeniu
obudowali się pancerzem
wrogości i samotności

żal pielęgnowany przez 35 lat
kurczy się z każdym krokiem
zbliżającym ku mogile brata

w pamięci chaos
pochyla się ku głosom
tamtej kłótni
odurza obrazami
wspólnego dzieciństwa
i wyciąga dłonie ku pojednaniu

koślawymi palcami
zapala światełko znicza
szloch skrywanej rozpaczy
przeszywa ciało
wyzwala z uścisku gniewu
prosi o wybaczenie

dookoła
pod kamiennymi płytami
ślady przeszłości

Nie ma winy

Nie ma winy ni mojej, ni twojej,
że zaczęło się nagle niemrawo,
nie możemy już dalej we dwoje,
ty na lewo, ja pójdę na prawo…

Nie ma winy i niech tak zostanie,
czasem droga rozchodzi się nagle,
szkoda czasu na życie zbyt tanie,
wiatr pomyślny, czekają dwa żagle…

Zarażeni rozstania chorobą,
nie możemy już dalej we dwoje,
Siedem słów ja zabiorę ze sobą
„nie ma winy ni mojej, ni twojej”.

Tekst: Wanda Dusia Stańczak
Muzyka: Janusz Strugała
Taniec: Nadia Danuta Malicka

Wino (z cyklu Morskie Opowieści)

Wino (z cyklu Morskie Opowieści)
Marian Jedlecki

Któregoś dnia na morzu niepojętym
w którym teraz niepomnę
uczciłem pamięć tych co na morzu
słodkim winem kroplami kilkoma
roniąc fale

któż to twojej zguby chciał czerwone wino?
czy to jakiś przymus na mnie skinął?
czy też w udręce tęsknoty i serca
myśląc o krwi ulałem wino?

jego rubin zwykły mignął błyskiem
przybrał kolor szmaragdowej fali – i zginął
zwał wody rozochocony pianę kłębił
w słonym ferworze tańca
dziwnym kształtem prysną w oczy
a ja dalej czytałem samotność
moje wierne oczekiwanie

Uniesienia (z cyklu Kanony)

Uniesienia (z cyklu Kanony)
Marian Jedlecki

Myślałem o rzeczach nieoczywistych
idąc razem krętą myślą
ze splecionymi w uścisku palcami
gdzie obrączki planowały zdrady

szliśmy jakby para kochanków
jednak w samotności udając wzniosłość
czarodziejskim dzieląc się owocem chuci
w tym życzliwym księżycu szalonym
co zlepił obce sobie cała smugą zalotności

potem umarliśmy w ruchu na wieczność
gdzieś daleko w słodkiej smudze uniesienia
w świetlistym bezkresie ponoć siebie odnaleźliśmy
w milczeniach mój drogi przyjacielu w milczeniach

wiec nie o mnie się lękaj ja milczę
kiedy na sobie oplatamy ramiona
umiem być sam nawet przy tobie
i ten ciemny na niebie wiatr
bo ja tu i teraz szukam tylko spokoju

Listopad II

Listopad II
Maciej Jackiewicz

Uderzył deszcz w twarz chłodem
i kroplami stuka o bruk złowrogo
pierwsze kałuże skute cienkim lodem
trawy podnieść się już nie mogą

klucz dzikich gęsi na niebie się oddala
gęsta mgła widok na horyzont odbiera
bladym światłem ulicznych latarni
srebrzy się tylko szary efekt Tyndalla

giniemy w zmroku niczym niezdarni
kiedy maluje wszystko jeszcze dookoła
czas powoli od nowa szybko przemija
choć tylko on jeden nigdy nie umiera

w ponury nostalgiczny ten sam deseń
cicho szeleszczą suche liście w alejach

smutno ciemno i monotonnie pada
na odrobinę ciepła odchodzi nadzieja
w kalendarzu i ta kartka z listopada

wkrótce przepadnie na rok jak niczyja
kończy się barwna złota polska jesień
zimny wiatr wszystkie sny nam odbiera
za chwilę śnieżnego brata przywoła

ZADUSZKI

ZADUSZKI
Kazimierz Surzyn

Nad płytą zimną wierzba zapłakała
i bliskim twarze z bólu posmutniały
ale śmierć to nie tylko grobowa deska
lecz także nowy początek wspaniały

Zmarłym dzisiaj niczego nie potrzeba
oprócz modlitwy i świecy płomienia
życie ich w nas kwitnie wspomnieniem
choć czas huragan wszystko zmienia

