Archiwum kategorii: Maciej Jackiewicz

Westchnienie IV – versus 3

Westchnienie IV – versus 3
Maciej Jackiewicz

Ileż to już razy pisałem do szuflady
nie policzę bo i rymów są tysiące
ileż razy serce milczało cierpiące
liczyć też nie będę ale posłucham rady

że zawsze bardziej bolą rany rozdrapane
niż takie które latami się goją
kiedy dobre sny będą dla mnie zbroją
ja z wybranym do końca pewny pozostanę

nie poczuję już więcej smaku samotności
ani ukłucia serca z cierpienia
w świętym blasku nie ma przecież cienia
wśród złotych promieni zanurzonych w czułości

góra ze spełnionych marzeń nadal się piętrzy
do nieba chce wyżej niż obłoki
co dzień postawię odważniej kroki
po długim moście utkanym z nadziei tęczy

Spowiedź niewolnika (new version))

Spowiedź niewolnika (new version))
Maciej Jackiewicz

Zamknięte serce
jak grubym łańcuchem
lecz bije nadal –trwa walka nieustanna
ma wielką moc
związać się z twoim duchem
zaśpiewasz jeszcze razem z nim Hosanna

Zamknięte usta
jak żelazną rękawicą
cicho nigdy nie będzie w czasie burzy
wszystkie słowa
muzy pochwycą
każda dokładnie światu powtórzy

Zamknięte oczy
jak czarną opaską
ciemność jest nocami
za to we dnie
stare oczy nacieszą
wkrótce się łaską
światłość tyrana na koniec zblednie

Zamknięte uszy
jak brudną watą
posłuchasz pewnie
już nie tylko ciszę
za cenny dar
pokłonisz nowym kwiatom
kolejne strofy ocalony znów piszesz

Każdy jest poetą II

Każdy jest poetą II
Maciej Jackiewicz

Każdy jest poetą
tylko nie zawsze mu się układa
w życiu
jak to w życiu
często
czeka rebus albo szarada
bo często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
tylko nie zawsze mu się rymuje
w głowie
jak to głowie
nie zawsze
myśl do myśli pasuje
że często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
wierszem próbuje przemawiać
do kwiatka albo ptaka
a strofy
jak to strofy
znają te wszystkie zaklęcia
choć często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
pisze cały czas od nowa
muza cicho podpowiada słowa
muza
jak to muza
ma zalety i wady
ale przecież jest śliczną kobietą

każdy jest poetą
próbuje co dzień zrobić selfie
na tle całego świata
a zdjęcia
jak to zdjęcia
lądują w koszu
razem z pustą kasetą

każdy jest poetą
tylko często
nie ma o tym pojęcia

Wielkanocne rozważanie

Wielkanocne rozważanie
Maciej Jackiewicz

Trzeciego dnia po ukrzyżowaniu
to się wówczas stało
co nie miało wcześniej miejsca
odwalony kamień w kształcie koła

jeszcze ktoś ujrzał ogrodnika anioła
a potem drugiego
tylko
kto naszego Jezusa wykradł ciało

nie wiedzieli że w tym jednym pytaniu
zawarty jest sens zmartwychwstania
z którym człowiek się dotąd nie zmierzył

kiedy Go zobaczyli
i ku niebu podnieśli wzrok
On im pokazał przebite dłonie i bok
i pozdrowił znanym im gestem

“Nie lękajcie się… ja jestem”

Błogosławiony kto nie widział
a uwierzył

Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych oraz pełnych Łaski Bożej życzę Wam Wszystkim Kochani

8:41 10 lat potem

8:41 10 lat potem
Maciej Jackiewicz

Zatrzymaj się choć na chwilę
wczytaj się w Boże Słowo
dziś słów braknie wciąż tyle
mamy nową Drogę Krzyżową

dziesięć lat
w wiosenny kwietniowy dzień
nadzieja runęła z jasnego nieba

prosto w nienawiści
jak piekła otchłanie
zostały jedynie szczątki
porozrzucane bezładnie
całe tysiące

wbite w obojętną ziemię
niczym drzazgi
policzył ktoś dokładnie
blisko sześć dziesiątek

dziesięć lat
sprawdzali wszystko
kiedyś nadejdzie dzień
gdy nikt niczego nie przeinaczy

bo prawda jest nieśmiertelna
nie zasłoni jej najgęstsza mgła
pora odczytać z kłamstw miazgi

dziesięć lat
patrzą na nas z wysoka
przedwcześnie wniebowzięci

kto prawdę na koniec wyjawi
kto kiedy zapisze
ostatnie nagrane słowa
wykute zostaną w sercach
i pamięci

