Czasem

Czasem
Czesław Paweł Pobiedziński

Czasem zapomnę, nie zajarzę
że jestem tutaj gospodarzem
na palcach chodzę, papcie noszę
kłaniam się grzecznie, dziękuję, proszę
i jestem kontent, czyli rad
z rozlicznych mojej żony wad
co ona zrobi źle, wadliwie
za wszystko chwalę ją życzliwie
kiedy przesoli lub przepieprzy
podziwiam wyrób, że najlepszy
gdy zamiast zupy berbelucha
przemądrzałego zgrywam zucha
i zaraz proszę o repetę
i chwalę atrakcyjną dietę
gdy w domu brud i nieporządek
zachwalam czystość i obrządek
zachwalam przedtem oraz po
i zmywam gary, czyszczę szkło
a gdy już żonie deser zrobię
myślę: posprzątam znowu sobie
i robię przegląd brudnych rzeczy
bo praca z wszystkich chorób leczy
choć boli głowa, rwie lumbago
mnie żadną nie dobijesz lagą
nastawiam właśnie pranie trzecie
na dwór wynoszę, bo to w lecie
jeszcze odkurzę, otworzę okno
potem przelecę dom na mokro
a potem żonie kawę podam
niech ona wypoczęta, młoda
paznokcie, oczy wymaluje
niech dom nasz godnie prezentuje
ja zaś wymyślam prace nowe
codzienność mi zaprząta głowę
takie to życie, człowiek się trudzi
w tym miejscu żony głos mnie budzi:
„dawno skończyli szkło kontaktowe,
dwunasta, wiadomości nowe
zgaś telewizor, przykryj się kocem
wiesz, jakie teraz chłodne noce”