Moja wena.

Moja wena.
Antonina Marcinkiewicz

Czyżby wyjechała na wczasy
przewietrzyć mózg
i ożywić uśpione centrum fantazji?
Kołyszę się rytmicznie w bujanym fotelu.
Kiwam głową.
Drapię się za uchem co 3 sek.
Nie przychodzi.
Jeszcze niedawno wyglądała
jak dystyngowana dama
w świetnej formie.
Potrafiła rozbawić i zadziwić.
Teraz wyglądamy obie
jak byśmy wróciły z demonstracji przeciwko biedzie.
Wracaj kochana.
Czekam.