dziesięć lat
rana niezagojona krwawi
bo jest wielka i głęboka

Jedno słowo III

Jedno słowo III
Maciej Jackiewicz

jedno słowo
tak często
rani serce
duszę nieśmiertelną kaleczy

zabija fałszywym śmiechem
i wszystko co było czyste
staje się od razu grzechem

jedno słowo
tak rzadko
ból uleczy
i plany Thanatos zniweczy

bo kiedy powraca życie
w każdym oddechu
nadzieja się budzi z pośpiechem

jedno słowo
które ukołysze
do spokojnego snu
który nadejdzie w końcu i tu

bo gdy noc nadchodzi
razem z gwiazdami
wielbić będę ciszę

jedno twoje słowo
z niewidzialnych ust wypowiedziane
przytulę się doń na nowo
pozostanę
kochając kochany

jedno moje słowo
napisane starym piórem
sympatycznym atramentem

wtenczas
wersy policzę któryś raz
za które
dzięki zawsze składam
z każdym życia momentem

za każdą strofę
dam wszystko
poezjo magiczna
cudowna królowo

tobie oddaję
nieśmiertelny czas

Moja wiara II

Moja wiara II
Maciej Jackiewicz

Wierzę w życie
gdzie dobrzy ludzie są idolami
autografy serc skrzętnie
cały czas zbieram

kiedy odżyję
słowa poskładam
ułożę podziękowanie
między wierszami

wierzę w wodę
która płynie
ze źródła świata narodzin
zawsze czysta
bo obmywa
z grzechu pychy
ukoi ból

wierzę w czas
którego minut
nie liczy nikt skrzętnie
i nie pędzi jak spłoszony
dobre godziny odmierza
nawet nieufnemu
bo nikomu nie dowierza

wierzę w to
co jest warte
aby uwiecznić
bo wspaniałe
na zawsze w pamięci
karty pamiętnika nie wydarte
przetrwają wieki całe

wierzę
w niepokalanie
tego co powstało
przed tyloma laty
tej wiosny
powitam znów kwiaty
na duszy polanie

wierzę
i wielbię cały świat
pomodlę się
aby ocalał
głosząc twoją chwałę

Mój Panie

Serce

Serce
Maciej Jackiewicz

Kruche serce

jak wyrzeźbione z kryształu
pękło na miliony okruchów
z nich powstaną młode serca
i jeden kamień zielony
z krainy wiecznych duchów

on z grzechów ludzkich ulepiony

nim rozsypie się znów pomału
a z tych drobin urosną
kamyki nowe póki jeden
w serce się nie przemieni

najtwardsza skała pęknąć może

słońce łapie w ramiona
kolejny kamień zielony
na brzeg losu go wyrzuciły
przeznaczenia fale

tylko nadzieja została nieutracona

zachowaj ją teraz i zawsze
w barwie tej zieleni
ja serce między wiersze włożę

dziś rano
odeszło jedno po zawale

Rozmowa

Rozmowa
Maciej Jackiewicz

Dla M…

Powiesz
dlaczego już nie kochasz
na drodze wybrukowanej cierpieniem
zostałem jedynie z moim cieniem
jak ostatni liść co jesienią się kołysze

uciekasz przede mną
choć nigdy nie byłaś płocha
w snach ciągle szepczesz
że wszystko się skończyło

powiesz
dlaczego kart kalendarza nie przekładasz
ani razu z powrotem
do dni pocałunków i delikatnych dotyków

powiem
ciebie tak naprawdę nie było
zbyt trudna to dla mnie szarada

powiesz coś jeszcze
kolejny list teraz w myślach piszę
nikt nie wie co będzie potem

za chwilę
odlecę do krainy nieskończoności
gdzie czas się nigdy nie kończy

co ty mówisz
przecież byłam
wróciłam z powrotem w wierszu
o pięknej miłości
piękniejszej od wszystkich liryków

Jesteś…

Jesteś…
Maciej Jackiewicz

Jesteś jak wierszem nieskończonym
krzew który rośnie wiecznie zielony
podlewam teraz wciąż szczęścia łzami
patrzę na kalendarz z dobrymi dniami

jesteś niczym najciekawszą metaforą
spacją od smutku ale już nie chorą
cudowną strofą co dnia kolejną nową
sztambuchem gdzie wpisuję to słowo

jesteś rymem najrzadszym i bogatym
niech kwitną teraz niezwykłe kwiaty
w ogrodzie miłości nadziei i wiary
tam ptaki śpiewają sercom fanfary

jesteś na jawie spełnionym snem
o nic nie pytam już wszystko wiem
odnalazłem Ciebie w jedynej chwili

jesteś największą orkiestrą i chórem
dlatego piszę dziś szczęśliwym piórem
by zakochani jak my na zawsze tacy byli

jesteś moim początkiem a nie końcem
piękna księżniczko królowo królewną
ocieram ukradkiem ze wzruszenia łzy

dzisiaj wiem to jedno że tylko ty
kochasz mnie tak bardzo na pewno
przytulam do siebie twe serce gorące

