Prawda ciała kobiety

Prawda ciała kobiety
Zygmunt Jan Prusiński

Katarzynie Domagale

Obezwładnij mnie na dziesięć minut,
zawiąż mój początek i koniec
w czeluści sławy pod chmurami bujnymi,
jak zaprzyjaźnione kwiaty,
gdzie nie ma sporu
wobec żadnej iskry serca,
a początek to jak motyl,
a koniec to jak wodospad…

Naucz mnie Katarzyno uwierzyć
w potęgę dotyku drzew milczących,
tam bywam samotny i piszę
o rzeczach nietkniętych,
a wodorosty wtórują swoją muzyką
z zaprzyjaźnionym wiatrem,
czuję że tam rosnę
niewidocznym kształtem
zatrzymania…

Twoje ciało to elementarz…,
uczę się lekcji w męskich tonach dźwięku
i zapachu na tej przestrzeni,
gdzie akurat odpoczywasz nad rzeką
w niebieskiej sukience,
jak prawdziwa kobieta uwolniona od zegara,
bo czas ten jest nasz. –

Czy czujesz pocałunki – zbliżam się białym ptakiem!

23.09.2010 Ustka
Czwartek 8:34

Wiersz z książki „Niebieski blues”

Pareidalia (Stan Rzeczy)

Pareidalia (Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Co tak naprawdę myśli Ten
stworzony przez Nicość?
może Nic nie myśli
tak jak Ziemia nieświadoma
ludzi zieleni i kamieni na szańcach

jeżeli jest tylko świadkiem to niech sobie będzie
właściwie nie powinno mnie obchodzić
bo gdybym to ja nimi był
na wszelki wypadek zaprzestałbym widzieć
ludzi kamienie zieleń –
a nie – zieleni nie – bo w niej moje myśli
i zadawniony smutek w ich ciemności
czy dlatego nie myśląc mam ziemię zieleń i ludzi?
boję się ich i udaję ograniczenie percepcji
bo cóż obchodzą mnie ci co tracą co darowane
udając nieszczęsnych bo nie ma w tych lalkach
ani dobra ani zła
martwe dusze i nic im nie wystarcza
chociaż więcej znaczy tracić pod pręgierzem
ale nie być nieszczęsnym
kiedy wydaje się bywaniem bicia w dzwon
w skrytej w polach ziarnosiewców kapliczce
zapodzianej w pamięci w składzie życzeń i świętości
bo ja krzyczę że z chorymi na wolność ptakami
trzeba ostrożnie

Słowo tak by wystarczyło

Słowo tak by wystarczyło
Helena Szymko

Spójrz – jak niebo gwiazdami usłane
tak nasze serca marzeniami
słowo tak by wystarczyło
a spełnią się nasze marzenia –
otwórzmy tylko wrota miłości
samotność przestanie nas dręczyć
cudownym byłbyś kochankiem
zesłanym przez gwiazdozbiór nieba

wiodąc mnie ku przyszłości
broniłbyś tej miłości jak lew
wiecznością by kwitło
nasze nieziemskie uczucie
gwiazdy zawsze by sprzyjały
a gdyby mnie wezwał los przeznaczenia
zawsze mnie ujrzysz po drugiej stronie lustra
nie będziesz musiał ginąć z tęsknoty
czując – obecność mojego istnienia

Ta chwila

Ta chwila
Ewa Walentyna Maciejewska

jeszcze chwila
świat pobielisz dokoła
i przytulisz
zmarzniętą różę
dmuchnie mrozem
a w sercach gorąco
chociaż niebo kobaltem
pochmurne
jeszcze chwila
zadrżą gwiazdy
będą spadać niczym
płatki śniegu
w tę jedyną noc
zwyczajnie
zapachnie sianko
w każdym
domu

Jesienno zimowa noc

Jesienno zimowa noc
Sylwia Błeńska

Jesienno zimowa noc

niebo jak piegowate policzki
rudowłosej zielonookiej dziewczyny
przeglądającej się w zamarzniętym lustrze wody
wiatr przeczesuje diamentowe pasma

Dziadku

Dziadku
Jarosław Pasztuła

mówiłeś
liście spadają jesienią
na skroniach włosy śnieżnobiałe
uczesane zadbane
podpierasz żywot drewnianą laskę

mówiłeś
wiatr pędzi pomiędzy snami
czas łamie człowieka

drzewo zgina gałęzie
stare kości ciało słabe
w pamięci myśli o tym co minęło
nie powróci nigdy lato
zmarszczone dłonie żylaste
zmęczony po wędrówce

mówiłeś
na mnie czekają w niebie
babcia zagrzała ci miejsce
z karafką święty Piotr
aniołowie z orkiestrą

pożegnałeś nas wczesnym ranem

Pragniemy

Pragniemy
Helena Szymko

Pragniemy tego czego nie mamy –
za czym tęsknimy od lat
może dlatego, nasze marzenia
sprowadzają nas w iluzji świat
jest najciekawsze czego nie znamy
co ukrywa przed nami czas
gdy nas dosięgnie prawdziwa miłość
na zawsze pozostawia w nas trwały ślad
każdy ma własną drogę życia
jaką wytyczył nam los
czasami łatwą do przebycia
lecz zbyt często
sprowadza nas ona – na boczny tor

