Archiwum kategorii: Janusz Strugała

Dziękuję ci Panie

Dziękuję ci Panie
Janusz Strugała

za obrazy z dzieciństwa
mateczki skrzydła
za jej zatroskanie
sen spokojny
i słowa modlitwy
dziękuję ci Panie

za szkolne spory
wiedzę bez miary
wybryki z siostrą
i psoty z bratem
za radosne przemijanie
dziękuję ci Panie

za miłości uniesienia
rączki dzieci umiłowane
porywy serca uczuciami targane
tęsknotę bezdomną
za wolę przetrwania
dziękuję ci Panie

za strun dźwięki
akordów rozmiłowanie
melodie wyśpiewane
talentów obfitość
za strofy epickie żale
dziękuję ci Panie

przed miłością fałszywą
pogardą nienawistną
zazdrością ohydną
spływającą z palet
przed oszczerstwem
proszę chroń mnie Panie

Tam gdzie nie ma nic

Tam gdzie nie ma nic
Janusz Strugała

Kim jestem pytam światło, powiedz mi
gdzie życia sens, gdzie, dokąd pójdę z nim
oczy otwieram, urojone myśli i sny
pokornie je zamykam, już nie liczę dni

gdzieś tam za kurtyną, tam gdzie nie ma nic
salwy uczuć giną, dłoni tam nie podasz mi
zazdrości pogardą malujesz obraz podły, zły
tam za ścianą nieba oddam wszystko ci

Morze cicho falą płucze natłok myśli mych
tu bezmiarem nieba otulony chcę wybaczyć ci
W pamięci wyciszam, piaskiem w dłoni cedzę
zazdroszczę kamieniom, że nie znały ciebie

Roztomiłość

Roztomiłość
Janusz Strugała

czekałaś na kwiaty
które rozkwitały symfonią rozkoszy
pochylałaś się nad tęsknotą
bezwonną magią ulotną

z serca żywicą narkotycznych
zwątpień ruczajem
tryskały ulotne okruchy wspomnień
bramą alkierza strzeżone

szeptem rąk malowane pejzaże
uczucia smutkiem rzezane
niebo filarami ekstazy pomazane
otwiera nam intymnie mistyczne
wyobraźni obrazy

miłość zakuta w losu kajdany
wyrywa powoli magiczne słowa
trywialne zakurzone czasem
dni budzą serca i afektu żar
byłaś wyrwałaś mnie z letargu
niebytu i niepamięci

Wiersze pisane zachodami słońca

Wiersze pisane zachodami słońca
Janusz Strugała

Słońce złotem sypie

zachód słońca utkany
z pożegnania świateł
ich kolory wciąż płoną
bez miary
oglądam się za siebie
na ponure epizody dnia
litości…

w czerwieni zachodu
rumienią się fale
wiatry opadają martwe
sny wracają do mnie
morze zastygło
w sercu błoga cisza

sypie się złoto z drzew
trawy nim usiane
niebo zaścielone złotym płótnem
korowodem gwiazd rozbłysło
czekam na sen

Słońce w oczach zastygłe

oczy zastygły
spojrzeniami odbitymi
od tarczy gasnącego słońca
dopalało się żarem
kosmyków wieczystej karmy

przez niedomknięte drzwi
dnia który przekwitał
prześwitywały ostatnie
promienie chłodzone bryzą
zmęczonych fal

jeszcze kwanty refleksji
erupcje wspomnień
zamykam oczy
zroszone kryształami
pejzaży zdarzeń
świt otworzy zaspane

Słońce pobladło w zachwycie

byłaś piękna
w tle zachód słońca
było zazdrosne
szybko zbladło
w zachwycie

byłaś zagubiona
drżącą ręką
szukałaś ciepła
które skryło
się za horyzontem

ostatnie promienie
wyścieliły purpurą twarze
staliśmy długo
zauroczeni

Słońce jak żeglarz

gdzieś tam daleko
to samo słońce
ciernistym brzaskiem
cię przebudzi
wianki wspomnień
rozrzuci

tułaczką wieczną
po niebie stąpa
kołacze do serc
myśli sznurkiem
wiary i nadziei
plącze

żongluje barwą
gdy w twej dłoni
pędzel zobaczy
zgaśnie smutkiem
i zmrokiem do snów
twych kołacze

Ten blues dla ciebie

Ten blues dla ciebie
Janusz Strugała

nut bukietem ścielę ci wieczór
światłocieniem dźwięków
strun dotykaniem adoruję
zorzą pragnień w muzykę zaklętą

nie bój się echa które wraca zachwytem
to głód bliskości żal i smutek
grzechem milczenie nalewką spowite
schronem twym kwiaty pędzel i płótno

wiosna lazurem czystego nieba
otworzy księgi muzyką zroszone
wsłuchaj się w tony natury i głosy
maluj kreskami przyjaznych oczu

chciałbym twą dłonią oazy piękna budzić
frazą zmysłową namiętnie otulić
jeszcze kilka tonów nasycę uwielbieniem
bluesowi się pokłonię i odłożę gitarę