Mój szósty krzyżyk

Mój szósty krzyżyk
Maciej Jackiewicz

Kiedyś był liczbą za niewidzialną barierą
niczym Chińskim murem i nie do przebicia
odległy o miliony kilometrów jak gwiazda

najdalsza w nieogarnionym wszechświecie
porwać było cię trzeba jak piękną Europę
niekoniecznie będąc śnieżnobiałym bykiem

i zawrócić raz jeszcze do tego co już było
do beztroskich chwil o niewinnym uśmiechu

stu lat mi życzysz dzisiaj jak na przydechu
kochasz mnie nadal wciąż z tą samą siłą
tylko serce wrażliwsze z każdym dotykiem

ostrożniej na ziemi stawiam każdą stopę
zwierzam się tobie dzisiaj jakby w sekrecie
jak pisklę co wypadło po burzy z gniazda

bezradny patrzę w kalendarz z dni życia
po raz kolejny dopiszę jeszcze jedno zero

Grudniowe obrazki

Grudniowe obrazki
Maciej Jackiewicz

Widzę twarz odbitą w kałuży
pokrytą pierwszymi zmarszczkami
zamglone niebo wciąż się chmurzy
gdzieś jesteś pomiędzy wierszami

umilkły ptaki ja w bezruchu
patrzę w okno w szary poranek
daremnie wypatruję puchu
nie widzę nigdzie z lodu szklanek
*
do stołu zasiądzie rodzina
głos kolędy słychać dokoła
bo radosny czas się zaczyna
na znak dany przez archanioła

połamią się chlebem i opłatkiem
a z tymi co w niebie ciepłą myślą
kto narodzin Pana będzie świadkiem
nowe dni niech dobre wieści przyślą
*
nic to że w grudniu mamy przedwiośnie
w ogrodzie dzisiaj znów kwitną wiśnie
moje serce dla ciebie urośnie
choć tęsknota miast mrozu je ściśnie

Wielka tajemnica

Wielka tajemnica
Maciej Jackiewicz

To nie śnieżynki opadają na ziemię
aniołowie piorą poduszki
a gwiazdy teraz tak jasne
w domu niebieskim szykują wieczerzę

zapalmy dzisiaj jeszcze jedną świecę
abyśmy nigdy nie pobłądzili
bo wszystkie ścieżki i dróżki
prowadzą właśnie do tego dzieciątka

zrodzonego w niepokalanym poczęciu
które co roku czeka w stajence
w mieście zwanym Dom Chleba
by pobłogosławić wyciąga do nas ręce

a kiedy radośni pójdziemy z powrotem
wrócimy tam gdzie progi własne
podziękujmy w tej jednej chwili
za to jemu Jezusowi Bożemu dziecięciu

że jest królem jedynym prawdziwym
całego ziemskiego świata
i tego co stanie się potem

Ostatnia szychta

Ostatnia szychta
Maciej Jackiewicz

pamięci 8 górników z kopalni Rudna

Jeszcze jeden zjazd
klatką kilometr pod ziemię
czarną niczym noc bez gwiazd

o osiem ludzkich istnień
w tę godzinę koszmarną
upomniała się Barbarka o górników

kiedy wszystko w jednej chwili
runęło
niczym wielka wieża Babel
a potem zostały w ciszy
promyk nadziei i wiara

żywi pochowani
odeszli na szychtę wieczną

bo śmierć jest niedorzeczną
codziennie rzuca nowe zaklęcie

tu osiem serc ludzkich zamilkło
oddali na zawsze ducha

kiedy Barbara swoich braci odbiera
nikogo nie słucha

konali skałami zasypani

to było jedno samoistne tąpnięcie

Słowa jak liście…

Słowa jak liście…
Maciej Jackiewicz

chodzę po ścieżkach
liście podnoszę, które pod stopami
już nie szeleszczą

chłodne podmuchy wiatru
serca już nie pieszczą
a krople deszczu mylą się ze łzami

może przyjdziesz jeszcze złota ?
w duszy budzi się tęsknota
czy wszystko się wreszcie odmieni?

