BURZA

BURZA
Kazimierz Surzyn

Ciemno – dwunasta godzina.
Babcia mówi że te południowe są najgorsze.

Wstawia do okna obraz
Matki Bożej Królowej i Opiekunki Rodzin
wielkanocną zasuszoną palmę
która od nieszczęść ma chronić
i zapala gromnicę rozpoczynając różaniec.

Wiatr zerwał się nagle
i kołysząc konarami złowrogo świszcze.
Deszcz smaga wszystko ogromem kropel
a kulki lodowe przeszywają ciało chłodem.
Błyskawice tną niebo na pół –
grzmoty jak z armaty!

Babcia tuli nas do serca łagodząc strach
jakby chciała natychmiast odgonić nawałnicę.

Ciszej – jeszcze niewielki deszczyk.
Tęcza rozkłada barwy na niebieskim płótnie
zaś odrodzona ziemia nieco przysnęła.
Ostatnie kropelki wysychają na szybach
a łzy kwiatów w ogrodzie osusza słońce.
Góry dymią lekką mgłą.
Odpoczywają drzewa wyprostowane jak posągi.

Cisza

Babcia skończyła modlitwę.