My wszyscy idźmy przez życie pięknie
niosąc nieustannie światło życzliwości
ci pewnie będą żyć w niebie wiecznie
którzy tutaj gasną cichutko w miłości

Śmierć

Śmierć
Helena Szymko

Śmierć – z czułością tuli
swoje ofiary
pocałunkiem piołunu
pieczętuje sine usta
w czerń przyodziana
tajemnica wiecznego mroku
wciąż zbiera żniwo
wiodąc – ku przeznaczeniu

Listopadowa refleksja

Listopadowa refleksja
Maciej Jackiewicz

Żeby nasze serca nie były nigdy zimne
jak te ciężkie płyty wykute z granitu
żeby choć trochę nasze tu życie dziwne
przypominało o raju utkanym z błękitu

żeby miłością przepełnione były słowa
nasze życzenia myśli i czyny
zanim czarna ziemia tutaj nas pochowa
bądźmy chociaż dobrzy dla siebie

przecież z jednej rodziny
jesteśmy po Słowie
kiedyś nadejdzie ten czas
wstaną potępieni i zbawieni

wciąż czekają aniołowie
wszyscy święci
może czekają też na ciebie
wniebowzięci

nikt “nie zna dnia ani godziny”

ZMARŁYM I ŻYJĄCYM

ZMARŁYM I ŻYJĄCYM
Kazimierz Surzyn

Z ust stojących nad mogiłami
modlitwy płyną jak najciszej

Przy świecy płomieniu wspominamy
ostatni dzień z bliskimi i płaczemy

W głębokiej zadumie nagich drzew
posmutniałych alejek cmentarnych
prosimy Boże zabierz dusze do Siebie
tam gdzie niczego nikomu nie braknie

Zmarli są teraz po tamtej stronie
my z nadzieją czekamy na spotkanie

I jeszcze z zapałem idziemy
przebudowując wartości od nowa
nie jest wcale tak źle z nami
kto grymasi nic na to nie poradzę

Drodzy moi kochani przyjaciele
jest szczery uśmiech na twarzy
wzajemna miłość ukochanych
dobro również gości w sercach
i droga choć pod górę – prowadzi
na ogrody wyświęcone fartem

Wystarczy aby się nam chciało
to wszystko w sobie odnaleźć

Pierwszy listopada

Pierwszy listopada
Maciej Jackiewicz

W milczeniu toczymy rozmowy

w ten dzień zimny listopadowy
posępny szum drzew na cmentarzu
przerywa tę przejmującą ciszę
w myślach za nich odmawiamy
ciepłe dziękczynne modlitwy

litanie do wielkiej Bożej Miłości
uczyniwszy na piersi znak krzyża
płoną niezliczone znicze i lampiony
rozpraszają mroki jesiennych ciemności
jeszcze własne kroki nieraz usłyszę

bo czy to nowa wędrówka się zbliża
i spakować bagaż przeszłości już czas
skoro porudział znów trawnik zielony
a moja głowa siwymi włosami
od lat przecież cała jest pokryta

zapiszę znów kolejny dzień słowami
które dobry anioł przeczyta
i zapisze w księdze wiecznej pamięci
a wy zostaniecie zawsze pośród nas
w sercu duszy albo barwnym witrażu

wszyscy święci

Pójdę do Ciebie

Pójdę do Ciebie
Helena Szymko

Pójdę do Ciebie po barwach tęczy –
poślę ci uśmiech pełen szczerości
spojrzę czule w oczy – otulę oddechem
będziemy cieszyć się chwilami bliskości
potem spoczniemy na brzegu tęczy
oczekując spełnienia swych marzeń
tych najpiękniejszych co radość niosą

barwą miłości malują życie
dostarczając sercu cudownych wrażeń –
a gdy się spełnią nasze marzenia
szczęśliwi wolni powrócimy na ziemię
pójdziemy tam – gdzie srebrzy się rosa
łąki zroszone porankiem błyszczą
gdzie słońce czule pieści pąki kwiatów
blaskiem promieni ziemi dotyka
a ponad nami unosi się z wiatrem
wybrzmiewająca przyrodą muzyka

