Egzogennie emotywna wyobraźnia

Marcin-Jodlowski poetaMarian Jedlecki

Szanowni Państwo!

Najbardziej zdumiewające w naszej wyobraźni jest to, że mamy jej tak żałośnie mało. A ta, którą mamy (nie wszystkich mam tu na myśli) najłatwiej wpada w te pułapki, które sama na siebie zastawia. Dla mojej wyobraźni taką pułapką jest świat ludzi zbyt praktycznych, zbyt zaradnych, zbyt spokojnych, świat, gdzie wszystko jest dokładnie policzone, odmierzone i zaplanowane. Psiakrew, zbyt dobrze znam jego zapach słodkawy i stęchły, jego małostkowość, bigoterię i ciasnotę myślenia. A mimo to, ilekroć pojawia się na mojej drodze, zawsze mami mnie i uwiedzie obietnicą wolności duchowej, której nawiasem mówiąc, spełnić nie jest w stanie. Wiem o tym, wiem i to również, że czekając, będę czuł się niczym więzień, przypisany do konkretnego wykroczenia, oczekując ułaskawienia. I cóż mi z tego, że w konsekwencji pożałuję mojej naiwności. Nawet nie łudzę się, że mogłoby być inaczej, a jednak z jakiejś przyczyny, powodowany hermatycznym sposobem myślenia, nie potrafię nie dawać się zwodzić własnej wyobraźni. Wizja wolności osobistej przyciąga mnie na krócej lub na dłużej, przyciągając w wyniku mojego uporu, najróżniejsze konsekwencje. Gdybym nie był tak leniwy i wykazywał odrobinę dobrych chęci, mógłbym rzecz jasna, wyjaśniać przyczyny owej fascynacji. Nie trzeba by nawet szukać daleko. Bowiem, wynika ona z mojego życia, które nie było “policzalne”, “odmierzalne”, czy zaplanowane. Tylko, czy to ma jakikolwiek sens? Czy cokolwiek zmieni? Intelekt jak ulegał, tak dalej będzie ulegał najgłupszym nawet mirażom wyobraźni. I gdzież logika i racjonalne myślenie w mojej rzeczywistości, która nazywa się Życiem?