Kloszard

Kloszard
Janusz Strugała

gasną kadry życia
zaprószył się błogostanu żar
butny niegdyś architekt
mętną kredą błądzi w prześwicie
rysuje ramki ulotne dnia

szelestem myśli zbudzony
odziany jak kloszard
w trywialne wizje
grzebie w szczelinach wspomnień
i drwi z niego czas

eteryczne iluminacją zachody
atrapą i gejzerem rozkoszy
zastygłe erami kamienie
szydzą z niego i śmieją się w twarz

gdzieś remedium z kielichem
pełnym wiary na próżno czeka
rola zagrana magmą przeżyć
spłynęła odpocznie w niebycie

ów kloszard bezwolnie oczy zamyka
bryluje chwiejnie relikwii dotyka
misterium trwania enigma życia
ktoś kalambury kabałą podsyca
zgaśnie daremnie
zegar wiekuisty bezlitośnie tyka

erotyk wiosenny

erotyk wiosenny
Janusz Strugała

pojawiłaś się jak anioł
na scenie bezpióry
szkarłatem nieba
intymnie zasnuta

zasłaniasz usta
zawstydzona afektem
makijażem gorących zmysłów
płoną policzki

czekam rozmodlony
magicznych stref
gotowy dotykać
urzeczony
Eros mi bratem

żądzy gorączka
buchnęła płomieniem
w teatrze zmysłów
kurtyna w górę

wiosna się budzi
nenufarów powabem
skąpo zasłaniasz
się wstydu kotarą

namiętnie złączeni
świt nas zaskoczył
podziwiam twe ufne
rozkochaniem oczy

rzeźbię twe imię

rzeźbię twe imię
Janusz Strugała

dotykam pamięcią twoje ręce
poplamione pomarszczone
stróżką przemijania

cmentarna cisza bolesną rozłąką
wieczną modlitwą iluzji wędrówką
trwaj mamo witrażem i życiem
wykuwanej do nas miłości

już nigdy nie zmyjemy pokory
zwiędły przekwitły oczy rozpalone
ukochaniem dzieci swoich

rzeźbię twe imię płaskorzeźbą
w kamieniu smutku
pacierza twego dłutem orężny
w pyle przemijania
na wieki wieków mamo

Dotykaj mnie

Dotykaj mnie
Janusz Strugała

Mów do mnie
będę słuchał sercem
uśmiechaj się
odkryję że mnie potrzebujesz
w twoich oczach zobaczę
coś niepojętego

dotykaj
to mnie przed upadkiem ochroni
wieczorną ciszą zasypiam
tętnicą snów i słów
nieśmiałą nutą
cierpliwie intymnie molowo
upojną wizją spięty
skosztuję nektaru miłości

piołunem dni skrzywdzony
zbratam się z ciszą
żalu pajęczą mgłą osnuty
wróć…

Słońce i ty

Słońce i ty
Janusz Strugała

zachód droczył się prozaicznie
szmerem fal haftował moje czekanie

nielotne mewy zamarły na brzegu
granatem nieba otumanione

zobaczyłem twoją sylwetkę
smukłą jak szczęścia absolut

szłaś brzegiem morza
owiana uskrzydlona chmur atramentem

serce dygotało żarem uczuć
gotowe na hojne miłosnych kart rozdanie

zgłodniały ukochania rześko przebudzony
liczyłem na intymne świtu poczęcie

opętany wiatrem zachodu jego pejzażem
straciłem poczucie tykającego czasu

to był pragnienia piekący omam
został tylko zachód gdy otworzyłem oczy

Miłość

Miłość
Janusz Strugała

z walizką uczuć
balastem przygód udręczona
przecierałem oczy
mówiły dotknij
to miłość stąpa zawstydzona
przybywa z daleka
i szuka gniazda w niebie
otwarte rany falą zmywa
zagubiona błękitem się upaja
wie że ten wieczór dotykiem
czyściec empatią złudną rozpali
miłość
wyzuta z czasu niestrawną klątwą
rzeźbi w marmurze nędzą ironią
uwiera ją życie
cierpką niepamięcią
łaknie serca mego
boleśnie skrycie

Zostań proszę

Zostań proszę
Janusz Strugała

tyle jeszcze prawd ukrywanych
tyle rzek niepoznanych
usiadłem nagi przy brzegu
zrzuciłem życia smutki bez adresu

tyle niewyraźnych snów
tyle drzwi nieotwartych
byłem bezbronny
a ty odchodzisz

tyle pokory popłynęło z falą
tyle bezwiednych myśli
jak żebrak błagałem
zostań chwilę nie krzywdź

tyle buty szło w niepamięć
tyle łaski dałeś Panie
ja uczuciami rozkołysany
błagam cię o pojednanie

tyle wyznań spojrzeń w nicość
tyle marzeń nierealnych
dajesz sygnał gnany wiatrem
idziesz w niebyt zaćmą nocy toniesz

tyle wiary i nadziei
tyle żaru w twoich oczach
jak mam ruszyć dalej
więc cię proszę zostań… Słońce