szukam miłości
wśród tego świata bezmiaru

aby tylko nie utracić nadziei
tego cennego daru
chodzę po ścieżkach i wzdycham

czy wszystko przemija w porze jesieni?
patrzę na liście i składam rymy nowe

potem przycicham
aby usłyszeć serca
z oddali bicie

niczym zegara na ścianie,
który
wybija godziny przez całe życie

zbieram kolejne słowa dla Ciebie
z których list nowy powstanie

zbieram słowa
jak liście na leśnej polanie

Do…

Do…
Maciej Jackiewicz

jestem teraz sam
nie wypatruję już przez okno
gdzie świat za rozmazanymi szybami
nie szukam adresu
i starego numeru telefonu

nie patrzę na ptaki jak mokną
pomiędzy nagimi już prawie gałęziami
smutek doszedł do kresu

płacze łzami starej katedry dzwonów
nie liczę stron w pamiętniku
nie znam nawet prawdziwego imienia

nie wiem jak rozplątać tę nić zawiłą
zawołam w niemym krzyku
wyjdź dla mnie z mroku zapomnienia
a oddam wszystko co mam
najprawdziwszą uleczoną przez czas

…miłość

Czekając na…

Czekając na…
Maciej Jackiewicz

Przesunąłem wskazówki nocą
o godzinę do tyłu
wciąż pytam po co
zmieniać drogę z kosmicznego pyłu
niezmiennie

codziennie człowiek się szarpie
aby uwolnić się z więzów świata
pod niebem czekają okrutne harpie
odejmują wybranym życia lata
odbierając im dusze

tykanie zegara w uszach brzmi
jak kroki w nieznane
na razie tu pozostanę
tik tak tik tak tik tak

powtórzyć coś jeszcze muszę
czekam na obiecany znak
wtedy stary zegar wyrzucę

złe myśli na zawsze pogrzebię
pójdę jak najdalej od tamtych dni
gdzie same białe ptaki na niebie
a tu już nigdy nie powrócę

Bez skrupułów

Bez skrupułów
Maciej Jackiewicz

Obojętni i zimni jak z kamienia

błazny króla Heroda wciąż się śmieją
na autostradzie frustratów i straceńców
serca odjechały już dawno z beznadzieją

podnieceni z gębami pełnymi rumieńców
ślepi na wdowy i sieroty pękają z dumy

patrię poranioną między siebie dzielą

jak poszarpaną szatę Jezusa na golgocie
gdzieś pomiędzy berlinem a brukselą
titaniki pełne dumy toną w głupocie

na staruszkę macierz leją wciąż pomyje
jak po herbacie z pokrzywy i nawłoci
zbrukana ziemia niczym pole niczyje

fałszem wypchani tak zwani patrioci

za nich dzisiaj modlitwy zanosimy panie
zanim potopem bezmiłości świat zaleją

i połkną nas fale jak zgłodniałe cyklopy
zburzmy wszystkie escape room-y
nim spłoną zbóż ostatnie złote snopy

w stosów nienawiści płomieniach

Dla Ciebie

Dla Ciebie
Maciej Jackiewicz

rozmyślałem pół nocy

zasnąć nie miałem siły
czas poszarpany
coraz krótszym dniem

a kiedy sen mnie zmorzył
w tym śnie byłaś właśnie ty
wzywałaś pomocy
dzieci do ciebie się tuliły
ja byłem ukamienowany

dzisiaj już wiem
kto zamek od drzwi otworzył
aby odeszły wszystkie łzy
wiatr znów wieje z zachodu
ptaki szykują się do odlotu

delikatnie by nie złamać knotu
gaszę świecę bo już świta
już nikt o nic nie zapyta
nie odczuwasz serca głodu
pozostaną nieodczytane znaki

dlaczego zabrakło mocy
aby powrócić
jak te ptaki

Resuscytacja

Resuscytacja
Maciej Jackiewicz

Lekki jak puch
szukał promieni
słońca, światła po drugiej stronie
z nadzieją,
że jeszcze coś się pozmienia
głowa zmęczona życiem
szukała cienia
ciało uwięzione z sercem
które wystaje z pustej kieszeni
czy to czas zmartwychwstania
kto teraz zrobi kolejny ruch?

spadał w otchłań piekieł
na dno
bezlitosny czas
wciąż mózg pogania
bierze wszystko
i nic w zamian nie daje
czy nadejdzie nowy dzień?

za zamkniętymi oczami mrok
silne światło razi
niewidzący wzrok
który tylko śnił obce obrazy i koszmary

wszystko powraca
nadzieja do wiary
a obie ku miłości

choć ktoś policzył
jeden na sto

jeszcze silniejsze światło
z tego świata
wrócił…

już dobrze…
mamy go…