Ty mi mówisz

Ty mi mówisz
Helena Szymko

Ty mi mówisz – żem ja niezbyt skromna
że mam włosy przez wiatr potargane
że mój uśmiech daleki od słońca
ale za to mam oczy kochane
ty mi mówisz żem zimna jak ryba
i żadna miłość już mnie nie ogrzeje
więc dlaczego jesteś mym cieniem
pragniesz mieć choć maleńką nadzieję
lecz ty nie wiesz żem z wiatru i burzy

kocham gdy mi nad głową szaleją
ja się przy nich wcale nie nudzę
każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem
każdy dzień jest dla mnie nadzieją
a gdy moja dusza już się wyszaleje
uspokoją ją watry i burze –
z zimnej ryby w boginię się zmienię
jakby oset przemienił się w różę
i zapuszczę w twoje serce korzenie

Jeszcze nie czas

Jeszcze nie czas
Helena Szymko

Jeszcze nie czas – by strugi łez
po twarzy ci spływały
jesień życia wciąż kwitnie
mimozą i wrzosami
tyle jeszcze dni miesięcy
nawet lat przed nami
serce, jak dawniej łaknie miłości
krew burzy się w żyłach
a dusza – wciąż pełna życia
choć włos srebrem przetkany
wciąż niepohamowane
pragnienia istnienia –
i czerpanie z życia radości

Realistka

Realistka
Helena Szymko

Ty wciąż próbujesz mnie oceniać –
wytykają mi moje wady
a może ja się nie chcę zmieniać
i nie obchodzą mnie twoje rady
ty pragniesz widzieć we mnie anioła
bym rozjaśniała ci twoją duszę
ale ja jestem realistą
i sama wiem co robić muszę
nie mogę zostać twoim aniołem
bo aniołowie bywają w niebie
my tu na ziemi z ludzkimi wadami –
jesteśmy tacy jacy jesteśmy

Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli

Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Zygmunt Jan Prusiński

Alicji Rzeczek

Z nieba powstałaś,
i ptakiem wróciłaś na ziemię.
Po to by spotkać się z poetą,
ma niebiesko-szare oczy
i czuły jest na piękno.

Pali fajkę jak bosman
na morzu, rozpoznaje czułe
miejsca ziemi.
Podnosi z ulicy dżdżownice
na deszczu, zraniony kwiat
przyniesie do domu.

Taki jest poeta w dziwnych
czasach, że zapomina kim
mogłaby być kobieta
w jego wierszu – wciąż otwarta
jak książka napisana
w minionym wieku.

Alicjo jednej nocy,
choć posłuchać róże i osty.
Akurat śpiewają o miłości
w niczyich ogrodach. –
Zabrzmij tonem piękna!

31.07.2010 – Ustka
Sobota 8:14

Wiersz z książki „Niebieski blues”

Constans (z cyklu Stan Rzeczy)

Constans (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki

Powiedz Niejednoznaczny
jeżeli świat zewnętrzny jest niedefiniowalny
to po co jest przykładem projekcji?
bo przecież pewniejsza jest odczuwalność dotyku rzeczy

po co to czuję
i po co pojawia się rzecz niedotykalska
niezależna ode mnie nieakceptująca moje samostanowienie
kiedy sklejony sam z sobą zawsze osobisty
skłócony ze sobą i nieprzemakalny
inercją poruszam się za innymi
w świecie Czasu zgęstniałego
w którym innych nie rozumiem
i jestem nim skłócony

a może świat w który wrosłem
jest bękartem Nicości złożonej z wielkich błędów
i to ja mam rację
to co wtedy?
może wtedy jest błędem Wszystkości
a w niej każdy jest zaledwie nieporozumieniem replikującym

jedno pewne –
z nas dwóch świat Wszystkości jest bardziej prawdziwy
to dlatego zawsze pytam –
kiedy nakaz życia przychodzi zmienia wiarę w pewność
zbyt pochopnie nazbyt pewnie
i żąda ofiary nieuleczalnej?