Z życiem jest tak, jak z czytaniem książek. Kiedy się rozpoczyna, nie wiadomo jak się skończy. Owszem, bardziej niecierpliwi zaglądają na koniec książki, pozbawiając się tym samym dreszczyka emocji tak, jaki i ci, co wysyłają SMS-y do “bardzo tajemniczych” wróżek. Niby nic zdrożnego, ale takowa informacja jest semper et ubique nieuczciwa. Kiedy jednak zaczniesz porządnie czytać, kiedy rozsmakujesz się w czytaniu, potraktujesz racjonalnie, wówczas pragniesz czytać coraz więcej i więcej, przeczytać wszystko – obojętne, czy to będzie szmira czy arcydzieło, Diana Palmer, Judith Kranz czy Miłosz albo Joyce. Ważne, aby czytać, żyć – kiedy już zacząłeś. Ważne jest by żyć, kiedy sprowadzony zostałeś z innej rzeczywistości. Wyobraźnia podpowiada, że obdarowany zostałeś “potrzebą wolności”, a w swym narcyzmie podpowiada, iż fakt ten ma jakieś ukryte, istotne znaczenie, nie tylko dla ciebie samego. Często jednak wyobraźnia ma twarz kabotyna i jest poza naszymi możliwościami racjonalnej interwencji. Niestety, nie ma też nic wspólnego z konwergencyjnym myśleniem. Nie zmusza do wysiłku i może właśnie dlatego tak często bazuje na naszym, kolokwialnie rzecz nazywając – leniwym racjonalizmie. “Potrzeba wolności” – hmmm – nazywaj ją jak chcesz, jeżeli lubisz tanie, efektowne, pełne hipokryzji puste określenia. Ale prawda jest banalnie prosta. Bo tak naprawdę znaczy to – “chcę posiadać i mieć lepiej”, czuć się przez to lepszym, bardziej komfortowo – od znajomego z osiedla, sąsiada, kolegi, a nawet własnego kota. Bowiem, wolność dla wielu oznacza – mieć więcej, żyć wygodniej, chociażby kosztem innych, swobodniej, stanowić samemu o sobie, decydować o kupnie najnowszego modelu samochodu, być z własnego wyboru alfonsem, pedałem, samemu decydować, którą książkę, z której półki wybiorę i zacznę czytać wtedy, kiedy mam na to ochotę. Wolność powinna zostać zdefiniowana jako jedna z dziedzin ekonomii i to wcale nie na poślednim w owej nauce miejscu. Do niedawna zastanawiał mnie fakt, dlaczego społeczeństwa biedniejszych gospodarczo krajów, głosują często na komunistów w różnych ich barwach i odcieniach. Po głębszej analizie rozwiązanie okazało się banalnie proste. Bo jeżeli obiecywana “wolność” jest smacznym i pachnącym kawałkiem świeżego ciasta, a tobie cieknie ślinka z pyska, bo wiesz, że nie dostaniesz z niego ni hu..hu.., to po cholerę jasną ci taka “realna wolność”. A wyobraźnia mami – każdemu według potrzeb – i wszystko jasne. Równość..równość także nie jest problemem natury etycznej lecz ekonomicznej. Jeżeli więc rozpatrywać pojęcia wolności i równości w kategoriach ekonomii – a w niej sprawiedliwy podział wyprodukowanych wartości – dochodzimy do jedynego racjonalnego wnioska, a mianowicie – że to mrzonka. Wolność i równość, to pojęcia z podręcznego słownika demagogów i natchnionych idiotów, których to nieświadomi ich bezczelności “bogobojni” obywatele nazywają z szacunkiem politykami i filozofami. Pamiętaj, jeżeli ktoś krzyczy w twoim imieniu o wolności, równości i werbalnie się tego w twoim imieniu domaga – możesz przyjąć, że właśnie dojrzał szansę, by na twoim tyłku zajechać do sławy, pieniędzy, wjechać na białym koniu na karty historii, do Belwederu lub innego Białego Domu. Każdy tu kierunek jest możliwy. Nie licz na to, że wylądujesz w krainie wolności i równości. Obiecywana demokracja nie jest żadną Arkadią. To największa kur..w historii świata, jaką hipokryci spłodzili. Rzecz w tym, że do do chwili obecnej nie znaleziono rozwiązań dla takiego ustroju społecznego, w którym tezy tworzyłaby taką rzeczywistość, w której wolność i równość stawałaby się tym, czym z założenia być powinna. Zresztą, powiedzmy sobie uczciwie – tak naprawdę nie wyobrażenie wolności i równości jest naszym marzeniem. Marzeniem nas wszystkich (z małymi wyjątkami) jest znośne i w miarę dyskretne własne, dobrze urządzone i wygodne więzienie zwane życiem, z dobrze zaopatrzoną spiżarnią. Okazywana przy tym ostentacyjnie pogarda dla pieniędzy, jest jedynie wybiegiem, hipokryzją sytych i głodnych. Wybiegiem, za pomocą którego bieda sądzi, że w taki sposób dorównuje bogactwu. Kiedyś, kiedy bogactwo wspierane było wiekami ekonomicznego wyzysku, sztuczka ta wymagała ze strony najbiedniejszych sporo ofiar i nie lada umiejętności. W dzisiejszych czasach, to nie ma żadnego znaczenia. Bowiem, współcześni nowobogaccy, nie ma jeszcze dobrego rodowodu, niwelującego ich łajdactwa, a bieda już zagubiła gdzieś po drodze honor.
Cóż – moja “egzogennie emotywna” wyobraźnia, jak widać powyżej, potrafi chadzać “nieprawomyślnie” podejrzanymi, krętymi drogami.
Dlatego, wybieram to, czego nie mogę sobie wyobrazić.
Ot, co…