Parka

Parka
Marian Jedlecki

Dłoń przez sen po twarzy szukająca
cicho
jakimś tajemnym zmysłem bezwiednie pomaga
słabości łzy karnej
czeka aż z moich przeznaczeń wynikała będzie
światłem niepokoju targana
meandrami toni dotyków obłaskawiana
jakby mistycznym zawodzeniem
gorzko gryząc usta

co czynisz niepojęta?
przecież dłoń twoja lodowata
liściem połyskliwym którym noc pomiata
między piersiami drga namiętnie
lśni cała z niebem zapętlona
pomiędzy żądzą chwały i pożądania

na środku wreszcie
walizka z rekwizytami
z jednej strony opuszczona –
bez żalu