Już niebawem Święta

Już niebawem Święta
Helena Szymko

Jeszcze tylko dni niewiele –
może zima śniegiem nas rozpieści
coraz bliżej świętowania
wśród najbliższych i wśród gości
więc czekamy z utęsknieniem
na Święta Bożego Narodzenia
byśmy mogli się weselić
i świętować co niemiara

że narodził się zbawiciel
Król całego świata – Jezus malusieńki
naszych grzechów odkupiciel
będziemy śpiewać mu kolędy
jak pastuszkowie trzej królowie
kiedy hołd i dary mu składali
Kacper Melchior i Baltazar –
w Betlejem na sianku w żłobie

Żyj według boskiego prawa

Żyj według boskiego prawa
Helena Szymko

Życie przędzie nam czas –
jak jedwabnik nić przędzie
teraz jesteś wśród nas
jutro może już nie będziesz
bądź wierny swym ideałom
miej w życiu wyższe cele
bo czasu pozostało już mało
a do zrobienia jest wiele

kochaj drugiego człowieka
bo miłość – to ludzka sprawa
czas nieuchronnie ucieka
żyj według boskiego prawa
sumienie miej zawsze czyste
bo gdy kiedyś od nas odejdziesz
w pamięci innych na zawsze –
obecny będziesz

Kolekcja

Kolekcja
Helena Szymko

Jak w muszli – tulony w dłoniach
kawałek bursztynu
ogrzewa teraz moje chłodne dłonie
pieszczony piaskiem przez dno oceanu
zamierzchłych czasów zawiera związki
miksturą i dotykiem leczy
maskotką syren zapewne bywał
nim trafił w moją mini kolekcję
najpiękniejszy pośród innych okazów
mam drugi podobny –
tej samej struktury blasku i koloru
są jak bliźnięta wzrok przyciągają
dary oceanu – swoją tajemnicą
wciąż zadziwiają

W podzięce…

W podzięce…
Janusz Strugała

dziękuję za chleb wypełniony domu pogodą
za miód nasycony łąk słodyczą
za strofy nie odrętwiałe pogardą i nienawiścią
dziękuję za anielski zefir, który nadziei skrzydła podrywa
owinie mnie diademem wieczystej wdzięczności
dla twych z serca spływających łask i porywów
niech te strugi dobroci wrócą do ciebie tam wysoko
i rozświetlą ci kiedyś ścieżki w krainie wiecznych cieni

odyseja

odyseja
Jarosław Pasztuła

droga mleczna rozkłada ramiona
pomiędzy nami nie ma tajemnic
księżyc blady krąży zimny

w kosmosie czas płynie wolniej
na skróty też można

gwiazdy ich już nie ma
pozostało światło

aniołów skrzydła ptaki nad klifem
na fali myśli skłębione

maluję obraz o zapachu siana
choć łąki zielone nie skoszone

ciągniesz mnie za rękę by biec po zroszonej
jest ciemna noc czuję ciepło twego ciała

lećmy już
czasu mało pozostało do rana

w bursztynie

w bursztynie
Jarosław Pasztuła

zatopiony komar
zamknął czas
w kropli bursztynu

palec boży
zdobi herbaciany kolor

zatrzymany trzepot skrzydeł
ból wyrwanym ułamkiem życia

oto człowiek

oto człowiek
Jarosław Pasztuła

jestem miłym człowiekiem
kocham życie
ono nic nie zmienia
stworzony by kochać cię
odpływam dotykam nieba

zakochany
wieczorem umieram
rodzi się wiersz
rodzi nadzieja

całujesz usta
dotykam mokrych włosów
dobrze czas upływa
głodny wrażeń

znikam na jakiś czas
w przestrzeni wolny
ślady zacieram

mówisz że musisz już iść
idę za tobą uśmiechnięty
do piekła
do nieba

w okno spoglądam
widzę gwiazdy widzę ludzi
smutek na ich twarzach
martwi mnie się zastanawiam

dlaczego człowiek
ucieka przed człowiekiem
odnaleźć siebie wewnątrz niepoznanego
odkrywam na nowo moja królowo

rozpuszczam włosy na wietrze
odbiegam od sztywnych reguł

przez serce widzę świat
odbicie lustrzane nie starszy mnie
poznaję siebie po zdjęciach

nie przeklinam dnia
w którym się urodziłem
to była niedziela
a ja tak kocham sobotę

lubię się bawić jak dziecko
cieszy wszystko co piękne
wszystko co dręczy ucieka

przeganiam szare kolory
niepodobne do szczęścia
umieram z radości
rodzę się w innym świecie
goły i wesoły jednak wyzwolony

powstaję z kolan przed tobą
dla ciebie wszystko
w domu w kwiatach z piwonii
w rogu pająk na szczęście