Głodny natchnienia

Głodny natchnienia
Janusz Strugała

zakwitły losu ścieżki
piaszczystą plażą
tu azyl znajdę
kotwicę na mieliźnie
pazurem zapuszczę

fale obmywają różaniec
czarnych drewnianych pali
odpornych na impet z głebin
sycąc się ziarnem błyszczących
kamieni

znieruchomiałem
na ugiętych kolanach
rozkoszowałem się ciszą
czekałem głodny natchnienia
zaspokojenia i olśnienia

nie zawiodło mnie morze
otoczyło tajemnicą trwania
gdzieś z galaktyk odległych
spłynął deszcz jak nowina
ślepcowi oczy otworzył

Oda do morza

Oda do morza
Janusz Strugała

heblujesz falami
jak rzeźbiarz dłutem
drapieżnym wiatrem
dziurawisz przestrzeń

fregaty uczuć
giną za horyzontu kurtyną
doznań ucztą bliźnią się
zakwaszone życiem rany

tajemnicą jesteś
głęboką i nieskończoną
wibrujesz ciszą i sztormem
żywiołem karmisz duszę

na nic błaganie i krzyk
konfuzją serca zmęczoną
szeptanie Boże tu słyszę
wsiąkniesz w ten piasek
w niebycie

nie ranisz nie parzysz
wędrówki jesteś znakiem
malujesz pięknie chędogo
oto czym jesteś… wodo

Dla ciebie morze

Dla ciebie morze
Janusz Strugała

witam się z tobą
witam wiatr i kamienie
wysyłam ptakom
liryczne sygnały

rysuję na piasku
przesiąknięte nostalgią pytania
zmywa je dumnie piana
jam niewart cudu zadumania

idę brzegiem morza
sterem mi z głębin szeptanie
wiem cichy marynarzu
domem duszy twojej to morze
głodem życia rozkołysane

pytań zadaję niebu tysiące
pożegluj ze mną radzi mi słońce
tam gdzie śpiewem się niosą
tęsknotą osnute serca gorące

słońce powoli wymyka się nocy
oczy w szerokim zdumieniu zastygłe
czas zwijać żagle wracać do domu
morze tylko na chwilę
z moim wahaniem też zastygło

Nie żegnaj się proszę

Nie żegnaj się proszę
Janusz Strugała

 

graj magicznym wieczorem
zachwyć mnie barwami słońca
bezdeszczową nutą zanuć
zaspokoisz mnie zapachem zachwytu
oddaję ci wszystko
pożegluj ze mną za horyzont
wyobraźni siłą
nasycę oczy wiatrem i burzą
konturami nieba mnie otocz
nie żegnaj się proszę
cielesną modlitwą ogrzeję ci stopy
zabierz mnie tam pod skrzydła aniołów
gdzie wibracje nieskończoności
otoczą mnie tajemnicą wszechbytu
więc błagam wciąż
zostań ze mną jeszcze… chwilo

***

***
Janusz Strugała

czym jest rzeczywistość
złudną projekcją
kosmiczną próżnią
odrobiną groteskowych urzeczeń

boską żaluzją
usłaną czasem
tułam się
zostawiam ślady na piasku
znikną jak blask na niebie

Sonet wiosenny

Sonet wiosenny
Janusz Strugała

topnieją ostatnie sople ponaglane wiosennym słońcem
krople życiodajnej wody roszą białe kwiaty
spiją ją chciwie nim jesienią odejdą w zaświaty
przedtem posieją górskie łąki barw tysiącem

Woda spływa z gór pulsem przemijania
pagórki wczesnym świtem budzą się zielonymi łąkami
zgłodniałe drzewa rozkwitają ufnie prokreacji pąkami
motyle ich braćmi w tle arieta pszczół bzykania

ziemia się budzi drzewa chmurami spowija
oderwij się na chwilę spójrz jej prosto w oczy
wiosna jak oddech szybko przemija

zaorać trzeba zimowe ugory
matka natura rodzi bez miary
nie rań jej serca miej trochę pokory

Gdzieś daleko, może obok

Gdzieś daleko, może obok
Janusz Strugała

 

Kiedy wieczór dzień zamyka
siadam w ciszy, widzę ją
gdzieś za ścianą zegar tyka
ludzie w domach dawno śpią

Gdzieś daleko, może obok
błądzi myślą, szuka mnie
jej samotność, żalu obłok
z cichą nutą uwolni się

Zapraszam cię choćby na chwilę
chciałbym słyszeć słowa te
które myślami jak rzeka spłyną
złączą na zawsze dusze dwie

Gdzieś daleko, może obok
siadasz w ciszy, widzisz mnie
gdzie mam szukać, szukać ciebie
na łąkach nostalgii, tam spotkajmy się