Jeszcze jeden list…

Jeszcze jeden list…
Maciej Jackiewicz

mojej Matuli…

Krople deszczu
znikają na szybach rozmazane

te które zostaną
na blaszanych dachach zagrają
balladę bez słów i nut

jak Syzyf pcham kamień losu
idąc po wyrytych koleinach
na sam koniec świata
by odszukać właściwą drogę

nie słyszę ciepłego głosu
który mnie budził w każde rano

zatarte obrazy z daleka
próbuję uwiecznić jak na kliszy

spisuję mój rachunek sumienia
dobre anioły słowa odgadną
co zanotowane będzie
w kolejnych godzinach

patrzę przed siebie niemłodymi oczyma
czy jeszcze raz życie zaboli
a może zdarzy się cud
coś się odwróci i odmieni

nie zginie wszystko jak we mgle
nie przepadnie bez żadnej przyczyny

kiedy myśli umęczone już zasną
jak pająki
wtulone w szare pajęczyny
popatrzę jeszcze na gwiazdę

tę najbardziej na niebie jasną
to twoje serce wtedy pozdrawia
widząc mój świat teraz z wysokości

zawsze pamiętasz o mnie
i o miłości
jesteś tu i tam
tam gdzie ja

wszędzie