Moja błękitna laguna

Moja błękitna laguna
Maciej Jackiewicz

Gdy się przebudzę we wczesne jeszcze rano
i wspomnę sobie o tamtej filmowej cudnej
historii z Emmą (tak naprawdę Indianą)*
to ja nawet na wyspie dzikiej i bezludnej

Z taką dziewczyną pobyć to bym nawet mógł
podając co wieczór z bananów też kolacje
wpatrzony w długość jej zgrabnych nóg
i miał już gdzieś na zawsze całą cywilizację

Wyspa bezludna to spokój i cisza jak lek
ukoi swoim urokiem brak całego świata
a z Indianą bym poczuł się młodszy o lata
i kichał na ten dwudziesty pierwszy wiek

Pod palmą bym spełniał jej skryte marzenia
ach jak by się chciało z taką Indianą tylko żyć
lecz pora wracać na ziemię –nocy do widzenia
na jawie przecież nie można tylko ciągle śnić

Bo świat wszak nie może zostać nigdy taki
gdzie nie będą rosły nawet słodkie banany
a miliony martwych ciał jak Nike z Samotraki
to są tych co o wolności snuli dalekie plany

Z czasem pozmieniane w milczące szkielety
potem w szary proch na zawsze już obrócone
nie dla ciebie Indiana przeznaczona niestety

tylko serce bije mocniej i szybciej jak szalone