Z MIŁOŚCI

Z MIŁOŚCI
Kazimierz Surzyn

wszystkim czym zechcesz jestem,
oceanem witalności, tęczą po burzy,
kwiatem, co zakwitł w Twojej duszy,
jabłonią, która rodzi pełnym owocem,

truskawką zmysłową na moc radości,
zatracenia winogronem czułości,
dla niewidomego sokolim wzrokiem,
uwalniającym zastygły język słowem,

chlebem razowym dla głodnego,
dla łaknącego wodą źródlaną,
domem dla człowieka bezdomnego,
słońcem na zziębnięte ciało,

wysuszającym łzy cierpienia wiatrem,
przywracającym płodność deszczem,
pawiego lata spacerem sierpniowym,
szafirowym gwiazdozbiorem nęcącym,

dźwiganiem z nieszczęść w światłość szczęścia,
ze słodyczy najsłodszą wolnością taką,
co pozwala być sobą naprawdę mimo,
różnic jakie posiadamy w swych wnętrzach,

bezgranicznie otwartym serca biciem
z Twojego powodu, na chandrę lekiem,
dodawanym do wszystkiego przysmakiem
każdej chwili życia uszlachetnieniem.

nasze wrzosy…

nasze wrzosy…
Danuta Gościńska

Nasze wrzosy

Podaj mi rękę
jesienny przyjacielu.
Napełnię ci twoje
chore serce marzeniem.
W rozpaczy i radości
znajdziesz drogę
do naszych wrzosów.
Tam czekać będę…
na miłość w szeptach wiatru
w pieśni naszej sosny
i spojrzeniu gwiazdy.
Jak wrzosy pani jesieni przekwitną
staniesz w progu
powitam Cię śpiewem ust
i uśmiechem serca
w ramionach zamknę
niepokorne marzenia
smutek samotnych nocy
i twojego cierpienia.
dla przyjaciela wiersz

Upojenie (z cyklu Kanony)

Upojenie (z cyklu Kanony)
Marian Jedlecki

Nie chciała mnie wiosna
zbyt piękna aby świt pamiętać
a wczesnymi kwiatami raczej nie dzwoniła

nie zdążyłem przy lampie schylony
zimę przesiedzieć do woli
gdy nagle zaskoczyło mnie słońce jesieni
czerwone lękliwe niczym muchomory

spójrz to już jesień zakrzyknęłaś do mnie
czyżbyśmy tak długo się nie kochali
bo wśród ksiąg in folio to zbyt monotonne
a niejedna już wiosna była
myśmy tego nie zauważali
bo nas w porę Eos nie uprzedzała

pada deszcz –
poprawiam płomień świecy z nudów skrzywiony
siedzę znowu czekam na sposobność
jednej wiosny która może nadejść
w zdawkowym tak-nie sztuczki wszechświata
upojna w zgięciu twoich kolan przeżywają leśnie

bo widzisz –
twardy koc sosny rozsiadł się wokół
od myśli mojej do niego i tylko sztywność waha się
przyszłym upojeniem jęku

Powrót z dalekiego rejsu

Powrót z dalekiego rejsu
Maciej Jackiewicz

Niebo nie może być pokryte rdzą
bo tam anioły przecież zawsze śpią
papierowe statki do portu nie zawiną

przemija tylko bezlitosny czas
minuty jak wariatki wciąż płyną
i wcale to nie taki głupi rym

raz jeszcze znajome słowa zanucę
“nie to jeszcze nie koniec
jeszcze trochę pożyjesz”

białych żagli nikt nie okaleczył
w ogrodach Semiramidy

zakwitł cudowny amarylis
lecz nie zatańczę dziś z boginią
zapisany los wszystko zniweczył

nie jestem złamanym okruchem
syreny teraz nie zapłaczą
zamienione w dzielne dziewczyny

na pokładzie złotym dzwonem
wybijam coraz to nowe godziny
piszę do ciebie i wraz z duchem

na żaglowcu nadziei powracam
choć życie często jak prima aprilis
i jednym dobrym słowem się upijesz

Zajrzyj w głąb duszy

Zajrzyj w głąb duszy
Helena Szymko

Kiedy zajrzysz – w głąb
swej niepokornej duszy
odnajdziesz tam
jeszcze wiele dobrego
nawet – jeśli przeszłość cię gnębiła
żyj nadal nadzieją
i przyszłością

pozostaw za sobą co nieistotne
przeminęło z wiatrem
zawód sprawiło
przyszłość to nadzieja
ona oświeci ci drogę
uwierz w siebie –
wszystko jeszcze przed tobą
ona cię doprowadzi
tam – gdzie szczęście
i miłość bliźniego